Materiał partnera
Szesnaście lat temu zacząłem swoją fotograficzną drogę, trzymając się światła błyskowego - jako jedynego pewnego punktu w nieznanym świecie fotografii. Światło dzienne mnie przerażało. Nie rozumiałem jego kierunku, temperatury barwowej, zmienności. Było dla mnie dzikie, nieprzewidywalne i pozbawione kontroli, której tak bardzo potrzebowałem jako początkujący fotograf.
Z aparatem w dłoni i ogromną ambicją tworzenia czegoś wyjątkowego, szukałem pewności, a jedyną pewność dawał mi wtedy właśnie błysk. W małym studiu u Igora w Krakowie, gdzie stawiałem pierwsze kroki, błysk był wszystkim. To on nadawał kształt moim zdjęciom. Ustawiałem światło, błyskałem, sprawdzałem histogram. Raz efekt był świetny, innym razem zupełnie nieudany, ale przynajmniej czułem, że mam nad nim jakąś władzę.
Światło dzienne? Unikałem go jak ognia. Wydawało mi się banalne, niestabilne, zbyt „zwyczajne”. Uważałem, że prawdziwy profesjonalista pracuje tylko z błyskiem, a wszystko inne to kompromis. Dziś wiem, że to była raczej ucieczka przed nieznanym, przed ryzykiem, przed światłem, którego nie da się w pełni okiełznać, zwłaszcza na początku swojej przygody z fotografią.
Moje pierwsze komercyjne sesje to głównie portrety biznesowe i zdjęcia wizerunkowe, które wykonywałem wyłącznie z użyciem błysku. Skupiałem się na technice: odległości, kącie padania światła, synchronizacji, filtrach barwnych Lee i za każdym razem ustawiałem tak samo oświetlenie. Czułem się jak konstruktor obrazu, budujący scenę od podstaw. I choć rezultaty były coraz lepsze, czegoś im brakowało - oddechu, życia, tej miękkości, którą daje światło naturalne.
Z czasem coraz mocniej czułem, że moje zdjęcia, choć technicznie poprawne, są zbyt przewidywalne i takie same. Aż pewnego wieczoru, obserwując zachodzące słońce wpadające przez okno, zrozumiałem, czego mi brakowało. Ta plama złotego światła na ścianie, miękko podkreślająca twarz modelki, była wszystkim, czego szukałem i co do tej pory ignorowałem.
To był przełom. Zrozumiałem, że nie muszę bać się światła dziennego, mogę je także odtworzyć, symulować, zaprojektować. Dzięki różnym modyfikacjom błysku i elastyczności światła mogłem osiągnąć dokładnie taki sam charakter światła, jaki wcześniej kojarzył mi się wyłącznie z naturalnym słońcem.
Tak zaczęła się moja droga w stronę większej świadomości. Zacząłem uczyć się nie tylko tego, jak wykorzystywać sztuczne oświetlenie, ale przede wszystkim jak światło odczuwać. Praca ze światłem sztucznym, otworzyła przede mną nowe możliwości. To był już nie tylko błysk dla efektu, to była świadoma symulacja światła słonecznego, z pełną kontrolą nad jego miękkością, kierunkiem i barwą.
Błysk daje mi moc i precyzję. Natomiast światło LED - subtelność i obserwację. Dziś wiem, że dopiero świadome korzystanie z obu tych źródeł, pozwala mi z precyzją i intencją odtworzyć magiczny klimat naturalnego światła, który kiedyś wydawał mi się całkowicie nieosiągalny.
Reasumując - przez lata nauczyłem się, że nie muszę wybierać między naturą a techniką. Doświadczyłem, że mogę tworzyć światło takie, jakie chcę, korzystając z pełnego wachlarza narzędzi.
W mojej codziennej pracy sięgam po system GlareOne. To sprzęt, który daje mi wszystko: solidność, spójność, elastyczność i pewność działania - niezależnie od tego, czy chcę stworzyć dramatyczny portret w studio, czy miękki, naturalny look w przestrzeni dziennej.
Światło w praktyce - kiedy błysk, a kiedy LED?
Zanim pokażę Ci konkretne przykłady mojej pracy z wykorzystaniem różnych rodzajów oświetlenia, warto zatrzymać się na chwilę i odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytania: kiedy warto sięgać po błysk, kiedy po światło LED i czym tak naprawdę się różnią?
W codziennej pracy fotografa wybór źródła światła nie może być przypadkowy. To nie jest tylko kwestia techniki, to decyzja, która wpływa na klimat zdjęcia, sposób opowiedzenia historii i relację, jaką zbudujesz z osobą po drugiej stronie obiektywu. Dlatego dziś nie zadaję sobie pytania „LED czy błysk?”, ale raczej: „jakie światło najlepiej odda to, co chcę przekazać widzowi?”.
Zarówno błyskowe lampy studyjne, jak i lampy światła ciągłego marki GlareOne mają swoje unikalne cechy. Każde z nich sprawdza się w innych sytuacjach i każde może być równie skuteczne, jeśli zostanie użyte świadomie. Czasami wybieram jedno z nich, a czasem łączę oba.
Kiedy wybieram błysk?
Światło błyskowe to dla mnie synonim pełnej kontroli i siły. Używam go najczęściej w sytuacjach, gdy:
- pracuję w studiu i potrzebuję przewidywalności - każda seria zdjęć wygląda tak samo, każda ekspozycja jest identyczna,
- muszę zapanować nad warunkami oświetleniowymi w plenerze i dodać sztuczne światło, aby wyróżnić moje zdjęcia,
- chcę stworzyć wyrazisty, graficzny portret z mocną separacją od tła, dramatycznym cieniem czy precyzyjnym światłem kontrowym,
- potrzebuję dużej mocy błysku, np. w fotografii modowej, beauty, packshotowej, a także kampaniach reklamowych, kiedy używam większych modyfikatorów.
W pracy z błyskiem GlareOne cenię m.in.:
- powtarzalność błysku, co jest niezmiernie ważne przy fotografii katalogowej i sesjach komercyjnych,
- pełną kompatybilność z modyfikatorami światła - od standardowych softboxów po precyzyjne reflektory i gridy, gdyż mocowanie typu Bowens jest najbardziej uniwersalne,
- wysoką jakość światła, neutralną barwowo, o temperaturze 5500 K,
- niezawodność,
- bardzo dobry stosunek jakości do ceny.
Wady błysku? Błysk wymaga większego przygotowania, synchronizacji, wyobraźni. Nie widać światła „na żywo” - musisz przewidywać efekty, zanim naciśniesz spust migawki. Dla początkujących to może być bariera, ale też super przygoda i w dłuższej perspektywie czasu lepsze zrozumienie i opanowanie światła.
Kiedy wybieram lampy LED?
Światło ciągłe to dla mnie narzędzie intuicyjne, naturalne i zapewniające płynność pracy. Używam go najchętniej wtedy, gdy:
- chcę stworzyć spokojną, komfortową atmosferę na planie, szczególnie przy pracy z osobami, które nie czują się pewnie przed obiektywem. Brak błysku sprawia, że sesja przebiega łagodniej, a model czy klient czuje się bardziej swobodnie,
- prowadzę sesje lifestyle lub portretowe, które mają wyglądać naturalnie i „miękko” - światło LED pozwala na budowanie klimatu niemal identycznego, jaki daje światło dzienne,
- łączę fotografię z filmem - przy sesjach wizerunkowych czy backstage’ach, kiedy zależy mi na spójności światła w obu formatach,
- chcę pracować szybko - świeci cały czas, więc widzę efekty w czasie rzeczywistym, co przyspiesza cały proces twórczy,
- niektóre lampy od GlareOne mają również możliwość zmiany temperatury barwowej w zakresie 2700-6500 K, więc nie muszę używać filtrów żelowych Lee
W pracy z oświetleniem GlareOne LED - cenię przede wszystkim:
- widoczność efektu na bieżąco - mogę obserwować, jak światło układa się na twarzy modela, w tle, w przestrzeni - to daje ogromną kontrolę przy jednoczesnej elastyczności,
- płynną regulację intensywności i temperatury barwowej - co pozwala dopasować światło do zastanych warunków lub precyzyjnie zbudować nastrój (np. zbliżyć się do złotej godziny),
- wysokie CRI - odwzorowanie kolorów jest bardzo wierne, co jest niezbędne przy fotografii beauty, produktowej czy stylizowanej,
- mobilność i cichą pracę - idealne do użytku w domu klienta, na planie filmowym czy w sesjach hybrydowych (foto+wideo).
Wady światła LED? Oczywiście - LED-y, mimo swojej wydajności, wciąż ustępują błyskowi pod względem mocy. Nie zamrozisz nimi dynamicznego ruchu, co może być ograniczeniem przy szybkich akcjach lub sesjach sportowych. Poza tym trudniej jest uzyskać bardzo dramatyczny cień bez dużych modyfikatorów lub kontroli otoczenia. Ale… to właśnie te ograniczenia uczą uważności. Zmuszają do obserwacji, budowania światła krok po kroku, nie na skróty.
Światło w akcji - praktyczne przykłady z planu zdjęciowego
Każda sesja to inna historia. Czasem zależy mi na silnej ekspresji i graficznej formie, czasem na subtelnej narracji światłem. Kluczowe jest to, że dzięki sprzętowi GlareOne mogę świadomie wybrać rozwiązanie idealne do danego zadania.
Przykład 1 - błysk w fotografii wizerunkowej
Podczas sesji biznesowych i portretów wizerunkowych, które wykonuję w studiu, najczęściej korzystam z błysku. Używam jednej głównej lampy błyskowej GlareOne Vega 400, najczęściej z dużym oktagonalnym softboxem PRO 100 cm oraz drugiej takiej samej lampy, służącej jako światło wypełniające z nałożonym softboxem 60x90 cm. Daje mi to miękkie światło - idealne do modelowania twarzy i separowania od tła. Jeśli potrzebuję doświetlić tło lub dodać światło kontrowe, dokładam kolejne lampy z odpowiednimi modyfikatorami.
Dlaczego błysk? Bo mam pełną kontrolę nad każdym aspektem obrazu. Nic mnie nie zaskoczy. Każda seria zdjęć wygląda spójnie, co w sesjach biznesowych w studiu zdjęciowym ma kluczowe znaczenie.
Powyższe zdjęcie zostało zrobione przy schemacie oświetleniowym typu muszla (“clamshell)”, a jego ustawienie widać dobrze na poniższej fotografii. To, co jest istotne to moc światła.
Światło górne jako główne jest mocniejsze, natomiast światło dolne służy nam jako światło wypełniające i jego moc dopasowujemy do światła głównego - zazwyczaj jest to moc o połowę niższa lub więcej.
Ten sam schemat oświetleniowy można oczywiście wykorzystywać w fotografii komercyjnej. Modyfikatory, zwłaszcza górny, zmieniamy w zależności od pożądanego efektu. Na poniższym zdjęciu użyłem parasola GlareOne Orb 150 White zamiast softboxa, aby uzyskać jeszcze miększe światło, które również rozświetliło mi tło za modelem.
Przykład 2 - światło LED w fotografii wizerunkowej u klientów
Podczas sesji biznesowych i portretów wizerunkowych realizowanych u klientów, coraz częściej sięgam po światło ciągłe marki GlareOne. Przestrzenie, w których pracuję, bywają bardzo różne - małe biura, ciasne sale konferencyjne, małe sale bez okien. W takich warunkach sprawdza się znakomicie. Jest ciche i najważniejsze - świeci cały czas, dzięki czemu mogę błyskawicznie reagować na zmiany i precyzyjnie dopasować światło do warunków. Bardzo istotne jest również to, że w małych pomieszczeniach nad oświetleniem można dużo lepiej zapanować, niż w przypadku błysku.
Przy takich sesjach najczęściej korzystam z czterech lamp od GlareOne. Dwie z nich to LED 300 BiColor D i dwie lampy LED 160 BiColor D w połączeniu z softboxem 100 cm PRO oraz 60x90 cm i dwoma dołączonymi czaszami. Oświetlenie ustawiam dokładnie tak samo jak wcześniej: światło główne oraz wypełniające - taki układ daje miękkie, naturalne oświetlenie, które świetnie modeluje twarz. Dodatkowo, dzięki regulacji temperatury barwowej, mogę łatwo zbalansować światło zastane z LED-owym, bez konieczności stosowania filtrów żelowych. Dwie dodatkowe lampy służą mi jako ewentualne doświetlenie tła lub jako światło wypełniające odbite od sufitu.
W sesjach u klientów lampy LED dają mi większą kontrolę nad światłem niż lampy błyskowe. Widzę efekt na żywo i mogę od razu reagować, co znacząco skraca czas pracy i minimalizuje stres osoby fotografowanej.
Przykład 3 - błysk w plenerze
Podczas jednej z sesji realizowanych w ramach warsztatów w trakcie festiwalu ŚwiatłoSiła 2025 pracowaliśmy z modelką Magdaleną na plaży, tuż przed zachodem słońca. Światło dzienne było miękkie, ciepłe i bardzo malownicze, ale jednocześnie - zbyt płaskie, by uzyskać wyrazisty, trójwymiarowy efekt.
Wtedy sięgnąłem po mobilną lampę błyskową GlareOne Botis 200. To kompaktowa, ale bardzo mocna lampa plenerowa, którą z łatwością mogłem zamontować na statywie i precyzyjnie nakierować światło na modelkę, dzięki pomocy Pauliny - która asystowała w sesji zdjęciowej.
Zastosowanie błysku pozwoliło mi „ściąć” ekspozycję na światło zastane - przyciemnić tło i jednocześnie rozświetlić postać. Dzięki temu zdjęcie zyskało głębię i dramatyzm - nie było już jedynie zapisem chwili w ładnym świetle, ale pełnoprawną, świadomie wykreowaną sceną.
Botis 200 dał mi nie tylko siłę błysku, ale też pełną kontrolę - mogłem błyskać na krótkim czasie, zsynchronizować lampę z aparatem i błyskawicznie korygować ustawienia. To pokazuje, że dobrze użyty błysk w plenerze nie odbiera naturalności - przeciwnie, nadaje obrazowi charakteru i prowadzi wzrok dokładnie tam, gdzie chcemy.
TIP - bardzo ważne dla mnie przy użyciu błysku jest zespolenie światła dziennego i błyskowego tak, żeby widz nawet nie myślał, że użyłem sztucznego światła do kreacji danej sceny. Światło błyskowe w mojej fotografii plenerowej jest tylko delikatnym akcentem, który robi różnicę. Polecam obejrzeć backstage z sesji zdjęciowych Annie Leibovitz.
Przykład 4 - oświetlenie w połączeniu ze światłem dziennym
Podczas warsztatów fotograficznych w Legnicy (Studio Kominka 22) mieliśmy do dyspozycji przestronne, ale mocno nasłonecznione pomieszczenie z dużymi oknami. Światło dzienne wpadało intensywnie z jednej strony, tworząc silny kontrast i prześwietlenia na twarzach modelek. Zamiast je wycinać czy ograniczać, postanowiłem je świadomie zbalansować, wypełniając drugą stronę kadru światłem ciągłym LED.
Użyłem dwóch lamp GlareOne LED 300 Bi-Color D z zamontowanymi czaszami. Ustawiłem je po dwóch stronach pomieszczenia, kierując strumień światła na sufit, tak aby delikatnie odbite światło wypełniło przestrzeń i zrównoważyło cienie. Dzięki tej technice światło nie było bezpośrednie ani agresywne - działało jak naturalne światło odbite, miękko otulające modelki, a ja mogłem ustawić poprawnie ekspozycję w aparacie na światło dzienne i poprawnie zarejestrować obraz.
Możliwość regulacji temperatury barwowej w zakresie 2700-6500 K pozwoliła mi dostosować balans bieli do światła dziennego wpadającego przez okna, co ostatecznie dało bardzo naturalny i spójny efekt. Cała scena wyglądała jak w pełni oświetlona naturalnym światłem, ale z pełną kontrolą nad tym, jak światło układa się w kadrze. To połączenie oświetlenia z dziennym światłem okazało się idealnym rozwiązaniem - nie tylko wyrównało ekspozycję, ale też nadało zdjęciom lekkości i przestrzenności. Modelki czuły się swobodnie, atmosfera pracy była komfortowa, a muszę wspomnieć, że było nas ponad 20 osób.
Przykład 5 - kreatywne oświetlenie w studiu zdjęciowym
Podczas premiery nowego snoota optycznego od marki GlareOne, postanowiliśmy zrobić sesje zdjęciową i nagrać materiał video (do obejrzenie na Youtubie - GlareOneTV) w krakowskim Studio Unique. Postawiłem na pełne oświetlenie LED, które dało mi nie tylko elastyczność, ale też pełną kontrolę nad światłem w trudnej przestrzeni, gdzie precyzyjnie musiałem ustawić światło ze snootów optycznych. Użyłem pięć lamp LED, rozplanowanych tak, by stworzyć światło o różnym charakterze i głębi.
Dwie z lamp - GlareOne LED 300 Bi-Color D - posłużyły jako światło wypełniające. Zamontowałem na nich softboxy PRO o średnicy 100 cm. Ich zadaniem było delikatne rozświetlenie całej przestrzeni i zbudowanie miękkiej bazy, która łagodziła cienie i pozwalała uzyskać równą, estetyczną ekspozycję.
Jako światło główne użyłem trzech lamp GlareOne o różnych mocach, wyposażonych w strumienice optyczne z wymienną optyką. Dzięki nim mogłem precyzyjnie ukierunkować światło na twarz modelki, podkreślając rysy, strukturę skóry i charakter stylizacji oraz pozostałą przestrzeń cykloramy. Strumienice dały mi skoncentrowane, ostre światło o filmowym charakterze, co świetnie zgrało się z ciemniejszym tłem i surowym klimatem studia.
Taki zestaw pozwolił mi łączyć miękkość z kontrastem, kontrolę z naturalnością i stworzyć atmosferę, która nadawała modelce głębi i wyjątkowego charakteru. LED-y od GlareOne sprawdziły się tu znakomicie - pracowały cicho, stabilnie i dawały dokładnie taki obraz, jaki wcześniej sobie zaplanowałem.
Przykład 6 - oświetlenie filmowe
Podczas sesji zdjęciowej, którą zrobiłem na plenerze Foto Foka, pracowałem z modelką, Olą Dębską, tworząc materiał analogowy na filmie Kodak Portra 400. Moim celem było uzyskanie filmowego charakteru obrazu, nie tylko poprzez dobór sprzętu i stylizacji, ale przede wszystkim poprzez światło, które miało nadawać zdjęciom atmosferę i autentyczność.
Zdecydowałem się wykorzystać światło praktyczne, czyli lampę podłogową, która realnie pojawiała się w kadrze. To ona nadawała ton całości. Do tego oświetlenia za modelką dobrałem światło sztuczne, czyli lampę GlareOne LED 300 Bi-Color D, której zadaniem było subtelne podkreślenie modelki, bez odbierania realizmu scenie. Światło sztuczne wypełniło mi przestrzeń, rozbijając cienie i uzupełniło mi światło z lampy podłogowej.
Ważne było zachowanie spójności temperatury barwowej, dlatego korzystałem z funkcji regulacji balansu bieli w lampie LED, idealnie dopasowując je do światła żarówki. Całość budowała nieco nostalgiczną, miękką atmosferę z lekkim ziarnem filmu - efekt, który byłby trudny do osiągnięcia przy użyciu samego światła błyskowego.
To połączenie światła praktycznego i sztucznego pozwoliło mi nie tylko zachować klimat miejsca, ale też wzmocnić narrację zdjęć. Dzięki oświetleniu mogłem modelować światło subtelnie, nie dominując kadru, ale podkreślając jego najważniejsze elementy i fotografować analogowo.
Podsumowanie - świadomy wybór światła jako narzędzia opowiadania historii
Moja droga jako fotografa zaczęła się od lęku przed światłem dziennym i ślepego zaufania do światła błyskowego. Z czasem nauczyłem się jednak, że każde źródło światła ma swój język, swoje możliwości i swoje ograniczenia. Kluczem nie jest wybór między LED-em a błyskiem, ale świadomość tego, co dane światło może wnieść do opowieści, którą chcę przekazać widzowi.
Dziś nie boję się już eksperymentować. Potrafię świadomie używać światła błyskowego, gdy chcę mieć pełną kontrolę nad obrazem, ale równie chętnie sięgam po lampy LED, kiedy zależy mi na naturalności, narracji i miękkim, obserwowalnym efekcie.
W mojej codziennej pracy to właśnie elastyczność i niezawodność systemu GlareOne daje mi swobodę twórczą - niezależnie od tego, czy pracuję w warunkach studyjnych, w plenerze, czy w ciasnej przestrzeni u klienta. Dzięki różnym modyfikatorom, możliwościom regulacji i jakości wykonania, mogę skupić się na tym, co najważniejsze - na tworzeniu obrazu, który niesie emocje.
Jeśli miałbym zostawić Ci jedną myśl po przeczytaniu tego artykułu, to brzmiałaby ona: Światło to nie technika - to język. Od Ciebie zależy, jak dobrze nauczysz się nim mówić.
O autorze
Piotr Werner jest fotografem od 2010 roku, kiedy to aparat stał się jego nieodłącznym towarzyszem codzienności. Specjalizuje się w fotografii mody i portretu, choć równie mocno pasjonuje go tworzenie kampanii oraz praca z ludźmi, światłem i emocjami. Fotografia dla Piotra to coś więcej niż zawód to sposób patrzenia na świat. Ceni sobie zdjęcia, które mają charakter, opowiadają historie i grają światłem niczym muzyka.
Na co dzień pełni zaszczytną rolę ambasadora marek, które naprawdę szanuje: Leica Camera Poland, GlareOne, Voigtländer, Calibrite, Sekonic i Newell. Prowadzi warsztaty fotograficzne, uczy retuszu, a także regularnie spotyka się z innymi fotografami przy kawie, dzieląc się wiedzą co sprawia mu ogromną radość.
Jest autorem książek „W świetle inspiracji” i „Mistrzostwo koloru w fotografii”, a jego prace były wystawiane m.in. podczas Milan Fashion Week i publikowane w takich magazynach jak British Vogue, Digital Photographer Polska i innych renomowanych tytułach. W 2024 roku zdobył tytuł Fotografa Roku w kategorii Fashion - Beauty w konkursie Refocus Award. Największą radość czerpie jednak z faktu, że nadal kocha robić zdjęcia.
Więcej informacji o lampach GlareOne znajdziecie pod adresem glareone.pl, a także na stronie facebookowej i profilu marki GlareOneTV w serwisie Youtub