Jakość obrazu - obiektyw
Obiektyw w Nikonie P1100 to wyjątkowy zoom 125x o rekordowym zakresie ogniskowych 4.3–539 mm, co odpowiada ekwiwalentowi 24–3000 mm w formacie 35 mm. Dzięki takim parametrom oferuje imponujące zbliżenie, co pokazują poniższe zdjęcia.
W stosunku do poprzednika jego konstrukcja nie zmieniła się. Układ optyczny składa się z 17 elementów rozmieszczonych w 12 grupach, w tym pięciu soczewek ED oraz jednej Super ED. Dzięki temu obiektyw redukuje aberracje chromatyczne i utrzymuje względnie wysoką ostrość obrazu w całym zakresie ogniskowych.
Maksymalna jasność zoomu maleje od f/2.8 na najkrótszej ogniskowej do f/8 w pozycji tele. Ale nie dzieje się to specjalnie szybko. Otwór względny zmniejsza się do f/4 przy 100 mm, a f/5.6 przy 400 mm. Na ogniskowej 2000 mm jest jeszcze f/6.3, a f/8 to maksymalna wartość przysłony przy 3000 mm, czyli na samym końcu zooma.
Tyle tytułem wstępu, pora na konkrety: co z jakością obrazu? Otóż, jak na zoom o takich parametrach jest ona zaskakująco dobra - oczywiście w porównaniu do innych kompaktów z małymi matrycami lub smartfonów. Dobrze wykonane zdjęcia z Nikona P1100 oglądane w rozdzielczości internetowej potrafią wyglądać świetnie, czasami jak z aparatu systemowego. Dopiero gdy przyglądamy się szczegółom na obrazie 1:1, widzimy duże wyostrzanie i małą liczbę detali - analogicznie do mobilnej fotografii. Mocne kadrowanie w postprodukcji nie jest więc wskazane.
Generalnie jednak, Nikon P1100 oferuje nam bardzo użyteczny obiektyw, ostry w centrum od szerokiego kąta do 1500-2000 mm. W tak szerokim zakresie zdjęcia potrafią wyjść naprawdę dobrze. Jedynie brzegi kadru pozostawiają sporo do życzenia, ale obraz charakteryzuje się minimalną lub zerową aberracją chromatyczną, brakiem winietowania i minimalną dystorsją. Zapewne spora w tym zasługa cyfrowych redukcji (także na RAW-ach), ale efekt finalny jest zadowalający - a to najważniejsze. Fotografując przy maksymalnej ogniskowej 3000 mm trzeba już się liczyć z wyraźnym spadkiem ostrości i kontrastu. Warto o tym pamiętać i używać maksymalnego zoomu tylko w ostateczności.
Fotografując bardzo odległe tematy przy użyciu maksymalnego zooma trzeba też pamiętać o dodatkowym pogorszeniu obrazu spowodowanym wzrastającą gęstością i niestabilnością termiczną powietrza. Przy ogniskowych rzędu 1500-3000 mm jest to czynnik, którego nawet najdoskonalsza optyka nie przeskoczy. Doświadczamy tego szczególnie mocno o poranku i wieczorem, nisko nad taflą wody lub łąką.
Jest jeszcze jedna kwestia warta podkreślenia. W praktyce nie ma specjalnie powodów do tego, aby w tym aparacie przymykać przysłonę. Możemy to robić, jeśli przy najszerszym kącie chcemy zmaksymalizować ostrość bardzo bliskiego pierwszego planu i tła, albo przy zdjęciach makro, by nieco poszerzyć głębię ostrości. O ile jeszcze przy najszerszym kącie mamy szansę zwiększyć nieco szczegółowość na brzegu kadru po przymknięciu do np. f/4, o tyle przymykanie przysłony w zakresie średnim i tele będzie prowadziło do pogorszenia jakości obrazu z powodu rosnącej dyfrakcji, a jednocześnie mniejszej ilości światła i dłuższego czasu, który będzie musiał być skompensowany wyższym ISO. Do tego dochodzą zanieczyszczenia matrycy, które uwidaczniają się na małych otworach względnych.
Zapewne wiele osób będzie zastanawiało się, czy tym aparatem można robić zdjęcia z przyjemnie rozmytym tłem. Oczywiście można. Bez problemu małą głębię uzyskamy przy makro i dużych zbliżeniach, a także fotografując mniejsze obiekty z wykorzystaniem długich ogniskowych, ale przy założeniu, że tło jest czyste i w odpowiednio dużej odległości.
Wspomniane makro to dodatkowy atut tego aparatu. Działa od szerokiego kąta, ale najwięcej frajdy daje przy fotografowaniu na dłuższych ogniskowych - wtedy mamy do dyspozycji większą odległość roboczą i w efekcie dużo bardziej plastyczny kadr o małej głębi ostrości. Największe powiększenie rzędu 0.5x (odpowiednik dla pełnej klatki) osiągamy w okolicach ogniskowej 100 mm, ale świetne efekty uzyskujemy chociażby przy 300 mm.
Nikon P1100 nie najlepiej za to radzi sobie pod światło, ale to głównie raczej problem ograniczonej dynamiki małej matrycy, a nie samego obiektywu. Oczywiście skomplikowana konstrukcja zooma nie ułatwia, stąd przy bezpośrednim fotografowaniu słońca mogą pojawiać się bliki.
Jakość obrazu - matryca
Nikon P1100 ma tę samą matrycę co poprzednik. To mały czujnik BSI CMOS formatu 1/2.3-cala (4:3) o wymiarach 6.17 × 4.55 mm i rozdzielczości 16 Mp.
Przy ISO 100–200 aparat zapewnia najlepszą jakość obrazu. Zdjęcia są ostre, kontrastowe i pozbawione wyraźnych zakłóceń, co pozwala w pełni wykorzystać rozdzielczość matrycy. To zakres, w którym P1100 sprawdza się najlepiej – zwłaszcza w plenerze, przy dobrym świetle dziennym. Podniesienie czułości do ISO 400–800 skutkuje zauważalnym wzrostem szumu i spadkiem ilości szczegółów. Odszumianie stosowane przez procesor obrazu wygładza detale, co najbardziej widać w fakturach, drobnych wzorach czy liściach drzew. Przy tych wartościach nadal jednak można uzyskać akceptowalne rezultaty.
Przy ISO 1600–3200 degradacja obrazu staje się poważna. Kolory tracą nasycenie, kontrast maleje, a szumy są już mocno widoczne. Na maksymalnym ISO 6400 obraz jest już bardzo mocno zaszumiony, a agresywne odszumianie sprawia, że fotografie tracą niemal całkowicie szczegółowość. Tę wartość można traktować jedynie jako awaryjną.
Reasumując, w P1100 najlepiej sprawdza się w zakresie ISO 100–800, gdzie zapewnia wystarczającą jakość obrazu, z dobrym kontrastem, nasyconymi kolorami i ostrymi szczegółami. Powyżej tej wartości widać już wyraźne ograniczenia matrycy – szumy, spadek dynamiki i wygładzenie detali. W praktyce oznacza to, że aparat najlepiej używać w dobrych warunkach oświetleniowych lub wspierać się statywem, aby unikać wysokich czułości. O zmroku lub pod światło radzi sobie słabo.
A może lepiej cropować? Nikon P1100 kontra aparat systemowy z długim tele
Patrząc na nie najwyższą jakość obrazu Nikona P1100 można się zacząć zastanawiać nad porównaniem do aparatu systemowego z typowym amatorskim zoomem klasy 600 mm, który pozwala na mocniejsze cropowanie bez spadku jakości. Nikon P1100 oferuje bowiem bardzo małą matrycę i długą ogniskową (nawet 3000 mm), ale w efekcie obraz o małej rozdzielczości. W przypadku rozwiązań systemowych możemy sięgnąć po dużo lepszy pełnoklatkowy czujnik i ostrzejszy obiektyw o ogniskowej 600 mm, a następnie skadrować temat w postprodukcji. Kto w takim starciu wypada lepiej?
Do porównania użyliśmy zestawu Canon EOS R6 Mark II z obiektywem Sigma S 60-600 mm f/4.5-6.3 DG HSM OS. Ten sam temat został sfotografowany przy ogniskowej 3000 mm Nikonem P1100 (16 Mp) i przy ogniskowej 600 mm pełnoklatkowym EOS-em R6 (24 Mp). Następnie zdjęcie z Canona zostało odpowiednio wykadrowanie. Wnioski?
Pełne ujęcie z Nikona i wykadrowane z Canona wyglądają bardzo podobnie. W tym akurat przypadku obserwujemy podobną głębię i szczegółowość - choć trzeba przyznać odrobinę lepszą na korzyść P1100. Crop z R6 ma jednak rozdzielczość w okolicach 1000 px u podstawy - to raczej minimum, które wrzucimy do Internetu. Do tego taki zestaw jest o wiele cięższy i mniej poręczny, oraz nawet 2-3 krotnie droższy (w zależności od systemu i zestawu).