Branża
Rankin zamyka swoją agencję - powodem AI i zmieniający się rynek
PEN-F to najnowsze i na pewno najbardziej stylowe dziecko w rodzinie Olympusa. To klasyczny, ponadczasowy design, ale też możliwości, które sprawiają, że aparat staje na równi z topowymi modelami w ofercie. Jak ta oryginalna konstrukcja sprawdza się w praktyce?
Zaprezentowany pod koniec stycznia Olympus PEN-F jest szczególną pozycją w ofercie producenta, bo otwiera w niej zupełnie nowy rozdział. Nie należy ani do rodziny stylizowanych na klasyczne lustrzanki rodziny OM-D, nie jest też w prostej linii rozwinięciem konsumenckiej linii PEN. Najnowszy Olympus to cyfrowa wariacja na temat ciekawej, półklatkowej lustrzanki z lat 60. XX o tej samej nazwie. Oprócz stylowego wyglądu, aparat otrzymał także mocne podzespoły, charakterystyczne dla najlepszych modeli w ofercie.
Przede wszystkim jest to nowa matryca Mikro 4/3 Live MOS o rozdzielczości 20 Mp - najwyższej, jaka dotąd pojawiła się w aparatach Olympus - wspomagana procesorem TruePic VII, który pozwoli nam na fotografowanie z maksymalną prędkością 10 kl./s (5 klatek z pełnym wsparciem autofocusa), w zakresie czułości ISO 80-25600. Zobaczymy tu także znany z modelu E-M5 Mark II tryb High Res Shot, który dzięki większej rozdzielczości matrycy pozwoli nam teraz na wykonywanie zdjęć o rozdzielczości aż 50 megapikseli.
Oficjalny news o aparacie: Olympus PEN-F - stylowy profesjonalista
Pierwsze wrażenia: Olympus PEN-F - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe