Rafał Milach: "Magnum kojarzy się z pewnym sposobem fotografowania, ale to się zmienia"

O swojej drodze do Magnum, agencji widzianej od środka, i o tym jak prawie porzucił fotografię, Rafał Milach opowiedział Beacie Łyżwie-Sokół

Autor: Beata Łyżwa-Sokół

14 Lipiec 2023
Artykuł na: 23-28 minut

Trochę to trwało zanim zostałeś pełnoprawnym członkiem Magnum.

Zajęło mi to 5 lat chociaż nominalnie proces trwa 4 lata. Najpierw dostajesz zaproszenie do agencji i jeśli zostaniesz zaakceptowany przez resztę kolektywu, otrzymujesz status nominowanego kandydata. Po 2 latach można uzyskać status członka stowarzyszonego, a po kolejnych 2 pełnoprawnego. Minimalny czas ubiegania się o dołączenie do agencji to wspomniane 4 lata, ale gdy przeglądałem historie koleżanek i kolegów, niektórzy starali się nawet 8 lat.

Brzmi jak przedłużone narzeczeństwo

Coś w tym jest. To jest proces wzajemnego poznawania się, nie tyle weryfikacja jakości tego co robisz, co oczywiście jest brane pod uwagę. Jednak ważniejsze jest przyglądanie się, jaki rodzaj relacji budujesz z kolektywem. Magnum Photos, pomimo że jest dużą korporacją i agencją mającą charakter komercyjny, postrzega się jako kolektyw. Fotografowie i fotografki są jego właścicielami. Dynamika relacji w grupie jest tak samo istotna, jak prace, które realizujesz.

Na czym polega budowanie relacji?

Sporo zmieniło się po pandemii. Wcześniej spotykaliśmy się co pół roku na tzw.odosobnieniach, żeby rozmawiać o fotografii, ale też o pomyśle na Magnum w przyszłości, o ideach i wartościach, bardziej niż o kwestiach biznesowych. Ponadto mamy coroczny zjazd wszystkich członków i pracowników, rotacyjnie w Paryżu, Londynie i Nowym Jorku. Te spotkania mają charakter administracyjny, dyskutujemy o finansowaniu, projektach, współpracy, odbywają się głosowania nad przyjęciem nowych członków. Mamy mało czasu na rozmowy o fotografii, skupiamy się raczej na strukturze agencji.

Od pandemii format zgrupowań się zmienił na hybrydowy, co przed wieloma fotografkami i fotografami otworzyło możliwość większego zaangażowania w życie agencji. To się też przekłada na współpracę z osobami zatrudnionymi w Magnum, którzy organizacyjnie wspierają działania kreatywne fotografek i fotografów.

Czyli możesz liczyć na wsparcie merytoryczne, ale też biznesowe, oczywiście nie w sensie otrzymywania środków tylko np. podpowiedź w ich pozyskiwaniu?

Tak, wymyślam sobie jakiś projekt i wspólnie zastanawiamy się, jak go zrealizować. Czy angażujemy w to jakieś wydawnictwo, prasę, jeden tytuł, czy kilka? Sprawdzamy, kto mógłby być zainteresowany danym tematem, a kto chętnie wesprze projekt finansowo. Większość autorów i autorek, którzy trafiają do Magnum zazwyczaj mają spore doświadczenie i wiedzą, jak działa rynek.

Ale zdarzają się też osoby młode, których dorobek jest skromniejszy, tak jak w przypadku hiszpańskiej fotografki Lúi Ribeiry, która została nominowana do Magnum razem ze mną i Gregiem Halpernem, czyli w pewnym sensie weteranami. Obaj od 20 lat funkcjonujemy na rynku, jesteśmy w podobnym wieku, mieliśmy swoje życie fotograficzne przed agencją.

Magnum jest dla mnie ważne, ale mam też alternatywne sposoby funkcjonowania. Dla młodych fotografów i fotografek taka sytuacja jest prawdopodobnie dużo bardziej wiążąca. Udział agencji w ich życiu fotograficznym jest znacznie większy, niż u kogoś, kto przychodzi z dorobkiem i doświadczeniem.

#Anijednejwiecej, Warszawa, 14 czerwca 2023, Fot.Rafał Milach/Archiwum Protestów Publicznych

W sumie to dobra wiadomość dla zaczynających karierę: ciekawy projekt może zainteresować Magnum na tyle, że dostaniesz nominację na kandydata.

Tak może się zdarzyć.

Warto znać kogoś z agencji, kto Cię nominuje?

W moim przypadku był to Mark Power, z którym miałem dobry kontakt już wcześniej. Generalnie idea jest taka, że organizowany jest open call, więc można się zgłosić samodzielnie. Jednak większość fotografów i fotografek będących w Magnum, została zaproszona przez kogoś z agencji, mieli więc wsparcie z wewnątrz. Są takie przypadki jak Alex Majoli, czy Nanna Heitmann, którzy trafili do Magnum dzięki temu, że mieli fantastyczne portfolio i zgłosili się na open call, a potem przeszli wszystkie etapy rekrutacji.

A jest ich całkiem sporo: zgłoszenie na poziomie regionalnego biura, głosowanie na nominowanych i wreszcie głosowanie nad przyjęciem kandydata do agencji, w którym uczestniczą wszyscy pełnoprawni członkowie kolektywu. To, że ktoś ciebie wprowadza, jeszcze nic nie gwarantuje. Przez ostatnich 5 lat, gdy uczestniczyłem w tym procesie, kilka osób odpadło, nie przeszło kolejnych etapów.

To musi być dość stresujące. Jesteś już jakby w środku, smakujesz czym to pachnie, środowisko zazdrości, a ty nagle nie dajesz rady.

Na szczęście kryzys miałem wcześniej. Gdy Mark napisał do mnie po wystawie Deutsche Börse Prize w Photographers’ Gallery, pytając, czy nie rozważyłbym aplikowania do Magnum, byłem już bliski podjęcia decyzji o porzuceniu fotografii. Może nie tak zupełnie, ale rozważałem inne dyscypliny, w których zdjęcie jest jednym z elementów pracy.

Dlaczego chciałeś zostawić fotografię? Laureat World Press Photo, autor wystaw i nagradzanych książek fotograficznych, twórca sukcesu Sputnik Photos?

Zacząłem się zastanawiać nad sprawczością fotografii. I czy język, którym operuję jest adekwatny do czasu i kontekstu społeczno-politycznego, który mnie wówczas otaczał. Z jednej strony myślałem o tym, że fotografia stała się powszechnym medium, choć może nie wszyscy jesteśmy fotografami, ale każdy z nas ma aparat fotograficzny w telefonie.

Z drugiej strony poczułem ograniczenie możliwości budowania narracji fotograficznych. Przecież tych sposobów na opowiadanie historii nie jest jakaś nieskończona ilość. W pewnym momencie zaczęło mi to doskwierać. Wróciłem do rysowania i do różnych form, które być może mają początek w fotografii, ale są bardziej abstrakcyjną, czy przestrzenną wypowiedzią np. animacja albo wideo.

Czułem, że mógłbym część moich treści ulokować w różnych mediach. Przypomniałem sobie, że zanim w ogóle zacząłem fotografować, interesowałem się plakatem, malowałem, rysowałem. Pierwsze zdjęcia musiałem zrobić jako student grafiki na ASP w Katowicach. Uznałem, że powrót do korzeni, połączenie tych wszystkich wartości, pomoże mi stworzyć coś nowego.

Fascynowały mnie różne działania postartystyczne, które prowokują przesuwanie granic, wychodzą poza istniejące schematy, korzystając z fotografii nadają jej nowe funkcje i znaczenia. Ta nowa sytuacja była szalenie interesująca. I wtedy przyszedł mail od Marka Powera…

Który...

…w stosunkowo krótkim czasie wszystko wywrócił mi do góry nogami, choć równocześnie sprzyjała temu sytuacja w Polsce. Jestem przekonany, że czas pewnego rodzaju zawahania był mi potrzebny. Poszukiwanie przecież jest dużo ciekawsze niż znajdowanie. Wiem, że brzmi to jak banał, ale tak jest.

Czasem pomagają zewnętrzne okoliczności, więc często na nie się zdaję. A kryzys? Jest czymś stałym, nie zawsze jest ulokowany w fotografii i nie zawsze możesz na niego odpowiedzieć fotografią. Można powiedzieć, że ta twórcza droga, o czym pewnie dobrze wiesz, jest związana z permanentnym kryzysem. On nas motywuje do działania, do szukania takiej przestrzeni, w której można robić, to co się uważa za ważne.

Podczas trwającego 5 lat procesu dołączania do najbardziej prestiżowej agencji fotograficznej na świecie musiałeś prezentować nowe projekty. To mobilizowało do pracy?

Trafiłem do Magnum, gdy tam rozwijały się ciekawe projekty. Np. materiał realizowany wspólnie na granicy Meksyku i USA, do którego dołączyłem. Zdałem sobie sprawę, że to idealny pretekst do kontynuowania mojego projektu o architekturze uwikłanej w propagandę.

W Europie właśnie powstał płot Orbana, dlatego pojechałem na Węgry, a później do Berlina w związku z rocznicą upadku muru. Całość złożyłem w tryptyk. Zrobiło się bardzo gęsto, działałem na pełnych obrotach, gdy wybuchła pandemia, a chwilę potem strajki kobiet rozlały się po całej Polsce. Nigdy wcześniej nie pracowałem fotograficznie z taką intensywnością.

Strażnik patrolujący wydmy wzdłuż tzw. pływającego płotu na granicy meksykańsko-amerykańskiej, Arizona, USA, 2019 r. Fot. Rafał Milach/Magnum Photos

W pewnym sensie dzięki Magnum zostałeś przy fotografii.

Możliwość dołączenia do kolektywu była rodzajem zapalnika. Jednak nie kierował mną imperatyw, że muszę fotograficznie coś udowodnić, zresztą ze strony agencji też takiego nacisku nie czułem. Miałem jednak świadomość, że moja praca w ciągu następnych 4 lat będzie poddawana ewaluacji.

W tym czasie ukazała się książka „I’m warning you” o murach granicznych, z Archiwum Protestów Publicznych publikowaliśmy kolejne wydania Gazety Strajkowej, a osobno już powstała książka “Strajk”. Do tego doszła wojna w Ukrainie i platforma poświęcona historiom uchodźczym “Uatlas. Zapis wojennych migracji”

Minęły 4. lata, a Ty nie wszedłeś do agencji.

Po 4 letnim okresie nominacji i statusu członka stowarzyszonego odbywa się głosowanie, które jest dosyć binarne, zostajesz albo odpadasz. Dostajesz 20 głosów za - zostajesz, dostajesz jeden mniej -odpadasz, i to był mój przypadek. Zabrakło mi jednego głosu, aby zostać już pełnym członkiem Magnum w zeszłym roku. W takiej sytuacji jest dyskusja: dajemy komuś jeszcze jeden rok, czy się żegnamy.

Dostałeś drugą szansę?

Tak i nie tylko ja znalazłem się w takiej sytuacji. Przyznaję, że poczułem się trochę jak petent. Ktoś Ciebie trochę chce, a trochę nie. Było to deprymujące, ale ostatecznie dałem sobie ten jeszcze jeden rok.

Gdzie popełniłeś błąd?

Nazwijmy to błędem taktycznym. Na finiszu pokazałem zdjęcia z ostatnich 2 lat. One były dla mnie ważne, wśród nich były już materiały z Ukrainy oraz z ostatnich protestów w Polsce. Pokazałem też swoje książki. Ale okazało się, że nie wszyscy członkowie byli obecni na głosowaniu fizycznie, część była online, więc odbiór mojej pracy mógł wydawać się niepełny. Powinienem był pokazać cały swój dorobek, a nie tylko te dwa ostatnie lata.

Z tego powodu wróciłeś na rok do poczekalni.

I rok później wiedziałam już jak działać. Pokazałem całość swojej twórczości i podobno przeszedłem bez problemu. Choć do samego końca nie byłem pewien czy głosowanie będzie dla mnie korzystne. Jak w każdej większej organizacji, również w Magnum są frakcje i tarcia. Obrady przypominają spotkanie jury konkursu fotograficznego. Jest dużo emocji, ktoś ma mocniejszy głos w grupie, a do tego potrafi budować sojusze, argumentować itd. Wszystko zależy od tego jednego dnia, jaki będzie nastrój w pokoju.

Gdybyś nie dostał się do Magnum to?

Poradziłbym sobie oczywiście, ale zależało mi na tym. Magnum jest platformą o globalnym zasięgu i dzięki temu lokalne tematy, ważne dla naszej społeczności, mogę eksportować dalej. Pewnie mógłbym to robić bez agencji, ale tak jest prościej. Mam potężny kanał dystrybucji, który wciąż wiele znaczy na świecie. Od czasu do czasu zdarzają się też ciekawe zlecenia jak np. zdjęcia dla Opery Paryskiej.

76. doroczny zjazd Magnum Photos w Londynie, czerwiec 2023, Fot.Olivia Arthur

Bycie w Magnum coś Ci odbiera?

Magnum kojarzy się z pewnym sposobem fotografowania, o którym chcę myśleć, że powoli się zmienia. Chciałbym, żeby to miejsce było jeszcze bardziej inkluzywne, ponieważ wciąż jest zbyt męskie, zbyt białe, czasami zbyt konserwatywne. Na zdjęciu, które zrobiliśmy sobie na ostatnim dorocznym spotkaniu, widać, że to się powoli dzieje, np. połowa fotografów i fotografek to kobiety lub niebiali mężczyźni.

Chwilę przed tym jak aplikowałem do agencji, próbowałem się odnaleźć w przestrzeni sztuki. Magnum mocno mnie przesunęło w tą pierwotną stronę dokumentalną. I nie żałuję tego, choć zdaję sobie sprawę, że równocześnie może mylnie definiować moją twórczość. Oczywiście nikt do mnie dziś nie podejdzie i nie powie: Rafał współczuję Tobie, że jesteś w Magnum.

Chciałbym, żeby wizerunek agencji był bardziej różnorodny, ponieważ Magnum nie jest monolitem. Jest wielu autorów i autorek, które eksperymentują i budują ciekawy kontrapunkt do konserwatywnego sposobu obrazowania, który kojarzy się z tą agencją. Dlatego z dużą ciekawością obserwuję prace Jima Goldberga, Carolyne Drake, Sohraba Hury, Myriam Boulos, Bieke Deporter, Thomasa Dworzaka czy Cristiny de Middel. 

Pamiętasz, jak kiedyś wielu miało problem z Alecem Sothem?

A dziś jest klasykiem! Choć równocześnie nie jest takim reprezentantem agencji jak Bresson, czy Erwitt. Alec funkcjonuje i w Magnum, i poza nim, a także na polu  sztuki, oraz jako autor książek. Wszędzie nieźle sobie radzi. Jakiś czas temu zdystansował się od fotografii i zaczął eksperymentować, wykraczać poza siebie, co bardzo mi zaimponowało.

Więc jest dużo postaw, które łamią to wyobrażenie, formatkę fotografii spod znaku Magnum. Równocześnie wciąż jest wiele osób, które świetnie operują tą klasyczną formą jak Jérôme Sessini, Nanna Heitmann, Lorenzo Meloni czy Emin Özmen. To genialni reporterzy, posługujący się klasyczną formą, na najwyższym poziomie. Gdybyśmy wszyscy pracowali w ten sam sposób, byłoby po prostu nudno.

Ciekawe jest to, że bycie częścią Magnum zupełnie nie koliduje np. z tym co robię w ramach Archiwum Protestów Publicznych. Wizualny aktywizm czy bezpłatna dystrybucja treści niekoniecznie wpisuje się w paradygmat agencyjny. 

Czy jako pełny członek agencji będziesz trochę na cenzurowanym? Ktoś może powiedzieć: Rafał odpuść już A-P-P, nie rób więcej takich zdjęć?

Do tej pory nie dostałem takiego sygnału. Moja tożsamość obywatelska i fotograficzna jest tutaj i lokuje się wokół wizualnego aktywizmu, dla większości moich kolegów i koleżanek z agencji jest to raczej pozytywne. Oczywiście sam nie chciałbym się definiować wyłącznie jako fotograf protestów, ani zajmować się tym do końca życia. Mam nadzieję, że nie będę musiał. Taka jest potrzeba chwili i jest to dla mnie ważne, ale są momenty kiedy ten sposób pracy bywa obciążający.

Fotografowanie wydarzeń jako takich mnie nie interesuje, nie jestem fotoreporterem newsowym, nie dokumentuję protestów na zlecenie, taka wąska specjalizacja ma swoje dobre strony, ale potrafi być bardzo zamykająca. Dlatego coraz częściej zastanawiam się, czy jest dla mnie droga powrotu do spowolnionego trybu pracy, w którym funkcjonowałem wcześniej przez blisko 15 lat.

Na szczęście A-P-P wiąże się nie tylko z samym fotografowaniem, to co jest bardziej ekscytujące, to sposoby dystrybucji tych materiałów na różnych polach: od Gazety Strajkowej rozdawanej bezpłatnie podczas protestów po wystawy w publicznych instytucjach kultury. Myślę, że wartość historyczna i społeczna zasobu A-P-P będzie rosła z czasem. Jeżeli świat będzie dalej funkcjonował w takiej formie jak obecnie to za 15-20 lat archiwum A-P-P stanie się naprawdę ważnym elementem naszej historii. 

Sesja inaugurującą nowy sezon Opery Paryskiej, 2022 r., Fot.Rafał Milach/Magnum Photos

Obawiasz się AI?

Jeżeli chodzi o zagrożenie dla mojego sposobu pracy to niespecjalnie, natomiast ze swojej natury AI może być narzędziem na tyle pożytecznym, co niebezpiecznym. Niepokoi mnie status fotografii dziennikarskiej, reporterskiej, który dzięki temu, że AI bardzo dynamicznie się rozwija coraz łatwiej może być podważany. Cokolwiek możemy myśleć o prawdzie obrazu reporterskiego, jest on nam potrzebny.

Wiarygodność takiego przekazu jest np. jednym z narzędzi nacisku politycznego, a w niektórych przypadkach może przełożyć się na szerzej rozumianą zmianę społeczną. Jeżeli ta wiarygodność zostanie podważona, wtedy jako społeczeństwo możemy znaleźć się w jeszcze mroczniejszym punkcie niż znajdujemy się obecnie. Wytwarzanie fake newsów jest dużo prostsze niż ich weryfikacja. Wyobraźmy sobie sytuację, w której ten mechanizm weryfikujący zostaje zakwestionowany, i co wtedy?

Są to tematy, o których dyskutujemy w Magnum, mimo że dla wielu kuszące jest przekraczanie tych granic. Powstała grupa, która przygotuje stanowisko agencji odnośnie wykorzystania sztucznej inteligencji. Mam nadzieję, że zostaną wprowadzone odpowiednie regulacje, które uporządkują sposoby używania obrazów wygenerowanych przez AI. Najprostszym rozwiązaniem wydaje się być podawanie informacji, że obraz został wygenerowany przez sztuczną inteligencję. 

Kogo chciałbyś nominować do kolektywu?

Karolinę Wojtas! Choć bardziej na zasadzie przekory. Myślę również o fotografkach i fotografach z Ukrainy. Generalnie nasz region jest mocno niedoreprezentowany. Ideą nominacji jest również odmładzanie składu, pracujemy nad tym w perspektywie najbliższych 20 lat. Polityka zabezpieczeń emerytalnych dotyczy też Magnum (śmiech).

Nie czeka Cię emerytura w Magnum?

Słyszałem, że krążą na ten temat legendy, że członkowie kolektywu otrzymują jakieś profity nienależnie od tego, czy coś jeszcze robią, czy nie. Więc korzystając z okazji chciałem to zdementować. Mogę jedynie liczyć na to, że agencja nadal będzie platformą naszych treści, że będzie je globalnie promować, dbać o archiwa. Magnum nie działa jak ZUS i nie wiem, czy chciałbym, żeby tak było.

Dziękuję za rozmowę.

Rafał Milach. Fot. Dita Pepe

Rafał Milach - artysta wizualny, fotograf, pedagog. Finalista Nagrody Fundacji Fotografii Deutsche Börse, Paszportów Polityki, zdobywca Author Book Award w konkursie Rencontres Phototographiques d'Arles i World Press Photo. Jest współzałożycielem kolektywu Archiwum Protestów Publicznych i Sputnik Photos. Od czerwca 2023 r. jako jedyny polski fotograf jest członkiem Magnum Photos. Ambasador marki Fujifilm.

 

Skopiuj link

Autor: Beata Łyżwa-Sokół

Fotoedytorka, edukatorka, autorka tekstów o fotografii. Przez 16 lat pracowała w "Gazecie Wyborczej", w tym 6 lat jako  szefowa działu foto "Gazety Wyborczej" i Agencji Wyborcza.pl. Absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Warszawskim, Europejskiej Akademii Fotografii oraz Muzealniczych Studiów Kuratorskich w Instytucie Historii Sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Inicjatorka Konkursu im.Krzysztofa Millera na najlepszy materiał fotograficzny roku. Szczęśliwa żona i mama, niepoprawna optymistka.

Komentarze
Więcej w kategorii: Wywiady
Maciej Taichman: "Jestem uzależniony od tworzenia obrazu i nie umiem od tego odejść. Parę razy nawet próbowałem."
Maciej Taichman: "Jestem uzależniony od tworzenia obrazu i nie umiem od tego odejść. Parę razy...
O poszukiwaniu sprzętu idealnego, pogoni za jakością, współczesnych realiach rynkowych i o tym czy średni format może zastąpić profesjonalną kamerę filmową, rozmawiamy z Maciejem Taichmanem -...
54
Viviane Sassen: "Kiedy fotografuję, jestem naprawdę tu i teraz"
Viviane Sassen: "Kiedy fotografuję, jestem naprawdę tu i teraz"
O jej najnowszej retrospektywie, stagnacji i rozwoju na fotograficznej drodze, a także o tym, co irytuje ją w branży modowej, rozmawiamy z jedną z najważniejszych współczesnych artystek...
22
Odnaleźć piękno w fotografii wnętrz. Jak PION Studio zbudowało swoją pozycję na światowym rynku
Odnaleźć piękno w fotografii wnętrz. Jak PION Studio zbudowało swoją pozycję na światowym rynku
Fotografował dla Hermèsa, Amour, NOBU, PURO i innych luksusowych marek oraz hoteli. O ciemnych i jasnych stronach tej branży, ulubionych aparatach oraz kulturze pracy w Polsce i na świecie...
23
Powiązane artykuły