Cameron i Woodman. Siostrzeństwo spojrzeń [RECENZJA]

Autor: Kamila Snopek

9 Sierpień 2024
Artykuł na: 6-9 minut

Dwie twórczynie ze skrajnie różnych światów na wspólnej wystawie? Śmiały pomysł. W londyńskiej National Portrait Gallery można zobaczyć prace prezentowane w ramach projektu "Francesca Woodman and Julia Margaret Cameron: Portraits to Dream In". A ja przeczytałam towarzyszącą mu książkę.

Nazwiska bohaterek obiły się o uszy pewnie każdej i każdemu z Was, kto zabrnął trochę głębiej w historię fotografii. Nazwiska, najbardziej znane prace, może garść biograficznych skojarzeń. Julia Margaret Cameron – ekscentryczka, portrecistka, która sięga po aparat w dojrzałym wieku w wiktoriańskiej Anglii. I Francesca Woodman - młodziutka artystka o unikalnej wrażliwości, zmarła samobójczą śmiercią w 1981 roku. Na pierwszy rzut oka punktów wspólnych brak.

Magdalene Keaney, kuratorka wystawy i autorka książki, proponuje przyjęcie zupełnie innej perspektywy. „A gdyby tak odrzucić myślenie utartymi schematami?” - pyta. „A gdyby zauważyć, że przetwarzając i kreując rzeczywistość własnej epoki, obie artystki mogą jednocześnie wejść w zaskakujący, ponadczasowy dialog?”

Fotograficzne sny

Fot. Francesca Woodman, bez tytułu, 1979 / Dzięki uprzejmości Woodman Family Foundation. © Woodman Family Foundation/DACS London.

Podtytuł projektu: Portraits to Dream In nawiązuje do słów Franceski, która postrzega fotografię jako medium dedykowane marzeniom sennym i fantazjom:

"I feel that photographs can either document or record reality or they can offer images as an alternative to everyday life: places for the viewer to dream in" (Francesca Woodman, 1980)

To pierwsza z cech łączących obydwie fotografki. I Cameron, i Woodman sięgają po motywy zaczerpnięte z greckiej mitologii, legend, poezji, opowieści biblijnych, malarstwa czy architektury, interpretując je na swój oryginalny sposób. Modele lub modelki, a w przypadku Franceski - ona sama, w procesie fotografowania wcielają się w rolę aniołów, leśnych duchów lub konkretnych postaci takich nimfa Dafne czy bohaterowie arturiańscy.

Fot. Julia Margaret Cameron, "The Astronomer (Sir John Frederick William Herschel)", 1867 / Dzięki uprzejmości RISD Museum, Providence, RI.

Obie artystki są mistrzyniami tkania nastroju - baśniowego i melancholijnego u Cameron, u Woodman - nasyconego niepokojem i surrealizmem. W ich prace można się w zapatrzeć i przy okazji zachwycić faktem, że artystki nie dążą do technicznej perfekcji. Oniryczność ma tu swoje źródło w niedoskonałości, w półcieniach, prześwietleniach, ruchu czy nieostrości. A efekt końcowy zniewala. Julię ceniłam wcześniej, a kończę ten tekst jako zdeklarowana wielbicielka talentu Franceski.

(Nie)materialność

Fot. Francesca Woodman, Bez tytułu, z serii "Angels", 1977 / Dzięki uprzejmości Woodman Family
Foundation © Woodman Family Foundation / DACS, London

Zarówno książka, jak i ułożona przez Magdalene Keaney wystawa w ciekawy sposób poruszają wątek dualizmu fotograficznego medium. Opowiadając o rzeczach ulotnych, bohaterki pracują w tradycyjnych technikach analogowych z jak najbardziej namacalną materią. W XIX-wiecznym studiu Cameron króluje mokry kolodion, Woodman natomiast fotografuje na znanych nam dobrze negatywach żelatynowo-srebrowych i diapozytywach.

Obydwie fotografki charakteryzuje też zresztą wspólne zamiłowanie do eksperymentowania ze zdjęciem jako fizycznym obiektem. Własnoręcznie wywołują odbitki (ku rozpaczy niektórych krytyków Julia nic sobie nie robi z pozostawionych odcisków palców czy innych „skaz”), dodają do nich odręczne podpisy i komentarze. Czasem używają powiększeń lub kopii stykowych do komponowania albumów, kolaży czy budowania artystycznych instalacji. Publikacja nie pomija żadnej z tych form, uzupełniając narrację o takie przysmaki jak fragmenty dziennika Franceski czy jej szkice z planami przyszłych kadrów.

Fot. Francesca Woodman, "House #3", 1976 / Dzięki uprzejmości Woodman Family Foundation © Woodman Family
Foundation / DACS, London

Dodam na marginesie, że dzięki staraniom autorów książki otrzymujemy przynajmniej namiastkę doświadczenia bezpośredniego kontaktu z fotografiami Cameron i Woodman. Gdy to możliwe, prace reprodukowane są w oryginalnym formacie, z zachowaniem autentycznych notatek artystek. Każdemu obrazowi towarzyszy też precyzyjny opis, uwzględniający między innymi rodzaj (technikę) obiektu fotograficznego i jego wymiary. To drobiazg, a bardzo cieszy.

Portrety

Fot. Julia Margaret Cameron, "Sadness (Ellen Terry)", 1864 / The J. Paul Getty Museum, Los Angeles

Tym, co bez wątpienia udało się osiągnąć autorce książki (i wystawy), jest przedstawienie procesu twórczego dwóch artystek z osobistej perspektywy. Poznajemy tożsamość ulubionych modelek i modeli oraz charakter ich relacji z fotografkami, z którymi zazwyczaj łączy je pokrewieństwo lub przyjaźń.

Sama z zainteresowaniem oglądam rozdział poświęcony wizerunkom mężczyzn, które zwłaszcza w kontekście feministycznej twórczości Franceski Woodman omawiane są raczej nieczęsto. Podobny styl pracy fotografek: precyzyjne przygotowania (dobór przestrzeni, rekwizytów, twarzy czy pozy), po których następował etap improwizacji przed obiektywem, bywa porównywany do teatru. Mam wrażenie, że to skojarzenie i przywołane w projekcie fotografie trafnie oddają jakiś ułamek prawdy na temat złożonych osobowości ich autorek, zupełnie niepodobnych, a zupełnie podobnych do siebie.

Fot. Julia Margaret Cameron, "Pomona (Alice Liddel)", 1872 / The Metropolitan Museum of Art., New York. David Hunter McAlpin Fund, 1963

Kiedy i gdzie?

Wystawę Francesca Woodman and Julia Margaret Cameron. Portraits to Dream In można oglądać w National Portrait Gallery w Londynie do 16 czerwca 2024 r. Więcej informacji o wystawie na stronie npg.org.uk.

"Francesca Woodman and Julia Margaret Cameron: Portraits to Dream In", Magdalene Keaney

  • Liczba stron: 224
  • Liczba fotografii: 170
  • Format: 300 x 240 mm
  • Oprawa: twarda
  • Wydawnictwo: National Portrait Gallery

Książkę zakupicie m.in. w księgarni Bookoff.

(fot. okładkowa: Julia Margaret Cameron, "I Wait (Rachel Gurney)", 1872 / The J. Paul Getty Museum, Los Angeles)

Skopiuj link

Autor: Kamila Snopek

Absolwentka archeologii i fotografii na Uniwersytecie Warszawskim, trochę archiwistka, trochę dziennikarka. Nałogowo ogląda (stare) zdjęcia i dzieli się opowieściami na ich temat; kiedyś ma nadzieję napisać o tym wszystkim książkę. W wolnym czasie lubi fotografować analogiem i wędrować po filmowych i literackich światach.

Komentarze
Więcej w kategorii: Recenzje
Sigma 300-600 mm f/4 DG OS Sports - opinia Wojciecha Sobiesiaka
Sigma 300-600 mm f/4 DG OS Sports - opinia Wojciecha Sobiesiaka
Nowy imponujący telezoom Sigmy to święty Graal fotografów sportowych, ale i przyrodniczych. Jego możliwości w terenie sprawdził fotograf natury Wojciech Sobiesiak.
8
Elinchrom ONE na sesji u Jakuba Gąsiorowskiego - mała lampa, duże możliwości!
Elinchrom ONE na sesji u Jakuba Gąsiorowskiego - mała lampa, duże możliwości!
Elinchrome ONE to przenośna lampa generatorowa łącząca jakość z uniwersalnością. O jej możliwościach opowiada fotograf portretowy, ślubny i modowy Jakub Gąsiorowski.
14
Zaglądając pod podszewkę świata. „Solid Maze” Piotra Zbierskiego
Zaglądając pod podszewkę świata. „Solid Maze” Piotra Zbierskiego
Siła fotografii Zbierskiego nie polega na tym, że odbywa on dalekie podróże, często do miejsc trudno dostępnych. Jej istota tkwi w tym, co w tych miejscach odnajduje. W jego ostatnim...
7
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (5)