Branża
Canon zmienia sposób w świadczeniu usług gwarancyjnych i serwisowych w Polsce - od teraz aparaty będą naprawiane w Niemczech
Leica M10 to kolejny krok w stronę perfekcji - obiecuje producent. Zaprezentowany model przeszedł istotne usprawnienia. Otrzymujemy bowiem nową 24 Mp pełnoklatkową matrycę bez filtra AA, drugą generację procesora Maestro oraz jeszcze bardziej intuicyjną ergonomię.
Ponad 7 lat - tyle kazał czekać na siebie następca wysłużonego już modelu M9. Jednak jak obiecuje producent było warto, ponieważ Leica M10 to idealna równowaga pomiędzy tradycją legendarnego systemu M a innowacyjnymi rozwiązaniami technologicznymi. Tak więc, mamy mieć do czynienia z usprawnieniami na niemal każdej możliwej płaszczyźnie.
Nowy model ucieleśnia esencję wszystkiego, co jest naprawdę ważne w fotografii jak żaden inny aparat z rodziny M. Dzięki kompaktowym wymiarom, zwiększonej wydajności i jeszcze bardziej intuicyjnej obsłudze, Leica M10 wyznacza zupełnie nowy etap w wieloletniej historii systemu M - podkreśla producent.
Zaprezentowany w połowie 2009 roku model M9 był pierwszym cyfrowym aparatem firmy, który został wyposażony w pełnoklatkowy przetwornik obrazu o rozdzielczości 18 Mp. Nowy model to już znacznie bardziej zaawansowany sensor. Sercem M10 jest bowiem pełnoklatkowa i pozbawiona filtra dolnoprzepustowego matryca CMOS o rozdzielczości 24 Mp, która według producenta ma oferować szeroki zakres dynamiczny.
Sensor - zaprojektowany specjalnie do tego modelu - wspiera najnowsza generacja procesora Maestro II, który zapewni fotografowanie w pełnej rozdzielczości (5976 x 3992 pikseli) z prędkością 5 kl./s w zakresie ISO 100-50 000, który możemy regulować w krokach co 1/3 EV. Wspomniany duet ma także gwarantować ponadprzeciętną jakość obrazu, wysoki kontrast i naturalną kolorystykę oraz bogactwo szczegółów - nawet na wyższych czułościach matrycy. Natomiast bufor o pojemności 2 GB zwiększy prędkość działania aparatu i szybkość równoległego zapisu plików JPEG i RAW (DNG).
M10 to w pełni magnezowy korpus, który wyglądem przypomina poprzednie dalmierzowe konstrukcje producenta. Jednak nowy model to najbardziej kompaktowy aparat z całego systemu M. Mierzy 139 x 38,5 x 80 mm i waży 660 g. Poza tym Leica, za sprawą ulepszonego mechanizmu migawki, w momencie fotografowania ma być także zdecydowanie cichsza od swojego starszego brata. Dzięki temu będziemy w stanie dyskretnie uchwycić decydujący moment.
Ogromnym zmianom została także poddana ergonomia. Teraz Leica M10 ma być jeszcze bardziej intuicyjna w obsłudze. Na tylnym panelu znajdziemy 3-calowy ekran LCD o rozdzielczości 1 036 800 punktów, który został zabezpieczony warstwą wytrzymałego i odpornego na zarysowania specjalnego szkła Corning Gorilla Glass. Jest to więc wyraźna poprawa względem poprzednika - 2,5-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 230 000 punktów. Do tego otrzymujemy udoskonalony wizjer optyczny, który zapewnia powiększenie 0,73x - czyli o 30% więcej niż w przypadku M9. Zwiększono także punkt oczny, dzięki czemu komponowanie ujęć ma być wygodniejsze - również dla fotografów noszących okulary.
Minimalizm to dobre słowo, które określa ergonomię M10. Na tylnej ściance znajdziemy jedynie kołowy wybierak oraz zaledwie trzy przyciski - meny, podgląd zdjęć i Live View. Jednak największą nowością jest w końcu pojawienie się na korpusie dedykowanego pokrętła ISO. Dzięki temu - w połączeniu z pierścieniem przysłony na obiektywie i dodatkowym pokrętłem czasu naświetlania - najważniejszymi parametrami ekspozycji będziemy mogli w końcu manualnie sterować.
Zaprezentowany model to także pierwszy aparat z rodziny M, który został wyposażony w moduł łączności bezprzewodowej. Tak więc otrzymujemy możliwość szybkiego przesyłu zdjęć na urządzenia mobilne, a także zdalnego sterowania za pomocą tabletu lub smartfona.
Leica M10 będzie dostępna w dwóch wersjach kolorystycznych - czarnej i srebrnej. W sprzedaży ma pojawić się już w tym tygodniu w cenie około 6500 euro. Więcej informacji możecie znaleźć na stronie leica-camera.com.