Akcesoria
Sennheiser Profile Wireless - kompaktowe mikrofony bezprzewodowe od ikony branży
Na pewno miałem wystawę w Warszawie z projektem „Sabine” w Yours Gallery...
...I ostatnim razem Warszawa właśnie 5 lat temu. Była też podróż przez północną Polskę w trakcie realizacji serii „Arrivals and Departures”. Taki roadtrip do Moskwy. Ale wiesz, nawet nie miałem czasu, żeby obejrzeć i wyedytować te zdjęcia. Właściwie połowa mojego archiwum leży nietknięta. Jeśli w całości mam 400 tysięcy zdjęć, to 200 tysięcy nigdy nie widziałem. I to jest świetne! Jakbym miał ukryty skarb i mógł po kawałku wyjmować coś z tej skrzyni.
fot. Jacob Aue Sobol, z wystawy "With and without you"
Tak, faktycznie wtedy ogłosiłem, że nie zrobię więcej zdjęć. Ale ostatnie zdjęcie tak naprawdę wykonałem półtora roku wcześniej, to było 1 kwietnia 2017 roku. Na Syberii. Wtedy oczywiście nie zdawałem sobie sprawy, że to koniec. Myślałem, że zaraz znów będę jeździć, poznawać ludzi, robić zdjęcia. Ale to wszystko znacznie większa historia, chcesz całą? Jest naprawdę długa...
(ciężkie westchnienie) Kiedy wróciłem z Syberii do domu, od razu zacząłem edytować materiał. Przygotowywaliśmy się do dużej wystawy na festiwal w Arles. Miało tam być 150 zdjęć. Tak jak tutaj! Nie wiedziałem czego mam się spodziewać po tym wyjeździe. Arles okazało się wielką sprawą! Sprzedaliśmy setki zdjęć, rozmawiałem z tysiącami ludzi, adrenalina pompowała. Otwierało się mnóstwo nowych możliwości, spotkałem świetnych ludzi, działy się wspaniałe rzeczy! Ale kiedy wróciłem do domu byłem niespokojny i zestresowany. Nie miałem przerwy od wielu lat...
fot. Jacob Aue Sobol, z wystawy "With and without you"
Pewnie tak. Ale przyszedł taki moment, kiedy próbowałem się uspokoić, ale nie mogłem. Adrenalina napędzała mnie ciągle przez wiele lat, odsuwała ciemne strony. Wtedy zacząłem budować domek na plaży, żeby w nim spędzić lato, odpoczywając i łowiąc ryby. Wtedy też rzuciła mnie dziewczyna. I nagle… zapadłem się. Miałem ataki paniki. Przeszedłem przez ciężką depresję. Przez pół roku nie mogłem zrobić nic. Ludzie, którzy mają lub mieli depresję, będą wiedzieć o czym mówię. Nie jesteś w stanie podnieść się, żeby iść do sklepu po mleko. Takie wrażenie, że musisz wspiąć się na wielką górę, żeby znaleźć się w otoczeniu innych ludzi.
Nic nie miało sensu. Rzeczy, które wcześniej wydawały się piękne, zdjęcia, podróże, ludzie wokół, nawet rodzina - nic nagle nie miało sensu. Dla mnie to było najgorsze doświadczenie. Ludzie zwykle nie mówią o swojej depresji. A inni mówią - pewnie jest zestresowany albo za dużo się zamartwia. Ja zawsze mówiłem o wszystkim, co się działo w moim życiu. Zawsze robiłem zdjęcia wszystkiego. Zawsze prosiłem ludzi o otwarcie się przede mną, a to wymaga wzajemnego zaufania i mówienia o wszystkim. Te intymne chwile musiały być dzieleniem się wszystkim, tak żeby nikt się nie poczuł samotny.
fot. Jacob Aue Sobol, z wystawy "With and without you"
Niemożliwe! Jasne, są tacy artyści, którzy muszą być w depresji, żeby robić zdjęcia. Mieć ciężkie życie, żeby tworzyć… Ale ja mam odwrotnie! Kiedy jestem zakochany - wtedy robię zdjęcia! Kiedy podróżuję - robię zdjęcia. Też dlatego, że kiedy jeżdżę, zakochuję się. Spotykam nowych ludzi, widzę nowe miejsca.
Zgadza się. Kłopot w tym, że w odróżnieniu od większości ludzi, ja nie jestem przygnębiony w zimie. Uwielbiam zimę! Lubię ciemność, zimno, surowość pogody. Jeśli spojrzysz na moje prace, większość z nich pochodzi z miejsc, gdzie ludzie żyją w trudnych i zimnych warunkach.
Tak, tam też były ciężkie warunki, ale wynikały z czego innego. Dla mnie to ważna kombinacja tego szorstkiego klimatu i ciepła ludzkiego, ich miłości, bliskości, ciepła skóry. To zderzenie zimnego i ciepłego występuje w niemal wszystkich moich zdjęciach. Zaczęło się od „Sabine”. Więc ja nigdy nie fotografowałem, kiedy byłem w złym stanie. Ale warto podkreślić różnicę: bycia zdołowanym a przechodzeniem depresji. Raz na jakiś czas każdy z nas ma zły moment, ale depresja to realna choroba. Musi być leczona. Wiele osób cierpi na depresję, ale nie mówi o tym. Ale pytałaś mnie o to, dlaczego nie robię zdjęć w tym stanie. Jeśli nie mogę iść po mleko, jak mam się komunikować z innymi ludźmi, jak miałbym się dzielić czymkolwiek w tej sytuacji? Widzę ludzi, którzy boją się mnie w tym stanie, widzą to coś w oczach, wyczuwają zapach, wiedzą, że jestem w straszliwym miejscu.
fot. Jacob Aue Sobol, z wystawy "With and without you"
Ważne jest to, że kiedy przechodzisz to piekło, następuje moment odrodzenia. Wracamy. Jeśli jesteś w tej ciemności, w końcu wychodzisz po drugiej stronie. Masz nowe życie. Wszystko wygląda pięknie. Jest zupełnie odwrotnie niż było w depresji. Budzi się wdzięczność, cieszysz się, że masz wodę w kranie, zaczynasz patrzeć na kwiaty, cieszyć się z małych rzeczy.
Więc, kiedy powróciłem stamtąd, odczułem, że oddano mi życie. Wtedy zrozumiałem, że muszę robić coś innego niż robienie zdjęć. Wszystko, co robiłem w życiu, brało się ze mnie, ze środka. To nie tak, że siedziałem w domu i się zastanawiałem co tu zrobić, że może przestanę robić zdjęcia. Nie! To po prostu stało się niemożliwe.
Tak. Nie przestałem pracować z fotografią. Dalej robię wystawy. Ale potem idę łowić ryby. Buduję miejsce na wsi, „Brothas Centre of Arts and Fishing”, które ma być centrum rybołóstwa i fotografii. Tak, śmiej się, wszyscy myśleli, że to jest żart. Ale to jest połączenie moich dwóch wielkich pasji życiowych.
fot. Jacob Aue Sobol, z wystawy "With and without you"
Próbujesz mi powiedzieć, że nic się nie zmieniło…
Tak, to ogromna różnica. To było ważne powiedzieć głośno, że właśnie zaczynam nowy rozdział życia. Ostatnie 17 lat było robieniem zdjęć, teraz kolejne 17 poświęcę na budowanie rodziny, oraz „karierę” rybaka. Z mojego doświadczenia wynika, że potrzeba dekady na stworzenie języka czy sposobu życia i pracy, które będą zawierać swoisty podpis. Teraz zamierzam oddać tyle czasu łowieniu ryb, żeby zbudować coś, co przetrwa, będzie silne. Sposób, w jaki zamierzam połączyć te wątki, to właśnie program centrum. Będę tam prowadził warsztaty. Ludzie mogą tam przyjechać, mam nadzieję, że pomogę im w edycji materiału. Ale chciałbym robić to w bardziej intymny sposób. Dotąd, jeśli miałem warsztat, brało w nim udział 15-20 osób. To z jednej strony było samo z siebie wyczerpujące, a z drugiej jeszcze frustrujące, bo nie mogłem dać każdemu tyle samo uwagi. Jeśli masz jedną osobę na warsztatach, może się zdarzyć coś zupełnie innego.
fot. Jacob Aue Sobol, z wystawy "With and without you"
Poza tym, wiesz, musimy sprzedać trochę zdjęć, żeby móc zbudować to centrum, żeby móc zaoferować takie warsztaty jeden do jeden. Łowię dużo ryb. To w ogóle jest naszym celem, żeby być samowystarczalnym gospodarstwem z rybami, warzywami. Uczę się tego jeszcze. Nie masz pojęcia, jak właśnie zakochałem się w swoim ogrodzie i morzu. To cudowne miejsce i niesamowite doznanie widzieć jak rośnie, nawadniać je.
Można tak powiedzieć. To może nie jest do końca biznes-przedsiębiorstwo, ale z pewnością pomaga zbierać pieniądze. Ja ciągle kocham fotografię. Po prostu nie jestem już w stanie jej uprawiać jak kiedyś: wychodzić i poznawać ludzi tak, jak robiłem to kiedyś. To stało się niemożliwe. I to nie jest wcale zła rzecz. To była piękna rzecz, tyle że wykańczająca i tak bardzo intensywna. To było stawianie się w zagrożeniu, w sytuacji dzielenia się wszystkim. A ja nie umiem robić niczego w pół drogi. Że może zacznę robić zdjęcia w inny sposób? Nie! Bo umiem to robić tylko dzieląc się wszystkim z innymi.
fot. Jacob Aue Sobol, z wystawy "With and without you"
Nie jestem w stanie tego przewidzieć. Rzeczy i sytuacje przychodzą do mnie jak błyskawica z nieba. Tak nagle. Ale teraz, patrzę na swoje aparaty i nawet nie chcę ich dotykać. Wcześniej praktycznie spałem z nimi. To jak ze związkiem, bardzo intensywną relacją, która się skończyła. Nie ma sensu próbować wskrzeszać tego, trzeba zacząć coś nowego.
To dopiero połowa naszego wywiadu. Całość przeczytacie w listopadowym wydaniu Digital Camera Polska.
Wystawę „With and Without You” możecie oglądać do 25 listopada 2018 w Leica 6×7 Gallery Warszawa, przy ul. Mysiej 3 (II piętro).