„Water” Iana Berry’ego - nie ma już czasu [RECENZJA]

Autor: Kamila Snopek

6 Wrzesień 2023
Artykuł na: 6-9 minut

Ian Berry, ikona klasycznej fotografii dokumentalnej ze znakiem jakości agencji Magnum, wrócił z nową publikacją podsumowującą kilkunastoletni okres jego pracy. Sprawdzamy, jakie wątki porusza Brytyjczyk w książce „Water”.

Opalizująca, pokryta zmarszczkami fal tafla wody omywa sylwetkę wiernego, który w modlitewnym geście wznosi dłonie ku niebu. Zdjęcie z okładki monograficznego albumu zatytułowanego „Water”, wykonane o świcie nad Gangesem w indyjskim Waranasi, symbolicznie wyznacza kierunek, który obrał tutaj brytyjski fotograf. W czarno-białych ujęciach Berry’ego formalne piękno idzie w parze z surowym dokumentalizmem. Obraz nie uderza od razu - zaczyna uwierać dopiero po chwili. Brytyjczyk realizuje przemyślaną strategię: zachwyć odbiorcę, zatrzymaj do końca, ale nie pozwól mu odejść z uczuciem komfortu.

fot. Ian Berry, Pathrad, Madhya Pradesh, Indie, z książki "Water"

- To nie jest książka polityczna ani podręcznik - chociaż byłbym zachwycony, gdyby dydaktycy uznali ją za przydatną w swojej praktyce - wyjaśnia autor. - Przeciwnie, to zbiór tych zdjęć, które uznałem za najbardziej godne zapamiętania podczas wykonywania zleceń, zdjęć pokazujących sposoby, w jakie woda kształtuje nasze życie.

A ja trochę mu nie wierzę.

Źródło

Ian Berry (ur. 1934), fotograf z duszą wędrowca, który w ciągu bogatej kariery odwiedził bodaj wszystkie kontynenty, zaczyna przyglądać się związkom człowieka z wodą w latach siedemdziesiątych. Dokumentacja rytuałów praktykowanych przez wyznawców hinduizmu, chrześcijaństwa i innych kultów trzy dekady później ewoluuje w kierunku fotografii zaangażowanej.

fot. Ian Berry, Asuan, Egipt, z książki "Water"

Jest rok 2002, gdy Anglik odwiedza plac budowy gigantycznej Tamy Trzech Przełomów na rzece Jangcy i na własne oczy widzi niszczycielski wpływ tej inwestycji na środowisko naturalne i życie okolicznych mieszkańców (wzniesienie zapory wiązało się z zatopieniem wielu ośrodków i przymusowym przesiedleniem setek tysięcy Chińczyków). Kolejny impuls stanowi reportaż o topnieniu lodowców realizowany na Grenlandii we współpracy z organizacją ekologiczną The Climate Group.

W rezultacie, za namową żony, dziennikarki, autorki merytorycznego wprowadzenia do „Water”, fotograf podejmuje pracę nad potężnym projektem dokumentalnym, dotykającym kwestii wielorakich zależności pomiędzy żywiołem wody a rozwojem cywilizacyjnym i codziennym życiem ludzkości. Poświęci mu kilkanaście lat.

fot. Ian Berry, Wybrzeże Kości Słoniowej, z książki "Water"

Różne oblicza wody

Finalnie do książki trafia mniej niż setka obrazów. Berry decyduje się na ascetyczną formę: czarne okładki, białe karty, czarnobiałe fotografie. Czytam „Water” kilkukrotnie, najpierw powoli, przez kilka dni, błądząc po obrazie, odgadując znaczenia i relacje. Przy drugim razie z każdą przeczytaną nazwą miejsca i kraju dociera do mnie ogrom pracy włożonej przez Brytyjczyka.

Bo „Water” jest rzeczywiście portretem kompletnym, który opowiada wodę bez uproszczeń, dotykając jednocześnie innych kwestii społecznych i kulturowych. Berry zestawia fotografie przywiezione z Indii, Chin, Turcji, Rwandy, Australii, Bangladeszu, Hiszpanii, Meksyku i kilkunastu innych państw na sześciu kontynentach. Woda jest u niego samodzielnym bytem, siłą, która warunkuje istnienie życia. Brytyjczyk zapisuje na kliszy rozmowy Pakistanek i Kambodżanek, dla których lokalne ujęcie wody stanowi także przestrzeń podtrzymywania społecznych więzi, dokumentuje pracę hiszpańskich i grenlandzkich rybaków, jest świadkiem rytualnych kąpieli i zwykłego prania bielizny w Gangesie.

fot. Ian Berry, Wanxian, Sichuan, Chiny, z książki "Water"

W książce znajduję obrazy głęboko przejmujące. Jak portret etiopskiej kobiety w obozie przejściowym dla ofiar głodu, która patrzy prosto w obiektyw zmęczonymi czarnymi oczami. Wizerunek Chinki drzemiącej wśród ruin zburzonego domu, skazanego przez państwo na zatopienie. Pejzaż z wysepką wioski odciętą od świata w wyniku intensywnych monsunów. Woda jest siłą, która potrafi niszczyć, w ciszy wskazuje fotograf. Ale nawet ta siła coraz częściej przegrywa w starciu z człowiekiem.

fot. Ian Berry, Khaliajuri, Bangladesh, z książki "Water"

Minamata

Gdy przeglądam album Brytyjczyka po raz pierwszy, do głowy przychodzi mi jedno skojarzenie: Minamata. Na początku lat 70. W. Eugene Smith, inna legenda, kolega Berry’ego z Magnum, realizuje długoterminowy projekt dokumentalny poświęcony katastrofie ekologicznej w zatoce Minamata w Japonii. Zanieczyszczenie wód toksycznymi związkami rtęci, wylewanymi nielegalnie przez chemiczną fabrykę Chisso Corporation przez kilka dekad, spowodowało tam masowe zatrucia wśród lokalnych rybackich społeczności. To zdjęcia Smitha, opublikowane w „LIFE” w 1972 roku, a następnie w samodzielnym (bardzo ważnym dla historii fotografii) albumie z 1975 roku, alarmują wówczas o sprawie międzynarodową opinię publiczną.

Fotografia zmienia świat; wtedy wciąż to jeszcze potrafi.

fot. Ian Berry, Prestatyn, Walia, z książki "Water"

Książka-ostrzeżenie

Chociaż Ian Berry sam odżegnuje się od zaliczenia „Water” w poczet książek politycznych, trudno czytać ją inaczej niż krzyk. - Zmiany klimatyczne, których już doświadczyliśmy, przynoszą ze sobą bezprecedensowe skutki dla ludzkości, natury, ziemi, gospodarki każdego kraju i ludzkiego życia na całym świecie […] niezbędne jest ponowne przemyślenie i znalezienie radykalnego rozwiązania  - pisze Kathie Webber, autorka tekstu zamieszczonego w początkowej części publikacji. Fotografie Brytyjczyka stanowią poświadczenie i dopełnienie jej tez.

Para wolontariuszy w maskach i skafandrach walczy z zanieczyszczeniami powstałymi w wyniku zatonięcia tankowca u hiszpańskiego wybrzeża. Samotna ludzka sylwetka tonie w smogu otulającym pole naftowe w Baku. Młoda matka z dzieckiem na ręku pozuje do zdjęcia przy jedynym dostępnym ujęciu świeżej wody w wiosce Jhikargachha w Bangladeszu; oboje noszą na ciele widoczne ślady zatrucia arsenem.

"Nie wolno wam odwrócić wzroku, nie ma już na to czasu" - słyszę głos Berry’ego. I tutaj stawiam kropkę.

„Water”, Ian Berry

Zobacz wszystkie zdjęcia (7)

  • Stron: 180
  • Format: 215 × 307 mm
  • Oprawa: twarda
  • Wydawnictwo: GOST Books
  • Cena: 250 zł

Album zamówicie na stronie internetowej wydawcy: gostbooks.com.

Skopiuj link

Autor: Kamila Snopek

Absolwentka archeologii i fotografii na Uniwersytecie Warszawskim, trochę archiwistka, trochę dziennikarka. Nałogowo ogląda (stare) zdjęcia i dzieli się opowieściami na ich temat; kiedyś ma nadzieję napisać o tym wszystkim książkę. W wolnym czasie lubi fotografować analogiem i wędrować po filmowych i literackich światach.

Komentarze
Więcej w kategorii: Recenzje
Zaglądając pod podszewkę świata. „Solid Maze” Piotra Zbierskiego
Zaglądając pod podszewkę świata. „Solid Maze” Piotra Zbierskiego
Siła fotografii Zbierskiego nie polega na tym, że odbywa on dalekie podróże, często do miejsc trudno dostępnych. Jej istota tkwi w tym, co w tych miejscach odnajduje. W jego ostatnim...
7
Nowy gracz na rynku lamp - GlareOne Botis 80 i Botis 200 w opinii Jacka Woźniaka
Nowy gracz na rynku lamp - GlareOne Botis 80 i Botis 200 w opinii Jacka Woźniaka
Świeżo wprowadzone na rynek lampy GlareOne z serii Botis to dużo światła w kompaktowej formie zasilanej akumulatorem. O tym, jak nowe modele Botis 80 i Botis 200 sprawdzają się w praktyce, pisze...
8
Psi oddech, psie pazury. „Dogbreath” Matthew Genitempo [RECENZJA]
Psi oddech, psie pazury. „Dogbreath” Matthew Genitempo [RECENZJA]
Po arizońskim Tucson Genitempo oprowadzają lokalni nastolatkowie i to o świecie z ich perspektywy opowiada „Dogbreath”. Nowa książka Amerykanina różni się od swoich poprzedniczek, jest...
8
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (2)