Obiektywy
Sirui 40 mm T1.8 1.33X S35 AF - niedrogi anamorficzny obiektyw z... autofokusem. Czy można chcieć więcej?
Nowy Fujifilm X-M5 to najtańszy aparat w systemie, ale pod względem możliwości daleko mu do typowego amatorskiego korpusu. Czy to możliwe, że Fujifilm zrobiło wymarzony aparat dla początkujących, podróżujących, jak i vlogerów? Nowy model mieliśmy już okazje sprawdzić w praktyce.
Fujifilm X-M5 to nowość w systemie X, która pojawia się dość znienacka. Gdy już na dobre przyzwyczailiśmy się, że dolny segment gospodaruje tu świetna skądinąd seria X-S (i odgrzewany kotlet w postaci modelu X-T30 II), producent wykonuje woltę i postanawia na nowo otworzyć się na początkujących, amatorów czy po prostu osoby z mniejszym budżetem.
Jest to o tyle istotne, że choć producent wielokrotnie wprowadzał już na rynek konstrukcje amatorskie (takie jak np. seria X-A czy trzycyfrowe seria X-T), nigdy aparaty te nie mogły pochwalić się tak rozbudowaną specyfikacją, jak X-M5. Aparat to także ciekawy przykład tego, jak niektóre konstrukcje muszą poczekać na właściwy czas. X-M5 to bowiem następca modelu X-M1, który został zaprezentowany 11 lat temu i najwyraźniej nie zrobił furory, gdyż producent nigdy póżniej nie wracał do tego korpusu. Dziś jednak kompaktowy, nieco ograniczony pod względem ergonomii, ale dobrze wyposażony korpus może okazać się strzałem w dziesiątkę.
Wydaje mi się, że na początek warto w ogóle nakreślić jakim aparatem jest nowy X-M5 i do kogo jest on kierowany. Niestety nie ułatwia tego oficjalny film promocyjny, na którym aparat przedstawiany jest jako narzędzie do chwytania inspirujących kadrów z dużego pokoju. A już na wstępie należy zaznaczyć, że to dużo poważniejsza konstrukcja, niż może wydawać się na pierwszy rzut oka.
Podstawowym przeznaczeniem X-M5 będzie zapewne nauka fotografowania. Kompaktowy, poręczny korpus nie onieśmiela i zachęca do fotograficznej zabawy, oferując zaczerpnięte z modelu X-T50 osobne pokrętło symulacji filmów, z których znane jest Fujifilm. Niewielkie wymiary sprawiają jednak, że po korpus chętnie sięgną także bardziej obeznani z fotografią hobbyści, którzy szukają wygodnego narzędzia do rozwijania swoich pasji, stawiania pierwszych kroków na polu fotografii zawodowej czy dokumentacji swoich podróży. Co chyba jednak najciekawsze i co producent według nas zbyt mało podkreśla, to także korpus świetnie przygotowany do tworzenia wideo, zwłaszcza tego, którego przeznaczeniem jest YouTube i social media. Ba, zaryzykowalibyśmy nawet stwierdzenie, że to aparat stworzony głownie do takich zadań, ale o tym za chwilę.
W niewielkiej formie otrzymujemy więc bardzo uniwersalną hybrydę, która w swoim pułapie cenowym nie ma zbyt wiele konkurencji. W przypadku rynkowych rywali albo otrzymujemy bowiem dobre możliwości fotograficzne, ale średnią specyfikację wideo, albo odwrotnie - korpusy świetnie przygotowane do vlogowania, ale niewygodne do pracy fotograficznej. Fujifilm X-M5, zdaje się natomiast trzymać pomiędzy tymi światami bardzo wyważony balans, będąc konstrukcją atrakcyjną dla szerokiej grupy twórców, z różnych przedziałów wiekowych.
Fujifilm X-M5 to zdecydowanie najmniejszy korpus systemy X, co ma zarówno swoje zalety, jak i wady. Aparat w całości mieści się w dłoni, ale jest przy tym zaskakująco zgrabny. Mimo miniaturowych rozmiarów, na body znajdziemy większość najbardziej potrzebnych kontrolerów do komfortowej pracy. Mamy wiec tarczę nastaw PASM, dwa pokrętła nastaw, joystick AF i zestaw niezbędnych przycisków do nawigacji po funkcjach i podglądu zdjęć. I choć przyciski są małe, a joystick czy przycisk podglądu nie są umieszczone w najbardziej komfortowych miejscach to nie można powiedzieć, by ergonomia aparatu znacznie ogranicza nasze możliwości. Zwłaszcza, że menu personalizacji możemy ustawić własne funkcje dla poszczególnych kierunków wybieraka czy też wciskanego przedniego pokrętła.
Na pokładzie znajdujemy też 26-megapikselową matrycę X-Trans CMOS 4, zaczerpniętą z modelu X-S20, tryb seryjny do 30 kl./s (w trybie migawki elektronicznej) i najnowszy algorytmy autofokusa, wraz z trybami wykrywania oczu i obiektów, które zapewniają skuteczne ostrzenie nawet w trudniejszych warunkach oświetleniowych.
Dużo radości sprawia także wspomniane już osobne pokrętło symulacji filmów, za pomocą którego łatwo przełączymy się pomiędzy różnymi filtrami kolorystycznymi. Oczywiście pozycji na pokrętle jest mniej niż wszystkich dostępnych opcji, ale dostęp do pozostałych otrzymujemy przełączając je na pozycję C i FS1-3. Poza tym przełącznik oferuje dostęp do 8 najciekawszych i najczęściej używanych symulacji, także rzadko będziemy mieli konieczność sięgania po więcej. Ich działanie w praktyce możecie zobaczyć poniżej.
Fujifilm X-M5 to więc korpus naprawdę dobrze wyposażony, który wydaje się idealnym kompanem spacerów czy podróży. Niestety „kieszonkowość” nowej konstrukcji docenimy właściwie wyłącznie w przypadku pracy z obiektywem pancake lub niewielkim kitem. W przypadku innych szkieł systemowych całość zaczyna wyglądać już trochę niezgrabnie, staje się mniej komfortowa (brak wydatnego gripu utrudnia pewny chwyt), no i na pewno przestanie mieścić się do kieszeni spodni czy kurtki, tracąc swój główny walor. Muszę przyznać, że w roli aparatu spacerowego i podróżniczego dużo bardziej podoba mi się seria X-S - skoro i tak musimy przewiesić go na pasku, to może być nawet nieco większy, ale niech oferuje pełną wygodę obsługi.
W przypadku fotografowania, pewną przeszkodą będzie także brak wizjera. Oczywiście sam łapię się na tym, że większość zdjęć wykonuję dziś spoglądając na tylny ekran aparatu, ale jednak są sytuacje, w których wizjer okazuje się bardzo pomocny, jak kadrowanie w mocniejszym słońcu czy fotografia portretowa gdzie dużo wygodniej w ten sposób dojrzeć mikroekspresje czy ułożenie twarzy modela/modelki. W końcu, jest to także obecnie jedyny korpus systemu X, w którym nie uświadczymy systemu stabilizacji matrycy. O ile więc niezła praca na wysokich czułościach pozwala nam na w miarę skuteczne fotografowanie w gorszym oświetleniu, to jednak nie będzie tu mowy o utrzymywaniu z ręki sekundowych ekspozycji, na co pozwalają chociażby aparaty z serii X-S.
Wybierając ten model do fotografii, warto więc pamiętać, że choć aparat możemy kupić relatywnie tanio, jest on zachwycająco mały i ma do zaoferowania świetną specyfikacje a także jakość obrazu, nie będzie to najwygodniejsza konstrukcja do tego typu pracy. Sytuacja zmienia się jednak diametralnie, gdy potraktujemy ten aparat jako konstrukcję stworzoną głównie do filmowania. Aparat oferuje bowiem możliwości, jakich nie powstydziłyby się konkurencyjne modele ze znacznie wyższych segmentów.
Korpus pozwala na rejestrację 10-bitowego wideo z próbkowaniem 4:2:2 w rozdzielczości do 6,2 K 30 kl./s (open gate) lub w formatach 16:9/17:9 do 4K 60 kl./s (a także Full HD do 240 kl./s), posiada obracany ekran dotykowy oraz złącze słuchawkowe i mikrofonowe - to ostatnie wygodnie umieszczone z tyłu korpusu, tak aby kable nie przeszkadzały w odchylaniu ekranu. Otrzymujemy ponadto wsparcie płaskiego profilu F-Log 2 czy popularne funkcje pomocnicze, jak zebra, focus peaking czy podświetlenie ekranu informujące o wyzwoleniu rejestracji. Jednym słowem jest to korpus, który z powodzeniem może posłużyć do realizacji nawet bardziej ambitnych produkcji.
Jedynym ograniczeniem wydaje się tu ewentualne przegrzewanie korpusu - choć podczas szybkich testów nie zauważyliśmy tego problemu, pokazywany w materiałach dedykowany moduł chłodzący montowany na tylną ściankę wskazuje, że raczej nie będzie to korpus do nagrywania długich form wideo (przynajmniej bez dodatkowego chłodzenia). Jeśli jednak zamierzamy nagrywać teledyski czy krótkie materiały komercyjne, nie powinniśmy napotkać większych problemów. Zwłaszcza, że aparat nieźle radzi sobie także z optymalizacją poboru prądu - wyposażony w standardową dla systemu baterię NP-W126 S pozwoli zarejestrować ciągiem ponad 80 minut materiału 4K - wystarczająco, by skutecznie nagrać większość materiałów do internetu na jednym ładowaniu.
Najciekawiej chyba jednak prezentują się tu funkcje skierowane stricte do vlogerów i młodszych użytkowników. Po raz pierwszy otrzymujemy więc dedykowane dotykowe menu ułatwiające vlogowanie i tworzenie materiałów w pojedynkę, wraz z popularnym u konkurencji trybem prezentacji produktu (AF automatycznie przesuwa ostrość na obiekty pokazywane do kamery) czy trybem Short Movie Modę, w którym nagramy pionowe materiału w formacie 9:16, bez konieczności obracania aparatu do pionu czy kadrowania obrazu na etapie edycji.
Dotykowe menu pomocnicze w trybie Vlog. Układ pozwala m.in. łatwo regulowac ustawienia AF, uruchamiać tryb prezentacji produktu, tryb niskiej przysłony, funkcję krótkich filmów czy regulować ustawienia mikrofonu
Według mnie najważniejszym punktem programu i funkcją, dzięki której ten aparat naprawdę ma szansę przemówić do swojej grupy docelowej jest tu system potrójnego mikrofonu, który analogiczne do vlogerskich konstrukcji Sony pozwolić ma na rejestrację wysokiej jakości dźwięku bez konieczności stosowania zewnętrznych rejestratorów. Podobnie jak jak u Sony, możemy sterować jego kierunkowością, decydując czy zbierać ma dźwięk z przodu, z tyłu czy może ze wszystkich stron, jak zwykły mikrofon pojemnościowy i trzeba przyznać, że ze swoją funkcją radzi sobie naprawdę dobrze. Poniżej możecie obejrzeć przykładowe nagranie zrealizowane przy pomocy wbudowanego mikrofonu. Jak dla mnie, na potrzeby realizacji internetowych, więcej nam nie potrzeba. Choć jeśli zamierzamy rejestrować wywiady czy wypowiedzi dobrze będzie jednak wyposażyć się w dedykowany mikrofon krawatowy, który lepiej odizoluje niechciane dźwięki tła i ułatwi późniejsze montowanie wypowiedzi z muzyką. Tym bardziej, że w zestawie nie znajdujemy niestety żadnej nakładki przeciwwiatrowej typu martwy kota.
Właściwie jedynym minusem w zakresie pracy vlogerskiej jest brak niedrogiego kompaktowego obiektywu do tego typu zadań w systemie X. Trzeba przyznać, że w zakresie obiektywu dołączanego do zestawu (XC 15-45 mm f/3.5-5.6 OIS PZ - ekwiwalent obiektywu 22-70 mm) zestaw i tak wypada lepiej od konkurencyjnego Sony ZV-E10 II, gdzie zaoferuje nieco szerszy kąt widzenia niż obiektyw 16-50 mm (ekwiwalent 24-70 mm), ale i tak mamy wrażenie, że twórcom przyzwyczajonym do smartfonów może brakować szerszego kąta widzenia.
Niestety systemowy zoom 10-24 mm to już koszt rzędu 5000 zł, który przekreśla dostępność takiego zestawu dla większości zainteresowanych, a w systemie nie mamy też tanich szerokokątnych stałek. I choć na początek obiektyw kitowy będzie pewnie wystarczający, zainteresowanych blogowaniem kierujemy do obiektywu Samyang AF 12 mm f/2, który za nieco ponad 1000 zł zaoferuje nam ekwiwalent 18 mm i większą światłosiłę.
Warto tym samym podkreślić cenę aparatu. O ile w przypadku Sony ten sam problem windował cenę użytecznego zestawu do ok. 6500 zł, startowa cena korpusu na poziomie 3899 zł sprawia, że dużo łatwiej sobie z nim poradzić.
Fujifilm X-M5 to zaskakująco udana hybryda aparatu fotograficznego oraz narzędzia do filmowania, i choć reprezentuje segment stricte amatorski, to oferuje możliwości, które w świadomych rękach pozwolą na tworzenie nawet bardziej ambitnych i zaawansowanych produkcji. Najciekawsze jest chyba to, że jest to konstrukcja pozwalająca na płynne przejście od nauki fotografowania i hobbystycznego dokumentowania codziennych chwil do pracy wideo, nie zmuszając nas do chodzenia na bardzo trudne do zaakceptowania kompromisy. A będąc najtańszym przygotowanym aparatem do pracy vlogerskiej na rynku, ma spore pole do popisu i przyciągnięcie do systemu nowych użytkowników.
Z racji niskiej ceny potencjonalni zainteresowani muszą jednak zdawać sobie sprawę z kilku ograniczeń. Jeśli chodzi o fotografię, aparat będzie kompaktowy i poręczny właściwie wyłącznie z kitowym zoomem XC 15-50 mm, lub którymś z systemowych obiektywów pancake (np. XF 27 mm f/2.8), co nieco ogranicza pole jego zastosowań. Podpięcie czegokolwiek innego tworzy zestaw, któremu trudno konkurować w zakresie wygody pracy z serią X-S czy nawet podobnie wycenionym X-T30 II. A fakt ten potęguje brak stabilizacji matrycy oraz wizjera. Oczywiście aparatem da się skutecznie pracować fotograficznie z dowolną optyką, zwłaszcza, że oferuje także całkiem dobrą ergonomię, ale jednak nie będzie to tak komfortowe jak w przypadku innych modeli.
Nowy Fujifilm X-M5 to więc konstrukcją, którą przede wszystkim powinny zainteresować się osoby, które poza fotografią mocno nastawione są także na filmowanie - korpus ma wszystko, by tworzyć zarówno niezobowiązujące materiały na instagramowe rolki i Tiktoka, jak i vlogi czy nawet bardziej wymagające produkcje, jak wywiady, teledyski czy materiały komercyjne. W tej kwestii jedynym bardziej widocznym ograniczeniem jest brak ciekawego i niedrogiego systemowego obiektywu dla vlogerów, ale takie możemy na szczęście znaleźć u zewnętrznych producentów optyki, a niski koszt aparatu sprawi, że nawet tworzenie takich kombinacji pozostanie w zasięgu finansowym hobbystów.
Fujifilm X-M5 to obecnie najmniejszy i najtańszy na rynku korpus o takiej funkcjonalności. Z pewnością nie umknie to uwadze zainteresowanych, a warto też pamiętać, że w ciągu najbliższego roku aparat zapewne nieco jeszcze potanieje.
Poniżej przedstawiamy galerię zdjęć przykładowych, wykonanych aparatem Fujifilm X-M5 na standardowych ustawieniach obrazu, ze sprowadzonym do minimum systemowym odszumianiem. Zdjęcia wykonaliśmy używając obiektywów XF 16-50 mm f/2.8-4.8 oraz XF 23 mm f/1.4. Dla zainteresowanych także paczka z plikami RAW.