Alicja Lesiak: "Dziś wiem, że lot na adrenalinie to podejście początkującego"

Jej zdjęcia z protestów błyskawicznie obiegły internet, a charakterystyczny, reporterski styl niespodziewanie wkroczył w świat mody i zleceń komercyjnych. O fotograficznej drodze i o tym jak lifestyle pokochał dokument rozmawiamy z Alicją Lesiak.

Autor: Julia Kaczorowska

20 Maj 2021
Artykuł na: 17-22 minuty

Widziałam Twoje zdjęcia z protestów. Czytałam kilka Twoich wypowiedzi dotyczących tych wydarzeń. Ale poza tym… Niewiele o Tobie wiadomo.

Mogłaś mieć trudności ze znalezieniem informacji, ponieważ na co dzień zajmuję się czymś zupełnie innym. Skończyłam wzornictwo, od 5 lat pracuję w studio Ganszyniec, projektując przedmioty - głównie meble i akcesoria. Fotografia jest jednak związana z moją rodziną - mój dziadek 50 lat temu otworzył, w małym mieście  zakład fotograficzny, który prowadzi teraz mój tata z pomocą brata. Nikt jednak nigdy nie nauczył mnie robić zdjęć, a gdy miałam 12 lat, tata powiedział, że jest już na to za późno (śmiech)! Przez wiele lat szczytem moich fotograficznych działań były zdjęcia z poobijanej komórki i mimo, że mi się podobały, to nikt inny nie podzielał tego zdania.

To jak to się stało, że zaczęłaś fotografować? Czujesz w ogóle, że jesteś fotografką?

Bardzo lubię określenie, które ściągnęłam od Rafała Milacha: artysta wizualny. Jest niezwykle pojemne - mogę w nim zmieścić zarówno fotografię, swoje doświadczenie w projektowaniu graficznym, jak i działania przestrzenne, wystawowe. A jak się zaczęło? Pracowałam przy sesjach zdjęciowych od strony scenograficznej. W końcu postanowiłam sama spróbować i poszłam na zupełnie podstawowy kurs w Akademii Fotografii. Nie miałam nawet swojego aparatu. Dostałam Canona z obiektywem, ale okazał się za duży, by nosić go zawsze przy sobie. Postanowiłam, że kupię sobie coś mniejszego.

I co wybrałaś?

Fujifilm X100F - to nim fotografowałam na protestach. Zdecydowałam się na kompakt, by nie zastanawiać się nad obiektywami i sprzętem, tylko mieć jeden aparat, który mam zawsze przy sobie. To było dla mnie przełomowe - zaczęłam więcej fotografować i częściej "wychodzić na zdjęcia”. Wszystko jest jednak ciągle świeże, nie chcę określać jakiego typu fotografką jestem - wciąż to odkrywam.

Zdjęcie: Alicja Lesiak. 18.11.2020, Strajk Kobiet. Policja traktuje gazem protestujących pod siedzibą TVP.

Kiedy poczułaś, że Twoja rozpoznawalność nabiera rozpędu?

Do niedawna myślałam o sobie, że jestem fotografką jednego zdjęcia. Najwięcej rozgłosu zyskało zdjęcie ze strajku, wykonane 18 listopada 2020,, kiedy pod siedzibą TVP uwięzili protestujących i potraktowali ich gazem. Stałam akurat w bardzo dobrym miejscu, a wykonane tam zdjęcie stało się viralem i obiegło internet. Dużym wsparciem była też akcja #womantothefront kuratorowana przez Ewę Mielczarek z Rats Agency.

Wrzuciłaś wspomniane zdjęcie na swój profil na Instagramie czy gdzieś je wysłałaś?

Na swój profil, tak samo jak inne zdjęcia ze strajków. Zaczęłam to robić 26 października, wkrótce też zauważyłam profil APP - Archiwum Protestów Publicznych. Zaczęłam obsesyjnie ich oznaczać, ale nikt na to nie zwracał uwagi, ponieważ te wiadomości ginęły pośród innych. Z czasem jednak napisał do mnie sam Rafał Milach, pytając czy nie chciałabym dołączyć do APP. To był dla mnie moment przełomowy.

Zdjęcie: Alicja Lesiak. Protestująca z transparentem "Wolna Polka" na tle kordonu policji w 102. rocznicę odzyskania przez kobiety prawa do głosowania.

Podczas zeszłorocznych protestów na ulicę wyszło wielu fotografów. Jak to się stało, że akurat Twoje zdjęcia się przebiły?

Ponieważ dostałam gazem (śmiech). Wydaje mi się, że po prostu byłam w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Na Instagramie liczą się zasięgi, a przy tym zdjęciu z 40 lajków zrobiło mi się ich nagle 9 tysięcy... Pokazywało dobry moment. Dopiero potem, z czasem, ktoś docenił sposób w jaki fotografuję. Decyzyjna była jednak nośność tego jednego zdjęcia.

Czy widzisz różnice w swoim zachowaniu na protestach teraz, w porównaniu do Twoich pierwszych demonstracji?

Bardzo. Na samym początku ważny był dla mnie ten wyrzut adrenaliny, to, że ona wyłącza mi strach przed braniem udziału w tych wydarzeniach. Moi koledzy z APP śmieją się, że jestem zawsze najbliżej - tak blisko, że bliżej się nie da. Rzeczywiście, nie mając żadnych wzorców w tym temacie, często podchodziłam bardzo blisko, nie myśląc o konsekwencjach.

Z czasem zdałam sobie sprawę, że taki lot na adrenalinie to podejście początkującego. W międzyczasie poznałam wiele osób ze środowiska, rozmawiałam m.in. z Filipem Ćwikiem o etyce fotografii dziennikarskiej i zaczęłam to wszystko analizować. Co prawda wciąż podchodzę blisko, ale szukam rzeczy interesujących fotograficznie, wypatruję i obserwuję. Wcześniej działałam raczej impulsywnie. Trochę źle się czuję z tym, że mówię o tych protestach tylko jak o przedmiocie zdjęć, bo chyba wszystkie czujemy się częścią tych strajków, ale pod kątem fotograficznym tak to wygląda.

Zdjęcie: Alicja Lesiak. Strajk Kobiet, protestujący w śniegu.

Zahaczyłaś o ciekawy wątek: należysz do grona fotografów i fotografek zaangażowanych. Na wielu protestach pojawiasz się nie tylko jako fotografka, ale i jako uczestniczka. Wspomniałaś gdzieś, że to wręcz Twój obowiązek.

Mój debiut był bardzo “nieetyczny”, ponieważ 18 listopada wpakowałam się bardzo blisko tajniaków z pałkami, potraktowali mnie gazem, wylądowałam w ambulansie, próbując odciągnąć jednego z nich, kiedy bił protestującego pałką teleskopową. Byłam potem pokazywana w TVN przez 2 tygodnie, mama do mnie wydzwaniała, że się martwi. Z punktu widzenia starej gwardii i etyki dziennikarskiej to było bardzo nieprofesjonalne podejście. Teoretycznie, według tych klasycznych zasad jako fotograf i reporter nie powinnam być emocjonalnie związana z przedmiotem zdjęć, a przynajmniej nie powinnam tego pokazywać. Natomiast my w APP nie jesteśmy obiektywni, jasno opowiadamy się za naszymi wartościami. Jesteśmy gdzieś pomiędzy aktywizmem, a fotografią.

Piszecie na swojej stronie, że "nie jesteście ani agencją informacyjną ani obiektywnym podmiotem prasowym, a obiektywność na gruncie narracji to mit".

Tak, i jest mi to bliskie. Jestem zaangażowana i biorę udział w protestach też ideologicznie.

Zobacz wszystkie zdjęcia (6)

Porozmawiajmy o twoim stylu. Scrolluje Twoje instagramowe portfolio i na samym dole widzę naturalne światło, miękkie portrety. I nagle zwrot o 180 stopni - lampa, mocne kadrowanie w postprodukcji. Co pchnęło Cię do takiej zmiany?

To, że odkryłam lampę reporterską (śmiech)? Nie do końca potrafię w pełni zdefiniować mój styl, ponieważ wciąż go buduję, ale bliska jest mi ta czystość kolorów i kadru, która może mieć podstawy w projektowaniu, którym zajmuję się na co dzień. Wszystko się przenika - kompozycja, kolory, dobieranie kluczowych elementów. Uwielbiam szukać w zdjęciach czegoś ciekawego w zbliżeniach. Oprócz światła i kolorów, które stosuję jako ramkę na Instagramie, bardzo rzadko wrzucam pojedyncze zdjęcia, zwykle jest to sekwencja. Lubię sobie sama budować historię, operować skalą, kadrować w postprodukcji.

Zdjęcie: Alicja Lesiak. Zdjęcie z planu teledysku Brodka "Game Change", PKiN

Przy zdjęciach z planu teledysku Game Change Moniki Brodki wspomniałaś, że to chyba twoje jedyne dwa zdjęcia wykonane w poziomie. Dlaczego wybierasz tylko piony?

To było podświadome, ale chyba masz rację. Rozmawiałam o tym kiedyś z Grzegorzem Wełnickim na proteście - powiedziałam mu, że nie umiem fotografować w poziomie. Na co on zapytał: "A kto umie?" W erze smartfonów chyba wszyscy przeszli na pion i ja 99% zdjęć robię właśnie w pionie.

Zdjęcie: Alicja Lesiak. Zdjęcie z planu teledysku Brodka "Game Change", PKiN

Fotografowałaś na planie teledysku, robiłaś zdjęcia dla Ani Kuczyńskiej, niedawno też zrobiłaś okładkę płyty. Czy pamiętasz swoje pierwsze poważne zlecenie dla klienta?

Nie chciałabym żeby ktoś się obraził (śmiech), ale wydaje mi się, że był to telefon od Ani Kuczyńskiej. Skontaktowała się ze mną z propozycją krótkiej sesji, takiego jakby projektu fotograficznego. Chciała zakomunikować oddanie części ze sprzedaży swojej kolekcji na rzecz Strajku Kobiet. Wymyśliła, że zbierze kobiety powiązane z tym tematem i zaprosiła mnie do fotografowania, w związku z tym, że już jestem z protestami kojarzona. Sześć dziewczyn w sześciu lokalizacjach w Warszawie. To był dla mnie ważny projekt.

Zobacz wszystkie zdjęcia (6)

Stresowałaś się?

Bardzo! Szczególnie, że wcześniej zwykle robiłam zdjęcia w nocy. Ani natomiast zależało żebym używała lampy, by zachować spójność z tym co robię. Podczas sesji światło ciągle się zmieniało, moja lampa nie ma TTL-a, było kilka lokacji: raz w domu, raz w ogrodzie, raz w bramie. To było dla mnie duże wyzwanie. Na szczęście Ania była zadowolona!

Zdjęcie: Alicja Lesiak. Charlotte Tomas, sesja dla Ani Kuczyńskiej

Kiedyś taka stylistyka nie była popularna w zdjęciach reklamowych, ale to się chyba zmienia?

Myślę, że dzięki internetowi klienci stali się otwarci na takie zdjęcia. Chciałabym jednak zaznaczyć, że ja nie jestem wyznawczynią lampy reporterskiej i nie mówię, że będę tak fotografować do końca życia. Teraz mi się to podoba. Wydaje mi się, że w fotografii bardzo ważne jest to, by czerpać z niej satysfakcję. Podobają mi się moje zdjęcia - a w życiu wcale nieczęsto zdarza mi się tak o sobie powiedzieć. Dużego kopa do dalszych działań daje także to, że spodobały się w końcu także i innym.

Dokument kojarzy nam się z czymś autentycznym. Może klienci czują, że takie zdjęcia będą odbierane jako bardziej szczere, niewykreowane?

Mój kolega kiedyś napisał, że żyjemy w czasach, w których marki próbują udawać życie, a ludzie na Instagramie próbują udawać marki.

Od strony technicznej taki styl może być czasem problematyczny. Jak fotografowałaś na planie teledysku Brodki? Błysk musiał przeszkadzać nagraniom. Czy odgrywano sceny specjalnie dla ciebie?

Byłam tylko szarym ludzikiem na planie, także nikt nie odgrywał scen specjalnie dla mnie. Miałam szczęście, że w ogóle mogłam tam być. Na Instagramie przepraszałam Kajetana, że raz czy dwa zdarzyło mi się niechcący błysnąć w momencie kręcenia. Przez mikrofon w Muzeum Narodowym rozległo się "proszę nie świecić!". Starałam się fotografować głównie podczas prób. Wcześniej w ogóle nie wiedziałam, jak robi się zdjęcia z backstage'u! Dopiero później dowiedziałam się, że jest to często żmudna robota bez satysfakcji estetycznej.

Jak trafiłaś na ten plan?

Dość przypadkowo! Mam taką zasadę, że piszę do ludzi, którzy mnie inspirują. Chcę się dostać do nich na sesję, by pomóc, podpatrzeć jak pracują i czegoś się nauczyć. Nie jestem po żadnej szkole fotografii i wychodzę z założenia, że wszystkiego można się nauczyć w praktyce. Próbuję się pchać w interesujące miejsca. Zazwyczaj nikt mi nie odpisuje, czasem ktoś odpisze i zapomni, a tutaj akurat Przemkowi Dzienisowi się przypomniało, że kiedyś do niego pisałam i zaproponował mi ten teledysk. Zrobiłam oczywiście za dużo zdjęć, jak każdy początkujący fotograf, ale jestem bardzo szczęśliwa, że brałam w tym udział.

Zdjęcie: Alicja Lesiak. Zdjęcie z planu teledysku Brodka "Game Change"

Czyli warto pchać się drzwiami i oknami?

To zasada, która przynosi efekty. Internet daje możliwość komunikowania się z ludźmi, których nie miałabym wcześniej szansy spotkać. Pisałam do Bartka Wieczorka i wylądowałam na trzydniowej sesji dla Reserved. Oczywiście byłam pomagierem, przez 12 godzin podpisywałam filmy, ale było super! Miałam możliwość poznać ludzi, podpatrzeć jak wygląda taka sesja. Polecam każdemu.

W ostatnim czasie odbyłam też parę zaskakujących rozmów z asystentami pracującymi przy sesjach. Do tej pory myślałam, że każdy z nich robi to, żeby samemu fotografować. Okazuje się, że część nie chce tej odpowiedzialności, część jest już przebodźcowana, bo za dużo widzieli. Dla mnie to wszystko jest nowe, ekscytujące. Mam wrażenie, że dzięki temu, że jestem świeżakiem nie wisi nade mną żadne oczekiwanie i mogę pozwolić sobie na błędy, z których całkiem prawdopodobnie wyjdzie albo coś ciekawego, albo pouczającego. Fotografia stała się dla mnie odskocznią i polem na eksperymentowanie. Do tego w APP organizacja jest przejrzysta i nie ma hierarchii - wszyscy czują się równi pomimo zupełnie różnego stażu. Bardzo szybko staliśmy się grupą dobrych znajomych, którzy się wspierają i wiem, że w razie pytań, mogę liczyć na ich pomoc lub opinię.

Fotograf dokumentalny w terenie działa zwykle jako samotny wilk, a fotograf komercyjny otoczony jest zwykle zespołem: asystent, makijaż, stylista. Lubisz pracować w zespole?

W zespole można więcej. Wszystkie duże sesje i teledyski powstają w dużym gronie. Przez brak doświadczenia dużo łatwiej pracuje mi się samej, ponieważ mam czas i przestrzeń na dojście do konkretnego efektu... Na strajkach nikt nie oczekuje ode mnie konkretnych zdjęć, nikt mnie nie pospiesza. Natomiast bardzo chcę się uczyć pracy w zespole i wiem, że dzięki temu można wiele osiągnąć. Zaobserwowałam to u Moniki Brodki: światło, scenografia, stroje, choreografia - to wszystko złożyło się w piękną całość.

Zdjęcie: Alicja Lesiak. Zdjęcie z planu teledysku Brodka "Game Change", Muzeum Narodowe

Śledzisz to, co robią Twoi koledzy i koleżanki fotografowie? Coś ostatnio przykuło twoją uwagę?

Kasia Bielska i jej ostatnia sesja. Zapisałam się wręcz do szkoły on-line fotografii tylko dlatego, że ona tam wykłada. Skoro nie przez Instagram, to może dotrę do niej przez szkołę! Jej zdjęcia mnie zaskakują i są dla mnie świeże. Zapadają mi też w pamięć zdjęcia Adama Lacha - łapie zupełnie inną stronę tych protestów. Na jego zdjęciach czas się zatrzymuje i wszystko zwalnia, nawet jak są to momenty, w których jest dużo akcji. Filip Ćwik na ostatnim teledysku Brodki otworzył mi głowę, pokazując zdjęcie zniekształconej sylwetki Moniki. Zrobił je chwilę wcześniej na planie dzięki świadomemu "popsuciu" aparatu -  świetna sprawa. Polecam sprawdzić też kolaże z tych ujęć na jego instagramie. Oczywistością jest, że uwielbiam zdjęcia Rafała Milacha - jak pojawiamy się na protestach w tym samym miejscu, to jestem lekko zrezygnowana, bo wiem, że i tak zrobi lepsze! Kocham też zdjęcia mojego brata (Wojtka Lesiaka).

Jakie masz plany na najbliższe miesiące?

Zaczynają mi się gromadzić sesje. Na razie Maja, z którą pracuję w studio projektowym jest dla mnie bardzo wyrozumiała, gdy muszę wyjść na zdjęcia w tygodniu, ponieważ takie sesje rzadko trafiają się w weekendy. Wkrótce robię też zdjęcia na kolejnym teledysku Brodki, mam również kolejną sesję dla Ani Kuczyńskiej. Chciałabym zacząć włączać fotografię analogową w moje prace, poromansować z filmowaniem. To moje plany na przyszłe miesiące.

Dziękuję za rozmowę.

Więcej zdjęć Alicji zobaczycie na jej profilu na Instagramie: @lesiala

Skopiuj link

Autor: Julia Kaczorowska

Studiowała fotografię prasową, reklamową i wydawniczą na Uniwersytecie Warszawskim. Szczególnie bliski jest jej reportaż i dokument, lubi wysłuchiwać ludzkich historii. Uzależniona od podróży i trekkingu w górach.

Komentarze
Więcej w kategorii: Wywiady
Maciej Taichman: "Jestem uzależniony od tworzenia obrazu i nie umiem od tego odejść. Parę razy nawet próbowałem."
Maciej Taichman: "Jestem uzależniony od tworzenia obrazu i nie umiem od tego odejść. Parę razy...
O poszukiwaniu sprzętu idealnego, pogoni za jakością, współczesnych realiach rynkowych i o tym czy średni format może zastąpić profesjonalną kamerę filmową, rozmawiamy z Maciejem Taichmanem -...
54
Viviane Sassen: "Kiedy fotografuję, jestem naprawdę tu i teraz"
Viviane Sassen: "Kiedy fotografuję, jestem naprawdę tu i teraz"
O jej najnowszej retrospektywie, stagnacji i rozwoju na fotograficznej drodze, a także o tym, co irytuje ją w branży modowej, rozmawiamy z jedną z najważniejszych współczesnych artystek...
22
Odnaleźć piękno w fotografii wnętrz. Jak PION Studio zbudowało swoją pozycję na światowym rynku
Odnaleźć piękno w fotografii wnętrz. Jak PION Studio zbudowało swoją pozycję na światowym rynku
Fotografował dla Hermèsa, Amour, NOBU, PURO i innych luksusowych marek oraz hoteli. O ciemnych i jasnych stronach tej branży, ulubionych aparatach oraz kulturze pracy w Polsce i na świecie...
23