Obiektywy
Viltrox AF 28 mm f/4.5 - znamy polską cenę ultrakompaktowego „naleśnika”
82%
Tańsza wersja EOS-a R ma być doskonałym wyborem dla ambitnych amatorów i wydaje się oferować wszystko, czego może oczekiwać doskonała większość odbiorców. Sprawdzamy czy w praktyce wypada równie dobrze, jak prezentuje się na papierze.
Firmy Sony, Nikon i Panasonic, wchodząc na rynek od razu zaprezentowały dwa bliźniacze korpusy o różnych przeznaczeniach. Canon poszedł nieco inną drogą, debiutując modelem zaawansowanym by po pół roku pokazać jego prostszą wersję - aparat o skromniejszej ergonomii, ale też zdecydowanie tańszy - wyceniony na 6600 zł (body + adapter) jest najtańszym pełnoklatkowym bezlusterkowcem w dniu premiery.
Producent zrezygnował z technologicznych fajerwerków ale pod względem kluczowych możliwości EOS RP prezentuje się nad wyraz dobrze. Wnętrze nowego modelu skrywa 26-megapikselową matrycę, wspieraną najnowszym procesorem DIGIC 8, pozwalającą na fotografowanie w zakresie czułości ISO 100-40000, z prędkością 5 kl./s. Do tego aż 4779 pikseli detekcji fazy, składających się na superszybki i skuteczny system Dual Pixel AF czuły aż do -5 EV. Ponadto użytkownicy otrzymają wizjer elektroniczny o o rozdzielczości 2,36 mln punktów, obracany ekran dotykowy (1,04 Mp), złącze mikrofonowe i słuchawkowe oraz możliwość rejestracji filmów w maksymalnej jakości 4K 25 kl./s.
Co ważne, w cenie 6600 zł oprócz korpusu otrzymujemy adapter do lustrzankowych szkieł Canon EF, co od razu daje dostęp do bogatej szklarni producenta. Największą siłą nowego modelu jest jednak fakt, że w tej cenie aktualnie trudno znaleźć dla niego bezpośrednią pełnoklatkową konkurencję. Wciąż dostępne są oczywiście tańsze modele Sony A7 i Sony A7 II, ale to już konstrukcje leciwe, powolne i frustrujące pod względem obsługi.
Nowy Canon teoretycznie nie ma więc przed sobą zbyt trudnego zadania, przekonajmy się jednak czy niska cena nie niesie za sobą konsekwencji, które mogą negatywnie wpłynąć na fotografowanie.
Canon EOS RP - bezlusterkowa pełna klatka za 6,5 tys. złotych
Canon EOS RP - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe
Nazwa | Canon EOS RP |
Producent | Canon |
Typ aparatu | bezlusterkowiec |
Matryca | Full Frame (35,9 x 24 mm) |
Efektywna rozdzielczość | 26 Mp |
Matryca | pełna klatka |
Czułość | ISO 100 ISO 200 ISO 400 ISO 800 ISO 1600 ISO 3200 ISO 6400 ISO 12800 ISO 25600 ISO 51200 (rozszerzona) ISO 102400 (rozszerzona) |
Procesor | DIGIC 8 |
Rozdzielczość maksymalna | 6240 x 4160 |
Formaty obrazu | 3:2 4:3 16:9 1:1 |
Formaty zapisu | RAW JPEG RAW + JPEG |
Kompresja | L M S |
Balans bieli | auto manualny ustawienie w Kelvinach ustawienia predefiniowane Automatyczny z priorytetem bieli |
Korekta obrazu | Przestrzeń barwna: sRGB / Adobe RGB |
Mocowanie obiektywu | Canon RF |
Stabilizacja | w obiektywach |
Synchronizacja z lampą | 1/180 s |
Tryby ekspozycji | auto P, A, S, M scenerie tryby użytkownika Bulb tryb filmowy |
Karta pamięci | SD/SDHC/SDXC UHS-II |
Kompensacja ekspozycji | +/- 3 EV w skoku co 1/3 lub 1/2 EV |
Migawka | 1/4000 - 30 s |
Blokada ekspozycji | półpozycja spustu migawki przycisk AEL |
Zdjęcia seryjne | 5.4 kl/s |
Pomiar światła | matrycowy centralnie-ważony punktowy uśredniony |
Samowyzwalacz | Tak |
Pomiar ostrości | Detekcja fazy 4779 punktów AF |
Tryb pracy AF | pojedynczy AF ciągły AF śledzący AF wykrywanie twarzy AF dotykowy wielopunktowy AF strefowy AF wykrywanie oka |
Blokada ostrości | półpozycja spustu migawki przycisk AF-Lock |
Podgląd głębi | tak, po zdefiniowaniu przycisku |
Wizjer | wizjer elektroniczny 2 359 000 punktów 100% krycia kadru powiększenie 0,7x |
Punkt oczny | 23 mm |
Ekran LCD | 3-calowy obrotowy dotykowy 1 040 000 punktów |
Rejestracja filmów | 4K 23.98 kl./s, 120 Mb/s, MOV, H.264, AAC Full HD 60 kl./s 60 Mb/s, MOV, H.264, AAC Full HD 30 kl./s, 30 Mb/s, MOV, H.264, AAC |
Złącza | USB 2.0 gniazdo mikrofonu gniazdo słuchawek Wi-Fi miniHDMI |
Pilot | możliwość sterowania przez Wi-Fi |
GPS | Nie |
Zasilanie | akumulator litowo-jonowy LP-E17 |
Wydajność zasilania | 250 zdjęć (wg CIPA) |
Obudowa | uszczelniona częściowo magnezowa plastikowa |
Wymiary | 133 x 85 x 70 mm |
Waga | 485 g |
Stopka akcesoriów | tak |
Gwint statywu | Tak |
Przy pierwszym kontakcie, aparat robi dużo lepsze wrażenie, niż moglibyśmy się tego spodziewać. Już w „pierwszych wrażeniach” pisaliśmy, że pod względem wykonania i ergonomii aparat nie powinien mieć w zasadzie żadnych kompleksów.
Korpus wpisuje się w dotychczasową stylistykę serii EOS, a przy tym wygląda na tyle nowocześnie, że od razu wiemy iż mamy do czynienia z zupełnie nową konstrukcją. Z kolei wykorzystane materiały w niczym nie ustępują jakością tym zastosowanym w modelu EOS R. Mamy więc przyjemną w dotyku i oferującą dobrą przyczepność fakturę gripu, wygodne przyciski i bardzo dobrze wyczuwalne pokrętła. W żadnym wypadku nie widać, by aparat został przez producenta potraktowany budżetowo.
Do tego nowe body jest uszczelnione i oferuje magnezową ramę (obudowa wykonana jest w większości z tworzywa, ale szkielet aparatu oraz tylny panel zrobiono ze stopów metalu). Warto też wspomnieć o opcjonalnym module przedłużenia gripu co może okazać się przydatne w przypadku pracy z cięższymi szkłami. Grip bardzo łatwo się dokręca i oferuje gwint statywowy. Na dodatek umożliwia wygodną wymianę karty lub baterii i widocznie podnosi komfort obsługi aparatu. Wyjątkowo praktyczne akcesorium, które powinno znaleźć się na celowniku zwłaszcza użytkowników obdarzonych większymi dłońmi.
Po lewej EOS RP z opcjonalnym gripem, po prawej EOS R
Korpus jest lekki i bardzo niewielki (132,5 x 85,3 x 70 mm, 485 g), ale nadal wystarczająco duży, by nie ograniczać wygody jego obsługi. Trzeba przyznać, że w dłoni leży naprawdę świetnie - niemal równie wygodnie jak pokazany jesienią EOS R. Ze swoim starszym bratem dzieli zresztą lwią część ergonomii, a według nas pod niektórymi względami wypada od niego nawet lepiej.
Zanim jednak przejdziemy do ergonomii, warto wspomnieć o niewielkich minusach, wynikających z założeń projektantów. Po pierwsze, analogicznie jak w innych amatorskich konstrukcjach producenta wejście na kartę umieszczone zostało na spodzie aparatu, pod klapką baterii, co sprawia, że szybka wymiana nośnika jest nieco utrudniona. Na szczęście gwint statywu jest na tyle odsunięty od klapki, by nie trzeba było odkręcać stopki.
Na koniec kwestia złącz. Choć producent udostępnia port USB-C, który umożliwia także ładowania aparatu, to pracuje on w standardzie 2.0, a nie 3.1. O szybkim tetheringu możemy więc właściwie zapomnieć. Należy jednak zwrócić uwagę na obecność złącza mikrofonowego i słuchawkowego, które to wcale nie są tak oczywistym dodatkiem w konstrukcji tej klasy. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę powściągliwość producenta w udostępnianiu szerokiego wachlarza funkcji wideo w swoich aparatach.
Porównując nowy aparat z pokazanym jesienią modelem EOS R zauważymy istotne różnice, które przełożą się na sposób pracy z aparatem - naszym zdaniem bardzo pozytywnie. Bazujący na wciskanym pokrętle i ekranie pomocniczym, wątpliwej użyteczności system wyboru trybów zastąpiono starym, dobrym i szybkim w użyciu pokrętłem PASM. Nieco niższe i mniejsze body sprawia, że kciukiem łatwiej też dosięgnąć do górnego pokrętła funkcyjnego czy dotykowo sterować punktem AF na ekranie. Nie otrzymujemy tu co prawda dotykowego panelu funkcyjnego, który zadebiutował wraz modelem EOS R, ale jego wygoda też była kwestią dyskusyjną, także użytkownicy na pewno nie będą za nim bardzo tęsknić.
Poza tym otrzymujemy te same, debiutujące wraz z modelem EOS R udogodnienia, tj.: tryb Flexible Priority (łatwe przełączenie się między trybami preselekcji przysłony i czasu, a trybem manualnym), możliwość programowania pierścienia funkcyjnego obiektywów RF, zapis C-Raw (niemal dwukrotnie lżejsze pliki przy zachowaniu maksymalnej rozdzielczości) czy chyba najdoskonalszy na rynku system obsługi dotykowej.
EOS RP, pod względem systematyki obsługi idealnie balansuje pomiędzy sprawdzonymi, wypracowywanymi przez lata “manualnymi” rozwiązaniami, a nowoczesnym podejściem do kontroli parametrów za pomocą funkcji dotykowych ekranu. Co najważniejsze, choć aparat niejako wymusza na nas obsługę dotykową (niewielka liczna przycisków funkcyjnych), to nie czujemy się w żaden sposób ograniczani. Ekran stanowi rozwinięcie fizycznych możliwości aparatu, a doskonała implementacja dotyku sprawia, że wszystko odbywa się szybko i przyjemnie.
Średnio wygodna, podobnie jak w modelu EOS R jest jedynie kontrola punktu AF. Z racji braku joysticka jesteśmy zmuszeni do sterowania dotykowego, które bądź co bądź nie należy do najbardziej precyzyjnych. Możemy co prawda skorzystać z przycisków kierunkowych tylnego wybieraka, ale kontrola punktu AF przebiega wówczas bardzo wolno.
Canon EOS RP wyposażony został w nieco mniejszy niż modelu EOS R wizjer elektroniczny (0,39 względem 0,5 cala, powiększenie 0,7x względem 0,76 x) o niższej rozdzielczości (2,36 względem 3,6 Mp). Trzeba jednak przyznać, że różnica w jakości wyświetlanego obrazu nie jest drastyczna a oferowane powiększenie nadal nie powoduje dyskomfortu. Niższa rozdzielczość jest oczywiście zauważalna w bezpośrednim porównaniu, ale nadal oferuje dobry poziom szczegółowości. Do tego nie zauważamy problemów z płynnością wyświetlanego obrazu czy jego kontrastowością.
Pewne problemy pojawiają się niestety podczas pracy w mocnym słońcu. Wizjer zwyczajnie nie jest tak jasny, jak ten w modelu EOS R, przez co po przyłożeniu do niego oka przyzwyczajonego do warunków oświetleniowych panujących na zewnątrz będziemy czuć się jakbyśmy spoglądali na scenę przez przyciemnione okulary. Niestety w menu aparatu nie znajdziemy możliwości rozjaśnienia wizjera.
Złego słowa nie można natomiast powiedzieć o 3-calowym, obracanym ekranie dotykowym o rozdzielczości 1,04 Mp. Ekran, jak zawsze w przypadku Canona sprawuje się niemal wzorowo. Jest jasny, klarowny i doskonale reaguje na dotyk. Jego responsywność właściwie nie ustępuje smartfonom, co sprawia, że obsługa jest szybka, wygodna i bezproblemowa. To też cecha, która aparaty producenta zdecydowanie wyróżnia na tle konkurencji.
Bardzo dobrze prezentuje się także kwestia informacji wyświetlanych na ekranie. Układ funkcji Canon dopracowany ma niemal do perfekcji - ikony są niewielkie, bardzo dobrze rozmieszczone w kadrze, a funkcje dotykowe pozwalają nam kontrolować większość najpotrzebniejszych parametrów poprzez 2-3 ruchy palcem. Jedyny wyjątek stanowi wspomniana kontrola punktu AF w przypadku spoglądania przez wizjer - położenie ramki wyświetlane jest z widocznym opóźnieniem względem ruchu palca na ekranie.
Świetnie, jak zawsze, wypada także kwestia menu. Canon wie jak sprawić, by menu było proste, przejrzyste i oferowało szybki dostęp do wszystkich funkcji. Dodatkowo możemy je kontrolować dotykowo, co tylko przyspiesza pracę z aparatem.
Otrzymujemy też pomocnicze menu Q, wyświetlane albo w formie nakładki na podgląd Live View, albo jako osobna karta (w przypadku gdy podgląd kadru uruchomiony jest tylko w wizjerze). W obydwu przypadkach ikony oferują nam błyskawiczne przejście do najczęściej kontrolowanych funkcji, trybów zapisu czy opcji personalizacji aparatu.
Wykaz konfigurowalnych przycisków aparatu Canon EOS RP
Jeśli zaś chodzi o personalizację, Canon EOS RP jak na aparat amatorski, wypada całkiem dobrze. Otrzymujemy łącznie 12 konfigurowalnych przycisków oraz w sumie 32 możliwe do przypisania funkcje, a do tego możliwość dostosowania ustawień AF. Minusem jest jednak to, że nie wszystkie funkcje dostępne są do przypisania do każdego z przycisków funkcyjnych - kontrolę ISO (dla której nie ma dedykowanego przycisku) możemy przypisać wyłącznie do przycisku blokady ekspozycji, natomiast zmiany trybu pomiaru światła nie możemy przypisać w ogóle. Wynagradzać może nam to jednak obecność aż trzech trybów użytkownika, czyli trzech całościowych ustawień aparatu.
Aplikacja mobilna Canon Camera Connect
Standardowo już otrzymujemy funkcje łączności bezprzewodowej, które pozwolą nam nie tylko zdalnie sterować aparatem i wysyłać zdjęcia na urządzenia mobilne dzięki aplikacji Canon Camera Connect, ale także dokonać bezprzewodowego tetheringu za pomocą programu Digital Photo Professional i aplikacji Digital Photo Professional Express, przesłać obrazy do drukarki, wyświetlić na telewizorze czy przetransferować na serwer FTP.
System łączności bezprzewodowej oferowany przez Canona jest chyba najwygodniejszy i najbardziej rzetelny na rynku. Urządzenia parują się szybko, aplikacja jest przejrzysta i działa bez jakichkolwiek opóźnień, a zdjęcia przesyłają się bez najmniejszego problemu, także zbiorowo. Chcielibyśmy co prawda zobaczyć możliwość zdalnej ingerencji w więcej ustawień niż tylko główne parametry ekspozycji i ustawienie punktu AF, ale i tak pod tym względem Canon wypada nie najgorzej.
Jak na aparat amatorski, Canon EOS RP odznacza się krótkim czasem startu, wynoszącym raptem 1 s. Dokładnie tyle upłynie od momentu włączenia do wykonania zdjęcia z włączonym systemem AF. W przypadku manualnego ostrzenia, czas ten skraca się do około 0,7-0,8 sekundy. Nadal nie jest więc tak szybko jak w lustrzankach, ale nie jest to wynik, który w jakikolwiek sposób by nas ograniczał. Nie obserwujemy też praktycznie żadnego opóźnienia spustu migawki, które oscyluje na poziomie 0,04 sekundy i jest praktycznie niezauważalne.
Doskonale aparat wypada także pod względem ogólnej szybkości obsługi. Opóźnienie względem ruchów pokręteł a wyświetlaniem parametrów na ekranie właściwie nie występuje, a wszystkie funkcje uruchamiane są momentalnie. Tak samo sprawa ma się w przypadku podglądu zdjęć. Korzystając z szybkiej karty, nawigacja po materiale przebiega błyskawicznie, a podgląd zdjęć w pełnym rozmiarze uruchamia się w zasadzie od razu po dwukrotnym stuknięciu ekranu.
W trybie migawki mechanicznej ograniczeni jesteśmy minimalnym czasem 1/4000 s, co jest jednak typowym parametrem w klasie amatorskiej. Dziwi natomiast fakt, że bezgłośna migawka elektroniczna, podobnie jak w modelu M50 dostępna jest jedynie z poziomu Trybu Scen, co właściwie przekreśla jej jakiekolwiek bardziej praktyczne użycie. W tym przypadku trudno zrozumieć upór Canona. Inną kwestią jest to, że w przypadku migawki elektronicznej obserwujemy dość mocno widoczny efekt rolling shutter.
Możliwość wyboru preferencji dłuższych, lub krótszych czasów migawki w przypadku trybu Auto ISO to bardzo duże udogodnienie, którego na próżno szukać w większości aparatów konkurencji
Pochwalić należy natomiast implementację trybu Auto ISO. Możemy określić zarówno przedział czułości aktywnych dla tego trybu, jak i minimalny czas naświetlania, poniżej którego aparat nie będzie schodził. Prawdziwą perełką i jak na razie wyjątkiem na rynku aparatów jest możliwość sprecyzowania czy w przypadku automatycznego doboru czasu naświetlania aparat trzymać ma się krótszych czy dłuższych czasów migawki. Dzięki temu nie będziemy zdani na humory aparatu (większość aparatów w trybie Auto ISO faworyzuje niższe czułości kosztem wydłużania czasu naświetlania, co w niektórych sytuacjach skutkuje poruszonymi zdjęciami).
5 kl./s w przypadku pojedynczego pomiaru AF i tylko 4 kl./s w przypadku pomiaru ciągłego to kolejny sygnał, że mamy do czynienia z konstrukcją amatorską. Patrząc na osiągi konstrukcji profesjonalnych, wyniki te budzą raczej uśmiech, ale czy osobom, które nie zamierzają profesjonalnie fotografować sportu rzeczywiście potrzeba więcej? Canon zresztą stara się przekuć tę wadę w zaletę - zamiast skupiać się na prędkości serii, informuje, że w przypadku trybu seryjnego możemy cieszyć się nieograniczoną pojemnością bufora zarówno dla zapisu JPEG, jak i RAW.
I tak też jest w rzeczywistości. Nawet korzystając z wolniejszych kart nie będziemy mieli problemu z zapychaniem się bufora. Fotografować serią możemy więc właściwie aż do wyczerpania baterii.
Słabszym punktem jest też zastosowany akumulator. Mamy tu bowiem do czynienia z taką samą, jak w przypadku serii EOS-M i amatorskiej linii lustrzanek baterią LP-E17, której pojemność jest niemal dwa razy mniejsza od akumulatora LP-E6N zastosowanego w modelu EOS R (1000 mAh względem 1860 mAh). Biorąc pod uwagę i tak dość przeciętne osiągi R-ki, w przypadku EOS-a RP, aby móc cieszyć się nieskrępowaną pracą, będziemy musieli prawdopodobnie uzbroić się w 1-2 zapasowe baterie. Specyfikacja szacuje wydajność akumulatora na 250 zdjęć, nam udało się wycisnąć z niej niemal 350 ujęć.
Radzimy też włączyć funkcję ECO, która błyskawicznie wyciemnia ekran i pozwala nieco zmniejszyć pobór mocy. Warto też wyłączać aparat, gdy nie fotografujemy, gdyż czujnik oka obijający się o nasze ubranie będzie ciągle wybudzał aparat ze stanu uśpienia, znacznie przyspieszając drenaż baterii.
System AF nie jest aż tak zaawansowany jak w modelu R, ale na pewno nie powinniśmy narzekać. To nadal jedna z najlepszych specyfikacji na rynku. Otrzymujemy 4779 aktywnych do wartości f/11 punktów detekcji fazy (5655 punktów w modelu R), pokrywających 88% kadru w poziomie i 100% kadru w pionie, czułych do - 5 EV (-6 EV w modelu R).
System Dual Pixel AF pokrywa 100% kadru w pionie i 88% kadru w poziomie
Prawdę mówiąc, nie zauważamy widocznej różnicy w czułości systemu AF względem modelu R. Autofokus ostrzy sprawnie, również w trudnych warunkach oświetleniowych. Doskonale radzi sobie także w trybie ciągłym. Niestety wygląda na to, że producent postanowił nieco wydłużyć czas blokowania ostrości. Choć specyfikacja mówi o czasie 0,05 s, w przypadku obiektywu kitowego 24-105 mm f/4L IS USM, zależnie od używanej ogniskowej czas ten mieścił się w granicach 0,2-0,38 sekundy. Co ciekawe, większego znaczenia nie miało to czy przeostrzaliśmy z planu na plan czy też ostrość ustawialiśmy w bliskich sobie płaszczyznach. Warto przypomnieć, że w przypadku modelu EOS R, z tym samym obiektywem czas ostrzenia rzadko kiedy wykraczał poza 0,12-0,15 sekundy i 0,25 s w przypadku słabego oświetlenia. Różnica jest więc widoczna.
AF-C w trybie seryjnym
Równie dobrze jak w modelu EOS R wypada natomiast tryb ciągły. Aparat nie wydaje się mieć żadnych problemów ze śledzeniem obiektów poruszających się w różnych płaszczyznach kadru. Oczywiście nie należy tu oczekiwać skuteczności takiej jak w reporterskich lustrzankach, ale podczas testów 90% zdjęć wykonanych w serii było ostrych - jeśli nie zamierzamy profesjonalnie fotografować sportu, aparat spełni większość oczekiwań w zakresie amatorskiego fotografowania akcji.
Warto wspomnieć, że w przypadku EOS-a RP otrzymujemy także tryb śledzenia oka, który działa także w przypadku ciągłego pomiaru AF i trybu seryjnego. System ten na pewno nie jest tak doskonały, jak w przypadku zaprezentowanego niedawno modelu Sony A6400, który jest w stanie skutecznie śledzić oko nawet podczas dynamicznej akcji, ale bez problemu sprawdzi się w statycznej fotografii portretowej, czyli tam gdzie najczęściej będzie wykorzystywany. Do tego funkcja wykrywania oka działa także w trybie filmowym.
Niektórych może denerwować fakt, że gdy twarz modela zaczyna zajmować mniej niż około 1/10 kadru, aparat automatycznie przełącza się na tryb wykrywania twarzy, ale prawdę mówiąc nie ma to żadnego negatywnego skutku - przy takiej odległości nie ma znaczenia czy ostrość zostanie ustawiona na oko czy na nos fotografowanej osoby, cała twarz jest zazwyczaj w płaszczyźnie ostrości.
Autofokus Dual Pixel AF w trybie filmowym, jak już zdążył nas przyzwyczaić producent, działa naprawdę świetnie i umożliwia wykonywanie płynnych przeostrzeń bez problemów, którymi obarczona jest doskonała większość aparatów konkurencji. To naprawdę doskonałe ułatwienie, które przy mniej wymagających materiałach pozwoli nam w zupełności zrezygnować z manualnego ostrzenia. Dodatkowo w menu aparatu możemy personalizować kwestie związane z szybkością reakcji systemu AF.
Na niewielkie problemy natknęliśmy się w przypadku pomiaru światła. Na przestrzeni lat zdążyliśmy już przywyknąć do specyfiki działania tego systemu w aparatach Canona, tu jednak, podobnie jak w modelu EOS zachowuje się on nieco inaczej.
Pomiar matrycowy z dużym priorytetem traktuje zarówno jasne partie kadru, jak i obszar na którym umieszczona jest aktualnie ramka AF. Z jednej strony to dobrze, bo w większości sytuacji nie ryzykujemy przepaleń, z drugiej można zaobserwować niekiedy dość widoczną różnicę w ekspozycji kadrów wykonywanych niemal jeden po drugim. Niestety funkcji ewaluacji względem punktu AF nie da się wyłączyć w ustawieniach, co sprawia, że osobom przyzwyczajonym do sposobu, w jaki w tym trybie pomiaru dokonywały lustrzanki producenta, może z początku być nieco trudniej przewidzieć ekspozycję.
Ogólnie rzecz biorąc nie jest źle. Raczej nie zdarza się, by aparat przejawiał wyraźne tendencje do prześwietlania bądź niedoświetlania kadrów, choć w większości sytuacji warto będzie jednak “ręcznie” delikatnie prześwietlić zdjęcie, przestawiając korektę ekspozycji o 1/3-2/3 EV w górę.
Choć pod względem zakresu dynamicznego matryca EOS-a RP nie dorównuje najnowszej generacji sensorów na rynku, nie sprawia to, że aparatem nie wykonamy ładnych zdjęć. Różnicę zauważą właściwie jedynie osoby, które swoje fotografie mają zamiar poddawać radykalnej obróbce na etapie edycji plików RAW. Mówimy tu o mocnym wyciąganiu cieni czy rozjaśnianiu zdjęcia o więcej niż 1,5-2 EV, co przy poprawnym naświetlaniu i większości fotograficznych zastosowań zdarza się raczej rzadko. Kwestie te powinni mieć jednak na uwadze amatorzy krajobrazu, którzy lubią dużo manipulować przy zdjęciach.
26-megapikselowa matryca dostarcza kontrastowych, naturalnie wyglądających zdjęć o odpowiednio nasyconej kolorystyce, za co należy pochwalić systemy przetwarzania obrazu opracowane przez producenta. Aparaty Canona od lat cieszą się opinią tych najwierniej oddających rzeczywistą kolorystykę sceny i tym razem też nie jest inaczej.
Na uwagę zasługuje przede wszystkim sposób reprodukcji tonów skóry. Jak zawsze w przypadku Canona, cera ma pastelowy, naturalny kolor, bez przesadnych tendencji do nasycania poszczególnych tonów.
Aparat nie najgorzej wypada także pod względem pracy na wysokich czułościach. W przypadku kontrastowych scen we znaki będzie dawać nam się zawężony zakres dynamiczny, ale za to cyfrowy szum nie będzie widocznie wpływać na jakość zdjęć aż do czułości ISO 6400. Warto przy tym dodać, że aż do ISO 12 800 nie zaobserwujemy bardzo widocznej utraty informacji o kolorystyce.
Pochwalić należy też automatyczny balans bieli z priorytetem bieli, który w większości warunków doskonale dobiera właściwą temperaturę barwową i sprawia, że jego ręczne ustawianie staje się właściwie zbędne. Niekiedy jednak, zwłaszcza w przypadku światła mieszanego rezultaty uzyskane przy jego użyciu mogą odbiegać od tego co widzi ludzkie oko. Radzimy więc korzystać z tego trybu świadomie - czasem lepiej sprawdzi się zwykły balans automatyczny, który uwzględnia cieplejsze tony.
Jeśli zaś chodzi o format RAW, pliki z nowego Canona nie należą być może do najbardziej elastycznych, ale w większości warunków pozwolą nam wydobyć tyle informacji z cieni, ile nam potrzeba. Niestety dość szybko zauważymy w tych partiach obrazu pojawiający się szum. O ile nie zamierzamy "wyciągać" ekspozycji powyżej 2 EV powinniśmy być bezpiecznie, fani mocnych manipulacji mogą czuć jednak niedosyt.
Jakość zdjęć, a właściwie zastosowana w aparacie matryca, to niestety największa pięta achillesowa całej konstrukcji. Bo choć otrzymujemy najnowszy procesor obrazu, najświeższy układ detekcji fazy i bardzo dobrze działający silnik JPEG, to w kwestii samej architektury sensora mamy do czynienia z tym samym układem co w przypadku modelu EOS 6D Mark II, który to z kolei oparty był o matrycę z modelu EOS 5D Mark III. Przypomnijmy, że premiera tego ostatniego miała miejsce w 2012 roku. Otrzymujemy więc nowy aparat, którego możliwości odstawać będą od tego, co do zaoferowania mają najnowsze generacje matryc konkurencji.
26-megapikselowa matryca CMOS modelu EOS RP, wspierana procesorem DIGIC 8 umożliwi nam fotografowanie w zakresie czułości ISO 100 – 40 000 (rozszerzane do ISO 102 400) w maksymalnej rozdzielczości 6240 x 4160 px, co umożliwi wydrukowanie zdjęć w wysokiej jakości (300 dpi) w rozmiarze do 52 x 35 mm.
Zdjęcia najwyższej jakości otrzymamy fotografując w zakresie czułości ISO 100-1600. Przy ISO 1600 zauważymy już pewną utratę informacji o drobnych detalach, jednak fotografie oglądane w rozmiarach ekranowych, lub drukowane w niewielkich formatach będą w pełni akceptowalne nawet przy czułościach rzędu ISO 6400-12 800. Wyższe czułości oznaczają już mocną degradacja szczegółów i wzrost zaszumienia i raczej nie będą używalne w praktyce.
Warto przy tym nadmienić, że aż do ISO 25 600 nie obserwujemy drastycznej utraty informacji o kolorystyce zdjęć, toteż używanie wyższych czułości nie wiąże się z trudnymi do zaakceptowania kompromisami. Poza tym, drobne cyfrowe ziarno z matrycy Canona jest przyjemne dla oka i nie wpływa negatywnie na odbiór zdjęć.
Choć w kwestii pracy na wyższych czułościach, pod względem spadku szczegółowości zdjęć nie zauważamy praktycznie żadnej różnicy względem starszych konstrukcji Canona, to zastosowanie nowego procesora pozwoliło uporać się producentowi z problemem kolorowych szumów, którymi obarczone były wcześniejsze generacje aparatów producenta. Obraz jest ich w zasadzie pozbawiony, przez co zdjęcia prezentują się naturalnie nawet bez konieczności stosowania systemowego odszumiania. Oczywiście w przypadku zapisu RAW będą już one widoczne, na szczęście nie stanowi to większego wyzwania dla programów do obróbki zdjęć (np. Lightroom).
Sam system redukcji szumu także zasługuje na pochwałę. Jego działanie, aż do czułości ISO 6400 nie będzie powodować widocznej utraty jakości zdjęcia. Nie działa też zbyt agresywnie i nie powoduje pojawiania się odwracających uwagę cyfrowych artefaktów. Mimo to, jeśli to możliwe, zalecamy jego zupełne wyłączenie. Jak już wspomnieliśmy, szum generowany przez matrycę nie przeszkadza w oglądaniu zdjęć.
Najgorzej nowa matryca wypada niestety pod względem zakresu dynamicznego. Po tym, co mieliśmy okazję oglądać w przypadku modelu EOS 6D Mark II nie jest to już dla nas zaskoczeniem. Zaskoczeni mogą być jedynie użytkownicy, którzy dostrzegą wyraźną różnicę między, tym co mają do zaoferowania najnowsze konstrukcje konkurencji. Podczas gdy zakres dynamiczny w takich modelach jak Sony A7 III czy nawet A7 II oscyluje w okolicy 14 EV, tutaj otrzymujemy niecałe 12 EV. Plusem jest jedynie to, że aż do ISO 3200 utrzymuje się on powyżej granicy akceptowalności 10 EV, choć i tak nowsze konstrukcje radzą sobie lepiej.
O ile w przypadku poprawnie naświetlonych zdjęć, nie będzie to problemem, osoby, które w dużej mierze opierają się o wyciąganie dużej ilości dodatkowych informacji z plików RAW na etapie postprodukcji nie będą zachwycone. W przypadku rozjaśniania cieni, czy korygowania niedoświetlonych ekspozycji dość szybko będą uwidaczniać się mało atrakcyjne szumy.
EOS RP bardzo dobrze sprawuje się natomiast pod względem automatycznego balansu bieli. Jak zwykle zauważamy pewne problemy w przypadku światła żarowego, natomiast z niemal wszystkimi trudnymi sytuacjami doskonale radzi sobie autorski tryb pomiaru balansu bieli z priorytetem bieli. Warto przy tym nadmienić, że jest to najlepiej działający system tego typu na rynku.
W przypadku korzystania z trybu priorytetu bieli, odchylenia szarości nie przekraczają 5 jednostek na skali przestrzeni LAB i będą praktycznie niezauważalne gołym okiem. Warto jednak pamiętać, by nie zdawać się w każdej sytuacji na to rozwiązanie. W niektórych przypadkach światła jarzeniowego, czy też niekiedy w świetle dziennym aparat przejawiać będzie tendencję do wpadania w zimniejsze, zielonkawe tonacje, co może odbić się na kolorystyce zdjęć i wymagać dodatkowej pracy na etapie obróbki.
Jeżeli chodzi o tryb filmowy, nowy Canon EOS RP wypada dwojako. Z jednej strony oferuje zapis 4K z przepływnością 120 Mb/s, ale w mocno ograniczonym klatkażu (25 kl./s) i z ogromnym współczynnikiem cropa 1,73x (zawężenie pola widzenia), mocno widocznym efektem rolling shutter. Do tego przy zapisie 4K nie uświadczymy wsparcia systemu Dual Pixel AF (zamiast tego zwykła detekcja kontrastu).
Pozostaje więc nam filmowanie w jakości Full HD (maksymalnie 60 kl./s, 60 Mb/s). Na szczęście pod względem jakości filmy nagrywane w tym trybie prezentują się całkiem nieźle, choć daleko im pod kątem szczegółowości do materiałów dostarczanych przez aparaty Sony. Amatorzy nie powinni jednak narzekać, zwłaszcza że będą mogli skorzystać z udogodnień w postaci peakingu ostrości oraz złącza mikrofonowego i słuchawkowego.
Jak mogliśmy się spodziewać, nie otrzymujemy też profilu Log, a opcje wyboru klatkażu są dość mocno ograniczone - 24 kl./s dla rozdzielczości 4K i 25/50 kl./s w przypadku jakości Full HD, do tego tylko w kompresji IPB (szkoda, że producent wykluczył „filmowy” standard 24 kl./s dla trybu Full HD, który przed laty udostępniał dość swobodnie). Oczywiście wszystko to oferowane tylko jako 8-bitowy zapis z próbkowaniem 4:2:0 (8 Bit, 4:2:2 możliwe w przypadku zewnętrznego rekordera).
Czy skromny tryb filmowy nowego aparatu to powód, by kolejny raz ganić producenta? Prawdę mówiąc, biorąc pod uwagę cenę i politykę firmy spodziewaliśmy się, że w tej cenie nie zobaczymy nawet złącza mikrofonowego. Jesteśmy więc miło zaskoczeni, a sam aparat może okazać się bardzo wygodnym narzędziem do rejestracji filmów Full HD. Z racji baterii raczej nie wykorzystamy go do dłuższych form, ale na potrzeby vlogów czy innych publikacji internetowych będzie jak znalazł. Zwłaszcza, że system Dual Pixel AF pozytywnie wybija się na tle właściwie całej konkurencji.
Niedrogi jak na swój segment, kierowany do hobbystów, studentów i osób stawiających swoje pierwsze kroki w pracy zawodowej Canon EOS RP to bez dwóch zdań doskonały ruch ze strony producenta szukającego dla siebie miejsca na rynku pełnoklatkowych bezlusterkowców. To też model bardzo dobrze przemyślany i wyważony pod względem oferowanych funkcji.
Choć w kwestii osiągów aparat pod wieloma względami ustępuje bardziej zaawansowanemu EOS-owi R czy też większości pełnych klatek z aktualnej oferty konkurencji, dopracowana systematyka obsługi, łącząca tradycyjne sterowanie z funkcjami ekranu dotykowego sprawia, że wiele z potencjalnych ograniczeń konstrukcji w zupełności nie będzie nam przeszkadzać. Aparat należy przy tym pochwalić za solidne wykonanie, szybki i bardzo czuły system AF (także w trybie filmowym), dobrą reprodukcję tonów skóry, jak zawsze bardzo dobrze działający automatyczny balans bieli, doskonałą implementację funkcji dotykowych.
Konstrukcja ma też niestety kilka cięższych do przełknięcia minusów. Niezbyt jasny wizjer elektroniczny, mała użyteczność migawki elektronicznej, niezbyt wydajna bateria, żenujący tryb 4K czy wreszcie matryca pamiętająca 2012 rok to główne grzechy EOS-a RP. Nie zapominajmy jednak, że jest to aparat, który stanowić ma początek przygody z pełną klatką. Większość potencjalnych użytkowników zapewne nie zwróci uwagi na niektóre niedociągnięcia, a oferowane przez aparat funkcje w zupełności wystarczą do tworzenia ciekawych, ujmujących zdjęć o bardzo dobrej jakości niemal w każdej dziedzinie fotografii.
Ważnym, a często pomijanym w ocenie argumentem jest również bardzo dobra współpraca z adapterem do szkieł z lustrzankowym mocowaniem EF. Zakup korpusu to bowiem dopiero początek wydatków, a największy wpływ na wygląd naszych zdjęć ma przecież wykorzystywana optyka. Dodawany w zestawie adapter, to wrota do całej gamy obiektywów EF – modeli z różnych półek cenowych, zarówno nowych jak i tych z drugiego obiegu. To ogromna przewaga nad systemami konkurencji, których oferta jest wciąż dość skromna a obiektywy zazwyczaj nadal bardzo drogie.
Canon EOS RP to zdecydowanie aparat godny polecenia. Choć raczej nie należałoby się nastawiać na wykonywanie nim bardziej wymagających zleceń, prawdopodobnie spełni wszystkie potrzeby amatorów i osób zaczynających zarabiać na fotografii. Dodatkowo w swojej kategorii cenowej nie ma właściwie żadnej realnej konkurencji.
+ Uszczelnione, częściowo magnezowe body
+ Bardzo dobra ergonomia
+ Szybkość obsługi
+ Praca z adapterem
+ Bardzo dobra implementacja funkcji Auto ISO
+ Szybki i skuteczny system AF
+ Wzorowe działanie funkcji dotykowych
+ Funkcje bezprzewodowe
+ Spore możliwości personalizacji
+ Złącze słuchawkowe i mikrofonowe
+ Opcjonalny grip
+ Możliwość ładowania przez USB
+ Cena
- Zakres dynamiczny
- Wydajność baterii
- Mało użyteczny tryb 4K
- Niezbyt jasny wizjer elektroniczny
- Brak stabilizacji matrycy
- Powolne przestawianie ramki AF w przypadku spoglądania przez wizjer
- Skromny tryb seryjny
- Ograniczona funkcjonalność migawki elektronicznej
- Brak możliwości podłączenia battery gripa
- USB-C w standardzie 2.0
Zdjęcia przykładowe wykonaliśmy korzystając ze standardowych ustawień aparatu, z wyłączonym systemem odszumiania obrazu, z podpiętym obiektywami RF 50 mm f/1.2L oraz RF 24-105 mm f/4L IS USM.
1/320 s, f/4, ISO 100, ogniskowa: 105 mm