Nikon Z50 - Wykonanie i ergonomia

To pierwszy bezlusterkowiec Nikona z matrycą APS-C. Mały, lekki, a jednocześnie intuicyjny i funkcjonalny ma zaspokoić potrzeby średniozaawansowanych miłośników fotografowania.  Sprawdzamy, czy powtórzy sukces pełnoklatkowych modeli Z6 i Z7.

Autor: Krzysztof Mularczyk

28 Styczeń 2020
Artykuł na: 29-37 minut
Spis treści

Nikon Z50 jest bardzo lekki, a z podstawowym obiektywem 16-50 mm stanowi zaskakująco zgrabny i dobrze wyważony zestaw. Szkielet aparatu niemal w całości wykonany został ze stopu magnezu. To naprawdę solidna konstrukcja, choć w odróżnieniu od równorzędnych lustrzanek korpus nie jest uszczelniony. My jednak fotografowaliśmy nim w bardzo gęstej mgle i w 10-stopniowym mrozie. Ani razu nas nie zawiódł.

Mimo niewielkich wymiarów aparatu, grip jest wysoki, głęboki i przyjemnie wyprofilowany. Pokryty został materiałem o dobrej przyczepności, a razem z tylnym profilem na kciuk stanowi zgrany duet, dzięki któremu korpus leży w dłoni naprawdę pewnie.

Na aparacie udało się zmieścić całkiem sporo przycisków szybkiego dostępu, w tym dwa funkcyjne przy bagnecie (jak w profesjonalnych korpusach), a także dwa pokrętła zmiany ustawień. Włącznik, przycisk korekcji ekspozycji oraz wartości ISO zgrupowano w okolicy spustu, co jest rozwiązaniem bardzo ergonomicznym oraz pozwala na obsługę aparatu jedną ręką i bez odrywania oka od wizjera. Przycisk kompensacji jest jednak zbyt wysunięty w prawą stronę, trzeba przez to mocniej wygiąć palec wskazujący, co nie jest już wygodne. Komfort poprawiłyby też bardziej wystające przyciski kierunkowe i większy przycisk OK. Ale to w zasadzie już kosmetyka.

Pod gumowymi klapkami znajdują się trzy złącza: HDMI typu D, wyjście mikrofonowe 3,5 mm oraz Hi-Speed USB ze złączem mikro B. Szkoda, że to jeszcze nie nowe USB-C, ale mimo to akumulator można już ładować w aparacie, używając zwykłej ładowarki do smartfona lub powerbanku. To duże udogodnienie w podróży, bo pozwala na dobre zrezygnować z mało poręcznej firmowej ładowarki.

Wizjer i ekran

Wizjer, choć nie oferuje rekordowej rozdzielczości (2,3 Mp), jest duży i klarowny. Wiernie odwzorowuje kolory i w zasadzie, pozwala dobrze dopasować parametry bez analizowania histogramu. W trakcie testów sprawdził się znakomicie, zarówno w słabym klubowym oświetleniu, jak i w pełnym słońcu. Szczególnie w tym drugim przypadku doceniliśmy jego zalety. Kiedy fotografowaliśmy na stoku narciarskim w bezchmurny dzień, umożliwił nam wygodne kadrowanie i wierną ocenę ekspozycji.

Wyświetlacz również nie imponuje rozdzielczością, ale ani przez chwilę tego nie odczuliśmy. Obraz jest ostry, kontrastowy i wiernie oddaje ekspozycję. Dzięki „fotograficznym” proporcjom zdecydowanie lepiej prezentuje się niż panoramiczny i przez to mniejszy ekran aparatów Sony z linii A6000.

Panel jest oczywiście dotykowy. Idealnie reaguje na gesty, nawet w niskiej temperaturze - przy -10 stopniach, albo bardzo dużej wilgotności działał bez zająknięcia. Z jego poziomu można w zasadzie sterować wszystkimi funkcjami aparatu: dobrać parametry ekspozycji, wybrać punkt AF, wyzwolić migawkę, zmienić ustawienia w głównym menu czy przeglądać zdjęcia jak na smartfonie.

Dodatkowo poza obszarem wyświetlanego obrazu, ale w obrębie dotyku, umieszczono ikonki lupki i odtwarzania. Działają one również bez zarzutu, ale tradycjonaliści woleliby pewnie zwykłe przyciski.

Mocowanie ekranu skonstruowano tak, by odchylał się nie tylko w górę, lecz także w dół o 180 stopni do pozycji selfie. Po obróceniu ekranu aparat automatycznie przełącza się w tryb samowyzwalacza, by dać nam czas na dopracowanie jednej z wystudiowanych wcześniej min. Dotykowo możemy zmienić opóźnianie na 2 lub 10 s oraz określić od razu ile aparat ma zrobić zdjęć (maks. 9). Szkoda, że automatycznie nie przestawia się w Automatyczny wybór pola AF z wykrywaniem twarzy i oka. Trzeba to zrobić zanim obrócimy ekran.

Odchylany wyświetlacz w dół nie spodoba się oczywiście vlogerom, którzy posługują się statywem lub filmują siebie z wykorzystaniem selfie sticka. Zdecydowanie wolą oni ekran obracany w bok, ale takie rozwiązanie do okazjonalnych selfie z ręki na pewno się sprawdzi.

Menu i personalizacja

Typowe “nikonowskie” menu w Z50 zawiera sześć zakładek z bardzo dużą liczbą ustawień, które trzeba niestety przewijać góra-dół. Jest to bardziej czasochłonne i mniej wygodne od systemu “jednoekranowego” w aparatach Canon czy Sony. Oczywiście do takiej struktury po pewnym czasie na pewno się przyzwyczaimy i nie będzie nam to zupełnie przeszkadzać. Siódmą zakładkę Moje menu można samemu skomponować z dowolnych ustawień lub aktywować w tym miejscu zakładkę Ostatnie ustawienia, w której automatycznie pojawiać będą się te opcje, które ostatnio zmienialiśmy.

Zobacz wszystkie zdjęcia (25)

Spersonalizować możemy także szybkie menu “i”. Każdemu z 12 okienek możemy przypisać jedną z 31 opcji, na dodatek osobno dla trybu foto i filmowego. Przypisanie własnych funkcji możliwe jest również przyciskom Fn1 i Fn2 przy bagnecie, AEL/AFL, OK, REC, oraz przyciskowi Fn i pokrętłu na obiektywie M/A. W zależności od przycisku do wyboru mamy od kilku opcji do nawet 30. Na dodatek osobno można programować je w trybie filmowym - poza REC i przyciskiem Fn na obiektywie.

Funkcje bezprzewodowe

A teraz o łączności aparatu ze smartfonem. Można by powiedzieć, że aplikacja Snapbridge jest genialna. Parowanie jest intuicyjne, interfejs przejrzysty i czytelny, zdalne sterowanie bez zastrzeżeń (możemy nawet zmieniać tryby fotografowania), praktycznie niezawodne stałe połączenie z telefonem pozwala automatycznie przesyłać 2 Mp zdjęcia (lub oryginały) z aparatu zaraz po ich wykonaniu. Wszystko pięknie, ale tylko z iPhone’ami. Wersja na Androida w naszych testach miała ogromne problemy, tracąc łączność. Wystarczyło przełączyć się na inną aplikację, by zerwać połączenie z aparatem. Aby połączyć się znowu, konieczny był reset telefonu. Być może właśnie z powodu ciągłego szukania połączenia następowało szybkie zużycie baterii w naszym aparacie. Szybsze zużycie akumulatora przy połączeniu z iPhone’em nie było mocno odczuwalne.

Dodaj ocenę i odbierz darmowy e-book
Digital Camera Polska
Spis treści
Skopiuj link

Autor: Krzysztof Mularczyk

Redaktor serwisu Fotopolis.pl i magazynu Digital Camera Polska. Od 20 lat robi zdjęcia, testuje sprzęt fotograficzny i pisze o fotografii.

Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
Sony ZV-E10 II - pierwsze wrażenia
Sony ZV-E10 II - pierwsze wrażenia
Druga generacja vlogerskiego korpusu APS-C ma być wreszcie idealnym rozwiązaniem dla początkujących, ale ambitnych twórców internetowej rozrywki. Sony ZV-E10 II to jednak także prawie...
13
Canon EOS R5 Mark II – pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe [RAW]
Canon EOS R5 Mark II – pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe [RAW]
Nowa warstwowa matryca 45 Mp, wideo 8K 60p, dodatkowy procesor, który „patrzy na scenę” i oczywiście jeszcze więcej AI, które wspiera AF i wprowadza funkcje znane dotychczas tylko z zewnętrznych...
53
Pentax 17 - sprawdziliśmy najnowszy analogowy kompakt [RECENZJA]
Pentax 17 - sprawdziliśmy najnowszy analogowy kompakt [RECENZJA]
Pierwszy od ponad 20 lat zaawansowany analogowy kompakt otwiera nowy rozdział rynku fotografii analogowej. Czy jednak ma do zaoferowania coś więcej niż konstrukcje dostępne powszechnie...
54
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (11)