Wydarzenia
Pamięć teatru. Polska fotografia teatralna od początku istnienia do dziś - ruszyła wirtualna wystawa
Rynek aparatów bezlusterkowych staje się coraz ciekawszy. Najnowszy Nikon Z5 to pierwszy niedrogi model pełnoklatkowy tego segmentu, który wydaje się mieć wszystko, czego oczekiwać mogą hobbyści i początkujący zawodowcy.
Gdy przed rokiem konkurencja pokazała kierowany do amatorów i hobbystów model Canon EOS RP, wiedzieliśmy że zarówno Nikon, jak i Sony muszą przygotować na niego stosowną odpowiedź. Aparat był zwyczajnie wyceniony na tyle agresywnie, że nie miał dla siebie żadnej konkurencji. Swoją propozycję amatorskiej bezlusterkowej pełnej klatki właśnie przygotował Nikon i trzeba powiedzieć, że zapowiada się ona na jeden z najlepiej wyważonych względem potrzeb hobbystów aparat ostatnich lat.
Nikon Z5 ma bowiem wszystko czego od aparatu pełnoklatkowego mogą oczekiwać zarówno amatorzy, jak i początkujący zawodowcy i nie powinien widocznie zawodzić na żadnym froncie (choć to okaże się dopiero podczas testu aparatu).
Podobnie jak jego starszy brat (model Z6) Nikon Z5 oparty został o 24-megapikselowy sensor CMOS (zakres ISO 100-51200), wspierany procesorem Expeed 6 i wyposażony w system stabilizacji o deklarowanej skuteczności 5 EV. Układ ten wyposażony został dodatkowo w oparty i 273 piksele detekcji fazy system AF, który pokrywa niemal cały kadr i który oferuje tryby śledzenie oczu u ludzi i zwierząt. Do tego tryb seryjny, który choć nie poraża szybkością (4,5 kl./s) to na amatorskie potrzeby powinien okazać się wystarczający.
Względem bardziej zaawansowanego Nikona Z6, uproszczona została konstrukcja aparatu, ale na szczęście nieznacznie. Zamiast w pełni magnezowego body, otrzymujemy metalową ramę, z plastikowym tylnym i dolnym panelem. Na dodatek nadal jest to body uszczelnione, które może pochwalić się dobrej jakości wizjerem elektronicznym (rozdzielczość 3,6 Mp), 3,2-calowym, odchylanym ekranem dotykowym (1,04 Mp) i dwoma wejściami na kartę pamięci SD.
W kwestii guzikologii zabrakło pomocniczego ekranu LCD i możliwości zablokowania pokrętła PASM, ale układ przycisków z tyłu aparatu prezentuje się właściwie identycznie. Co najważniejsze, producent nie zapomniał o joysticku AF.
Co bardzo ważne, aparat nie będzie też odstawał pod względem wydajności zasilania - korpus wyposażony został w nową baterię EN-ELC15, z którą pozwalać ma na wykonanie nawet 470 zdjeć. Dodatkowo aparat będziemy mogli ładować i zasilać przez złącze USB-C, które posłuży także do uruchomienia aparatu w trybie kamery internetowej.
Minusy? Jak na razie jedynym bardziej widocznym mankamentem nowej konstrukcji może okazać się tryb filmowy 4K, w którym będziemy mieli do czynienia z dużym współczynnikiem cropa (zawężenie pola widzenia), rzędu 1,7x. W przypadku rejestracji Full HD otrzymamy jednak możliwość zapisu pełnoklatkowego, z prędkością 60 kl./s. Warto natomiast zaznaczyć, że konstrukcja oferuje zarówno złącze mikrofonowe, jak i słuchawkowe.
Najważniejsze jest jednak, że nowy korpus został przystępnie wyceniony. Na zachodzie producent każe zapłacić sobie za niego 1400 dolarów (ok. 5500 zł), co po uwzględnieniu podatków powinno nam dać wyjściową cenę w okolicach 6500 zł.
Na polskim rynku, jak na razie nowy aparat oferowany jest jedynie w zestawie z nowo pokazanym obiektywem 24-50 mm f/4-6.3 (8499 zł) lub obiektywem i adapterem FTZ (9099 zł). Prawdopodobnie jednak wkrótce pojawi się także możliwość kupienia samego body.
Pierwsze dostawy aparatu zaplanowane są na koniec sierpnia 2020 roku.
Więcej informacji o nowym aparacie znajdziecie na stronie nikon.pl.