Wydarzenia
Melchior Wańkowicz. Fotoreporter - wystawa nieznanego dorobku reportera literackiego
Leica prezentuje kolejną generację kultowego aparatu dalmierzowego z serii M. Leica M11 łączy nowe technologie z klasyczną systematyką obsługi tak, by dostarczyć jak najlepszych wrażeń z fotografowania.
Zgodnie z przewidywaniami dziś ujrzeliśmy model Leica M11 - najnowszy dobytek w najdroższej serii aparatów na rynku. Nowy model czerpie z doświadczenia zebranego przy produkcji modeli Q i SL i stara się poprawić komfort użytkowania tak oryginalnej konstrukcji, jaką jest dalmierzowy aparat z serii M. Co chyba najważniejsze, jest to widoczny krok naprzód względem modelu M10.
Najbardziej istotną chyba nowością jest nowa 60-megapikselowa matryca BSI CMOS, które w ramach funkcji Triple Resolution pozwoli nam także zapisywać pliki DNG i JPG w pomniejszonych rozdzielczościach 36 i 18 Mp - zawsze przy wykorzystaniu całego obszaru matrycy (choć tryby crop także są dostępne). To bardzo wygodna funkcja, która pozwoli zaoszczędzić miejsce na kartach czy zwiększyć pojemność bufora, który w przypadku serii o pełnej rozdzielczości (maksymalnie 4,5 kl./s) zapisze raptem 15 zdjęć DNG. Trudno się jednak temu dziwić, gdyż rozmiar pojedynczego pliku przy rozdzielczości 60 Mp może sięgać nawet 120 MB.
Producent obiecuje jednak, że w tym ustawieniu będziemy mogli liczyć na bezprecedensową jakość obrazu i wykorzystanie pełnego potencjału najnowszych obiektywów Leica APO. Matryca pracuje w zakresie czułości ISO 64-50 000 i oferować ma 15-stopniowy zakres dynamiczny, a dzięki nowemu procesorowi Maestro III nawet przy pracy z pełną rozdzielczością oferować ma płynną i responsywną obsługę.
Kolejną nowością jest tu pojawiająca się po raz pierwszy migawka elektroniczna, która pozwoli na bezgłośne fotografowanie z czasami do 1/16000 sekundy. Producent chwali się także, że „M11 to pierwszy aparat dalmierzowy, który będzie miał dostępny tryb pomiaru wielopolowego w trakcie pracy wizjerem optycznym, dając fotografom i fotografkom cenne narzędzie do precyzyjnego pomiaru sceny.” Prawdopodobnie też chodzi tu o pracę w trybie migawki elektronicznej.
Oprócz tego inżynierzy Leiki M11 pozbyli się dolnej płytki, co umożliwia szybki i wygodny dostęp do baterii i karty pamięci, a producent obiecuje też aktualizację aplikacji mobilnej Fotos, która wprowadzi nowe funkcje w zakresie łączności - m.in. szybszy transfer zdjęć przez połączenie Bluetooth. A dzięki temu, że Leica M11 posiada certyfikat oficjalnego akcesorium Apple, parowanie z Iphonem i Ipadem powinno być wyjątkowo wygodne.
Otrzymujemy także nowy ekran dotykowy o rozdzielczości 2,3 mln punktów, układ menu zaczerpnięty z modeli SL2 i Q2 oraz trzy kluczowe zmiany jakimi są: pojawienie się portu USB-C, 64 GB wbudowanej pamięci oraz o ponad 60% bardziej wydajna bateria. Aparat będzie więc dużo wygodniejszy do ładowania, w większości przypadków nie będziemy musieli sobie zawracać głowy kartami pamięci, a przy okazji powinien działać dłużej. Choć nie wiadomo czy zwyżki mocy nie pożre większa matryca, producent zapewnia, że akumulator wystarczy na wykonanie między 700 a nawet 1700 zdjęć.
Wraz z modelem Leica M11 debiutuje także nowy doczepiany do gorącej stopki aparatu, metalowy wizjer elektroniczny Visoflex 2, który lepiej pasować będzie designem do nowego aparatu i który zapewni większy komfort fotografowania dzięki rozdzielczości 3,7 mln punktów.
Leica M11 jest także okazją do jeszcze wyższego podniesienia poprzeczki cenowej przez niemieckiego producenta. Nowy model wyceniono na 41 000 zł.
Co ciekawe, w wariancie czarnym, dzięki zastąpieniu mosiężnego górnego panelu aluminium aparat będzie o 100 g lżejszy.
Więcej informacji znajdziecie na stronie leica-camera.com.