Software
Nowości AI w Adobe Photoshop, Lightroom i Premiere - rewolucja w pracy kreatywnej nabiera rozpędu
W serwisie Kickstarter wystartował właśnie projekt mający na celu wprowadzenie do sprzedaży akcesorium, o którym mówiło się od początku cyfrowej rewolucji - przystawki, która pozwoliłaby na elektroniczny zapis zdjęć przy użyciu starych analogowych aparatów. Jej kontrukcja pozostawia jednak pytania o sens całego przedsięwzięcia.
Temat cyfrowego insertu wkładanego w miejsce filmu w aparatach analogowych podejmowany był kilkukrotnie, niestety bez większego powodzenia. Bo choć z pozoru wydaje się być murowanym sukcesem, przeszkodą pozostaje technologia.
Warto tu przypomnieć opracowywaną na przełomie stulecia przez firmę Silicon Film Technologies konstrukcję, która wyposażona w 1,3-milionową matrycę miała móc zmagazynować do 24 zdjęć i współpracować z najważniejszymi lustrzankami marek Canon i Nikon. Niestety ze względu na niemożliwe wówczas do przeskoczenia problemy technicznie produkt nigdy nie trafił na rynek. Biorąc jednak pod uwagę rozdzielczość modułu, może dobrze się stało. Z powodu jakości zdjęć (a także ceny i monstrualnych rozmiarów), większej furory nigdy też nie zrobiły oferowane jeszcze w latach 90. przystawki Kodak DCS.
Prototyp modułu Silicon Film EFS-1
Pomysł w lekko zmienionej formie próbował reaktywować w 2014 roku biznesmen i były fotograf James Jackson z projektem DigiPod. Mimo działającego prototypu i obiecujących testów, twórcy nie udało się zebrać na ten cel niezbędnych środków. Widzieliśmy też całkiem ciekawe analogowo-cyfrowe hybrydy wykonane przy użyciu części z aparatów Sony, a w połowie 2016 roku w serwisie Indiegogo pojawiła się kampania przystawki Pseudo, który miał być odpowiedzią na wszystkie powyższe problemy. Niestety projekt umarł równie szybko jak wystartował.
Okazuje się jednak, że pomysł na cyfrowy insert wciąż jest żywy, a na rynek ostatecznie chcą wprowadzić go osoby stojące za projektem I’m Back. Przystawka o wdzięcznej nazwie bazować ma na komputerze Rasperry Pi Zero, być wyposażona w moduł łączności Wi-Fi (możliwość podglądu obrazu na smartfonie) i oferować 16 milionową matrycę CMOS, która pozwoli nawet na nagrywanie filmów w rozdzielczości zbliżonej do 4K (2880 x 2160 pikseli).
Brzmi świetnie, dopóki nie zagłębimy się w sposób działania przystawki. W odróżnieniu do tego, czego większość z nas mogłaby oczekiwać, nie otrzymujemy bowiem sensora montowanego w miejsce , gdzie oryginalnie znajdował się film, ale swego rodzaju matówkę, na której powstały obraz dopiero “przefotografowywany” jest przez miniaturowy aparat połączony z komputerem Raspberry Pi.
Twórcy nie podają co prawda rozmiarów wykorzystywanej przez niego matrycy, ale biorąc pod uwagę gabaryty i cenę pokazanej konstrukcji, raczej nie możemy spodziewać się niczego ponad to, co obecnie oferują smartfony. Finalny obraz będzie więc przenosił plastykę analogowej optyki, jego jakość będzie jednak nadawać się co najwyżej do publikacji w mediach społecznościowych, a dodatkowym problemem będzie praca przy mocniej domkniętej przysłonie lub w słabym świetle, gdzie mała matryca będzie musiała korzystać z wyższych czułości.
Oprócz tego, użytkownicy nie otrzymają możliwości zapisu zdjęć w formacie RAW, a całość wydaje się niestety zbyt duża, by nie przeszkadzać w użytkowania aparatu, do którego jest podłączona.
Dobra wiadomość jest natomiast taka, że przystawka już istnieje w formie działającego prototypu i będzie pozwalać na współpracę z wieloma różnymi modelami aparatów. Jest też stosunkowo niedroga, bo za finalną wersję z 2-calowym ekranem LCD musimy zapłacić obecnie 175 euro, czyli około 750 zł.
Wygląda też na to, że projekt ma całkiem duże szanse na powodzenie - jego twórcom już udało się zebrać prawie 1/6 środków potrzebnych na jego produkcję (85 tys. euro), a do końca kampanii w serwisie Kickstarter pozostały jeszcze prawie 2 miesiące.
Prawdopodobnie więc produkt w końcu powstanie. Pozostaje jedynie pytanie o to czy komukolwiek jest do czegoś potrzebny. Miłośnicy analoga i tak nie zamienią raczej magii filmu na słabej jakości cyfrową reprodukcję, z kolei osoby zainteresowane starą optyką z wiadomych względów wykorzystają po prostu adaptery. Mimo wszystko I’m Back zapowiada się na ciekawy gadżet, który niejeden fotograf znajdzie zapewne pod choinką.
Więcej informacji znajdziecie na stronie kampanii w serwisie Kickstarter.