Obiektywy
Promocja na obiektyw Samyang Remaster Slim - zestaw czyszczący gratis
O swojej drodze do Magnum, agencji widzianej od środka, i o tym jak prawie porzucił fotografię, Rafał Milach opowiedział Beacie Łyżwie-Sokół
Zajęło mi to 5 lat chociaż nominalnie proces trwa 4 lata. Najpierw dostajesz zaproszenie do agencji i jeśli zostaniesz zaakceptowany przez resztę kolektywu, otrzymujesz status nominowanego kandydata. Po 2 latach można uzyskać status członka stowarzyszonego, a po kolejnych 2 pełnoprawnego. Minimalny czas ubiegania się o dołączenie do agencji to wspomniane 4 lata, ale gdy przeglądałem historie koleżanek i kolegów, niektórzy starali się nawet 8 lat.
Coś w tym jest. To jest proces wzajemnego poznawania się, nie tyle weryfikacja jakości tego co robisz, co oczywiście jest brane pod uwagę. Jednak ważniejsze jest przyglądanie się, jaki rodzaj relacji budujesz z kolektywem. Magnum Photos, pomimo że jest dużą korporacją i agencją mającą charakter komercyjny, postrzega się jako kolektyw. Fotografowie i fotografki są jego właścicielami. Dynamika relacji w grupie jest tak samo istotna, jak prace, które realizujesz.
Sporo zmieniło się po pandemii. Wcześniej spotykaliśmy się co pół roku na tzw.odosobnieniach, żeby rozmawiać o fotografii, ale też o pomyśle na Magnum w przyszłości, o ideach i wartościach, bardziej niż o kwestiach biznesowych. Ponadto mamy coroczny zjazd wszystkich członków i pracowników, rotacyjnie w Paryżu, Londynie i Nowym Jorku. Te spotkania mają charakter administracyjny, dyskutujemy o finansowaniu, projektach, współpracy, odbywają się głosowania nad przyjęciem nowych członków. Mamy mało czasu na rozmowy o fotografii, skupiamy się raczej na strukturze agencji.
Od pandemii format zgrupowań się zmienił na hybrydowy, co przed wieloma fotografkami i fotografami otworzyło możliwość większego zaangażowania w życie agencji. To się też przekłada na współpracę z osobami zatrudnionymi w Magnum, którzy organizacyjnie wspierają działania kreatywne fotografek i fotografów.
Tak, wymyślam sobie jakiś projekt i wspólnie zastanawiamy się, jak go zrealizować. Czy angażujemy w to jakieś wydawnictwo, prasę, jeden tytuł, czy kilka? Sprawdzamy, kto mógłby być zainteresowany danym tematem, a kto chętnie wesprze projekt finansowo. Większość autorów i autorek, którzy trafiają do Magnum zazwyczaj mają spore doświadczenie i wiedzą, jak działa rynek.
Ale zdarzają się też osoby młode, których dorobek jest skromniejszy, tak jak w przypadku hiszpańskiej fotografki Lúi Ribeiry, która została nominowana do Magnum razem ze mną i Gregiem Halpernem, czyli w pewnym sensie weteranami. Obaj od 20 lat funkcjonujemy na rynku, jesteśmy w podobnym wieku, mieliśmy swoje życie fotograficzne przed agencją.
Magnum jest dla mnie ważne, ale mam też alternatywne sposoby funkcjonowania. Dla młodych fotografów i fotografek taka sytuacja jest prawdopodobnie dużo bardziej wiążąca. Udział agencji w ich życiu fotograficznym jest znacznie większy, niż u kogoś, kto przychodzi z dorobkiem i doświadczeniem.
#Anijednejwiecej, Warszawa, 14 czerwca 2023, Fot.Rafał Milach/Archiwum Protestów Publicznych
Tak może się zdarzyć.
W moim przypadku był to Mark Power, z którym miałem dobry kontakt już wcześniej. Generalnie idea jest taka, że organizowany jest open call, więc można się zgłosić samodzielnie. Jednak większość fotografów i fotografek będących w Magnum, została zaproszona przez kogoś z agencji, mieli więc wsparcie z wewnątrz. Są takie przypadki jak Alex Majoli, czy Nanna Heitmann, którzy trafili do Magnum dzięki temu, że mieli fantastyczne portfolio i zgłosili się na open call, a potem przeszli wszystkie etapy rekrutacji.
A jest ich całkiem sporo: zgłoszenie na poziomie regionalnego biura, głosowanie na nominowanych i wreszcie głosowanie nad przyjęciem kandydata do agencji, w którym uczestniczą wszyscy pełnoprawni członkowie kolektywu. To, że ktoś ciebie wprowadza, jeszcze nic nie gwarantuje. Przez ostatnich 5 lat, gdy uczestniczyłem w tym procesie, kilka osób odpadło, nie przeszło kolejnych etapów.
Na szczęście kryzys miałem wcześniej. Gdy Mark napisał do mnie po wystawie Deutsche Börse Prize w Photographers’ Gallery, pytając, czy nie rozważyłbym aplikowania do Magnum, byłem już bliski podjęcia decyzji o porzuceniu fotografii. Może nie tak zupełnie, ale rozważałem inne dyscypliny, w których zdjęcie jest jednym z elementów pracy.
Zacząłem się zastanawiać nad sprawczością fotografii. I czy język, którym operuję jest adekwatny do czasu i kontekstu społeczno-politycznego, który mnie wówczas otaczał. Z jednej strony myślałem o tym, że fotografia stała się powszechnym medium, choć może nie wszyscy jesteśmy fotografami, ale każdy z nas ma aparat fotograficzny w telefonie.
Z drugiej strony poczułem ograniczenie możliwości budowania narracji fotograficznych. Przecież tych sposobów na opowiadanie historii nie jest jakaś nieskończona ilość. W pewnym momencie zaczęło mi to doskwierać. Wróciłem do rysowania i do różnych form, które być może mają początek w fotografii, ale są bardziej abstrakcyjną, czy przestrzenną wypowiedzią np. animacja albo wideo.
Czułem, że mógłbym część moich treści ulokować w różnych mediach. Przypomniałem sobie, że zanim w ogóle zacząłem fotografować, interesowałem się plakatem, malowałem, rysowałem. Pierwsze zdjęcia musiałem zrobić jako student grafiki na ASP w Katowicach. Uznałem, że powrót do korzeni, połączenie tych wszystkich wartości, pomoże mi stworzyć coś nowego.
Fascynowały mnie różne działania postartystyczne, które prowokują przesuwanie granic, wychodzą poza istniejące schematy, korzystając z fotografii nadają jej nowe funkcje i znaczenia. Ta nowa sytuacja była szalenie interesująca. I wtedy przyszedł mail od Marka Powera…
…w stosunkowo krótkim czasie wszystko wywrócił mi do góry nogami, choć równocześnie sprzyjała temu sytuacja w Polsce. Jestem przekonany, że czas pewnego rodzaju zawahania był mi potrzebny. Poszukiwanie przecież jest dużo ciekawsze niż znajdowanie. Wiem, że brzmi to jak banał, ale tak jest.
Czasem pomagają zewnętrzne okoliczności, więc często na nie się zdaję. A kryzys? Jest czymś stałym, nie zawsze jest ulokowany w fotografii i nie zawsze możesz na niego odpowiedzieć fotografią. Można powiedzieć, że ta twórcza droga, o czym pewnie dobrze wiesz, jest związana z permanentnym kryzysem. On nas motywuje do działania, do szukania takiej przestrzeni, w której można robić, to co się uważa za ważne.
Trafiłem do Magnum, gdy tam rozwijały się ciekawe projekty. Np. materiał realizowany wspólnie na granicy Meksyku i USA, do którego dołączyłem. Zdałem sobie sprawę, że to idealny pretekst do kontynuowania mojego projektu o architekturze uwikłanej w propagandę.
W Europie właśnie powstał płot Orbana, dlatego pojechałem na Węgry, a później do Berlina w związku z rocznicą upadku muru. Całość złożyłem w tryptyk. Zrobiło się bardzo gęsto, działałem na pełnych obrotach, gdy wybuchła pandemia, a chwilę potem strajki kobiet rozlały się po całej Polsce. Nigdy wcześniej nie pracowałem fotograficznie z taką intensywnością.
Strażnik patrolujący wydmy wzdłuż tzw. pływającego płotu na granicy meksykańsko-amerykańskiej, Arizona, USA, 2019 r. Fot. Rafał Milach/Magnum Photos
Możliwość dołączenia do kolektywu była rodzajem zapalnika. Jednak nie kierował mną imperatyw, że muszę fotograficznie coś udowodnić, zresztą ze strony agencji też takiego nacisku nie czułem. Miałem jednak świadomość, że moja praca w ciągu następnych 4 lat będzie poddawana ewaluacji.
W tym czasie ukazała się książka „I’m warning you” o murach granicznych, z Archiwum Protestów Publicznych publikowaliśmy kolejne wydania Gazety Strajkowej, a osobno już powstała książka “Strajk”. Do tego doszła wojna w Ukrainie i platforma poświęcona historiom uchodźczym “Uatlas. Zapis wojennych migracji”
Po 4 letnim okresie nominacji i statusu członka stowarzyszonego odbywa się głosowanie, które jest dosyć binarne, zostajesz albo odpadasz. Dostajesz 20 głosów za - zostajesz, dostajesz jeden mniej -odpadasz, i to był mój przypadek. Zabrakło mi jednego głosu, aby zostać już pełnym członkiem Magnum w zeszłym roku. W takiej sytuacji jest dyskusja: dajemy komuś jeszcze jeden rok, czy się żegnamy.
Tak i nie tylko ja znalazłem się w takiej sytuacji. Przyznaję, że poczułem się trochę jak petent. Ktoś Ciebie trochę chce, a trochę nie. Było to deprymujące, ale ostatecznie dałem sobie ten jeszcze jeden rok.
Nazwijmy to błędem taktycznym. Na finiszu pokazałem zdjęcia z ostatnich 2 lat. One były dla mnie ważne, wśród nich były już materiały z Ukrainy oraz z ostatnich protestów w Polsce. Pokazałem też swoje książki. Ale okazało się, że nie wszyscy członkowie byli obecni na głosowaniu fizycznie, część była online, więc odbiór mojej pracy mógł wydawać się niepełny. Powinienem był pokazać cały swój dorobek, a nie tylko te dwa ostatnie lata.
I rok później wiedziałam już jak działać. Pokazałem całość swojej twórczości i podobno przeszedłem bez problemu. Choć do samego końca nie byłem pewien czy głosowanie będzie dla mnie korzystne. Jak w każdej większej organizacji, również w Magnum są frakcje i tarcia. Obrady przypominają spotkanie jury konkursu fotograficznego. Jest dużo emocji, ktoś ma mocniejszy głos w grupie, a do tego potrafi budować sojusze, argumentować itd. Wszystko zależy od tego jednego dnia, jaki będzie nastrój w pokoju.
Poradziłbym sobie oczywiście, ale zależało mi na tym. Magnum jest platformą o globalnym zasięgu i dzięki temu lokalne tematy, ważne dla naszej społeczności, mogę eksportować dalej. Pewnie mógłbym to robić bez agencji, ale tak jest prościej. Mam potężny kanał dystrybucji, który wciąż wiele znaczy na świecie. Od czasu do czasu zdarzają się też ciekawe zlecenia jak np. zdjęcia dla Opery Paryskiej.
76. doroczny zjazd Magnum Photos w Londynie, czerwiec 2023, Fot.Olivia Arthur
Magnum kojarzy się z pewnym sposobem fotografowania, o którym chcę myśleć, że powoli się zmienia. Chciałbym, żeby to miejsce było jeszcze bardziej inkluzywne, ponieważ wciąż jest zbyt męskie, zbyt białe, czasami zbyt konserwatywne. Na zdjęciu, które zrobiliśmy sobie na ostatnim dorocznym spotkaniu, widać, że to się powoli dzieje, np. połowa fotografów i fotografek to kobiety lub niebiali mężczyźni.
Chwilę przed tym jak aplikowałem do agencji, próbowałem się odnaleźć w przestrzeni sztuki. Magnum mocno mnie przesunęło w tą pierwotną stronę dokumentalną. I nie żałuję tego, choć zdaję sobie sprawę, że równocześnie może mylnie definiować moją twórczość. Oczywiście nikt do mnie dziś nie podejdzie i nie powie: Rafał współczuję Tobie, że jesteś w Magnum.
Chciałbym, żeby wizerunek agencji był bardziej różnorodny, ponieważ Magnum nie jest monolitem. Jest wielu autorów i autorek, które eksperymentują i budują ciekawy kontrapunkt do konserwatywnego sposobu obrazowania, który kojarzy się z tą agencją. Dlatego z dużą ciekawością obserwuję prace Jima Goldberga, Carolyne Drake, Sohraba Hury, Myriam Boulos, Bieke Deporter, Thomasa Dworzaka czy Cristiny de Middel.
A dziś jest klasykiem! Choć równocześnie nie jest takim reprezentantem agencji jak Bresson, czy Erwitt. Alec funkcjonuje i w Magnum, i poza nim, a także na polu sztuki, oraz jako autor książek. Wszędzie nieźle sobie radzi. Jakiś czas temu zdystansował się od fotografii i zaczął eksperymentować, wykraczać poza siebie, co bardzo mi zaimponowało.
Więc jest dużo postaw, które łamią to wyobrażenie, formatkę fotografii spod znaku Magnum. Równocześnie wciąż jest wiele osób, które świetnie operują tą klasyczną formą jak Jérôme Sessini, Nanna Heitmann, Lorenzo Meloni czy Emin Özmen. To genialni reporterzy, posługujący się klasyczną formą, na najwyższym poziomie. Gdybyśmy wszyscy pracowali w ten sam sposób, byłoby po prostu nudno.
Ciekawe jest to, że bycie częścią Magnum zupełnie nie koliduje np. z tym co robię w ramach Archiwum Protestów Publicznych. Wizualny aktywizm czy bezpłatna dystrybucja treści niekoniecznie wpisuje się w paradygmat agencyjny.
Do tej pory nie dostałem takiego sygnału. Moja tożsamość obywatelska i fotograficzna jest tutaj i lokuje się wokół wizualnego aktywizmu, dla większości moich kolegów i koleżanek z agencji jest to raczej pozytywne. Oczywiście sam nie chciałbym się definiować wyłącznie jako fotograf protestów, ani zajmować się tym do końca życia. Mam nadzieję, że nie będę musiał. Taka jest potrzeba chwili i jest to dla mnie ważne, ale są momenty kiedy ten sposób pracy bywa obciążający.
Fotografowanie wydarzeń jako takich mnie nie interesuje, nie jestem fotoreporterem newsowym, nie dokumentuję protestów na zlecenie, taka wąska specjalizacja ma swoje dobre strony, ale potrafi być bardzo zamykająca. Dlatego coraz częściej zastanawiam się, czy jest dla mnie droga powrotu do spowolnionego trybu pracy, w którym funkcjonowałem wcześniej przez blisko 15 lat.
Na szczęście A-P-P wiąże się nie tylko z samym fotografowaniem, to co jest bardziej ekscytujące, to sposoby dystrybucji tych materiałów na różnych polach: od Gazety Strajkowej rozdawanej bezpłatnie podczas protestów po wystawy w publicznych instytucjach kultury. Myślę, że wartość historyczna i społeczna zasobu A-P-P będzie rosła z czasem. Jeżeli świat będzie dalej funkcjonował w takiej formie jak obecnie to za 15-20 lat archiwum A-P-P stanie się naprawdę ważnym elementem naszej historii.
Sesja inaugurującą nowy sezon Opery Paryskiej, 2022 r., Fot.Rafał Milach/Magnum Photos
Jeżeli chodzi o zagrożenie dla mojego sposobu pracy to niespecjalnie, natomiast ze swojej natury AI może być narzędziem na tyle pożytecznym, co niebezpiecznym. Niepokoi mnie status fotografii dziennikarskiej, reporterskiej, który dzięki temu, że AI bardzo dynamicznie się rozwija coraz łatwiej może być podważany. Cokolwiek możemy myśleć o prawdzie obrazu reporterskiego, jest on nam potrzebny.
Wiarygodność takiego przekazu jest np. jednym z narzędzi nacisku politycznego, a w niektórych przypadkach może przełożyć się na szerzej rozumianą zmianę społeczną. Jeżeli ta wiarygodność zostanie podważona, wtedy jako społeczeństwo możemy znaleźć się w jeszcze mroczniejszym punkcie niż znajdujemy się obecnie. Wytwarzanie fake newsów jest dużo prostsze niż ich weryfikacja. Wyobraźmy sobie sytuację, w której ten mechanizm weryfikujący zostaje zakwestionowany, i co wtedy?
Są to tematy, o których dyskutujemy w Magnum, mimo że dla wielu kuszące jest przekraczanie tych granic. Powstała grupa, która przygotuje stanowisko agencji odnośnie wykorzystania sztucznej inteligencji. Mam nadzieję, że zostaną wprowadzone odpowiednie regulacje, które uporządkują sposoby używania obrazów wygenerowanych przez AI. Najprostszym rozwiązaniem wydaje się być podawanie informacji, że obraz został wygenerowany przez sztuczną inteligencję.
Karolinę Wojtas! Choć bardziej na zasadzie przekory. Myślę również o fotografkach i fotografach z Ukrainy. Generalnie nasz region jest mocno niedoreprezentowany. Ideą nominacji jest również odmładzanie składu, pracujemy nad tym w perspektywie najbliższych 20 lat. Polityka zabezpieczeń emerytalnych dotyczy też Magnum (śmiech).
Słyszałem, że krążą na ten temat legendy, że członkowie kolektywu otrzymują jakieś profity nienależnie od tego, czy coś jeszcze robią, czy nie. Więc korzystając z okazji chciałem to zdementować. Mogę jedynie liczyć na to, że agencja nadal będzie platformą naszych treści, że będzie je globalnie promować, dbać o archiwa. Magnum nie działa jak ZUS i nie wiem, czy chciałbym, żeby tak było.
Rafał Milach. Fot. Dita Pepe
Rafał Milach - artysta wizualny, fotograf, pedagog. Finalista Nagrody Fundacji Fotografii Deutsche Börse, Paszportów Polityki, zdobywca Author Book Award w konkursie Rencontres Phototographiques d'Arles i World Press Photo. Jest współzałożycielem kolektywu Archiwum Protestów Publicznych i Sputnik Photos. Od czerwca 2023 r. jako jedyny polski fotograf jest członkiem Magnum Photos. Ambasador marki Fujifilm.