Wydarzenia
Manfrotto, Exascend i Gitzo - skorzystaj z atrakcyjnych promocji na statywy i karty pamięci
W październiku zaprosiliśmy Was do wzięcia udziału w konkursie, w którym mogliście sprawdzić w praktyce obiektyw Samyanga AF 14 mm f/2.8. Spośród wszystkich zgłoszeń wyłoniliśmy trzech uczestników. Dziś prezentujemy Wam opinię pierwszego recenzenta, Bernarda Łętowskiego.
14 milimetrów to nie jest moja ukochana ogniskowa. 16 mm wydawało mi się zbyt szerokie, a 20 mm to chyba moje maksimum akceptacji deformacji szerokokątnych i najczęstszych potrzeb. Ale nie wykorzystać szansy przetestowania czternastki Samyanga ze światłem f/2.8 - i to na Sycylii - byłoby głupotą.
Żeby było jasne, nie jestem gościem, który ogląda foty pod lupą, tropi aberracje, czyta miliony testów i śni wykresami. Zwykle biorę szkło na orkę, do roboty i tak weryfikuję jego przydatność. Oglądając obrazki dochodzę do wniosku że jest dla mnie ok, albo nie jest. Moim zdaniem znajomość wad sprzętu jest ważniejsza od znajomości jego zalet. Bo wtedy łatwiej omijamy wady. De facto każdy sprzęt fotograficzny ma wady, a używanie go jest po prostu skutkiem naszej akceptacji. Dlatego skupiam się właśnie na niedociągnięciach, choć teoretycznie lepiej byłoby tutaj pozachwycać się szkłem.
Czy f/2.8 może być wadą? Może - jeśli na co dzień pracuje się głównie na szkłach z przysłoną maksymalną f/1.4, to f/2.8 „szału nie robi“. Raczej ogranicza, gdy właściwie po ciemku depcze się po włoskich miasteczkach.
Do Włoch jeżdżę kolejny rok z rzędu jako fotograf dokumentujący warsztaty florystyczne. Nie mam pojęcia o kwiatach, nie mam pojęcia o florystyce, ale dzięki imprezie Podróże Kształcą Florystycznie raz do roku mam okazję spędzić jakiś czas w pięknym miejscu z niesamowicie kreatywnymi i fantastycznymi ludźmi, którzy z kwiatów i z kwiatami potrafią zrobić wszystko.
Dla mnie to reset, odpoczynek i oddech od codzienności wyznaczanej datami ślubów, sesji indywidualnych i rodzinnych, czy też dokumentacją imprez. To po prostu bardzo pracowity i pasjonujący urlop, podczas którego tak naprawdę „uprawiam” rozmaite rodzaje fotografii i nie tylko. Może nie są to sytuacje zbyt dynamiczne, ale robię na tych wyjazdach wszystko: od reportażu z pracy nad florystycznymi kompozycjami, przez portrety uczestników i ich prac, po widoczki. W tym roku trafiła się nawet „fake’owa“ sesja ślubna na plaży, bo tegoroczne warsztaty dotyczyły florystyki ślubnej.
14 mm do uchwycenia kwiatów nie wydaje się dobrym pomysłem. Warto wiedzieć, że niekonwencjonalne podejście do fotografowania kompozycji kwiatowych, na przykład ukazywanie na zdjęciach ich fragmentów czy zabawa małymi głębiami, to nie jest to, co floryści lubią najbardziej. Nie po to tworzą oni (czasem godzinami) kwiatową kompozycję czy instalację, aby na fotografii ktoś tej kompozycji nie ukazał w całości, prawda? Wyobraźcie sobie, że ktoś ogląda jedynie fragmencik Waszej fotografii, podczas gdy Wy dumni jesteście z całego kadru.
Szkiełko Samyanga przynosi kurier i pierwsze zaskoczenie jest na pudełku - pięć lat gwarancji! Buta i pewność siebie czy spokój producenta pewnego jakości swojego produktu? Wyjdzie w praniu, gdy minie pięć lat. Szkło wygląda solidnie. Przeleciały mi przez ręce dziesiątki obiektywów wszystkich najpopularniejszych producentów i Samyang po prostu wzbudza zaufanie.
Tylko.. jakie to lekkie! 485 gramów to połowa wagi niektórych moich szkieł! Z jednej strony waga kojarzy się z solidnością, z drugiej - aż chce się taki leciutki „słoiczek“ zapiąć na wycieczkę, albo wrzucić do torby, bo to przecież nic nie waży. Na długiej wycieczce pieszej czy przy odprawie bagażu waga też ma... swoją wagę.
W tekstach o tym obiektywie czytałem, że jego wadą jest stała osłona przeciwsłoneczna. Nigdy nie pojmowałem tego jako wady, bo ja prawie nie zdejmuję osłon. Wadą ma to być dlatego, że ewentualne zniszczenie osłony zmusza do wymiany jej w serwisie. W życiu, a fotografuję wiele lat, nie połamałem osłony w żadnym obiektywie. Wolę nawet stałą osłonę, bo mogę za nią bezpiecznie chwycić zmieniając słoik - to po prostu wygodniejsze, gdy korzysta się z obiektywów trzymając je w kaburach na pasie i często nimi rotując, tak, jak ja to robię. Osłona Samyanga nie wygląda deliktanie i rachitycznie, jest solidna.
Design... niby prosto i elegancko, ale ten „czerwony” pasek leci mi lekką wsią. Wydaje mi się, że cały fotograficzny świat wie, że „thin red line“ to jednak L-ki Canona i tyle. Nie lubię takiego udawania, że „jesteśmy Sprite“, gdy ktoś na rynku foto wciąż jest chyba bardziej pragnieniem. Fakt, że ta czerwień na Samyangu wpada w... chyba w burgund.
Pierwsze wrażenie to niesamowicie lekko chodzący pierścień ostrzenia. Nie pamiętam tak luźnego ruchu pierścienia z żadnego innego obiektywu. Nie dość, że chodzi luźno, to często bez sensu, ale o tym będzie dalej.
Plusik to gumka uszczelnienia przy bagnecie - cienka i delikatna, ale jest. Te grube w innych szkłach wcale nie są demonami trwałości. Cały obiektyw według producenta jest uszczelniony, nie sprawdzałem, nie moczyłem specjalnie, a w lekkiej mżawce, tak samo jak w bryzie, Samyang nie poległ.
Dekielki w zestawie fabrycznym to norma, jest też pokrowiec - nigdy nie rozumiem sensu dodawania go do obiektywów. Wrzucam to zwykle po zakupie do szafy i leży tam do dnia sprzedaży szkła. Może któryś producent w końcu pójdzie po rozum do głowy i zacznie dodawać do szkieł porządne i dopasowane rozmiarem pokrowce z zapięciami na pas (a nie szlufkami!) od renomowanych producentów?
Zapinam szkiełko do Canona 6D i sprawdzam szybkość ostrzenia. Daleko, blisko, daleko na pełnej dziurze - jest dobrze, szybko i celnie. AF chodzi cichutko. Coś blisko i daleko pod kątem, powiększenie - celnie. W teście ignoranta BF i FF nie stwierdzono.
Ostrość jest... wystarczająca. To bardzo dobry optycznie obiektyw, a w tej cenie, z szerokich szkiełek które znam, bije go tylko pewne potwornie jasne 20 mm. Ale to zupełnie inna bajka. W moim czysto subiektywnym odczuciu Samyang nie ma kompleksów z ostrością na pełnej dziurze w konkurencji do L-ki 16-35 mm f/2.8 - przynajmniej do jedynki i dwójki (trzeciej nie używałem). Ta ostrość oczywiście spada na brzegach, ale to też rzecz przewidywalna i w sumie oczywista.
To niestety na tyle specyficzna ogniskowa, że przypinanie tego szkła non stop traci sens i tutaj jego wielką zaletą okazuje się waga. Samyang 14 mm AF po prostu nie jest ani ciężki, ani nie zajmuje dużo miejsca i zabranie go na spacer czy wycieczkę to po prostu jedna więcej mało uciążliwa alternatywa w torbie.
14 mm Samyanga przy swoim kącie widzenia wynoszącym 116,6° po prostu jest baaardzo szeroki. Łapie śmiało bliki i flary, bo... musi je łapać. Mam jednak wrażenie, że dość łatwo się te sytuacje kontroluje i gdy już słońce w kadr wsadzałem, to pod celowy efekt, żeby Wam pokazać, co się wówczas dzieje. Siedem listków przysłony coś tam dzierga w obrazku. Specjalnie też nie czyściłem tego w Lightroomie nawet wówczas, gdy efekty nie były pożądane. Chodzi mi o to, abyście zobaczyli jak to szkło się zachowuje. Specjalnie szukałem sytuacji, w których ze szkła wyjdzie co najgorsze. Wiele tego nie wyszło. Moim zdaniem szkło pod światło zachowuje się całkiem ok i spokojnie można kontrolować to, co np. słońce wyprawia w obiektywie. Lekki spadek kontrastu czy koloru też jest przecież oczywisty.
Nie prostowałem w LR dystorsji, bo robiłem te zdjęcia po to, aby pokazać jak szkiełko się zachowuje. Deformacje te, jak na tę ogniskową, są bardzo mało uciążliwe i łatwe do skorygowania w postprodukcji. Poza tym czasem po prostu dodają uroku fotografiom. Nie czyściłem aberracji, bo dla mnie osobiście, nie jest ona uciążliwa. Choć istnieje i nie należy do plusów obiektywu Samyanga.
Nie usuwałem winiet, abyście mogli zobaczyć na ile modyfikują obraz. Moim subiektywnym zdaniem szkło winietuje dość mocno od f/2.8 i na w miarę otwartych przysłonach szału nie ma. Ale też nie oczekiwałem tej samej jasności w całym kadrze. Dla mnie ta winieta jest akceptowalna i łatwa do usunięcia. Ok, gdy wybierałem zdjęcia do tego tekstu, już po jego napisaniu, doszedłem do wniosku, że tej winiety prawie nie ma. Więc to subiektywne odczucie, a fakty... zobaczcie sami.
AF jest celny, szybki i trafia tam, gdzie chcę. Wadą i archaizmem w konstrukcji tego obiektywu (i to jedno z największych zaskoczeń podczas testowania), jest brak możliwości doostrzania. Mamy albo AF, albo MF. W trybie AF można po prostu, jak w niektórych starych szkłach, kręcić sobie pierścieniem do woli i bez wpływu na ostrość. W sumie jest to bez znaczenia, ale trzeba się do tego przyzwyczaić. Pierścień ostrzenia po prostu w tym trybie nie działa. Oczywiście przy takim kącie widzenia i lekkim przymknięciu, ostrości w kadrze jest tyle, że AF może nawet wydawać się całkiem zbędny. Ale to wygoda w sytuacjach dynamicznych. Ja akurat takich na Sycylii nie miewałem.
Pierścień ostrzenia działa, jak dla mnie, zdecydowanie za luźno. Trudno tu mówić o jakimś przyjemnym oporze rodem z klasowych szkieł. Zdecydowanie za luźny jest też przedni dekiel, który zsuwa się zbyt łatwo. Trzeba to dopracować. I trzeba uważać przy wyjmowaniu obiektywu z torby czy kabury. W związku z tym, że szkło nie moje, mając aparat z Samyangiem i deklem na szyi, co chwilę odruchowo sprawdzałem, czy nie zgubiłem zaślepki. Irytujące - zwłaszcza, że dostałem chyba zupełnie nieużywany egzemplarz.
Kilka razy zauważyłem, że po włączeniu aparatu w obiektywie jakby „budzi się przysłona" - na chwilę zamyka się i otwiera do ustawionej wartości. Nie pamiętam, abym spotkał się z tym w jakimś innym szkle. Przyjąłem, że to naturalne zachowanie tego modelu, a nie zła wróżba na przyszłość. Co do przysłony to bokeh „bagnetu nie urwie“, ale też nikt rozsądny tego po takim obiektywie raczej nie oczekuje.
Zrobiłem tym szkłem przez tydzień około setki zdjęć w sytuacjach, w których wydawało mi się ono przydatne. Nie bardzo miałem czas wystawiać je na jakieś nadzwyczajne próby, czy szukać unikatowych kadrów. Po prostu używałem i moje wrażenia są bardzo pozytywne. Praktyczny, specyficzny dzięki swojej ogniskowej, wygodny i lekki obiektyw, który bardzo fajnie może uzupełnić zestaw szkieł używany na co dzień. 3500 zł to dużo czy mało? Myślę, że w miarę przyzwoita i racjonalna cena, bo sądzę, że wkrótce nieco spadnie. Tak na logikę za jakiś rok obiektyw będzie można wyłowić na rynku wtórnym w okolicach 2500 zł, co będzie bardzo, bardzo kuszące.
Do czego jest to szkło? Krajobraz, nieruchomości i reportaż zdecydowanie mogą potrzebować takich szerokości, że o grupowych selfie nie wspomnę. Na ślub dla mnie za szeroko, ale jeden lubi sycylijskie pomarańcze, a inny schabowe. Nie jest to „must have“, choć mam ciekawą obserwację: reakcja ludzi, dla których robiłem zdjęcia i których fotografowałem, była podręcznikowym przykładem efektu WOW. Choć sam osobiście nadzwyczajnie dumny z fotografii wykonanych Samyangiem nie jestem, ale to nie jego wina: nie przyzwyczaiłem się przez tydzień do tej ogniskowej, nie wykorzystałem w pełni jej możliwości, za bardzo skupiłem się nad pokazaniem do testu zachowań obiektywu, a za mało na tym, co chciałbym zrobić. No i za mało czasu Samyang był ze mną.
tekst i zdjęcia: Bernard Łętowski