Obiektywy
Viltrox AF 28 mm f/4.5 - znamy polską cenę ultrakompaktowego „naleśnika”
Druga generacja OM System OM-1 przynosi nowe funkcje i jeszcze większą wydajność. Sprawdzamy, jak najnowszy flagowy aparat systemu Micro 4/3 spisuje się w praktyce.
Dwa lata po premierze OM-1, OM System przedstawia jego następcę. Nowy aparat opiera się na tym samym korpusie i tej samej 20-megapikselowej warstwowej matrycy pracującej w zakresie 80-102400. Nie zmienił się także wizjer (5.76 Mp, 0.83x), ani 3-calowy odchylany na bok wyświetlacz. Producent wprowadza jednak kosmetyczne poprawki, aktualizuje funkcje i wyraźnie podkręca wydajność. Oto, praktyczne spojrzenie na wprowadzone zmiany.
Mark II to ten sam poręczny korpus, który ma ergonomiczny uchwyt, masę przycisków, których funkcje można ustawić pod siebie, a do tego jest megasolidnie wykonany i najlepiej uszczelniony na rynku (IP53).
W nowej wersji producent postanowił jednak wprowadzić dwie poprawki. Pierwsza to nowe gumowane pokrętła, które teraz zapewniają jeszcze lepsze wyczucie. Dzięki temu sterowanie aparatem ma być wygodniejsze, szczególnie gdy obsługiwany jest w rękawiczkach lub na mrozie. Nie miałem możliwości bezpośredniego porównania do poprzednika, ale trudno mieć jakieś zastrzeżenia do nowych rozwiązań. Nowe pokrętła są dobrze wyczuwalne i można je obsługiwać nawet w grubych rękawicach.
Druga zmiana jest już bardziej kosmetyczna. Chodzi o przycisk MENU, który teraz można ustawić jako przycisk usuwania. Może to pomóc w efektywniejszym panowaniu nad materiałem zdjęciowym w trakcie sesji.
Prędkość trybów seryjnych pozostała niezmieniona, ale po dwóch latach na rynku to nadal wartości, które stawiają OM-1 w czołówce najszybszych korpusów. Teraz istotnym udogodnieniem w OM-1 Mark II dla fotografujących np. ptaki czy inne dynamiczne sceny będzie z pewnością dużo bardziej pojemny bufor.
Szybkość OM-1 II została przetestowana na karcie SanDisk Extreme Pro SDXC UHS-II 300 MB/s 64 GB zarówno przy zapisie RAW, jak i JPEG w najwyższej rozdzielczości i jakości.
W trybie migawki mechanicznej aparat fotografował z szybkością 10 kl./s bez limitu i bez zająknięcia, na bieżąco opróżniając bufor. W teście OM-1 pierwszej generacji bufor dla tego trybu zapełnił się już po nieco ponad 20 s.
Równie imponująco wyglądają teraz wyniki dla migawki elektronicznej. Przy prędkości 20 kl./s OM-1 II zapisał ponad 500 zdjęć JPEG (25 s) lub 377 RAW-ów (18.5 s) zwalniając potem do 12 kl./s. To wyniki kilkukrotnie lepsze od poprzednika.
Ponieważ nie dysponowaliśmy w teście obiektywem z serii Pro, nie udało się sprawdzić w praktyce wydajności dla trybu SH2 50 kl./s, bo aparat narzuca wtedy ograniczenie do 25 kl./s. Z odpowiednim obiektywem producent gwarantuje przy 50 kl./s serię 256 zdjęć RAW, czyli dwukrotny wzrost wydajności.
Potwierdził to nam niejako tryb SH1 120 kl./s, w którym w praktyce zobaczyliśmy również ponad dwukrotny wzrost pojemności bufora. OM-1 II był bowiem w stanie zarejestrować z tą szybkością aż 217 zdjęć JPEG lub RAW, co przekłada się na serię o długości 1.8 s. U poprzednika bufor zapełniał się już po 0.7 s.
Trzeba przy tym zaznaczyć, że większa pojemność bufora nie odbiła się negatywnie na płynności działania aparatu. Zdjęcia seryjne są zrzucane na kartę superszybko i bez blokowania funkcji aparatu.
OM-1 II bazuje na tym samym układzie autofokusa co poprzednik, ale teraz - według producenta - jest on jeszcze bardziej dokładny. Jak czytamy w informacji prasowej: "Funkcja wykrywania AF z użyciem sztucznej inteligencji — opracowana w oparciu o techniki uczenia głębokiego — została udoskonalona tak, by rozpoznawała jeszcze więcej obiektów, w tym ludzi, samochody wyścigowe, motocykle, samoloty, helikoptery, pociągi, ptaki i często spotykane zwierzęta, takie jak psy i koty. Doskonale radzi sobie z identyfikacją ludzi — nawet osób odwróconych profilem, niepatrzących w obiektyw lub z częściowo zasłoniętą twarzą".
Szczerze mówiąc trudno ocenić w jakim stopniu nowy autofokus jest lepszy, bo już w pierwszej wersji działał niemal doskonale. Ewentualne różnice można by zapewne wychwycić tylko w teście jeden do jednego, z tym samym obiektywem i tematem do fotografowania.
Jedno jest pewne: autofokus w OM-1 II jest rewelacyjny. Detekcja i śledzenie twarzy działa błyskawicznie, tak samo wykrywanie zwierząt, ptaków czy samolotów. Skuteczność można obserwować w kadrze patrząc na podwójne ramki, które wskazują aktualny stan detekcji, czyli np. oczy i głowa albo kokpit i kadłub samolotu.
Dobrze działa także przeskakiwanie z punktem ostrości w zatłoczonych scenach. W tym celu wystarczy joystickiem naprowadzić ramkę AF w pobliże naszego wybranego obiektu.
Druga generacja OM-1 to także bardziej udoskonalone tryby obliczeniowe oraz jeden zupełnie nowy. W symulacji filtra szarego pojawiła się wartość ND128, która pozwoli na stosowanie jeszcze dłuższych czasów naświetlania. Z kolei zdjęcia High res shot, czyli 50 Mp z ręki lub 80 Mp ze statywu, mogą być od teraz rejestrowane w 14-bitowym formacie RAW.
Nowością jest natomiast funkcja LiveGND, czyli symulacja filtru połówkowego. Dzięki niej można z łatwością ograniczyć ekspozycję we wskazanej części sceny, tak jakbyśmy używali tradycyjnych filtrów połówkowych.
W menu możemy wybierać między typem przejścia Soft, Medium lub Hard oraz dla każdego z nich stosować gęstość GND2 (1 EV), GND4 (2 EV) lub GND8 (3 EV). Ponadto gradient można przesuwać i obracać w kadrze oraz w międzyczasie zmieniać parametry ekspozycji bazowej.
Nowa funkcja działa wyśmienicie i pozwala w szybki sposób zrównoważyć jasność sceny. Jej obsługa jest naprawdę dobrze przemyślana, a rezultaty naprawdę robią wrażenie. Teraz będzie brakować jedynie jednoczesnego stosowania LiveGND i LiveND.
Nie zapominajmy, że OM-1 to także doskonałe narzędzie do filmowania. A fotografów przyrody, którzy coraz częściej filmują ptaki i dzikie zwierzęta, szybko przybywa. Najnowszy OM-1 Mark II dziedziczy cały zaawansowany pakiet funkcji wideo po swoim poprzedniku. Do dyspozycji jest więc 10-bitowy tryb 4K 60p, kinowy format Cinema 4K, filmy spowolnione Full HD 120 kl./s czy też profile OM-Log40 i HLG. Na dokładkę oferuje teraz możliwość nagrywania w pionie w każdym dostępnym formacie - wystarczy obrócić aparat i nacisnąć Rec.
Kluczowa w nowym korpusie, nie tylko przy filmowaniu jest stabilizacja obrazu. Jej wydajność według producenta wzrosła o 20% i teraz sięga 8.5 EV. Tu znowu bez jednoczesnego porównania trudno ocenić rzeczywistą poprawę w stosunku do poprzednika, ale pewne jest to, że system w OM-1 Mark II działa lepiej niż doskonale.
Z zaprezentowanym jednocześnie nowym obiektywem M.Zuiko Digital 150-600 mm f/5-6.3 IS ED, który jest odpowiednikiem 1200 mm, był stanie całkowicie wyciszyć drżenie rąk w wizjerze i w akceptowalnej jakości nagrywać z ręki klip 4K 60p. Skuteczność IS w OM-1 II jest naprawdę rewelacyjna.
Jakiś czas temu OM System jasno określił swoje cele. Stawia na fotografię przyrodniczą, krajobrazową i makro, czyli te obszary, w których może wykorzystać potencjał matrycy 4/3. Dzisiejsza prezentacja nowego korpusu i teleobiektywu tylko potwierdzają ten kierunek rozwoju systemu.
Udoskonalenia w nowym OM-1 Mark II nie są może imponujące, ale sprawiają, że topowy korpus w systemie będzie jeszcze wydajniejszy i bardziej skuteczny. Ze swoim ultraszybkim autofokusem wspieranym śledzeniem na bazie algorytmów SI i trybami seryjnymi, to wręcz automat do robienia zdjęć ptaków, dzikich zwierząt czy sportów akcji. Z kolei nową funkcją LiveGND i 14-bitowymi RAW-ami w trybie HiRes kłania się także fotografom krajobrazu, a pionowym formatem wideo wszystkim aktywnym w social mediach.
OM-1 Mark II wejdzie na rynek 15 lutego z podobną ceną 10990 zł, jak jego pierwsza generacja. W zestawie z najnowszym zoomem 150-600 mm lub popularną stałką 300 mm f/4 będzie więc na pewno atrakcyjną cenowo propozycję dla każdego miłośnika przyrody. Atutów ma bowiem bardzo wiele.
Wszystkie zdjęcia w teście zostały wykonane na standardowych ustawieniach aparatu, ale przy wyłączonych redukcjach szumu i wad optycznych. Użyte obiektywy to M.Zuiko Digital 150-600 mm f/5-6.3 IS ED i M.Zuiko 8-25 mm f/4 ED Pro.