Valoi 360 professional & scanning Hood Kit – test systemu do digitalizacji

Choć to proste i wygodne w obsłudze modele Easy przyniosły Valoi rozgłos, najbardziej zaawansowanym rozwiązaniem w ofercie pozostaje modułowy system 360. Do sprzedaży trafił właśnie najbardziej rozbudowany zestaw 360 professional & scanning Hood Kit. Sprawdziliśmy na czy polega jego przewaga.

Skomentuj Kopiuj link
Posłuchaj
00:00

Główną zaletą modułowego rozwiązania jest oczywiście to, że sami decydujemy o tym, które jego elementy są nam niezbędne. Możemy też zacząć od podstawowego zestawu i stopniowo rozwijać go dodając kolejne akcesoria czy ramki formatów, którymi aktualnie się posługujemy.

Podstawowy zestaw Starter scanning kit, który pozwoli nam szybko ruszyć ze skanowaniem, zawiera źródło światła oraz jedną ramkę na negatyw i kosztuje tylko 379 zł. Nieco szerszy Enthusiast, to już dwie ramki i przede wszystkim stabilna platforma poziomująca. To też set-up, który naszym zdaniem jest najlepszym punktem wyjścia by zapewnić sobie wystarczającą i wygodę i precyzję, nadal w przystępnej cenie (799 zł).

Kolejny zestaw zyskuje Advancer (949 zł), służący do szybkiego, bezdotykowego transportu negatywy, a następna pozycja w drabince cenowej to już przeskok do poziomu Professional (1690 zł) - zestawu, który zawiera niemal wszystkie elementy systemu.

Teraz oferta poszerzyła się o nowy, jeszcze większy zestaw 360 professional & scanning Hood Kit, który do znanych już akcesoriów dodaje m.in. nowe osłony, wysłaniające negatyw od niepożądanego światła otoczenia. I to właśnie na przykładzie tego zestawu omówimy poszczególne elementy i sprawdzimy, jak Valoi 360 sprawdza się w praktyce.

Valoi 360 czy Easy35/120?

Skanowanie negatywów za pomocą cyfrowego aparatu nie jest niczym nowym. Zawsze kojarzyło się jednak z tajemną wiedzą i terytorium specjalistów od archiwizacji, na rynku brakowało też zwyczajnie przystępnych cenowo i prostych w obsłudze rozwiązań. Drzwi amatorom uchyliły niedawno start-up'y, takie jak fiński Valoi, które jak grzyby po deszczu pojawiły się wraz z kolejną falą fascynacji analogiem.

To czym Valoi zdobyło rynek, to uproszczony do granic, oparty na tubach dystansowych system Easy, pozwalający łatwo połączyć „na sztywno” aparat z podświetlarką. Takie rozwiązanie wyeliminowało podstawowy problem pojawiający się podczas skanowania - precyzyjne wypoziomowanie matrycy aparatu względem negatywu.

Bo to co odstrasza wielu entuzjastów, to właśnie konieczność budowania całego stanowiska do digitalizacji. Oprócz cyfrowego aparatu i obiektywu macro, potrzebujemy tutaj również solidnej kolumny reprodukcyjnej (i miejsca w którym ją ustawimy), oraz wiedzy jak zadbać o wypoziomowanie, dobrać parametry i w końcu, jak poprawnie odwrócić kolory w specjalnym oprogramowaniu (zazwyczaj również płatnym).

Próg wejścia wydaje się więc wysoki, ale zainwestowane środki i wysiłek mają się zwrócić w postaci pełnej kontroli nad procesem i profesjonalnych skanach. Przede wszystkim mają się jednak zwrócić w pieniądzach zaoszczędzonych na bardzo drogich dziś usługach fotolabów.

Które rozwiązanie będzie dla Was lepsze? Prosty i intuicyjny, ale nieco ograniczający system Easy35/120, czy klasyczny, modułowy, ale bardziej wymagający setup Valoi 360? Mamy nadzieję, że lektura tego testu pomoże Wam odpowiedzieć sobie na to pytanie.

Najważniejsze jest światło

Zacznijmy od źródła światła. Na rynku nie brakuje tanich chińskich zestawów do digitalizacji. Wyglądają dobrze, zachęcają ceną, ale nie spełniają często podstawowych wymogów technicznych. Bo lampa LED do skanowania negatywów, musi trzymać kilka parametrów.

Fuji GA645 Professional + Kodak Portra 400

Nie wchodząc przesadnie w szczegóły, światło powinno być jednorodne, równomierne i neutralne o ciągłym widmie. Ważny jest też współczynnik CRI, bo jeśli światło nie odwzorowuje kolorów wiernie, proces inwersji też da zniekształcone barwy. Ważna jest też oczywiście samą moc lampy. By neutralizować wszelkie nierówności naprężenia negatywu przysłonę przymyka się zwykle do f/8 a nawet f/11. Jeśli lampa będzie za słaba, czasy naświetlania mogą okazać się zbyt długie by zagwarantować nieporuszone zdjęcia.

Valoi w temacie światła nawiązał współpracę z amarykańską firmą CineStill, którą fani analoga kojarzą przede wszystkim za sprawą modyfikowanych (pozbawionych warstwy antyhalacyjnej) materiałów filmowych Kodak Vision3. Producent poszerzył ostatnio ofertę właśnie o akcesoria do skanowania a nawet bezpłatny program do odwracania barw. Lampa Cinestill CS-LITE zaprojektowana została więc specjalnie do pracy z negatywami, i choć jest to stosunkowo mały i prosty panel, wydaje się być wystarczający.

 

Oferuje CRI 95 + i jasność 15+ EV, co teoretycznie powinno pozwalać na uzyskanie czasu 1/125 s przy f/16 i czułości ISO100. Wiele zależy tu oczywiście od gęstości negatywu i tego ile tego światła emulsja przepuści do matrycy. Zwłaszcza, że zazwyczaj stosuje się też dodatnią kompensację ekspozycji (ok. +1 EV), właśnie po to, by mocniej „prześwietlić” najciemniejsze partie.

Skanując gęste materiały, jak Kodak Portra 400 i Kodak Ektar 100, dla f/11 uzyskiwaliśmy czasy rzędu 1/60 s, co przy użyciu ogniskowej 90 mm, amatorskiej kolumny Kaiser RS 3 i elektronicznej migawki (wyzwalanej zdalnie) okazało się bezpieczne. Choć już raczej graniczne.

Fuji GA645 Professional + Kodak Portra 400
Fuji GA645 Professional + Kodak Portra 400

By zapewnić sobie bezpieczniejsze czasy można zaopatrzyć się dodatkowo w arkusze kolimujące CS-LiteBrite+, które działają jak optyczny filtr - porządkują kierunek promieni świetlnych wychodzących z panelu LED i podnoszą efektywną jasność (według producenta to dodatkowe 60% światła z jednym arkuszem i +130% więcej z dwoma).

Jedna z głównych zalet, to oczywiście możliwość doboru temperatury światła do rodzaju materiału. Zimne światło najlepiej sprawdza się przy skanowaniu negatywów barwnych - redukuje wpływ pomarańczowej maski i poprawia separację barw. Białe przeznaczone jest dla filmów czarno-białych oraz slajdów wołanych w chemii D9 (DynamicChrome). To neutralne widmo światła, które nie dodaje barwnej dominanty. Trzecia opcja to światło o cieplejszej barwie, podkreślające tony czerwieni i pozwalające uzyskać bogatsze nasycenie przy pozytywach.

 

A wady? Kabel nie jest odłączany a w zestawie nie ma zasilacza. Kabel kończy się uniwersalnym wyjściem USB-A i warto zadbać o wystarczająco mocny zasilacz (USB 5 V ~1.6 A), w przeciwnym wypadku lampa może nie trzymać parametrów. Jest też dosyć lekka, co nie służy stabilności. Warto naszym zdaniem zainwestować przynajmniej w Valoi Light Adapter, o którym już za chwilę.

Aha. Trzeba też wspomnieć, że na rynku dostępna jest już nowsza i bardziej zaawansowana wersja lampy Cinestill CS-LITE+. Zapytaliśmy Valoi, dlaczego nie pojawiła się przynajmniej jako opcja w zestawie profesjonalnym. Z odpowiedzi wynika, że wyraźnie podniosłoby to ceny (CS-LITE+ jest ponad dwa razy droższy), przy korzyściach, dla większości użytkowników niezauważalnych.

Fuji GA645 Professional + Kodak Portra 400

Obie lampy mają faktycznie zbliżoną specyfikację, przy czym CS-LITE+ ma być jeszcze lepiej dopasowana do pracy z negatywem. Zdniem producenta lampa generuje ultra-wąskopasmowe widmo (z pominięciem wybranych długości fal), co ma się przekładać na lepszą separację barw i w efekcie lepsze efekty „prosto ze skanera”.

Czy będą to znaczące różnice? Tego dziś nie wiemy, ale jest to stosunkowo niedrogie akcesorium (90 dol.), po które w pewnym momencie możemy sięgnąć jeśli postanowimy jeszcze udoskonalić nasz workflow.

Zachowaj dystans

Valoi pozwala zamocować holder negatywu bezpośrednio na podświetlarce. Tak powstaje najprostszy i najtańszy set-up, który będzie jak najbardziej ok. do amatorskich zastosowań i skanowania zdjęć z tanich kompaktów czy jednorazówek. Jeśli jednak mamy większe ambicje, warto odsunąć negatyw od lampy za pomocą specjalnej platformy.

Umieszczenie filmu bezpośrednio na panelu LED może prowadzić do nierównomierności oświetlenia lub widocznej struktury diod, zwłaszcza przy panelach bez gęstego dyfuzora. Odsunięcie źródła światła sprawia, że jest ono bardziej jednolite i daje lepszy mikrokontrast, zwłaszcza przy gęstych negatywach. Dystans działa więc jak optyczny bufor, który wyrównuje i rozprasza światło.

Problemy, o których tutaj mowa, częściowo rozwiązuje kolejny element systemu, VALOI 360 LightAdapter. To wykonana z giętej stali 2,5 mm konstrukcja, która jest sztywna, ciężka i całkiem estetyczna (matowy lakier proszkowy). Duży ciężar jest akurat zaletą, bo gdy raz ustawimy set-up względem aparatu, nie chcemy nawet najdrobniejszego poruszenia.

Do platformy wsuwamy panel LED i unieruchamiamy go wewnątrz plastikową zakrętką. Light Adapter stoi na czterech wkręcanych nogach, które służą do poziomowania całości i dodatkowo zapobiegają niechcianym przesunięciom. Adapter pozwala też unieruchomić ramkę filmu na górnej ściance, lub... postawić na niej kolejny moduł, który jeszcze odsunie negatyw od źródła światła i przyspieszy bezdotykowe skanowanie całej rolki.

Advancer

VALOI Advancer to moduł transportowy filmu, zaprojektowany tak, by umożliwić szybkie, precyzyjne i bezpieczne przesuwanie materiału pod obiektywem. Przypomina budową Light Adapter, ale nie włożymy do niego podświetlarki. Z założenia jest samodzielnym modułem, który ustawiamy na źródle światła – czy to opisywanej przed chwilą platformie Valoi czy też innym panelu LED - jeśli już taki posiadamy.

Jego najważniejszym elementem jest, jak sama nazwa wskazuje, „podajnik filmu”, który umożliwia płynne i szybkie przesuwanie negatywu między kolejnymi klatkami, bez konieczności dotykania emulsji. Advancer pełni kilka funkcji.

Przede wszystkim efektywnie przyspiesza skanowanie. Jeśli poprosimy w labie o niecięcie negatywu, całą rolkę możemy „przestrzelić” dosłownie w minutę. Uwierzcie nam - po takim doświadczeniu nie ma już powrotu do płaskiego skanera.

Co niemniej ważne, wpływa na wypłaszczenie negatywu. Film wchodzi między zestaw gładkich, delikatnie elastycznych rolek, które utrzymują go w osi i naciągają z odpowiednią siłą. Dzięki temu negatyw jest lekko naprężony, ale nie ściśnięty.

Czy to działa? Owszem, zaskakująco dobrze. Początkowo próbowaliśmy ręcznie ustawiać negatyw w odpowiedniej pozycji by trafił idealnie między rolki, co bywało frustrujące. Szybko odkryliśmy jednak, że wystarczy nieprzerwanie kręcić pokrętłem a gumowe rolki w końcu same złapią i pociągną końcówkę filmu. Negatyw faktycznie wydaje się też lepiej naprężony, choć na to największy wpływ ma sam holder i jego specyficzna konstrukcja.

Fuji GA645 Professional + Kodak Gold 200
Fuji GA645 Professional + Kodak Gold 200

Holder filmu i maski

Najważniejszą funkcją holdera jest utrzymanie negatywu w idealnie płaskiej pozycji. Pofalowanie emulsji może sprawiać, że niektóre obszary kadru nie znajdą się w bardzo wąskiej płaszczyźnie ogniskowania obiektywu macro, a więc będą po prostu nieostre.

Holder izoluje też negatyw od nadmiaru światła. Ciemne ścianki i specjalne maski ograniczają odbicia i tzw. rozlewanie się światła. Wysłania boczne promienie, które mogłyby powodować spadek kontrastu lub „poświaty” wokół krawędzi kadru.
 

Każdy kontakt mechaniczny z filmem niesie też ryzyko zarysowania, dlatego dobry holder prowadzi materiał w taki sposób, by kontakt z obszarem zdjęcia był minimalny i równomierny. A jak to wygląda w przypadku Valoi?

W systemie znajdziemy całą gamę holderów dopasowanych do różnych formatów - od miniaturowego Minoxa i Super8 po niemal wielkoformatowy 6x9. Jest też ramka do panoramicznych zdjęć 35 mm i dedykowana skanowaniu wraz z perforacją (co jednak może wpływać negatywnie na wypłaszczenie). W naszym zestawie znajdowały się dwa podstawowe holdery do negatywów 35 i 120 mm z zestawem masek dla różnych formatów: 6x4,5, 6x6, 6x7.

Pierwsze wrażenie – są znacznie solidniejsze niż w systemie Valoi Easy. To sztywne, starannie odlane i polerowane tworzywa wysokiej jakości. I zdecydowanie bardziej precyzyjne niż lekkie propylenowe ramki Easy. Negatyw gładko i płynnie podróżuje przed U-kształtną szczelinę – bez oporu ale też bez odczuwalnego luzu.

Zakrzywienie szczeliny jest celowe. Negatyw ma naturalną tendencję do zwijania się w rulon wzdłuż swojej długości, co jest wynikiem naprężeń w warstwie emulsji oraz suszenia. Dwukrotne delikatne wygięcie negatywu w przeciwnym kierunku pozwala go więc efektywnie „wyprostować”.

Oczywiście wyklucza to pracę z archiwaliami, bo są to często materiały delikatne i kruche. Ale w pracy ze świeżymi negatywami, które nie zdążyły jeszcze nawet „odleżeć” sprawdza się zaskakująco dobrze. Skany nieźle trzymają geometrię i są ostre na całej powierzchni klatki.

Fuji GA645 Professional + Kodak Gold 200

Skanowanie

Aparat mocujemy sztywno na kolumnie reprodukcyjnej lub statywie z kolumną poprzeczną. Obiektyw powinien patrzeć idealnie w dół, tak by matryca była ustawiona prostopadle do powierzchni negatywu. Jak tego dokonać? Znów nie potrzeba tu zaawansowanej technologii.

Wystarczy dołączone do zestawu (lub jakiekolwiek) niewielkie lusterko, które kładziemy na naszym module do skanowania i tak dopasowujemy pozycję aparatu, by ramka wypełniała kadr a środek widocznego w odbiciu obiektywu wypadał również na środku. Punktem odniesienia będzie zazwyczaj centralny punkt AF.

Aparat, o ile nie jest na głowicy ma ograniczony zakres ruchu dlatego mikrokorekt dokonujemy za pomocą stopek podstawy. Kalibracja powinna być też ostatnią czynnością przed rozpoczęciem skanowania, warto więc pamiętać, że jeśli skanujecie materiały 6x4,5, platformę trzeba będzie ustawić w innym kierunku, bo zdjęcia rejestrowane są na negatywie w pionie.

W dwóch „najbogatszych” zestawach Valoi 360 znajdziemy również wprowadzone niedawno dodatkowe osłony, mocowane „na wsuw” do holdera. Mają dodatkowo odcinać światło otoczenia, by można było skanować również w jasnych pomieszczeniach bez obaw o spadek kontrastu czy powstawanie refleksów. To proste, wykonane w technologii druku 3D tuby, ale spełniają swoją rolę.

Trzeba jednak pamiętać, że wersja 35 mm jest kompatybilna tylko z klasyczną ramką 35 mm i nie pasuje do niestandardowych ramek Custom. W przypadku średniego formatu nie ma tego problemu, bo tu holder jest jeden (6x9) a docelowy format określamy odpowiednią maską.

Wybór aparatu i obiektywu to temat na osobny artykuł, ale sprawdzi się tu w zasadzie każdy zaprezentowany w ostatnich latach bezlusterkowiec z obiektywem macro. Do negatywów 35 mm wystarczy 20 Mp, do średniego formatu warto stosować większe rozdzielczości. Oczywiście i to można obejść, wykorzystując upscaling plików RAW podczas edycji, ale o tym również kiedy indziej.

Nikon F100 + Nikkor 50 mm f/1,8D + Kodak Portra 400
Nikon F100 + Nikkor 50 mm f/1,8D + Kodak Portra 400
Nikon F100 + Nikkor 50 mm f/1,8D + Kodak Portra 400

My do naszych skanów użyliśmy bardzo solidnego zestawu - aparatu Sony A7RV z matrycą 60 Mp i nowego Tamrona 90 mm f/2,8 Di III Macro VXD, czyli bezlusterkowej wersji dobrze znanej i lubianej konstrukcji. O samych ustawieniach i procesie konwersji pisaliśmy już przy okazji testu Valoi Easy35.

Jakość skanów to oczywiście wypadkowa wielu czynników. Od prawidłowego naświetlenia i wywołania negatywu zaczynając, przez rodzaj użytego aparatu i obiektywu, wybrane ustawienia, charakterystykę pliku RAW danej marki po umiejętne odwracanie koloru. 

Fuji GA645 Professional + Kodak Gold 200
Fuji GA645 Professional + Kodak Gold 200
Fuji GA645 Professional + Kodak Gold 200

Prezentowane tu skany wywołaliśmy za pomocą wtyczki do Photoshopa Negative Lab Pro 3, na ustawieniach standardowych i do większości z nich nie wprowadzaliśmy żadnych korekt.

Podsumowanie

Dużą zaletą małych, niezależnych producentów, jest ich elastyczność, pokora i szacunek dla fanów, wyrażana otwartością, dobrym słuchem i chęcią ciągłego ulepszania swojego produktu. Valoi 360 zadebiutował w 2020 roku jako prosty holder z advancerem, dziś to kompletny, zaawansowany system do digitalizacji.

Nowy Valoi 360 professional & scanning Hood Kit daje nam w zasadzie wszystko, czego możemy potrzebować by negatywy skanować z pełną kontrolą i na naprawdę zaawansowanym poziomie. Nie jest to jeszcze rozwiązanie do pracy z archiwami i duże instytucje sięgną po bardziej wyrafinowane (i znacznie droższe) rozwiązania, ale bez obaw wykorzystalibyśmy moduł Valoi do digitalizacji zdjęć z sesji komercyjnej.

Różnica między Valoi Easy i 360 również wydaje się oczywista. Testowany system to odczuwalnie większa precyzja kontrola i lepsza jakość wykonania, z kolei Easy wygrywa mobilnością. Model 35 mm jest tak mały i lekki, że możemy bez problemu zabrać go ze sobą nawet na wakacje, i wcale nie przesadzę mówiąc, że skanować pozwoli nawet przy kawiarnianym stoliku.

Mniej konkurencyjny jest za to model Valoi Easy120, który powstał niejako na życzenie użytkowników i też ma wielu fanów. Choć nadal prosty i przyjazny, nie jest już ani mały, ani mobilny, a do tego nawet droższy niż największy zestaw Valoi 360.

Jak to mówią, wszystkim wedle potrzeb!

Komentarze
Zobacz więcej z tagiem: fotografia analogowa
logo logo
Magazyny
Zamów