Michał Warda: Opieranie swojej fotografii wyłącznie na sprzęcie to droga donikąd

Autor: Maciej Zieliński

6 Marzec 2024
Artykuł na: 29-37 minut

„Musisz znaleźć takie narzędzia, które pozwolą Ci zrealizować Twoje zlecenia i które opłacą Ci rachunki” – mówi Michał Warda, doświadczony fotograf i operator, w pierwszej części naszego cyklu technologicznych wywiadów TechTalk.

Złapałem Cię przy komputerze. Nad czym aktualnie pracujesz? Co obrabiasz?

Przebieram zdjęcia z sylwestra. Najwyższy czas oddać projekt. Mieliśmy świetną imprezę. Niestety nie mogę pokazać zdjęć, bo mamy podpisaną umowę NDA (Non-disclosure agreement, umowa o poufności, przyp.red.). To klienci, którzy bardzo cenią swoją prywatność.

Ile przywozisz zdjęć z takiego zlecenia?

Zrobiliśmy z Dorotą ponad 18 tysięcy zdjęć, ale to była bardzo długa, kilkudniowa realizacja. Na tego typu wysokobudżetowych imprezach są próby ceremonii i kolacja zapoznawcza dla rodziny, która często zjeżdża się z całego świata. W dniu ślubu party trwa już w zasadzie od rana, mnóstwo się dzieje. A to był dodatkowo sylwester, więc pewnie sobie wyobrażasz jaka była energia. Także teraz wybieram zdjęcia, ale to już czysta przyjemność.

Fot. Michał Warda

Jak wygląda wasz workflow na takiej imprezie? Ponad 18 tys. zdjęć, domyślam się, że pochodzą z kilku aparatów.

Dorota pracuje cały czas na X-Pro3, który uwielbia. To jest jej główny aparat. Posiłkuje się GFX 100S choć mówi, że jest dla niej za duży. Woli X-Pro3. Ja stanąłem na GFX100 II i X-H2S. Te aparaty się świetnie uzupełniają. Jeden daje mi dużą szybkość, drugi i szybkość i jakość. To jest zestaw, który mi dziś po prostu wystarcza, również w zakresie filmowania. Zwłaszcza teraz, gdy przesiadłem się na GFX100 II, który też świetnie kręci.

Na sesjach portretowych wygodnie nimi rotuję. Jeden aparat zawsze ustawiam z boku - robię nim backstage, a drugim fotografuję. Gdy robię bardziej wystylizowane ujęcia używam GFX, a filmuję X-H2S. Gdy chcę szybko przejść do bardzo dynamicznych ujęć, zamieniam je i filmuję GFX-em. Pracuję na świetle ciągłym, więc jest to bardzo proste. Do tego mam spójne efekty, porównywalną jakość filmu. Dla mnie to jest workflow komplementarny.

Fot. Michał Warda

A optyka? Widziałem, że zachwycałeś się nowym Fujinonem GF 55 mm f/ 1,7 R WR.

Tak, to jest teraz mój podstawowy obiektyw obok zooma GF 32-64 mm f/4. Ale używam go wymiennie z GF 50 mm f/3,5 - ma inny charakter i świetny autofocus - to prawdopodobnie najszybszy obiektyw w rodzinie. Miałem taki moment, że byłem zakochany w 80 mm f/1,7. Właściwie dalej jestem. Ale teraz, gdy mam GFX100 II i mogę pracować bardziej dynamicznie, doceniam szybkie szkła jak GF 110 mm f/2. Na sesjach portretowych weszła przebojem do mojego workflow.

Natomiast Fujinon GF 55 mm f/1,7 jest totalnym game-changerem. Wprowadza ten specyficzny look, którego potrzebowaliśmy. Cały czas słychać głosy: „dajcie nam średnioformatowy look!”. Moim zdaniem ten „look” już jest, ale GF 55 mm stawia tę kropkę nad „i”. GFX100 II w połączeniu z tym obiektywem tworzy obrazki, które mają mikrokontrast nieporównywalny z czymkolwiek innym. I ma bardzo fajne przejścia.

Fot. Michał Warda

To nie jest takie odcięcie jak w pełnoklatkowym 50 mm f/1,2 tylko przejście bardzo trójwymiarowe, plastyczne, od nieostrości do ostrości. Widać, że jest to proces. I o to chodzi właśnie w średnim formacie. Nawet jeśli obiekt jest dalej, to na „pełnej dziurze” mamy ten efekt przestrzennej nieostrości. Nie tylko mikrokontrast, detal, półtony, bo to mieliśmy już od pierwszej 50-tki. Tylko właśnie ten unikalny efekt, wcześniej zarezerwowany tylko dla formatów analogowych. To jest moje zdanie.

Michał, do sprzętu jeszcze wrócimy. Chciałbym zapytać o to, co się dzieje w branży. I co się dzieje u Was. Minęły dwa lata, odkąd ostatni raz rozmawialiśmy. Wtedy świeżo po pandemii mocno skręcaliście w projekty komercyjne. I wideo. Ciekaw jestem, jak te proporcje się po dwóch latach zmieniły.

To my je zmieniliśmy. Bo zmienialiśmy nasze podejście do branży weddingowej przez ostatnich 6 czy 7 lat. Robimy coraz więcej rzeczy dla klientów zagranicznych, którzy cenią swoją prywatność. To jest nasz główny target. Rodzaj edytorialu połączonego z reportażem, na wyższych budżetach, starannie zaplanowane przez klienta. To jest nasza specjalizacja, nasza mała nisza. Ale faktem jest, że to projekty filmowe zajmują nam teraz ok. 70% czasu. Zaraz po pandemii, w marcu 2023, wprowadziliśmy się do naszej nowej pracowni. Zaczęliśmy filmować szkolenia, wywiady, kursy dla klientów. Zaczęliśmy produkować reklamy, filmy foodowe, content B2B.

Ogólnie szeroko pojęty korporacyjny storytelling, bo to nie są tylko wywiady czy testimoniale, ale sposób opowiadania historii. W tym też znaleźliśmy swoją własną niszę. Oczywiście często połączone jest to ze zdjęciami, bo klienci chcą mieć jedną firmę, która zrobi wszystko, nie chcą 15 razy tłumaczyć briefu. Także w ciągu kilku lat z firmy stricte fotograficznej staliśmy się domem produkcyjnym. Robimy wszystko od A do Z. Często od koncepcji kreatywnych po produkcję, gdzie mamy na planie nie 3, a 40 osób. Lubię takie projekty, kiedy ja kreuję, reżyseruję, ale też stoję za kamerą. To jest bardzo ciekawa rzecz i to jest coś, co ma dużą przyszłość w naszej branży. Takich ReżOpów (reżyser-operator, branżowy żargon, przyp. red) rynek potrzebuje.

Fot. Michał Warda

I jest jeszcze jedna rzecz. Mocno ruszyłem w moje projekty personalne. Od zawsze byłem nakierowany na człowieka. I ta nasza pracownia jest takim miejscem spotkań z ludźmi, modelami, modelkami. Tam eksplorujemy tematy związane z portretem. Z fotografią kobiecą, z autoekspresją. Dorota robi też swoje projekty osobiste, związane z naturą. Ze społeczeństwem. Z tym jak człowiek oddziałuje na przyrodę. Ale to trzeba by porozmawiać z Dorotą, a nie ze mną. Więc nie będę wchodził w jej kompetencje.

Mówisz, że bywacie agencją 360. Czy to znaczy, że produkujecie też specjalne formaty pod social media? W pakiecie razem z filmem, ze zdjęciami?

Z każdej produkcji przynosimy materiały przede wszystkim pod brief. Chociaż naszym mottem jest, że jesteśmy trochę poza briefem. I dajemy klientom zawsze trochę więcej, niż oczekują. Ale z tych materiałów powstają formaty internetowe i właśnie pod social media. Bardzo często proponujemy dodatkowych operatorów, którzy będą kręcić wyłącznie pod reelsy, czy pod Tik-Toka. I klienci coraz częściej z tego korzystają. Raczej nie kręcimy konkretnie i tylko pod rolki. Mamy tak zwane subskrypcje, abonamenty dla naszych klientów na content. I czasami jest tak, że z głównych materiałów po prostu tniemy materiały na SM.

Fot. Michał Warda

Ale cięcie poziomów do pionów nie zawsze się też udaje, więc bez dodatkowego operatora chyba bywa trudno.

Tak, chociaż nauczyłem się już też pracować w nieco inny sposób. Wykorzystuję możliwości OpenGate'a w GFX. Tam mam trochę wyższy sensor. Mając jasne obiektywy można spokojnie kręcić w poziomie. Wystarczy założyć sobie maski na podgląd i mieć gdzieś z tyłu głowy, że te ujęcia będziesz chciał podkadrować do pionu. I to się sprawdza. Gdy mamy mniejszy budżet, czy pracujemy na mniejszych oczekiwaniach klienta, możemy spokojnie zrobić cały content z jednego materiału.

Do filmowania używasz już wyłącznie korpusów Fujifilm? Pamiętam, że do większych projektów używałeś np. Canona C300. 

Dalej mam zaplecze kamerowe do projektów, które potrzebują typowego workflow produkcyjnego. Muszę mieć wejścia SDI. Muszę mieć wbudowane HDMI. Muszę mieć możliwość zapisu w RAW materiału filmowego. I muszę mieć przede wszystkim tę synchronizację timecode'ową z dźwiękowcem. Czy z trzema innymi kamerami, bo produkujemy też rzeczy wielokamerowo, jak koncerty czy konferencje. Sygnalizowałem już Fujifilm, że czekamy na dobry camcorder. Bo technologia jest. Trzeba tylko dać nam dobre porty. I to będzie na pewno hit. Bo sensory, które ma teraz Fujifilm, a zwłaszcza X-H2S, jeżeli chodzi o film, to jest naprawdę bardzo wysoka półka.

Fot. Michał Warda

Pod niektórymi względami nawet przewyższa GFX-a.

Tak, X-H2S w S-Log2 sczytuje 14-bit i przetwarza je do 12. To potrafią tylko kamery filmowe typu Arri Alexa. I ta dynamika jest widoczna. Ja nie mam problemu, żeby połączyć materiał z kamer filmowych, z tymi z X-H2S, którego używam do dynamicznych dojazdów z ręki. W montażu idą równo, krok w krok. Jest naprawdę niewiarygodnym narzędziem. Miejscami nawet je przewyższa, bo mamy bardzo ostre 6K z jeszcze mniejszym rolling shutterem. W tak małym korpusie jest to osiągnięcie.

Swoją „stoeskę” sprzedałeś w dniu premiery GFX100 II. W Gdańsku na Światłosile powiedziałeś mi, że „to nie jest aparat, to jest kamera”. Mogłoby się wydawać, że kupiłeś go głównie z myślą o filmowaniu.

Tak. Taki miałem pomysł na ten aparat. I eksploruję ten temat na razie w projektach portretowych. Przede wszystkim okazało się, że fotograficznie GFX100 II przewyższył moje oczekiwania. Myślałem, że to będzie nieznaczna zmiana. A była duża. Chodzi głównie o sposób odwzorowania kolorów, pracy autofokusa i ogólną szybkość i responsywność. Także ten aparat moją świadomość początkowo zdobył opcjami filmowymi - pomyślałem, że będę miał piękny średni format filmowy. Ale przez zimę głównie siedziałem w studio i te opcje fotograficzne wybiły się na pierwszy plan. Teraz mam coraz więcej wyjazdów, robię coraz więcej osobistych projektów filmowych, które będą miały premierę, podejrzewam za 2-3 lata. I tutaj nie biorę kamer, tylko GFX-a. On ma inną plastykę, tego nie da się uzyskać w Super 35. Rozmiar sensora naprawdę robi różnicę.

Fot. Michał Warda

Zatrzymajmy się przy kolorach. Zanim zacząłem nagrywać, rozmawialiśmy o tym, że matryca 50 Mp miała lepsze kolory niż „setka”. Powiedziałeś, że było tak do premiery „stodwójki”. Co się zmieniło?

Widzę różnicę w wierności odwzorowania niektórych barw. Zielony, pomarańczowy, żółty - to są kolory, które dla mnie są kluczowe, zarówno w pracy portretowej, jak i w tej personalnej. Moje projekty są połączeniem człowieka z naturą. Mam też dość specyficzne wymagania. Chcę mieć bardzo trójwymiarowy obraz, ale chcę też mieć obraz, który będzie bardzo realistyczny. Więc te kolory są dla mnie istotne. W GFX 100S faktycznie te zielenie nie były jakby do końca moje. W 100 II wierność kolorystyczną postawiono naprawdę na wysokim poziomie. I to jest coś, co mnie urzekło. Tony skóry są bardziej zbliżone do negatywowego, filmowego odcienia. Łatwiej jest mi je wyprowadzić w postprodukcji. To, co robiłem wyłącznie w Capture One, teraz mogę spokojnie zrobić w Lightroomie.

Fot. Michał Warda

Oczywiście jest wielu fanów sensora 50 Mp, też jestem jednych z nich. On ma dość unikalne obrazowanie, większy rozmiar piksela. To też ma znaczenie. Ale do pracy jako koń roboczy, filmowo-fotograficzny kombajn, GFX100 II jest dla mnie narzędziem skończonym.Trzeba też pamiętać, że jeżeli pracujemy komercyjnie, robimy produkty, robimy modę, gdzie kolor musi być bardzo dobry, jeżeli nie wierny w 100% do referencji. Więc to lepsze odwzorowanie znacznie przyspiesza pracę. Nie tylko mi, ale też grafikom, którzy dostają ten materiał i muszą go potem prowadzić. Ta wierność i zgodność z brand bookiem klienta jest bardzo istotna, zwłaszcza w fotografii typowo produktowej i e-commerce, gdzie klient poza określonym lookiem, czy klimatem, chce mieć wierny kolor opakowania, czy produktu.

GFX100 II to aparat, który wygrał koronną kategorię w Plebiscycie Fotopolis. Przez czytelników został uznany za Profesjonalny Aparat Roku. Czy Ciebie ten wynik zaskoczył? Bo mnie zaskoczył.

Nie, w ogóle! Zero zaskoczenia. Ja też tak głosowałem!

Fot. Michał Warda

Ja, szczerze mówiąc, spodziewałem się, że jednak czytelnicy wybiorą Sony A9 III. Średni format jest zawsze sexy, ale globalna migawka w aparacie jest czymś zupełnie nowym. Oczywiście to też bardzo niszowy aparat.

Ja mam swoje zdanie na ten temat. Globalna migawka przyszła do nas ze świata filmu. I w filmie faktycznie robi ogromną różnicę, chociażby przy panoramowaniu. Nie mamy tego efektu chwiejących się linii, jest to ważna rzecz. Fotografia jest trochę inną sztuką. Tutaj w dalszym ciągu w wielu aspektach liczy się nie tylko możliwość łapania momentu, ale efekt końcowy, czyli jakość obrazu. I tutaj, umówmy się, GFX deklasuje jakością obrazu konkurencję. A GFX100 II wchodzi już z butami w obszar wcześniej niedostępny dla średniego formatu, zarezerwowany dla pełnych klatek, bo jest aparatem o wiele szybszym od poprzedników.

Fot. Michał Warda

Ekscytujemy się tą szybkością, ale myślę, że 95% fotografów komercyjnych nigdy nie sięgnie po aparat z globalną migawką. Bo to jest model bardzo wąskiej specjalizacji, który może się świetnie odnaleźć na przykład na olimpiadzie. Chociaż uważam też, że Nikon Z 9 czy Canon EOS R3 wciąż będzie lepszym wyborem chociażby dlatego, że oferuje lepszą rozpiętość tonalną. To jest moje zdanie.

Nie uważam, że globalna migawka w fotografii to jest jakiś totalny game-changer. Już 20 czy 30 klatek na sekundę jest totalną rewolucją. I tutaj pamiętajmy, że przede wszystkim liczy się operator aparatu. Czyli fotograf. To co ma w głowie. To jak skadruje ujęcie. Jakie nawiąże relacje. Aparat ma tylko nam pomagać. 

Fot. Michał Warda

Odbiegasz od tematu. Dzisiaj rozmawiamy o sprzęcie!

To jest nierozrywalne. Wybierając sprzęt musimy myśleć o efekcie jaki chcemy uzyskać i o tym jak pracujemy. Jaki mamy workflow. I myślę, że to dlatego GFX zdobył serca w plebiscycie fotopolis. Dlatego, że on jest partnerem fotografa, mówi, zobacz: możesz mnie wykorzystać na wiele sposobów. I to jest piękne. Proponuje wcześniej niedostępną uniwersalność. Mamy świetną i jakość, i szybkość.

A mnie się wydaje, że to samo słyszałem już przy okazji premiery GFX 100 i 100S. "Średni format szybki jak pełna klatka".

Jest zdecydowanie szybciej, zwłaszcza jeśli chodzi o algorytmy śledzenia. Ze 100S nie pracowałem w trybie ciągłego autofocusa, rzadko używałem wykrywania oka, nie był to element mojego workflow. A teraz jest. Fotografuję przy świetle ciągłym, więc na sesjach portretowych pracuję w zasadzie wyłącznie w trybie AF Continuous z wykrywaniem oka. Bardzo, bardzo mi to ułatwia pracę. Już nie miewam pomysłów, że może jednak wypożyczę pełną klatkę z szybszym śledzeniem, bo modelka będzie się ruszać. Mogę już spokojnie pracować z aparatem średnioformatowym, to jest duża zmiana.

Fot. Michał Warda

Rozumiem, że korzystasz z okazji by wyznać, że do bardziej wymagających projektów używałeś jednak innych aparatów niż GFX?

To nie jest jakaś tajemnica. Jeżeli klient daje brief, mówi: słuchaj, musimy zrobić dynamiczną modelkę, czy sportowca, który biegnie w moją stronę, to ja też nie jestem wariatem - nie będę zaklinał rzeczywistości. Ja po prostu muszę tak dobrać narzędzia, by spełnić jego oczekiwania. A teraz Fujifilm daje nam narzędzia, które wymagania te zaspokajają w znacznie szerszym spektrum.

Fotografowałem tym aparatem dość krótko, ale wystarczająco długo, aby zauważyć, że AF jest bardzo szybki, ale równie szybkie nie są jeszcze obiektywy. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?

Ja rozróżniam dwie grupy obiektywów Fujifilm GF. To jest moja osobista klasyfikacja. Mamy woły robocze i mamy obiektywy artystyczne. Zoomy do ciężkiej pracy to GF 32-64 oraz GF 45-100 mm, które mają bardzo szybki autofocus. Mają jasność f/4, ale średni format to nie tylko duża przysłona i bardzo płytka głębia - to też ostrość, półtony, wierność kolorów. I bardzo często w komercji pracujemy na przysłonach f/8, f/11. Do tego mamy GF 110 mm f/2 - bardzo szybki obiektyw, który też świetnie sprawdza się w komercji i 50 mm f/3,5 - mały, lekki, idealny do reportażu.

Fot. Michał Warda

Ale mamy też linię obiektywów bardzo jasnych, do projektów artystycznych, gdzie czas, a więc i szybkość, nie są aż tak istotne. To stałki GF 45, 63, 55 i oczywiście 80 mm. Te obiektywy są wolniejsze, ale też nie demonizujmy, to jest po prostu średni format i te modele na pewno są wystarczające nawet do reportażu. Oczywiście jeżeli modelka jest w biegu, nie możemy liczyć, że silnik w GF 55 mm będzie zawsze nadążał za detekcją. Za to w spokojniejszych sesjach w zasadzie działa niezawodnie.

Użytkownicy pełnej klatki powiedzą, że oni nie muszą wybierać. Mają bardzo jasne i bardzo szybkie obiektywy. Nowe 85 mm f/1,2 ustawia ostrość niewiadomo kiedy.

Więc ja znów wrócę do fotografii, bo spora część osób, która tak myśli opiera całą swoją fotografię na technologii. Mówią, że to jest unikalne, bo mogą zrobić zdjęcie kolibra w locie na f/1,2, i okej. Ale trzeba pamiętać, że fotografia to jest o wiele więcej. I sposobów ekspresji, fotografii jest o wiele więcej, niż tylko tych bazujących na bardzo szybkim obiektywie i szybkim autofocusie. Inaczej sprowadzamy siebie do sprawnego operatora, przestajemy być osobą, która tworzy, która buduje obrazy.

 

Fot. Michał Warda

Ale też nie lubimy, gdy sprzęt nas ogranicza.

Na pewno nie ogranicza kogoś, kto tak jak ja, pracuję średnim formatem od początku swojej kariery fotograficznej. Mój pierwszy cyfrowy średni format potrafił się zawiesić piętnaście razy podczas sesji, przystawka przestawała kontaktować, autofocus był wolny, modelka musiała być statyczna i ogólnie pracowało się ciężko. Dziś to wszystko się zmieniło, ale to są nadal większe szkła, to jest inny sensor, inna moc obliczeniowa. Wiadomo, że nie dojedziesz opancerzonym samochodem tak samo szybko jak Ferrari, ale wjedziesz nim w inne rejony. Tak bym to porównał.

Obiektywy takie jak GF 45 czy 63 mm powstały z pierwszą generacją aparatów. Takie wówczas były możliwości. Myślę, że te linie obiektywów będą powoli wymieniane. Mam taką nadzieję. Pamietajmy też, że średni format jest wybierany przez fotografów pracujących przede wszystkim komercyjnie, którzy robią zdjęcia produktów czy architektury. Tam liczą się inne cechy. A my, mam wrażeniem, cały czas zajmujemy się grupą pasjonatów zapatrzonych w szybkość, którzy próbują udowadniać, że średni format nie dorówna pełnej klatce. „A w ogóle to nie jest nawet średni format, bo to nie jest 6x9”.

Fot. Michał Warda

Jestem fotografem, który wywodzi się z komercji i z prasy. Przez wiele lat zrobiłem mnóstwo kampanii, sesji lifestyle'owych w systemie B2B. Gdybym miał teraz zrobić kampanię ze sportowcem, który biegnie na mnie i musi wpaść w pułapkę światła 7 ustawionych lamp, to wiem, że mogę to zrobić. Być może będę potrzebował 3, 4, a może nawet 5 dubli, ale ja to trafię.

Ludzie - mam wrażenie - zbyt mało myślą o efekcie końcowym, skupiając się niepotrzebnie wyłącznie na osiągach. To jest droga donikąd. Lepiej skupić się na rozwoju i trafić w takie narzędzia - i chciałbym, żeby to wybrzmiało - które pozwolą zrealizować Twoje zlecenia, które opłacą Ci rachunki, a nie tylko myśleć, że: nie, Fujifilm nie zrobiło dość szybkiego aparatu. Nie, Fujifilm zrobiło wystarczająco szybki aparat, by w pewnych specyficznych, komercyjnych sytuacjach nie sięgać już po pełną klatkę.

Fot. Michał Warda

Bardzo bym też chciał, żeby producenci aparatów, zamiast skupiać się wciąż na tej szybkości, dali nam narzędzia, które naprawdę ułatwią pewne rzeczy. Niech wprowadzą w pełnej klatce 16-bitowy odczyt koloru, tak jak jest w GFX, albo dual gain ISO, czyli oddzielny sygnał dla niskich i wysokich czułości łączony w jeden obrazek. Albo tak jak to jest w X-H2S, który sczytuje 14 bit i wypuszcza 12. Żaden inny producent tego nie zrobił w tej klasie aparatów. To są innowacje, to są ciekawe rzeczy.

Skoro poruszasz już temat głębi bitowej. Sporo mówiło się ostatnio o tym, że GFX100 II znacznie poprawił wydajność, ale kosztem jakości, dla której właśnie wybieramy średni format. W trybach seryjnych głębia koloru spada do 12 bit, o czym Fujifilm nie powiedziało nam od razu.

Fujifilm faktycznie mogło zakomunikować to jasno, pełna zgoda. Ale dla mnie ten tryb seryjny 12 bit to jest danie po prostu pewnej opcji. Ja patrzę na to tak, że mamy wybór, możemy jednym narzędziem zrobić więcej rzeczy. Chodzi o to, żebyśmy nie musieli kupować drugiego korpusu, tylko kiedy potrzebujemy, możemy po prostu zrobić coś szybciej tym samym body. Generalnie ja nie jestem w tej technice, kupiłem ten aparat dla jego możliwości wideo. W GFX100 II dostałem funkcje filmowe wcześniej niedostępne. Nie wiem, jak oni to zrobili, ale nagle dali F-Log 2, czy większą rozpiętość niż w filmie.

 

Fot. Michał Warda

A to Ci mogę akurat wytłumaczyć. To programowy trik. Podwójny odczyt każdego piksela. W efekcie otrzymujemy mniejszy szum i większą dynamikę, ale jednocześnie też ograniczony klatkaż i większy rolling shutter. Znowu sztuczka!

Rolling shutter w 4K, w najlepszej jakości jest na poziomie kamery Super 35, którą mam. Więc to i tak jest niezłe osiągnięcie. Masz rację, dodali moc obliczeniowej i wycisnęli z sensora jeszcze więcej, ale trafili też w kolory i dołożyli funkcje, które są ważne dla takich wielowątkowych twórców jak ja. Mogę pojechać na sesję, po drodze nakręcić migawki filmowe, mogę też zrobić cały duży projekt filmowy z piękną plastyką na starych, średnioformatowych manualnych obiektywach, które są nieosiągalne dla innych systemów.

A gdyby ktoś chciał pójść w tę stronę, to może do GFX-a dokupić różnego rodzaju speed-boostery i używać optyki Pentaxa 6x7. Ja tego nie robię, nie czuję takiej potrzeby, ale wiem, że niektórzy tak robią i mają z tym świetne efekty. Ten aparat jest po prostu pomostem pomiędzy starym światem średniego formatu, a aparatami szybkimi, uniwersalnymi, przenośnymi - aparatami do wszystkiego.

Na koniec jeszcze chciałbym Cię zapytać o to, co wszystkich bardzo niepokoi. Sztuczna inteligencja w fotografii. Używasz AI?

Fot. Michał Warda

Używam bardzo mocno różnych narzędzi, które pomagają w pracy i ją przyspieszają. Robię moodboard'y - zamiast rysować, po prostu je generuję. Jest to coraz doskonalsze. Myślę, że będę korzystał jeszcze więcej. Oczywiście są też zagrożenia, zwłaszcza jeżeli ktoś nie ma określonego stylu, albo robi rzeczy generyczne, proste, bazujące tylko i wyłącznie na technice - wtedy faktycznie może się bać, bo AI biznesowy portret na LinkedIn wygeneruje bardzo ładnie. Oczywiście też narzędzia kosztują. Kosztują czas i naukę. Każdy z nas może z tego korzystać, nie każdy wie jak korzystać twórczo.

No tak, to nie AI zabierze Ci pracę, tylko ktoś kto potrafi się nią posługiwać.

Tak, czyli dalej praca idzie do ludzi, którzy naprawdę mają skille, mają wyobraźnię i wiedzą jak wykorzystać te narzędzia do swojej sztuki. AI pewne rzeczy też świetnie automatyzuje, zwłaszcza w filmie, w Resolve magic maski, autotracking, już nie trzeba pracować z klatką po klatce, robić keyframes i przyszywać maskę, tylko to się robi AI, więc naprawdę zaoszczędza czas. Naszym zadaniem jest tylko się nauczyć i wykorzystywać je do własnych celów, skorzystać z nią do klienta. Możemy po prostu zrobić pewne rzeczy szybciej, zoptymalizować workflow i po prostu cieszyć się czasem z rodziną, który zaoszczędzimy. I to jest korzyść.

Piękna klamra, dzięki za rozmowę!

Skopiuj link

Autor: Maciej Zieliński

Redaktor naczelny serwisu fotopolis.pl i kwartalnika Digital Camera Polska – wielki fan fotografii natychmiastowej, dokumentalnej i podróżniczego street-photo. Lubi małe dyskretne aparaty, kolekcjonuje albumy i książki fotograficzne.

Komentarze
Więcej w kategorii: Opinie
Aparat fotograficzny na wyjazd - przegląd najlepszych korpusów dla podróżników (2024)
Aparat fotograficzny na wyjazd - przegląd najlepszych korpusów dla podróżników (2024)
Szukasz niedużego aparatu do zabrania w podróż lub na urlop? Oto najlepsze modele, które zamykają duże możliwości w niewielkich, wygodnych konstrukcjach z przystępną ceną.
7
To karta graficzna decyduje dziś o wydajnej edycji. Laptopy ASUS z NVIDIA Studio w pracy z obrazem
To karta graficzna decyduje dziś o wydajnej edycji. Laptopy ASUS z NVIDIA Studio w pracy z obrazem
Wykorzystując laptopy dla twórców ASUS Studiobook i Zenbook sprawdzamy, jak NVIDIA Studio radzi sobie w pracy z obrazem i coraz częściej wykorzystywanymi w postprodukcji funkcjami AI.
24
OPPO Reno 11F 5G to mistrz wagi lekkiej - opinia Dawida Markoffa
OPPO Reno 11F 5G to mistrz wagi lekkiej - opinia Dawida Markoffa
Z zaawansowanym modułem foto i świetną specyfikacją OPPO Reno 11F 5G ma być budżetowym smartfonem bez kompromisów. Komercyjny fotograf i wykładowca Akademii Fotografii Dawid Markoff sprawdził,...
5
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (1)