Dwucyfrowa seria X-T zawsze pełniła szczególną rolę w systemie Fujifilm X, będąc przystępną cenowo alternatywą dla topowych korpusów, która przy jedynie nieznacznie ograniczonej ergonomii oferowała zbliżone możliwości w zakresu obrazowania i wydajności. Sytuacja ta zmieniła się po roku 2020, gdy producent zaczął rozwijać ofertę o nowe modele i korpusy z matrycami o wysokiej rozdzielczości.
Od tamtej pory najbliższa flagowcom w zakresie wydajności pozostaje nowsza seria X-S, natomiast dwucyfrowa seria X-T została rozdzielona na dwa modele, reprezentujące osobne półki cenowe. I o ile najnowszy X-T50 nadal jest tańszym odpowiednikiem zaawansowanego X-T5, tak X-T30 stał się po prostu „wejściowym” body dla amatorów, poszukujących ciekawej propozycji na start z bardziej poważną i świadomą fotografią.
X-T30 III to lekki lifting konstrukcji sprzed kilku lat. Czy to wystarczy, by zaskarbić sobie uznanie amatorów?
Najnowszy X-T30 III to aparat, który ma w zasadzie wszystko, by sprostać tym oczekiwaniom: rozbudowaną ergonomię, z dwoma pokrętłami nastaw i joystickiem AF, wizjer elektroniczny i odchylany ekran dotykowy, a także specyfikację, która powinna pozwolić na swobodne fotografowanie w większości sytuacji. Mimo wszystko to jednak body, które tylko nieznacznie różni się od swojego pierwowzoru, który swoją premierę miał w 2019 roku i jeszcze mniej od wersji II, która zadebiutowała przed 4 laty.
Czy więc trzecia generacja korpusu APS-C to nadal ciekawy wybór w obliczu podobnie wycenionych propozycji konkurencji (także tych pełnoklatkowych)? Oto garść moich pierwszych wniosków po kilku dniach z nowym aparatem.
Budowa serii X-T jest znana i lubiana. Body 3. generacji przeszło lekką aktualizację, ale nie wszystko prezentuje się tu kolorowo
Zacznijmy od samej konstrukcji. Dla osób, które miały już wcześniej do czynią z serią X-T nie będzie tu żadnego zaskoczenia. To nadal prawie identyczne i tak samo kompaktowe body, jak wcześniej, które sprawia, że X-T30 jest jednym z najmniejszych aparatów segmentu hobbystycznych korpusów APS-C. W połączeniu w nowym, równie niewielkim kitem, lub kompaktowymi stałkami f/2 z serii R WR, będzie jedną z najciekawszych propozycji na aparat „spacerowy”.
To również aparat bardzo dobrze wyposażony jeśli chodzi o ergonomię i system kontroli. Jak wspomniałem, otrzymujemy dwa pokrętła nastaw, joystick AF, szereg programowalnych przycisków oraz dotykowy ekran LCD, na którym możemy zaprogramować 4 gesty (przeciągnięcie palca w konkretnych kierunku uruchamia przypisaną funkcję. Do tego fizyczna tarcza czasów naświetlania i korekty ekspozycji na górnym panelu. Mamy więc pełną manualną i szybką kontrolę nad wszystkimi podstawowymi parametrami, co pozwala na sprawne reagowanie bez konieczności zagłębiania się w menu. Jak zawsze przyjemna jest także sama filozofia obsługi, gdzie zamiast standardowego pokrętła PASM pomiędzy poszczególnymi trybami przełączamy się przestawiając fizyczne kontrolery.
Jednocześnie stanowi to pewny mankament w przypadku obiektywu kitowego, który nie posiada fizycznego pierścienia przysłony. W tym wypadku aby skutecznie pracować w trybie priorytetu przysłony (moje ulubione ustawienie, którego używam najczęściej) otwór obiektywu regulujemy przy pomocy przedniego pokrętła nastaw. Problem w tym, że jest ono wciskane, a każde wciśnięcie docelowo zmienia jego funkcjonalność (np. z regulacji przysłony na regulację czułości ISO). Niestety jest ono dosyć czułe i zdarza nam się je wciskać mimowolnie. O ile więc możliwość szybkiego przełączania funkcji pokrętła będzie wygodna w innych trybach, tak w przypadku obiektywów bez pierścienia przysłony nieco utrudnia nam to pracę.
Do tego możemy się jednak przyzwyczaić. Rzeczą, której trudniej może być przełknąć potencjalnym zainteresowanym jest natomiast ekran odchylany w jednej płaszczyźnie (góra-dół). O ile więc aparat oferuje całkiem imponująca specyfikacje wideo (o tym dalej), to raczej nie będzie ciekawym wyborem dla kogoś kto poza narzędziem do rozwijania fotograficznej pasji w aparacie upatruje również opcji na wygodną realizację form wideo. Oczywiście nie wszystkie filmy to vlogi czy streamy gdzie konieczne jest obrócenie ekranu przodem, ale jednak trudno ukryć, że do realizacji filmów dużo lepiej sprawdzi się bliźniaczy X-M5. Trochę szkoda, bo skoro dopłacamy do nieco droższego X-T30, miło byłoby mieć pełny pakiet. Nie mówiąc już o tym, że możliwość „zamknięcia” ekranu znacznie zmniejsza też szansę na porysowanie.
Dystans do bardziej filmowego X-M5, nowy X-T30 III utrzymuje także w temacie portów. Choć aparat umożliwia podłączenie zarówno mikrofonu, jak i słuchawek, konieczne są adaptery. Port mikrofonu jest tu w standardzie 2,5 mm (konieczna przejściówka z tradycyjnego 3,5 mm) a odsłuch możliwy jest poprzez przejściówkę na UBC-C.
Nowością na korpusie jest natomiast pojawienie się dedykowanego pokrętła symulacji filmów, które zagościło na wszystkich najnowszych body producenta. Daje nam ono możliwość szybkiego przełączania się pomiędzy stylami obrazów, co zachęca do kreatywnej zabawy, bez konieczności nurkowania w menu.
To przyjemny dodatek, zwłaszcza jeśli wystarczą nam zdjęcia JPEG, ale warto nadmienić, że wspomniane symulacje możemy także nakładać na zdjęcia RAW na etapie edycji w programie Lightroom. Bardziej zaawansowani użytkownicy pewnie woleliby w tym miejscu zobaczyć wcześniejsze pokrętło trybów, które pozwalało m.in. szybko przełączać się z trybu pojedynczego na serię czy tryb wideo. Na szczęście funkcja ta nie została ukryta głęboko - lista trybów wyświetla się po wciśnięciu przycisku Drive (ikonka śmietnika) - więc trudno mówić tu też o jakimś ograniczeniu.
Jeżeli chodzi o samo body, to w zasadzie tyle. Pod względem konstrukcji to więc w prktycznie ten sam korpus co wcześniej. Jest kompaktowy (118 x 83 x 47 mm), lekki (378 g), wygodny i przyjemny w obsłudze, a wizjer, choć jak na dzisiejsze standardy dosyć niewielki, to nie odbiega specyfikacją od konkurencji i pozwala na całkiem komfortowy oraz rzetelny podgląd fotografowanej sceny. Nienajgorzej wypada także bateria, której żywotność szacowana jest na 425 zdjęć w trybie Eco. To oczywiście sporo mniej od wspomnianego tu serii X-S (około 750 zdjęć na jednym ładowaniu), ale w zupełności wystarczająco jak na potrzeby hobbystyczne. Szkoda jedynie, że producent nie zdecydował się wprowadzić uszczelnień. Oczywiście w tej półce cenowej nie jest to standard, ale osoby porównujące aparaty konkurencji z pewnością zauważą, że posiada je chociażby Nikon Z50 II.
Sprawdzona matryca, nowe osiągi
Nieco więcej zmian dostrzeżemy we wnętrzu aparatu, który teraz wspierany jest najnowszym procesorem (X-Processor 5). To pozwoliło producentowi zaimplementować najnowszy system AF z inteligentnymi trybami wykrywania obiektów (poza twarzami i oczami wykrywa także całe sylwetki, zwierzęta i pojazdy) i większa skutecznością śledzenia. Jak radzi sobie w praktyce, możecie zobaczyć poniżej.
Jak widzimy, sylwetka, twarz i oczy wykrywane są już z naprawdę dużej odległości, a sam aparat nie ma większego problemu ze śledzeniem ich w czasie rzeczywistym, nawet podczas dynamicznych ruchów. Sama skuteczność przeostrzania może jednak różnić się w zależności od obiektywu. W przypadku kitowego modelu 13-33 mm w serii otrzymaliśmy około 80% ostrych ujęć. Obiektyw sprawnie przeostrza także na krótkich odległościach podczas rejestracji wideo.
Aparat zupełnie dobrze wypada także w zakresie pojemności bufora, który pozwoli wykonać 127 zdjęć JPEG lub 60 zdjęć RAW w serii 20 kl./s i kolejno 155 zdjęć JPEG oraz 79 RAW-ów w serii 10 kl./s, co daje nam 6-8 sekundowe serie zanim aparat zacznie zwalniać. Na potrzeby hobbystyczne powinno to w zupełności wystarczyć.
Nic nie zmieniło się w temacie sensora - to nadal ta sama 26-megapikselowa matryca BSI X-Trans CMOS IV, co przed 6 laty - ale nowy silnik zwiększył możliwości zapisu wideo (do 6,2K 30 kl./s 10-bit 4:2:2 w kompresji Long GOP) i może też przekładać się na lepsze wyniki w zakresie pracy w słabym świetle. Jak widzimy na poniższym porównaniu, w przypadku zdjęć JPEG, jakość akceptowalną dla oglądania w rozmiarach ekranowych otrzymamy do okolic ISO 6400-12800. Aparat naprawdę skutecznie radzi też sobie z ważeniem ekspozycji i balansem bieli.
Niestety producent nadal nie zdecydował się tu na wprowadzenie systemu stabilizacji matrycy, który obecny jest między innymi w modelach X-T50 czy X-S20. Oczywiście, w tym pułapie cenowym nie oferuje jej praktycznie żaden bezpośredni konkurent, ale jednocześnie trudno nie zauważyć, że niewiele drożej możemy już dziś kupić chociażby stabilizowane, kilkuletnie pełnoklatkowe body Sony A7 III czy nawet nowego pełnoklatkowego Lumixa S9. Dodatkowo brak stabilizacji to rzecz która najbardziej uderza właśnie w amatorów, korzystających często z ciemniejszych zoomów czy obiektywów kitowych - poprzez wymuszanie wchodzenia na wyższe czułości czy uniemożliwianie pracy bez statywu.
Na koniec parę słów o obiektywie. Jedną z nowości jest także nowy obiektyw kitowy XF 13-33 mm f/3.5-6.3, z którym aparat możemy kupić w zestawie. Czy warto? To zależy czego szukamy. Jak zwykle w przypadku obiektywów kitowych, nie możemy tu liczyć na plastykę z widocznym rozmyciem nieostrości, a pracy - zwłaszcza w obliczu braku stabilizacji - nie ułatwia fakt, że jest to obiektyw dość ciemny. Jeżeli nastawiacie się na portret czy inną dziedzinę w której ważna będzie dla was „trójwymiarowość” obrazka, prawdopodobnie lepszym wyborem na początek będzie któraś z niedrogich systemowych stałek (obecnie sporo ciekawych amatorskich obiektywów Fujifilm X oferują również zewnętrzni producenci).
Nowy kit dla niektórych użytkowników ma jednak niewątpliwe plusy. Przede wszystkim jest naprawdę kompaktowy, i razem z X-T30 III tworzy bardzo zwiewny, mobilny zestaw. Jest to również obiektyw widocznie szerszy niż wszystkie kity dotychczas (ekwiwalent ogniskowej 20-50 mm), dzięki czemu spodoba się amatorom krajobrazu czy architektury. Do tego, jak na budżetowy zoom jest to obiektyw zaskakująco ostry. Co chyba jednak najbardziej istotne, z racji poszerzonego zasięgu to w zasadzie jedyny kit na rynku, który nieźle odpowiada potrzebom vlogerów (zbyt wąskie obiektywy to rzecz, na którą narzekaliśmy przy okazji większości premier aparatów APS-C skierowanych do tej grupy twórców).
Jak już wiemy, body X-T30 III nie jest niestety przesadnie vloger-friendly i nowy kit okaże się zapewne lepszą parą dla wspomnianego modelu X-M5. Jeśli jednak nagrywać vlogi zamierzacie jedynie okazyjnie, a aparat ma służyć głównie do robienia zdjeć, obiektyw ten można zdecydowanie rozważyć (zwłaszcza jeśli będziemy nagrywać w kontrolowanych warunkach).
Pierwsze wnioski
Fujifilm X-T30 III to nie rewolucja, a raczej odświeżenie dobrze znanej nam już konstrukcji, która jest obecnie najtańszym punktem wejścia do systemu Fujifilm X dla hobbystów poszukujących pełnoprawnego body z wizjerem. Jest to jednocześnie body naprawdę wszechstronne jeżeli chodzi o wydajność i możliwości, atrakcyjne wizualnie i rozbudowane pod względem ergonomii. Obecność wizjera EVF, dwóch pokręteł nastaw i joysticka AF stawia go w zakresie obsługi na równi z dużo bardziej zaawansowanymi modelami.
Biorąc pod uwagę specyfikację i kompaktową budowę, to atrakcyjny korpus do nauki i hobbystycznego fotografowania. Ma w zasadzie wszystko, co potrzebne amatorom do szlifowania swojego fotograficznego warsztatu w większości dziedzin. Jednocześnie warto podkreślić tu słowo „fotograficznego”, gdyż nie jest to raczej korpus celujący w filmujących. Oferuje co prawda imponującą specyfikację wideo i dobrze sprawdzi się w klasycznych formach, ale brak możliwości odwrócenia ekranu i konieczność stosowania adapterów na porty będzie zniechęcać współczesnych twórców treści, którzy w dużej mierze opierają się o formy vlogowe (do nich kierowane są modele X-M5 oraz X-S20).
Nieco skoda też, że producent nie zdecydował się tu na system stabilizacji matrycy. Biorąc pod uwagę wspomniane, ergonomiczne ograniczenia trybu wideo, tak wyposażony aparat raczej nie osłabiłby pozycji droższego X-S20, a miałby bardzo mocną kartą przetargową w walce o amatorów, którzy rozglądają się za pierwszym aparatem systemowym.
Tak czy inaczej, to zgrabny korpus, który łatwo polubić i którym przyjemnie się pracuje. Jeśli nastawiacie się główne na zdjęcia i niestraszny Wam brak stabilizacji, na pewno nie będziecie zawiedzeni. Radzimy tylko wziąć pod uwagę jaśniejsze alternatywy dla kitowego zooma. Ten spodobać może się fanom szerokiego kąta, ale nie zaoferuje nam atrakcyjnej plastyki i utrudni fotografowanie w słabszych warunkach oświetleniowych.
- Zgrabne, kompaktowe body
- Rozbudowana ergonomia
- Szybki tryb seryjny i wystarczający bufor
- Jakość zdjęć
- Skuteczne śledzenie AF
- Pokrętło symulacji filmów
- Imponujący tryb filmowy
- Stosunek cena/jakość
- Brak stabilizacji matrycy
- Zbyt czułe na wcisk przednie pokrętło nastaw
- Ekran odchylany wyłącznie góra-dół
- Podłączenie mikrofonu i słuchawek wymaga przejściówek
- Brak uszczelnień
Zdjęcia przykładowe
Poniżej prezentujemy galerię zdjęć przykładowych, wykonanych aparatem Fujifilm X-T30 III z obiektywem XC 13-33 mm f/3.5-6.3 na standardowych ustawieniach obrazu, w najwyższej jakości pliku JPEG. Dla zainteresowanych także paczka z plikami RAW.
Zdjęcia przykładowe do pobrania: