Tadeusz Rolke: „Sztuka nie polega na pokazywaniu piękna”

Od czwartku, w warszawskiej galerii Le Guern można oglądać najnowszy projekt Tadeusza Rolke, jednego z mistrzów polskiej fotografii. W dniu wernisażu rozmawialiśmy z autorem o powstawaniu najnowszej serii.

Autor: Maciej Luśtyk

13 Sierpień 2018
Artykuł na: 6-9 minut

Za pół godziny startuje wernisaż Pana najnowszej wystawy. Czuje Pan podenerwowanie?

Nie.

Zupełnie? Wielu powtarza, że niezależnie od stażu, zawsze odczuwają tremę. Panu udało się jej pozbyć?

Na to wygląda. Jestem podenerwowany o tyle, że wernisaż odbywa się akurat w tak niebywale gorący dzień (śmiech).

Tytuł najnowszej ekspozycji, „Będzie dobrze”, bezpośrednio nawiązuje do wcześniejszej wystawy w galerii Le Guern („Jutro będzie lepiej”). Wtedy mieliśmy okazję oglądać zdjęcia wykonane przez Pana na przełomie lat 80. i 90. XX wieku. Jak ocenia Pan zmiany, które zaszły w społeczeństwie od tamtego czasu? Rzeczywiście jest lepiej?

Oczywiście. Co prawda według mnie fatalnie zrobiła niedawna zmiana partii rządzącej. Stało się coś, co zaprzeczyło pewnemu rozwojowi społecznemu, kulturowemu, również ekonomicznemu. Pod tym względem jest więc gorzej niż było w okresie, gdy debiutowała tamta wystawa. Szalenie ucierpiał wizerunek kraju. Natomiast zostawiając z boku politykę, jeśli chodzi o całokształt, to jest zdecydowanie lepiej.

fot. Tadeusz Rolke, z projektu "Będzie dobrze", Galeria Le Guern, Warszawa, 2018

Dlaczego postanowił Pan w tym projekcie wziąć na warsztat akurat warszawską Pragę?

Praga od zawsze wydawała mi się niezwykle interesującym miejscem, a ja nigdy nie poświęciłem jej wystarczającej uwagi, nie zająłem się nią w sposób bardziej poważny, skoncentrowany. W dodatku warszawską Pragę mam zawsze pod ręką. Nie jestem już w stanie biegać z aparatem, do tego pracy nie ułatwiają tegoroczne upały. Wykorzystałem więc fakt, że wszystko, czego mi potrzeba jest na miejscu, że mogę łatwo do tych miejsc powrócić za dzień czy dwa.

Jak Pan myśli, jaki będzie odbiór? To w końcu zupełnie inne oblicze Tadeusza Rolke niż to, do którego jesteśmy przyzwyczajeni.

Jestem dobrej myśli. Bardzo zaskakujący był dla mnie już odbiór wspomnianej wystawy sprzed pięciu lat. Okazało się, że znalazły się osoby, które były skłonne kupić prezentowane wtedy zdjęcia. I to po to, żeby powiesić je na ścianie. A proszę pamiętać, że tamta wystawa pokazywała na przykład sprzedaż mięsa na ulicznym straganie czy obwoźny handel meblami. W dużej mierze były to zdjęcia, które robiłem bez jakiegoś zamysłu. Tematycznie była to więc sprawa typu publicystyczno-dziennikarskiego, a nie fotografii artystycznej, którą się wiesza na ścianie. Raczej trudno było się w tym doszukać walorów estetycznych, a jednak znaleźli się kupcy. Okazuje się, że ludzie mają szalenie szerokie zainteresowania. Chyba więc nie mam się czego obawiać. Jak zobaczyłem wydruki, utwierdziłem się w przekonaniu, że to będzie udana ekspozycja.

fot. Tadeusz Rolke, z projektu "Będzie dobrze", Galeria Le Guern, Warszawa, 2018

Dlaczego akurat skupił się pan na detalu?

Chodziło mi przede wszystkim o pokazanie przedmiotów, które nas w jakiś sposób określają. Siłą rzeczy przedmioty te często są jedynie detalem. Z tyłu głowy miałem gdzieś Duchampa i dokonania jego kolegów. Nieraz oglądam sobie te prace i zastanawiam się jak głębokim musiało to być przełomem. Wystawienie pisuaru jako dzieła sztuki… Proszę pomyśleć jakie wrażenie musiało to wtedy robić. Jak się okazało, jest to proces nieskończony, bo nadal mamy tysiące artystów i instalacji eksplorujący szeroko pojęty nurt ready-made.

Mam wrażenie, że od zawsze zwracałem uwagę na tego typu przedmioty. Sporo fotografii tego typu, które mogłyby wejść do tej wystawy zrobiłem na przykład podczas mojego pierwszego pobytu w Izrealu w 1995 roku. Dwie z nich zresztą pokazałem na wystawie, która w tej chwili prezentowana jest w Lublinie. Skłonność do zardzewiałych kłódek czy dziur w ścianie przejawiałem więc już od dłuższego czasu (śmiech).

Czy to też można uznać za formę dokumentu? Co najbardziej podobało się Panu w realizacji tego odmiennego od dotychczasowych projektów?

Myślę, że to leży bardziej w trendzie artystycznych poszukiwań fotografa, chęci spróbowania czegoś nieco innego. Na pewno udało mi się z tego doświadczenia wyciągnąć ciekawe wnioski. Najprzyjemniejsze było to, że obrazy te właściwie same wchodziły w aparat. Wystarczyło iść i patrzeć.

fot. Tadeusz Rolke, z projektu "Będzie dobrze", Galeria Le Guern, Warszawa, 2018

Projekt realizował Pan we wsparciu Fujifilm. Jak fotografowało się Panu bezlusterkowcem?

Nowoczesne aparaty, pokroju X-T20, którym fotografowałem, to szalone ułatwienie. Jednym z wielkich plusów jest reakcja na kontrasty. Pamiętam jak trzeba było namordować się z filmem, by w pełnym słońcu zrobić zdjęcie, na którym detale byłyby widoczne także w cieniach. Trzeba było naświetlać film dwa razy dłużej, niż wynikałoby to ze wskazań światłomierza, a następnie wywoływać w specjalnym wywoływaczu, który wyrównywał ekspozycję ciemnych i jasnych obszarów na zdjęciu. Tutaj wszystko to robi aparat, zaraz po wciśnięciu spustu migawki.

Zdarza się panu nadal robić zdjęcia analogiem? Czy tradycyjna forma fotografii ma większą wartość od cyfry?

Tak. Na przykład cykl „Tu byliśmy” w całości powstaje na filmie. Jeśli natomiast chodzi o wartość… Odbitki na papierze barytowym mają oczywiście większą wartość od wydruków, ale ja nie powoduję się sprawami rynkowymi, ponieważ nigdy nie fotografowałem bezpośrednio dla pieniędzy. Miałem zawód i głównym punktem tego zawodu była po prostu fotografia.

Ten projekt to ukazanie pewnej brzydoty, ale też swojego rodzaju opis naszej cywilizacji

Jeśli natomiast chodzi o wartość artystyczną, nie sensu rozgraniczać pomiędzy jednym, a drugim medium. Chodzi przecież o to, co się pokazuje, jakie jest przesłanie, co autor ma nam do powiedzenia i jak to robi. Obydwie formy stawiam na równi.

Co więc chciałby Pan, żeby ludzie wynieśli z tej wystawy?

Staram się wskazywać na pewne szczegóły, których się nie dostrzega, albo dostrzega się z pewną niechęcią. „Dlaczego w tej ścianie jest dziura? Przecież to powinno być równe” - wiele osób nie rozpatruje tego typu detali w kategoriach rzeczy ciekawych czy wartościowych. Ten projekt to ukazanie pewnej brzydoty, ale też swojego rodzaju opis naszej cywilizacji. Tak żyjemy. A pamiętajmy, że wiele osób na świecie żyje w dużo gorszych warunkach.

fot. Tadeusz Rolke, z projektu "Będzie dobrze", Galeria Le Guern, Warszawa, 2018

We wszystkim da się odnaleźć piękno?

Tak, przecież sztuka nie polega na pokazywaniu piękna. Owszem, kiedyś mówiło się, że ktoś jest piękny niczym obraz. Teraz można równie dobrze powiedzieć, że coś jest ohydne jak obraz. Zmieniły się więc kryteria i musimy o tym pamiętać. To są przedmioty bardzo ludzkie. Powinniśmy zwracać uwagę na takie detale właśnie po ty, żeby móc spojrzeć na świat bez przesądów i uprzedzeń. Żeby wiedzieć że nie wszystko podlega jednakowym normom.

Ma Pan zamiar kontynuować tego typu, bardziej surrealistyczne podejście do fotografii?

Jak już wspomniałem, nie jestem już w stanie biegać z aparatem, taki rodzaj pracy jest więc dla mnie znacznie wygodniejszy i bardziej dostępny. Jak widać, jest też całkiem owocny. Być może podejmę jeszcze jakieś działania w tym kierunku.

fot. Tadeusz Rolke, z projektu "Będzie dobrze", Galeria Le Guern, Warszawa, 2018

Obecnie coraz więcej wystaw czy projektów powstaje przy wsparciu różnego rodzaju sponsorów. Jak zapatruje się Pan na taką formę współpracy?

To szczęście dla artystów i szczęście dla sztuki. To fantastyczne, że coraz więcej osób nas popiera i że taka forma wsparcia okazuje się atrakcyjna dla firm. W tej chwili młodzi fotografowie wymyślają swoje projekty i pierwszą rzeczą, jaką robią jest wystąpienie o dotacje. My, w naszych czasach nie mieliśmy o czymś takim pojęcia, coś takiego po prostu nie funkcjonowało. Gdy realizowałem swoje projekty czy wystawy, większość rzeczy musiałem finansować sam. Zdarzało się, że firma czy organizator płacili za wydruki, ale nikt nikomu nie płacił honorarium, nie dawał środków na realizację. Nikt też się tego nie domagał. W tej chwili młody człowiek coś wymyśli, ładnie opisze i ma szansę dostać 40 tys. złotych. Jeśli więc chodzi o sztukę, to myślę, że naprawdę „będzie dobrze”.

Dziękuje za rozmowę i życzę powodzenia

Skopiuj link

Autor: Maciej Luśtyk

Redaktor prowadzący serwisu Fotopolis.pl. Zafascynowany nowymi technologiami, choć woli fotografować analogiem.

Komentarze
Więcej w kategorii: Wywiady
Anita Andrzejewska: "Dzięki fotografii otworzyłam się na drugiego człowieka"
Anita Andrzejewska: "Dzięki fotografii otworzyłam się na drugiego człowieka"
Jak fotografia analogowa pomaga jej odnaleźć równowagę w codziennym zgiełku? O ulubionym świetle, kodach kulturowych w fotografii oraz pracy nad nową książką rozmawiamy z Anitą Andrzejewską
19
Maciej Dakowicz: „Pociąga mnie szukanie porządku w chaosie codzienności”
Maciej Dakowicz: „Pociąga mnie szukanie porządku w chaosie codzienności”
O ponad 20 letniej przygodzie fotografowania w azjatyckich metropoliach, pierwszej retrospektywnej książce (oraz o tym jak ją zdobyć), rozmawiamy z jednym z najlepszych fotografów ulicznych...
32
Jacek Poremba: W portrecie chodzi o pewną energię, wybuch, który nastąpi. Albo nie.
Jacek Poremba: W portrecie chodzi o pewną energię, wybuch, który nastąpi. Albo nie.
"Śladowy zarys sesji portretowej mam w głowie. Natomiast co później powstanie, jest wynikiem tu i teraz, dziania się". Z Jackiem Porembą rozmawia Beata Łyżwa-Sokół
25
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (9)