Andrzej Tobis "A-Z. Słownik ilustrowany języka niemieckiego i polskiego"

Andrzej Tobis zamyka doświadczaną przez siebie rzeczywistość w ramach niemiecko-polskiego słownika z 1954 roku.
Skomentuj Kopiuj link
Posłuchaj
00:00
Andrzej Tobis A-Z. Słownik ilustrowany języka niemieckiego i polskiego, Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana / Instytut Adama Mickiewicza 2014 Andrzej Tobis A-Z. Słownik ilustrowany języka niemieckiego i polskiego, Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana / Instytut Adama Mickiewicza 2014 Andrzej Tobis A-Z. Słownik ilustrowany języka niemieckiego i polskiego, Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana / Instytut Adama Mickiewicza 2014 Andrzej Tobis A-Z. Słownik ilustrowany języka niemieckiego i polskiego, Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana / Instytut Adama Mickiewicza 2014

Projekt A-Z Andrzeja Tobisa oparty jest na wydanym w 1954 roku w NRD słowniku niemiecko-polskim. Po 50 latach artysta podejmuje się ilustracji haseł z tego wydawnictwa, kierując się przy tym ściśle określonymi zasadami. Fotografuje tylko sytuacje zastane, nie dopuszcza żadnej inscenizacji, a gotowe zdjęcia nie poddaje cyfrowej manipulacji. Projekt zrodził się z potrzeby nazwania, zdefiniowania doświadczanej przez niego rzeczywistości. Książka A-Z. Słownik ilustrowany języka niemieckiego i polskiego pokazuje świat rozpięty między nowoczesnością, a minionym systemem. Świat siemiężnej polskiej rzeczywistości noszącej w sobie ślady socrealizmu, czego wymownym dowodem są socrealistyczne rzeźby i pomniki. Nie bez znaczenia jest fakt, że sam autor pierwszą połowę swojego dotychczasowego życia spędził w PRL’u, a drugą w nowym porządku politycznym.

Świat pokazany w "Słowniku" wydaje się być jeszcze niedokończony, a już niszczejący. Rzeczywistość jest pełna absurdów (gniazdko zamontowane na drzewie, brama postawiona pośrodku pola) i paradoksów (wmurowane w ceglaną ścianę drzwi bez schodow doń prowadzących) i zdecydowanie nie przystaje do naszego wyobrażenia o niej. Nic nie jest takie jak się wydaje. Klub to wcale nie tętniące życiem miejsce, a opustoszały barak z zamkniętymi bramami, koń nie jest pełnym dostojeństwa zwierzęciem, a karykaturalnym, stworzonym ze snopków siana obiektem.

U Tobisa wszystko jest na niby. "Zawodnicy finiszujący" okazują się być rzeźbą postawioną przy fabryce, hasło "Afryka" zilustrowane jest wydrapaną w tynku dziurą w kształcie tego kontynentu, wzbogaconą nacjonalistycznym grafitti. Nawet obdarzony romatycznym potencjałem wschód słońca jest zaledwie nieudolnym rysunkiem tej gwiazdy na dymiącym kominie. Nie lepiej jest z zachodem, który ilustruje olbrzymi zbiornik w rdzawym kolorze. Gdyby ktoś z książki Tobisa zapragnął czerpać wiedzę na temat Polski zobaczyłby kraj dziwny i toporny. Wizja naszego kraju, która przeziera z jej kart jest smutna, ale i szalenie zabawna.

Nie tylko zdjęcia pokazują niespotykane fragmenty rzeczywistości. Także sformułowania, których zilustrowania podjął się artysta są anachroniczne. Mogą być one wynikiem błędów tłumacza, ale z pewnością odzwierciedlają także sztuczny język propagandy, w którym są głęboko zakorzenione. Kto dziś używa takich zwrotów jak: drzwi zasuwowe, wrota podwórzowe czy spychacz płytowy? Silny, tragikomiczny efekt jaki wywołuje na czytelniku ten cykl polega właśnie na zderzeniu obrazów z hasłami ze słownika.

W "A-Z" najbardziej fascynuje mnie poczucie dziwności, obcości i egzotyki, które towarzyszy doświadczaniu rzeczywistości. Tobis fotografował głównie na Śląsku i to właśnie jego stosunek do tego regionu (być może do całej Polski) jest jedną z największych wartości tej książki. Niby jest mu bliska, ale wydaje się, że czuje się w niej obco, trochę jak w Afryce. Taki trop sugeruje sam autor we wprowadzeniu do książki pisząc - Może mój stan umysłu jest stanem umysłu człowieka, który znalazł się w egzotycznych okolicznościach, wobec czego wszystko, co widzi wokół, postrzega jako dziwne?

Po lekturze tej wyjątkowej książki pozostaje niedosyt, że nie zmieszczono w niej wszystkich haseł, których jest w tej chwili ponad 500. Na osłodę pozostają nam wnikliwe, błyskotliwe i rozbrajająco szczere komentarze autora do wybranych zdjęć zamieszczone w drugiej części książki. Po nich nie mamy już wątpliwości, że Tobis podjął się realizacji projektu totalnego, z którym prawdopodobnie nigdy się nie rozstanie. "A-Z" to utopijna próba zamknięcia rzeczywistości w określonym zbiorze (słów, obrazów), katalog kuriozów, pokazujący rozpad języka i materii. Kto chce się dowiedzieć jak wygląda "basen dla niepływających", "dno wewnętrzne" czy "silny wiatr ze wschodu" niech koniecznie sięgnie po tę książkę.

Andrzej Tobis A-Z. Słownik ilustrowany języka niemieckiego i polskiego

Miękka oprawa
374 strony
Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana / Instytut Adama Mickiewicza 2014

Komentarze
Przeczytaj także
Zobacz więcej z tagiem: recenzja
logo logo
Magazyny
Zamów