Adam Nurkiewicz: „Nieważne dla kogo pracujesz, fotografia powinna przede wszystkim sprawiać przyjemność” [TOKIO 2020 - RELACJA]

O fotografowaniu Olimpiady, pracy na płycie boiska i trudnościach, z jakimi w tym roku zmagali się fotoreporterzy, rozmawialiśmy z Adamem Nurkiewiczem, który jako jeden z kilkunastu polskich fotografów relacjonował tegoroczne igrzyska w Tokio.

Autor: Maciej Luśtyk

13 Sierpień 2021
Artykuł na: 17-22 minuty

Po kilku dniach i wielu próbach udaje nam się wreszcie złapać na chwilę, w krótkiej przerwie pomiędzy zawodami, podczas selekcji zdjęć. Na wideokonferencji Adam wita mnie w maseczce i mówi: „Albo porozmawiamy teraz, albo nigdy. Za chwilę zaczyna się wspinaczka”. Tak więc zaczynamy, a część wywiadu prowadzimy także z telefonem "w kieszeni”, rozmawiając na żywo podczas fotografowania kolejnej dyscypliny.

Cześć Adam. Powiedz, które to twoje igrzyska?

Letnie drugie, a w ogóle trzecie. Raz byłem też na igrzyskach jako fotograf nieakredytowany. Do tego paraolimpiada oraz Igrzyska Olimpiad Specjalnych.

Cztery lata dzielące największe wydarzenia to już czas, który pozwala zauważyć realny wpływ, jaki nowinki technologiczne wywierają na styl pracy. Czy w Tokio pracuje się inaczej niż w Rio lub Pekinie?

Przede wszystkim, dzięki najnowszym korpusom teraz wszyscy już wysyłają zdjęcia do agencji prosto z aparatu. Oczywiście jeśli istnieje taka konieczność. Jeśli nie, to nadal tradycyjnie zapisuje się je na kartach, zgrywa na komputer, a potem selekcjonuje, edytuje i dopiero wysyła.

fot. Adam Nurkiewicz / Tokio 2020

A czy sposób pracy w jakiś sposób zmieniła też sytuacja epidemiczna?

Oczywiście, w różnych aspektach. Fakt, że nie ma kibiców spowodował, że mamy więcej miejsca do fotografowania na trybunach. Z drugiej strony mamy też utrudniony dostęp do sportowców, fotografujemy z większej odległości, jest ograniczona liczba miejsc i nie każdy może wejść na płytę boiska lekkoatletycznego.

Od czego zależy kto otrzymuje taki dostęp?

W tej chwili, oprócz dużych agencji typu Reuters czy Getty Images, w zasadzie nikt nie ma dostępu do sportowców. Łącznie jest około 6 agencji, które obstawiają tego typu zdjęcia. W związku z tym całą lekkoatletykę jesteśmy zmuszeni robić z zewnątrz, spoza tartanu.

Wspomniałeś o pustych trybunach. Czy oznacza to, że łatwiej o konkretne kadry?

Zwykle trzeba się nagimnastykować, żeby zrobić czysty kadr na tle pustych krzeseł. Tutaj mamy taki kadr za każdym razem. Ale powiedzmy sobie szczerze - zwykle robi się jedno takie zdjęcie na całe zawody, a tutaj staje się to już przygnębiające.

fot. Adam Nurkiewicz / Tokio 2020

Kibice wnoszą do zdjęć dużo kolorytu i powinni być na stadionach. Brak widowni to niezwykle smutny widok. Publiczność robi atmosferę - szum kibiców, “ochy” i “achy", gromkie brawa… Kolory na trybunach. Bardzo tego w tym roku brakuje.

Czy w związku z tym musiałeś fotografować inaczej?

Nie. Staram się to pokazywać, bo to znak czasów. Tak, jak zdjęcia medalistów w maseczkach. Fotografuje się może mniej wygodnie, bo sami musimy też te maseczki ciągle nosić… Nawet teraz, gdy z tobą rozmawiam. Nie możemy ich zdjąć na żadnym obiekcie. Do tego ciągłe odkażanie, mierzenie temperatury i testy co dwa-trzy dni. To uciążliwe, ale tak teraz wygląda życie fotografa na dużych zawodach.

fot. Adama Nurkiewicz / Tokio 2020

Jak w ogóle oceniasz organizację tych igrzysk? Media pokazują je często jako festiwal porażek.

Trzeba mieć do tego zdrowe podejście. Zawsze są jakieś obsuwy, nieważne czy panuje pandemia i czy zawody odbywają się w Japonii, Chinach, Francji czy w Polsce. Według mnie organizatorzy naprawdę starają się bardzo pomagać. Znaczące są natomiast różnice kulturowe. Tutaj przepisy znaczą to, co znaczą. Natomiast my, przyzwyczajeni do życia w Polsce, czasem je naginamy i np. przechodzimy gdzieś na skróty. Japończycy są głęboko zszokowani, że w ogóle można pójść na skróty. To wyjątkowo poukładany kraj, czasem aż do bólu.

Czy w związku z tym wszystkim jakichś zdjeć nie udało Ci się zrobić?

Ja akurat mam to szczęście, że przez dwa tygodnie nigdzie mnie nie odrzucono, ale niektórym z kolegów się to przytrafiło. Wynika to również z tego, że oprócz akredytacji musimy mieć także bilet, a tych jest ograniczona pula. Nie zawsze więc starcza dla wszystkich fotografów i pomimo tego, że oficjalnie występujesz w roli fotografa, to możesz gdzieś nie wejść.

fot. Adam Nurkiewicz / Tokio 2020

Jak wygląda typowy dzień pracy na igrzyskach w Tokio?

Pobudka o 5-6 rano. Jedziemy na zawody oficjalnym autobusem lub taksówką (po 14 dniach możemy już używać komunikacji miejskiej, więc czasem też metrem). Trwa to mniej więcej godzinę. Na miejscu menedżer fotografów danej areny robi nam szybkie szkolenie na temat tego, co i jak możemy fotografować. Zaczynamy fotografować około godziny 8-9. Zaraz po występie interesujących nasz sportowców “biegniemy” na następne zawody, często bardzo oddalone… I tak przez cały dzień. Po drodze można złapać coś szybkiego do jedzenia, na przykład banana. Jestem wegetarianinem, więc na obiektach sportowych nie mam lekko.

Ładowanie sprzętu na kolejny dzień pracy

Po drodze - w autobusie, taksówce czy metrze - mamy chwilę, żeby otworzyć komputer, zgrać materiał z kart, przebrać ujęcia, opisać i wysyłać zdjęcia. Wracamy do hotelu około pierwszej w nocy, ale nie idziemy spać, bo jeszcze przez jakieś dwie godziny schodzi napięcie. W tym czasie zgrywamy pliki na twardy dysk. Ja w tym celu używam miniaturowych dysków Lexar Professional SL100 Pro. Mam też dużą macierz NAS, więc od razu robię back-up. Nastawiam wszystkie baterie do ładowania… Powstaje zazwyczaj gąszcz kabli. Na koniec czyszczę wszystkie karty i około 3 rano idziemy na chwilę spać.

Widzę, że dbasz o backup, a co z kartami? Wiem, że w tym wypadku również korzystasz z Lexara. Gdy marka zmieniła właściciela niektórzy stracili do niej zaufanie. Ty nie masz obaw?

Leżą tu właśnie koło mnie. Generalnie nie ma tak, że karty jakiejś firmy nigdy nie padają. Prędzej czy później może się to przytrafić każdemu nośnikowi. Dlatego warto dbać o szybkie zgrywanie i robienie kopii zapasowych. Kart Lexara - w moim przypadku głównie XQD - używałem przez 6 ostatnich lat. Przez ten czas żadna mi jeszcze nie padła.

Backup na gorąco

Od dwóch miesięcy używam z kolei nowych kart CFExpress i jak do tej pory też nie miałem z nimi żadnego problemu. Nigdy nie zapełniam karty w 100%. Jak tylko mam okazję, zgrywam ją do pamięci komputera i na zewnętrzny dysk. Potem kolejne kopie na NAS, który również tworzy kopię. Mam tam dwa dyski 8 TB, gdzie jeden jest kopią drugiego. Najlepsze zdjęcia dnia od razu wgrywam też na serwer w chmurze.

Ile zdjęć przynosisz z każdego dnia?

Dziennie wyzwalam migawkę około 3-4 tys. razy. Wszystko archiwizuję. Z tego powstaje około 100-200 zdjęć dziennie i tyle kadrów wrzucam do swojego serwisu. Z całych igrzysk zapewne uzbieram kilkadziesiąt tysięcy ujęć. Przypuszczam, że będę się tym zajmował jeszcze przez około 2 tygodnie po ich zakończeniu. Na pewno nie dłużej, bo za 2 tygodnie startują igrzyska paraolimpijskie i znów wszystko zacznie się od nowa.

Przed wyjazdem do Tokio udostępniałeś zdjęcie ze sprzętem, który zabierasz. Doliczyłem się 3 dużych body i 5 obiektywów. Czy ten zestaw nosisz zawsze ze sobą?

Już nie. Po 4 dniach przestałem nosić trzeci aparat. Kręgosłup powiedział, żebym się wypchał (śmiech). Ale nadal noszę 2 korpusy Nikon D6 i wszystkie te obiektywy. Do tego wspomniany twardy dysk Lexar, komputer do szybkiego przerzucania zdjęć i jakieś szpargały - mnóstwo przejściówek, zasilaczy itp. To i tak jest minimum.

Podręczny arsenał Adama Nurkiewicza na Igrzyskach Olimpijskich Tokio 2020

Który z tych obiektywów najlepiej sprawdził ci się na tych igrzyskach?

Nie ma czegoś takiego, jak najlepszy obiektyw do sportu. Wszystko zależy od sytuacji. Reaguję na to, co widzę i albo zakładam obiektyw 16 mm, albo 400 mm. Dzisiaj, na kajakach najlepiej sprawdziło mi się 800 mm, natomiast wczoraj używałem naprzemiennie wszystkich czterech: 16 mm, 24-70 mm, 70-200 mm, 400 mm i konwertera. Nie ma reguły, wiele zależy też od dyscyplin.

No właśnie. Miałeś okazję fotografować którąś z nowych dyscyplin?

Tak, dzisiaj na przykład fotografuję wspinaczkę sportową, czyli bouldering.

Czy było to dla ciebie jakimś wyzwaniem?

Zdecydowanie. Ale tego też chciałem. Miałem do wyboru rzut oszczepem, lub wspinaczkę. Wybrałem to drugie, bo lubię nowości. Natomiast żałuje, że nigdy wcześniej nie fotografowałem tego sportu, zwłaszcza że mamy świetną reprezentantkę. To jedna z tych dyscyplin, do których trzeba się przygotować i wiedzieć jak to robić. Igrzyska są ostatnim miejscem do nauki. Wyszło nieźle, jednak wiem, że mógłbym to zrobić lepiej.

fot. Adam Nurkiewicz / Tokio 2020

Bardziej po swojemu? Jesteś znany z artystycznego zacięcia. Długie czasy naświetlania, panningi itp. Czy tego typu zdjęcia w ogóle interesują agencje czy raczej robisz takie kadry dla siebie?

Jestem samolubem, robię to, co mi się podoba. Przede wszystkim staram się być ambitny dla samego siebie. Oczywiście jeśli jest to zlecenie typu „lista zakupów”, gdzie mamy do zrealizowania konkretne kadry, to wtedy realizuję to zamówienie. Ale nawet w takich sytuacjach zawsze staram się zrobić coś dla siebie. Spodoba się, to fajnie, a jak się nie spodoba, to i tak klient otrzymuje wszystko, o co prosił.

Niezależnie czy pracujesz dla Getty, dla prasy czy klientów korporacyjnych, fotografia powinna przede wszystkim sprawiać przyjemność. To moja pasja i staram się o tym nigdy nie zapominać. Dlatego zawsze myślę przede wszystkim o sobie.

Z jakiej dyscypliny jesteś w tym roku najbardziej zadowolony?

Póki co, to nie wiem nawet, jak się nazywam. Jeszcze tego nie analizuję. Jestem ogólnie zadowolony. Znajduje się w bardzo fajnym miejscu i choć różnice kulturowe czasem załażą mi za skórę, to czuję sympatię do tych ludzi, a oni ewidentnie czują sympatię do mnie. Staram się ciągle pamiętać, że uczestniczę w wielkim święcie sportu i nie każdy ma taką okazję. Z polski przyjechało tu 13 fotografów - na naszym miejscu chciałoby być pewnie pięciuset i wcale się temu nie dziwię. Fotografowanie igrzysk zawsze było moim marzeniem i kolejny raz udało mi się je zrealizować.

Polska reprezentacja fotografów na Igrzyskach Olimpijskich Tokio 2020

W tym roku fotografów jest mniej?

Tak, wielu zrezygnowało. Jest tu widocznie dużo mniej fotoreporterów, niż np. w Pekinie. Przede wszystkim jest to droga wycieczka, która w tym roku była obarczona sporym ryzykiem. Do końca nie było wiadomo, co będzie wolno, co zrobić żeby przyjechać. Po przyjeździe zostajesz zarzucony papierami. Japończycy są mistrzami biurokracji. Na lotnisku przez 6 godzin chodziłem z teczką od okienka do okienka, zbierając „magiczne przedmioty” - pieczątki, formularze, wnioski, a i tak nie byłem pewny czy mam wszystko, co pozwoli mi na wjazd do Japonii.

Sam zresztą długo wahałem się czy w ogóle pojechać. Na szczęście namówił mnie mój młodszy kolega, dla którego są to pierwsze igrzyska. Jestem mu bardzo wdzięczny, zwłaszcza że później przyznał mi się, że on też myślał żeby zrezygnować, ale pojechał ze względu na mnie (śmiech). I świetnie się stało. Fotografujemy tu razem i doskonale się uzupełniamy.

Jak wygląda sama praca na płycie boiska? Fotografujesz wszystko z ręki czy jest czas na rozstawienie statywu?

Statywy są zabronione na zawodach sportowych. Mini statywy przydają się do postawienia aparatu, aby go wyzwalać przez radio. Tutaj korzystam głównie z małego składanego monopodu Sirui P-326, który waży niecałe 0,5 kg, składa się do długości ok. 40 cm i mogę schować go do torby, w kieszeń, lub podpiąć do paska. Bardzo lekki i wygodny. Monopodu z mini statywem (model Sirui P-244) używam właściwie wyłącznie do sportów stacjonarnych. Kiedy pracuję na meczu piłkarskim i przez dwie godziny siedzę w miejscu, to takie rozwiązanie jest bardzo wygodne.

fot. Adam Nurkiewicz / Tokio 2020

A jak wygląda przemieszczanie się podczas zawodów? Możesz wybrać dowolne miejsce do fotografowania czy macie z góry określone spoty?

Tutaj ta kwestia jest świetnie rozwiązana. Widać, że zajmowali się tym zawodowcy, którzy mają doświadczenie, wrażliwość wizualną i wiedzą na czym fotografom zależy. Miejsca do fotografowania są przygotowane z pomysłem, co jest dla nas dużym ułatwieniem. Generalnie wszędzie tam, gdzie chcielibyśmy pójść sami, czeka miejsce zarezerwowane specjalnie dla fotografów.

Trochę nielogiczne - i dziwi to wszystkich - jest natomiast to, że mimo braku publiczności nie możemy swobodnie przemieszczać się po trybunach. Ale tutaj rządzi telewizja, która uznała, że swoją obecnością psulibyśmy jej kadry.

Na koniec pytanie za 100 punktów. Czy jako miłośnik Nikona miałeś już okazję fotografować Nikonem Z9? Wiemy, że był testowany na igrzyskach.

Niestety nie mogę Ci tego powiedzieć. Mogę natomiast potwierdzić, że rzeczywiście Z9 pojawił się na igrzyskach. Już nie mogę się doczekać, kiedy będę mógł go wziąć do ręki i wreszcie przesiąść się na bezlusterkowiec (śmiech).

fot. Adam Nurkiewicz / Tokio 2020

fot. Adam Nurkiewicz / Tokio 2020

Co jeszcze przed tobą?

Przed nami jeszcze 2 dni lekkiej atletyki, m.in. zapasy i pięciobój. W związku z tym, że wszystko odbywa się w bardzo oddalonych od siebie lokalizacjach, z pewnością nie wszystko uda się sfotografować. Potem dwa tygodnie urlopu w Tokio i na japońskiej wsi, a potem powrót na paraolimpiadę i wszystko zacznie się od nowa. W Japonii będę najpewniej do połowy września, tym bardziej, że właśnie dowiedziałem się, że przesunięto mi lot i muszę zostać tydzień dłużej niż planowałem.

Dziękuję za rozmowę

Adam Nurkiewicz - sylwetka fotografa

Fotograf sportowy, ambasador marek Lexar, Marumi, Sirui i Synology. Pracował jako dziennikarz sportowy w Canal+, a następnie jako szef działu foto w Przeglądzie Sportowym. Zdobywca tytułu fotografa artysty, przyznawanego przez Fotoklub RP działający pod egidą Międzynarodowej Federacji Sztuki Fotograficznej FIAP. Założyciel agencji Mediasport, współtwórca Klubu Fotografii Prasowej, członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Międzynarodowego Stowarzyszenia Dziennikarzy oraz Międzynarodowego Klubu Dziennikarzy Sportowych.

Jego zdjęcia publikowane były w najważniejszych tytułach w Polsce i za granicą, m.in.: „L'Équipe”, „USA Today”, „Szanghai Daily”, „Gazecie Wyborczej”, „Polityce”, „Rzeczpospolitej" czy „Przeglądzie Sportowym”. Od lat współpracuje z Olimpiadami Specjalnymi, ruchem olimpijskim zrzeszającym osoby niepełnosprawne intelektualnie.

Skopiuj link

Autor: Maciej Luśtyk

Redaktor prowadzący serwisu Fotopolis.pl. Zafascynowany nowymi technologiami, choć woli fotografować analogiem.

Komentarze
Więcej w kategorii: Wywiady
Anita Andrzejewska: "Dzięki fotografii otworzyłam się na drugiego człowieka"
Anita Andrzejewska: "Dzięki fotografii otworzyłam się na drugiego człowieka"
Jak fotografia analogowa pomaga jej odnaleźć równowagę w codziennym zgiełku? O ulubionym świetle, kodach kulturowych w fotografii oraz pracy nad nową książką rozmawiamy z Anitą Andrzejewską
19
Maciej Dakowicz: „Pociąga mnie szukanie porządku w chaosie codzienności”
Maciej Dakowicz: „Pociąga mnie szukanie porządku w chaosie codzienności”
O ponad 20 letniej przygodzie fotografowania w azjatyckich metropoliach, pierwszej retrospektywnej książce (oraz o tym jak ją zdobyć), rozmawiamy z jednym z najlepszych fotografów ulicznych...
32
Jacek Poremba: W portrecie chodzi o pewną energię, wybuch, który nastąpi. Albo nie.
Jacek Poremba: W portrecie chodzi o pewną energię, wybuch, który nastąpi. Albo nie.
"Śladowy zarys sesji portretowej mam w głowie. Natomiast co później powstanie, jest wynikiem tu i teraz, dziania się". Z Jackiem Porembą rozmawia Beata Łyżwa-Sokół
25
Powiązane artykuły