Akcesoria
Sennheiser Profile Wireless - kompaktowe mikrofony bezprzewodowe od ikony branży
Przez lata jeden z najpopularniejszych manualnych szerokich kątów do krajobrazu jest nareszcie dostępny z mocowaniem Sony. Sprawdzamy, jak spisuje się w praktyce.
W końcu Irix postanowił wejść w mocowanie Sony i w czerwcu tego roku zaprezentował dwa nowe modele z bagnetem E - 15 mm f/2.4 oraz 150 mm f/2.8 Macro. Nowe stałki to przeprojektowane wersje obiektywów do lustrzanek. Opierają się na tym samym schemacie optycznym, ale mają nieco inną ergonomię. W nasze ręce trafił już szerokokątny 15 mm f/2.4. Sprawdzamy, co ma do zaoferowania użytkownikom korpusów Alfa?
Lustrzankowa wersja obiektywu 15 mm była zaprojektowana w wersjach Firefly i Blackstone, czyli lekkiej lub pancernej, podobnie zresztą jak model Irix 11 mm. Natomiast nowy Irix 15 mm do Sony, jak wszystkie nowsze modele tego producenta, to już konstrukcja typu Dragonfly. Można powiedzieć, że jest czymś pośrednim. Nadal solidna i wytrzymała, ale jednocześnie zoptymalizowana pod kątem mniejszej wagi.
W efekcie nowy model waży 662 g, czyli nieco więcej od Firefly (608 g) a mniej od Blackstone (685 g). Jest jednak wyraźnie dłuższy - o około 2 cm. To efekt takiej samej konstrukcji optycznej jak wersji lustrzankowej. Żeby przenieść ją na mocowanie bezlusterkowe, trzeba było całość nieco odsunąć od matrycy, rekompensując brak komory lustra.
Generalnie obudowie Dragonfly trudno cokolwiek zarzucić. Nowe modele tej marki przyzwyczaiły nas do wzorowej ergonomii, a najnowszy obiektyw do Sony trzyma ten sam wysoki poziom.
Tubus jest solidnie uszczelniony (także przy bagnecie) i wykonany jest z trwałych elementów magnezowych z aluminiowym dodatkiem w postaci pierścienia przysłony, który może poruszać się w dwóch trybach. To nowość w tej serii, godzi bowiem potrzeby zarówno fotografujących, jak i filmujących, oferując stopniową lub płynną regulację otworu względnego.
Wystarczy przesunąć przełącznik (niestety czasami trochę się zacina). W pozycji OFF pierścień pracuje płynnie i cicho, choć słychać delikatne ocieranie się elementów. Mocniej blokuje się jedynie na pozycji Auto, po przekroczeniu wartości f/22.
Natomiast po przełączeniu się na regulację stopniową (położenie ON), obracając pierścień przysłony słychać i czuć lekkie “klikanie” co ⅓ EV. Stopnie są wyczuwalne, ale komfort zmiany byłby lepszy, gdyby stawiany opór był jednak nieco większy.
Pierścień ustawiania ostrości ma znaną już z innych modeli Irix świetną ergonomię. To duży atut tego manualnego szkła. Porusza się bardzo płynnie, a jego faktura i wyprofilowanie na kciuk ułatwiają precyzyjne ostrzenie. Nad nim znajduje się trzeci pierścień, który po dokręceniu zwiększa tarcie pierścienia ostrzenia lub całkowicie go blokuje. Trudno go jednak dobrze chwycić, bo od góry przeszkadza rozszerzający się tubus. Mimo to całkiem dobrze spełnia swoją funkcję.
Choć obiektywowi brak autofokusa, ręczne ostrzenie przy wsparciu funkcji focus peaking w aparacie jest szybkie i wygodne. Jeśli nie mamy doświadczenia, trzeba oczywiście na początku nabrać do tego wprawy, ale dość szybko przyzwyczajamy się do obracania pierścieniem. Należy jednak pamiętać, że przy fotografowaniu z szeroko otwartą przysłona, trzeba być precyzyjnym, aby wyostrzyć tam gdzie się chce. W małym wizjerze podświetlenie focus peaking nie zawsze jest czytelne, dlatego o ile tylko to możliwe warto wspomagać się ostrzeniem na powiększonym fragmencie obrazu.
Nowa wersja z mocowaniem Sony bazuje na układzie optycznym modelu 15 mm do lustrzanek. Był on zaprezentowany w marcu 2016 roku, a więc jest to już ponad 7-letnia konstrukcja optyczna - nadal bardzo dobra, ale dziś warto by było ją już uaktualnić.
Obiektyw nie jest bowiem zbyt ostry przy w pełni otwartej przysłonie, ani w centrum, ani tym bardziej na brzegach. Na szczęście po przymknięciu do f/4 jest już naprawdę dobrze: dużo lepiej prezentują się na tej przysłonie szczegóły w centrum, a brzegi kadru są zdecydowanie wyraźniejsze. Na f/5.6 i f/8 obraz jest najostrzejszy i trzyma równy poziom w całym kadrze. Jeśli zależy nam na zwiększeniu głębi obrazu przy zachowaniu dobrej ostrości można spokojnie przymknąć do f/11, ale już na f/16 szczegółowość wyraźnie spada.
Praktycznie w całym zakresie przysłon na brzegach wyraźna jest aberracja chromatyczna. Szczególnie widoczna jest na jasnych, mocno kontrastowych krawędziach. Na szczęście ma dość typowy charakter, więc usunięcie jej w postprodukcji nie powinno być problemem.
Wyraźna jest też dystorsja, ale jak na ogniskową 15 mm jest całkiem dobrze. Bardzo duże jest natomiast winietowanie. Oczywiście maleje po przymykaniu przysłony, ale nawet na f/8 narożniki kadru są przyciemnione.
Bardzo wypukła soczewka dość łatwo łapie też odblaski, dlatego lepiej nie zdejmować z obiektywu osłony przeciwsłonecznej, która dość skutecznie je ogranicza, choć nie w 100%. Osłona jest dobrze dopasowana i nie winietuje, ale przynajmniej w egzemplarzu testowym, trzeba było użyć bardzo dużej siły, żeby ją obrócić do właściwej pozycji. Równie trudno się ją zdejmowało.
Nowy Irix 15 mm f/2.4 z mocowaniem Sony to dobra propozycja dla miłośników szerokiego kąta, którzy fotografują, filmują lub robią obie te rzeczy na raz. Dość lekka, ale jednak solidna i uszczelniona konstrukcja sprawdzi się nawet w trudnych warunkach. Warto więc zwrócić na niego uwagę, jeśli fotografujemy krajobrazy, kręcimy filmy w plenerze lub działamy hybrydowo. Wtedy też szczególnie docenimy przełącznik pracy pierścienia przysłony, który może poruszać się skokowo lub płynnie.
O ile pod kątem ergonomii to wręcz wzór do naśladowania, ponad 7-letniej konstrukcji optycznej przydałby się mały update, który mógłby podkręcić szczegółowość na f/2.4, zmniejszyć nieco aberrację i winietowanie oraz zredukować odblaski. Mimo to, kosztujący 2545 zł Irix 15 mm f/2.4 pozostaje nadal jednym z najciekawszych szerokich kątów na rynku. A od teraz także dla użytkowników systemu Sony.
Wszystkie poniższe zdjęcia przykładowe zostały wykonane aparatem Sony A7R V przy standardowych ustawieniach, ale włączonych opcjach redukcji szumu i wad optycznych.