Olympus OM-D E-M1 Mark II – pierwsze wrażenia

Zaledwie kilka dni temu został oficjalnie zaprezentowany, a już przez wielu uznawany jest za prawdziwe monstrum. A to dlatego, że specyfikacja wygląda naprawdę obiecująco. Jednak czy to wystarczy, by nowy OM-D E-M1 Mark II przekonał do siebie profesjonalistów?

Autor: Michał Chrzanowski

22 Wrzesień 2016
Artykuł na: 9-16 minut

Dokładnie trzy lata – tyle kazał czekać na siebie następca flagowego bezlusterkowca Olympusa. Co w tym czasie się zmieniło i czym zaskoczyli nas konstruktorzy? Jak obiecuje producent, mamy do czynienia z rewolucją pod każdym względem. Nowy OM-D E-M1 Mark II to przede wszystkim szybkość, wydajność i funkcjonalność. Specyfikacja i parametry imponują i pod tym względem aparat może zawstydzić konkurencyjne modele – a nawet niejedną lustrzankę. Ergonomia uległa znacznej poprawie. Wprowadzono także szereg usprawnień i rozwiązań, które mają zapewnić znacznie więcej możliwości podczas pracy. Jednak czy to wszystko wystarczy, by serca zaawansowanych fotografów zabiły mocniej w stronę drugiej generacji OM-D E-M1?

Po co zmieniać dobre – z takiego założenia wyszli projektanci Olympusa. Na pierwszy rzut oka OM-D E-M1 Mark II to wizualna kalka swojego poprzednika. Ogólny design pozostał niezmieniony, przez co korpus wygląda niemal identycznie. To dobrze, bo aparat dalej prezentuje się zadziornie i z charakterem. Podobać się mogą detale i wykończenia. Body zostało wyłożone dość chropowatą fakturę wyglądem imitującą skórę. Całość nie tylko wygląda dobrze, leczy także znacznie poprawia chwyt. Z kolei pokrętła mają wyczuwalne żłobienia, dzięki czemu ich użycie jest bardzo wygodne.

Do tego dochodzi także ponadprzeciętna jakość wykonania. Nowy Olympus to wciąż magnezowy i uszczelniony korpus, który został zaprojektowany, by efektywnie pracować w najtrudniejszych warunkach. Tak więc możemy przypuszczać, że woda i kurz nie będą stanowiły problemu dla następcy modelu OM-D E-M1.

Na pozór wygląd pozostał niezmieniony, jednak zmianom uległy istotne detale. Wprawione oko już po chwili zauważy bardziej przemyślany projekt, który poprawia i tak dobrą ergonomię. Lifting przeszła tylna ściana, gdzie kilka przycisków zmieniło swoje pozycje. Te odpowiadające za podgląd i kasowanie zdjęć zostały umieszczone tuż obok siebie. Nad nimi znalazł się włącznik menu. Odwrócono także dźwignię zmiany funkcji kołowego wybieraka, co uznajemy za plus. W poprzednim modelu z łatwością można było ją przestawić. Teraz jej dłuższy koniec jest skierowany w stronę wizjera – nie ma więc mowy o przypadkowym przestawieniu jej pozycji – a akurat na to często skarżyli się posiadacze pierwszej odsłony E-M1.

od lewej Olympus OM-D E-M1, od prawej Olympus OM-D E-M1 Mark II

Pozostajemy jeszcze przy tylnej ścianie aparatu, bo to tam doszło do największej konstrukcyjnej zmiany. Dotykowy ekran LCD ma rozdzielczość 1 037 000 punktów, czyli tyle samo co poprzednik. Zmieniono jednak mechanizm uchylania wyświetlacza. Pierwsza generacja zapewniała ruch w dwóch pozycjach – w górę i w dół. Natomiast w nowym modelu mamy do czynienia z rozwiązaniem przegubowym znanym z aparatów OM-D E-M5 Mark II i PEN-F. Tak więc ekran nie tylko możemy uchylić, lecz także obrócić. Pomaga to w efektywnym komponowaniu ujęć z niewygodnych pozycji i kątów patrzenia – zarówno w poziomie jak i w pionie. Ponadto ekran skierujemy bezpośrednio w stronę korpusu, co dodatkowo chroni powierzchnię przed porysowaniem podczas przenoszenia i transportu. Również obsługa panelu dotykowego jest wygodna i precyzyjna. Dzięki temu w szybki sposób zmienimy punk AF, wyzwolimy migawkę czy przewertujemy karty menu. Sam ekran jest bardzo szczegółowy i kontrastowy. Nie ma też problemów z odświeżaniem i właściwą reprodukcją kolorów.

Pochwalić musimy także wizjer elektroniczny. Charakteryzuje się on z czasem reakcji 6 ms i częstotliwością odświeżania na poziomie 120 kl./s, zaś sama muszla oczna została przeprojektowana. Do tego wizjer został wyposażony w reduktor migotania oświetlania. Oznacza to, że elektroniczny celownik rozpoznaje częstotliwość światła, dzięki czemu jest w stanie zoptymalizować wyświetlaną scenę. Słowem – jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Obraz jest natychmiastowo odświeżany, a barwy odpowiednio odwzorowane. W efekcie zapominamy, że kadrujemy za pomocą elektronicznego wizjera. Do tego oczywiście mamy pełny podgląd ekspozycji oraz nałożonych efektów kolorystycznych (w czasie rzeczywistym).

Poważny lifting przeszły także menu główne i podręczne. Teraz oba są bardziej stonowane – głównie za sprawą odświeżonego fontu oraz zmiany kolorystyki na ciemniejsze barwy. Nowy projekt zdecydowanie bardziej przypadł nam do gustu. Do tego przeorganizowano pozycje niektórych kart menu. Wszystko jest wyraźniejsze i lepiej czytelne. Jednak pomimo wprowadzonych zmian dotychczasowi użytkownicy serii OM-D będą się czuć „jak w domu”. W końcu otrzymaliśmy także procentowy wskaźnik naładowania baterii, a jest to funkcja, na którą czekało wielu fotografów. Dzięki temu precyzyjnie określimy stan naładowania akumulatora.

menu główne

menu podręczne

Konstrukcyjną wisienką na torcie jest ergonomia zbliżona do perfekcji. Bogactwo przycisków z przypisanymi najważniejszymi funkcjami i parametrami oraz możliwość ich personalizacji sprawia, że każdy będzie mógł dopasować nowego Olympusa do swojego stylu fotografowania. Co więcej, całość ustawień aparatu przypiszemy do jednego z trzech trybów użytkownika C1, C2, C2, które znajdują się na pokrętle trybów PASM. Wzorcowa wypada także duży, głęboki i wyraźnie zaakcentowany grip oraz tylne wyprofilowanie pod kciuk. W efekcie aparat idealnie wpasowuje się w dłoń.

W OM-D E-M1 Mark II w końcu znajdziemy dwa sloty na karty SD, z czego jeden jest kompatybilny z szybkimi kartami UHS-III. Otrzymaliśmy także złącze USB 3.0, wbudowane w korpus gniazdo mikrofonowe i słuchawkowe, a także gniazdo HDMI Direct 4:2:2, które umożliwi podpięcie zewnętrznych monitorów lub rejestratorów, co z pewnością docenią filmowcy – ale o tym za moment. Ponadto gorąca stopka ma dodatkowy pin. Wszystko po to, by umożliwić pracę z nową lampą błyskową FL-900R. Producent wyposażył też aparat w nową baterię BLH1 1720 mAh. Ma być ona o 30% wydajniejsza od poprzedniej generacji akumulatora. W praktyce powinna umożliwić wykonanie ponad 500 zdjęć. Z kolei czas potrzebny na pełne naładowanie baterii ma wynieść około 2 godzin.

Jednak to we wnętrzu doszło do najistotniejszych zmian. Aparat został wyposażony w nowy 20-megapikselowy sensor Live MOS formatu M43. Wspiera go najnowsza generacja czterordzeniowego procesora Truepic VIII, który z zapewnień producenta ma odznaczać się 3.5 razy większą mocą obliczeniową, co w efekcie przełoży się na szybszy odczyt informacji z matrycy. Fotografować będziemy mogli w zakresie czułości matrycy ISO 100-51200. Dla fanów automatyki mamy dobrą wiadomość. Górna granica Auto ISO została zwiększona do ISO 6400, dzięki czemu otrzymujemy większy przedział, w którym aparat sam będzie optymalnie dobierał czułość przetwornika obrazu do fotografowanej sceny.

20-megapikselowy sensor Live MOS formatu M43 i procesor obrazu Truepic VIII

Tak więc możemy przypuszczać, że nowa matryca oraz procesor obrazu użyte w Olympusie sprawią, że wykonane zdjęcia będą bardzo wyraźne i bogate w detale. Niestety egzemplarz, z którym mieliśmy do czynienia był jeszcze wersją przedprodukcyjną – choć do finalnej odsłony brakowało już niewiele. Niestety nie mogliśmy zabrać wykonanych fotografii, a szkoda. Na ekranie prezentowały się bardzo dobrze. Mimo to na ostateczną ocenę przyjdzie jeszcze poczekać do momentu, aż przeprowadzimy pełne testy plenerowe i laboratoryjne.

Poza tym OM-D E-M1 Mark II został wyposażony w migawkę mechaniczną i elektroniczną. Pierwsza zapewnia fotografowanie z czasem 1/8000 s. Natomiast druga gwarantuje czas 1/32 000 s (poprzednik po aktualizacji oprogramowania do wersji 4.0 miał 1/16 000 sekundy). Co więcej, flagowiec Olympusa został wręcz stworzony z myślą o fotografowaniu szybkiej akcji. Za precyzyjne i błyskawiczne ustawianie ostrości odpowiada nowy, oparty o detekcję fazy i 121 punktów krzyżowych system autofokusa, który dzięki własnemu procesorowi radzić ma sobie w każdych warunkach i doskonale śledzić obiekty. Czujniki zapewniają około 80% pokrycie kadru i każdy z nich charakteryzuje się czułością do -2EV.

Do tego wszystkiego otrzymujemy imponujący tryb zdjęć seryjnych – obrazy w pełnej rozdzielczości rejestrujemy z prędkością aż 18 kl./s. W dodatku, jeśli wyłączymy wsparcie AF, prędkość ta wzrośnie do 60 kl./s. W skrócie – takie parametry robią wrażenie.

 

Oprócz tego otrzymujemy usprawnioną 5-osiową stabilizację, która według producenta kompensować ma do 6.5 EV. Jednak taką wydajność osiągniemy wspólnie ze stabilizowanym nowym obiektywem M.Zuiko Digital ED 12-100 mm f/4 IS PRO. Oba systemy redukcji drgań będą ze sobą efektywnie współpracować i mają zapewnić najlepszą jakość obrazu. Z innymi szkłami nowy Olympus powinien zapewnić skuteczność 5EV.

 

Nowy E-M1 ma spełniać także oczekiwania zaawansowanych filmowców. Wreszcie pojawiła się możliwość rejestrowania w rozdzielczości 4K (24, 25 i 30 kl./s z przepływnością 102 Mbps). Do tego otrzymujemy także rozdzielczość Cinema 4K z 24kl./s i imponującą przepływnością 237 Mbps. Z kolei w niższych rozdzielczościach klatkaż wzrośnie do 60 kl./s. Natomiast w wypuszczeniu materiału na zewnętrzne rejestratory pomoże nam wspomniane już gniazdo HDMI Direct 4:2:2. Miłym dodatkiem są stabilizacja obrazu, obracany dotykowy ekran, a także złącza słuchawkowe i mikrofonowe. Jak więc można zauważyć, Olympus mocno postawił na funkcje filmowe.

Znane ze wcześniejszych modeli rozwiązania typu Live Composite czy High Res Shot (dzięki przesunięciu matrycy pozwoli nam wykonywać 50-megapikselowe zdjęcia) uzupełnia nowa funkcja. Tryb Pro Capture ma wyeliminować problemy z opóźnieniem migawki, rejestrując 14 klatek przed pełnym wciśnięciem spustu. Dzięki temu powinniśmy być w stanie znacznie lepiej uchwycić decydujący moment.

Ponadto producent wprowadza także nową usługę 3-poziomową usługę Serwis Olympus PRO. Pierwszy poziom – Standard Plus – będzie dostępny bez dodatkowych opłat. Użytkownik będzie mógł skorzystać m.in. z 6-miesięcznej dodatkowej gwarancji. Dwa kolejne poziomy – Zaawansowany oraz Elite – obejmują darmową przesyłkę, wypożyczenie sprzętu na czas naprawy, plan regularnych przeglądów serwisowych, błyskawiczną pomoc działu obsługi i wideo rozmowy dotyczące tematów serwisowych i kwestii technicznych. Program SERWIS OLYMPUS PRO zostanie uruchomiony w 17 europejskich krajach.

Wygląda na to, że nowy OM-D E-M1 Mark II to prawdziwa bestia. Wnętrze zostało wyposażone w najbardziej zaawansowane rozwiązania technologiczne. Poprawiono drobne niedociągnięcia poprzedniego modelu, co wpłynęło na poprawę ergonomii. Tak więc może się wydawać, że nowy flagowiec Olympusa powinien namieszać w segmencie profesjonalnych bezlusterkowców. Z niecierpliwością czekamy na moment, kiedy w naszej redakcji na nieco dłużej zjawi się OM-D E-M1 Mark II.

Dodaj ocenę i odbierz darmowy e-book
Digital Camera Polska
Skopiuj link

Autor: Michał Chrzanowski

Stały bywalec naszego laboratorium. Ciągle patrzy na świat przez różne ogniskowe oraz przemierza miasta i wioski obwieszony sprzętem fotograficznym. Uwielbia stylowe aparaty, a także eleganckie i funkcjonalne akcesoria. Ma słabość do monochromu i suwaków w programie Lightroom, po godzinach – do literatury faktu i muzyki country.

Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
Sony ZV-E10 II - pierwsze wrażenia
Sony ZV-E10 II - pierwsze wrażenia
Druga generacja vlogerskiego korpusu APS-C ma być wreszcie idealnym rozwiązaniem dla początkujących, ale ambitnych twórców internetowej rozrywki. Sony ZV-E10 II to jednak także prawie...
13
Canon EOS R5 Mark II – pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe [RAW]
Canon EOS R5 Mark II – pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe [RAW]
Nowa warstwowa matryca 45 Mp, wideo 8K 60p, dodatkowy procesor, który „patrzy na scenę” i oczywiście jeszcze więcej AI, które wspiera AF i wprowadza funkcje znane dotychczas tylko z zewnętrznych...
53
Pentax 17 - sprawdziliśmy najnowszy analogowy kompakt [RECENZJA]
Pentax 17 - sprawdziliśmy najnowszy analogowy kompakt [RECENZJA]
Pierwszy od ponad 20 lat zaawansowany analogowy kompakt otwiera nowy rozdział rynku fotografii analogowej. Czy jednak ma do zaoferowania coś więcej niż konstrukcje dostępne powszechnie...
54
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (2)