Software
Nowości AI w Adobe Photoshop, Lightroom i Premiere - rewolucja w pracy kreatywnej nabiera rozpędu
Temat miesiąca
Fotografia uliczna28, 35, 50 mm, a może coś zupełnie innego? Czy w ogóle istnieje idealna ogniskowa do chwytania decydującego momentu? Zobaczcie czym fotografują cenieni dokumentaliści.
Moim zdaniem 50 mm jest najpiękniejszym obiektywem ze wszystkich istniejących. On nie zmienia świata realnego – reprezentuje kąt widzenia oka w poziomie i nie zniekształca rzeczywistości, na którą patrzymy. A przecież to, co widzimy, nie jest tym samym, na co patrzymy. My patrzymy na obraz, na odbicie czegoś. Trzeba znaleźć taki obiektyw, który jak najmniej zmienia przez swoją drogę optyczną i konstrukcję świat zewnętrzny. I takim obiektywem jest obiektyw standardowy.
Jednak efekt, który powstaje przy pomocy takiego obiektywu, nie ma w sobie nic atrakcyjnego. Nie zaskakuje, ponieważ reprezentuje to, co widzi oko. Jeśli założymy obiektyw 24 mm, to zaskoczymy odbiorcę samym faktem, że przez ten obiektyw świat się zmienił. Czasami niektórzy dają się na to nabrać, sądząc, że patrzą na coś szczególnego, wyrafinowanego i uprzywilejowanego. Tymczasem patrzą tylko i wyłącznie na rzeczywistość zmienioną przez układ optyczny.
Przy obiektywie standardowym tego w ogóle nie ma, co prowadzi do takiej myśli: żeby zdjęcie wykonane obiektywem standardowym zrobiło na nas wrażenie, musi być na nim zapisany moment absolutnie niezwykły i uprzywilejowany, który będzie zachwycał przez samą treść, a nie przez sztuczki związane z czystą fizyką, optyką. Dlatego obiektyw standardowy 50 mm jest królem wszystkich obiektywów. Jeśli ktoś zrozumie jego potęgę, to ma szansę przestać fotografować rzeczy banalne, ponieważ one utrwalone tym obiektywem nie nadają się do oglądania. W związku z tym jest to obiektyw bardzo trudny. Można też powiedzieć, że on trochę za bardzo zawęża to, co byśmy chcieli zawrzeć w obrazie. Dlatego też często sięgamy po coś szerszego.
Tą drugą ogniskową, którą można nazwać „królową“, jest 35-tka. Potrafi ona pokazać świat szerzej – reprezentuje kąt widzenia oka w pionie. Za jej pomocą można wykonać zdjęcia, które przypominają efekt szerokiego obiektywu, jak na przykład 28 mm, lub dłuższego obiektywu, który na przykład mógłby mieć ogniskową 70 mm. Przećwiczyłem to empirycznie, kiedy trafiłem do miejsca w Afryce, w którym ludzie niechętnie dawali się fotografować. Mogłem pozwolić sobie na robienie zdjęć tylko i wyłącznie aparatem z przymocowanym na stałe obiektywem 35 mm. Gdy dziś patrzę na te zdjęcia z perspektywy lat, nie mam wrażenia, że zostały zrobione jednym szkłem. Dzięki temu obiektyw 35 mm jest bardzo uniwersalny.
Jeśli weźmiemy do ręki książkę z najlepszą na świecie fotografią, to błyskawicznie zorientujemy się, że te zdjęcia, które najbardziej na nas działają, były wykonane tymi dwoma obiektywami. To właśnie te dwie stałki bym wymienił i zapomniał o czymkolwiek innym. Dawniej uwielbiałem 28 mm, ale z przykrością odkryłem, że strasznie długo tkwiłem w błędzie. To szkło jest za szerokie. Jest za dużo elementów w obrazie. W związku z tym nie potrafię wystarczająco szybko rozstrzygnąć, kto jest bohaterem – za dużo widzę. Fotografia polega na eliminowaniu, a nie na wpychaniu elementów. A to właśnie 35 mm i 50 mm powodują, że kadry są zawężone i muszą być robione z bliska, czyli jest szansa na to, aby zawierały surowe emocje.
Mój ulubiony obiektyw to Leica Summicron-M 35 mm f/2. Ten obiektyw jest bardziej kontrastowy a jego ostrość nie jest sztuczna i syntetyczna, co w fotografii cyfrowej mi bardzo przeszkadza. Z kolei piękno drugiego szkła Leiki, APO-Summicron-M 50 mm f/2 nie polega na nadzwyczajnej ostrości, ale na niebywałej plastyce i na tym, że patrząc na obraz, nie zauważamy żadnych aberracji. Ale gdybym mógł zaprojektować swój wymarzony obiektyw, potrzebowałbym małej konstrukcji, żeby nie wywoływać strachu; szybkiego i pewnego autofokusa, standardowej ogniskowej i światła f/2. Z takim obiektywem standardowym mógłbym przejechać naszą planetę i nie potrzebowałbym niczego innego.
Nie wiem, czy jest coś takiego jak optymalna ogniskowa do streeta. Wszystko zależy od tego, jaka jest nasza fotografia. Są fotografowie wykorzystujący długie obiektywy, fotografujący z dystansu. Inni wybierają szeroki obiektyw, bo chcą być blisko fotografowanej sceny, ale zwolenników „szerokiego kąta” jest zdecydowanie więcej.
Ja przez długi czas fotografowałam 24 mm i 35 mm. Jeszcze wcześniej 16 mm. Sama nie wiem, jak bez szwanku przetrwałam okres fascynacji szesnastką – parę razy wpadłam na nadchodzących z naprzeciwka ludzi… Na tamten czas były to dla mnie optymalne ogniskowe. Szukałam dynamicznych kardów, co wymagało fotografowania z niewielkiej odległości. Ostatnio poszukuję spokojniejszych obrazów i coraz częściej wykorzystuję 50 mm i 70 mm.
Przy 50 czy 70 mm mogę stanąć w pewnym oddaleniu, kadr jest wtedy bardziej wyważony i spokojny. 50 mm to ogniskowa najbardziej zbliżona do tego, jak widzi ludzkie oko. Jest zatem dla nas najbardziej neutralna i naturalna. Są to też dobre długości obiektywu do portretów – nie zniekształcają.
Z kolei 35 i 24 mm to szerokie kąty, które idealnie pasują do ogólnych planów i opowiadania o przestrzeni, w której jesteśmy. Więcej nimi obejmiemy, ale też wymagają przełamania strachu przed fotografowaniem ludzi z bardzo bliska. Są to dobre długości ogniskowych do walki z własną nieśmiałością i strachem.
Po latach fotografowania stałymi, szerokimi obiektywami potrzebowałam jakiejś zmiany. Wszystkie zdjęcia zaczęły być tak samo szerokie. Zaczęło mi brakować obiektów do „upychania w kadrach“. Postanowiłam podarować sobie więcej różnorodności w postaci uniwersalnego zooma i zamiast upychać ludzi w 24 mm, zaczęłam – od czasu do czasu – zawężać pole widzenia.
Często fotografuję w podróży, często też przez całe dnie. Po odpięciu stałych obiektywów i przykręceniu 24 -105 mm, nagle zobaczyłam, jak niebywały komfort daje taki zoom. O ile lżej i wygodniej się fotografuje bez drugiego obiektywu na zmianę ciążącego na ramieniu. Przede wszystkim zaczęłam zwracać uwagę na kadry, które wcześniej były poza zasięgiem szerokiego kąta. To było zupełnie odświeżające. Dało mi masę energii do poszukiwania nowych obrazów. A poza tym fotografie zaczęły być bardziej różnorodne, a o to mi przecież chodziło. Poza wszystkim taki obiektyw jest względnie lekki.
W kwestii ogniskowej nie ma złotego środka. Trzeba dobrać obiektyw pod względem własnych preferencji i tego, jak się czujemy z daną ogniskową. A to jest rzecz indywidualna. Każdy musi odnaleźć swój klucz.
Ja bardzo dobrze czuję się z ogniskową 35 mm i w większości moje fotografie uliczne są wykonane na takiej właśnie ogniskowej. Ona nadaje się praktycznie do każdego rodzaju fotografii. Takim obiektywem możemy zrobić szersze plany, zdjęcia z bliższej odległości, a nawet portret. Wszystko zależy od tego, jaki mamy pomysł na zdjęcie.
W zeszłym roku testowałem Ricoha GR, który ma ekwiwalent 28 mm ogniskowej. Jego zaleta jest taka, że możesz jeszcze bliżej podejść do człowieka. Ten obiektyw łapie jeszcze szersze pole obrazu, przez co można robić jeszcze bardziej dynamiczne kadry.
Duża część mojego fotograficznego portfolio pochodzi z obiektywu Canon 35 mm f/2. Bardzo podoba mi się jego rozmiar, możliwość błyskawicznego ręcznego ostrzenia obrazu. Jego największym minusem jest głośny i wolny autofokus – czasami zdarza mu się pogubić. Ale uważam, że to jest bardzo fajny obiektyw do ulicznego „snapowania“ – zwłaszcza dla osób, które nie dysponują dużym budżetem.
Ostatni rok przebiega u mnie pod znakiem Fujifilm. Fotografuję obiektywem 23 mm f/2, czyli ekwiwalent 35 mm, który nie jest duży. On ma bardzo szybko działający AF, który jest cichy. Jego nie słuchać podczas pracy i to jest fajne. Natomiast nie podoba mi się w nim brak skali odległości hiperfokalnej, która pomaga w fotografii ulicznej. Poza tym nie ma blokady pierścienia ostrości, kiedy dochodzimy do końca skali – możemy nim kręcić w nieskończoność. Do takiego fotografowania na ulicy, do jakiego przywykłem, nie sprawdza się idealnie. Natomiast dobrze mi się robi nim zdjęcia do projektu, który teraz realizuję.
Wymarzony obiektyw? Połączyłbym ze sobą dwa modele. Z Canona zaczerpnąłbym wygodne manualne ustawianie ostrości z blokadą. Jego rozmiar też jest bardzo kompaktowy. Z Fujifilm wziąłbym szybki i cichy AF, bo to mi bardzo odpowiada. Uszczelnienia też są ważne, chociaż staram się nie fotografować w ekstremalnych warunkach.
Kiedy uczyłem się fotografii i zaglądałem do biografii fotografów, których cenię, zawsze pojawiał się tam obiektyw 35 mm. Jednak gdy zacząłem fotografować, wybrałem pięćdziesiątkę. Po latach to się zmieniło, bo była ona dla mnie za ciasna. Zdecydowałem się więc na stałkę 35 mm. A dlaczego? Przytoczę słowa Roberta Capy, który powtarzał, że gdy „zdjęcie nie jest wystarczająco dobre, to nie jesteś wystarczająco blisko“.
To jest też cała moja filozofia. W tym wszystkim trzeba umieć nie wchodzić z butami w prywatność ludzi. Trzeba umieć obserwować, co się dookoła dzieje i umieć szybko reagować. Kolejna sprawa to fakt, że nie dążę do narzuconej sterylności w fotografii. Dla mnie zdjęcie nie musi być sterylnie czyste. Chodzi mi o emocje i o to, co chcę pokazać, a nie o aspekty techniczne.
Fotografuję już 16 rok. Jednak na początku wszystko sprowadzało się do fascynacji. Przeglądałem fotografów, których naprawdę cenię i oni byli dla mnie inspiracją. Kiedy zamieszkałem w Anglii naczytałem się o aparacie Leica i postanowiłem sobie kupić M6 z obiektywem 50 mm.
Z biegiem czasu wymieniłem na 35 mm i do dziś używam tylko dwóch aparatów: wspomnianej Leiki M6 ze szkem Summicron-M 35 mm f/2 i Leiki Q, która ma wbudowany obiektyw 28 mm z możliwością ustawienia pola widzenia dla 35 i 50 mm. Zawsze mam ustawione 35 mm. To jest cały mój sprzęt, na którym skupiam uwagę w fotografii ulicznej.
Światło f/2 Summicrona 35 mm daje idealny obiektyw, który mi w pełni wystarcza. To jest ostre szkło, którym nawet przy czasie naświetlania 1/6 sekundy jestem w stanie zrobić nieporuszone zdjęcia nocne. Nauczyłem się z 35-tką podchodzić blisko ludzi i chwytać w kadrze to, co mnie interesuje. Teraz to dla mnie najbardziej optymalna ogniskowa, dzięki której czuję się najbardziej komfortowo podczas fotografowania ludzi na ulicy.
A wybrałem Leikę tylko dlatego, że kiedy przeprowadziłem się do Anglii, te aparaty były dostępne – po wypłacie mogłem sobie pozwolić na kupno takiego sprzętu. Od tamtej pory nie zmieniam i nie używam innych aparatów. Dlatego też nie rozumiem batalii między sprzętem Nikona, Canona i innych firm. Jednak sprzęt to jest sprawa bardzo indywidualna, a także często kwestia finansowa.
Kiedyś na pewno powiedziałbym, że najlepszy jest obiektyw 35 mm, ponieważ to najbardziej uniwersalna ogniskowa. Jednak najbardziej zbliżone do pola widzenia ludzkiego oka jest 48 mm. Natomiast 35 mm daje możliwość złapania dynamicznej sytuacji. Daje także możliwość uchwycenia fajnego portretu czy krajobrazu. Dlatego jest wyjątkowo wszechstronnym obiektywem dla fotografów ulicznych.
Ale to wszystko zależy od naszych upodobań, bo równie dobrze może być to 50 mm lub 85 mm. W zależności od tego, jaką charakterystykę i stylistykę chcielibyśmy otrzymać. Jednak w moim przypadku bardzo dużo zdjęć robiłem i nadal robię 35-tką.
Ważną kwestią jest odzwierciedlenie perspektywy. Im bardziej obiektywy idą w kierunku tele, tym mocniej perspektywa ulega pewnego rodzaju spłaszczeniu. Natomiast 35 mm daje pewien oddech do chwytania dynamicznych momentów. Daje możliwość pracy tak zwanej odległości hiperfokalnej, czyli jeżeli ustawimy sobie przysłonę na f/8, to wiemy, że zakres ostrości jest na przykład od 3 do 6 metrów czy od 2 do 5 metrów. To jest też taka odległość, na jakiej fotograf uliczny pracuje. Chodzi o to, aby w miarę blisko podejść do dziejącej się sytuacji. Po to, żeby widz miał wrażenie, że bierze udział w tym, co się dzieje. A ta ogniskowa potęguje doznania, których doświadczamy.
Zazwyczaj 35-tki są produkowane ze światłem od f/2.8 do f/1.2, finalnie zależy to od tego, jaki efekt chcemy uzyskać. Jeśli potrzebujemy obiektywu do pracy w trudniejszych warunkach, to lepiej sprawdzą się jaśniejsze szkła. Natomiast są obiektywy o mniejszym świetle, które lepiej pracują pod względem kontrastu i na ulicę w dzień w zupełności wystarczy szkło o świetle f/2.8.
Przy stworzeniu szkła marzeń zależałoby mi na bardzo dobrej reprodukcji kolorów, kontraście, na jak najmniejszych zakłóceniach, czyli zminimalizowanych wszelkiego rodzaju aberracjach. Ważne też, aby taki obiektyw był w miarę kompaktowy, czyli średniej wielkości. A jeżeli chodzi o aspekty techniczne, to zleciłbym to profesjonalnym optykom, którzy wiedzą jak projektować szkła sferyczne i asferyczne, żeby obiektyw dawał jak najlepszą jakość obrazu.
Dla mnie najbardziej odpowiednie są obiektywy stałoogniskowe. Wcześniej korzystałam z 35 mm, a teraz pracuję z Canonem 50 mm f/1.8. Dla mnie pięćdziesiątka jest fajniejsza, bo dzięki niej można trochę bliżej kadrować. Oczywiście czasem trudno podejść wystarczająco blisko, ponieważ często to wymaga zgody osób fotografowanych, ale mimo wszystko wolę to niż korzystanie z zooma. Wiem natomiast, że duża grupa kolegów i koleżanek używa 35-tki. Często chwalą sobie tę stałkę za szerszy kadr. Jednak dla mnie wygodniejsze jest 50 mm. Poza tym tę ogniskową wybiorą też osoby, które lubią wykonywać portrety uliczne.
To jest też mój ulubiony obiektyw ze względu na stosunek jakości do ceny. Cena 50 mm f/1.8 jest tak przystępna w porównaniu z innymi, że nawet taki banalny powód może zdecydować o wyborze obiektywu. Mnie taka stałka w zupełności wystarcza i na nic nie mogę się skarżyć, choć od dawna fotografuję na tym sprzęcie. Dlatego nie muszę szukać nowości i nie sprawdzam, co się pojawiło na rynku i co można kupić.