Branża
Hobolite to teraz Harlowe - marka oświetlenia premium zmienia nazwę
Patryk Wiśniewski, Fotopolis.pl:Po pierwsze gratuluje Ci nagrody na WPP 2012, słyszałem, że byłeś dosyć zajęty w weekend.
Tomasz Lazar: Piątek i sobotę mogę sobie wyciąć z życiorysu, nie wiedziałem wtedy jak się nazywam.
Wybrane zdjęcie jest częścią większego materiału, prawda?
Tak, materiał "Wall Street" umieszczony na mojej stronie składa się z jedenastu zdjęć. Na WPP wysłałem cały reportaż, natomiast jury korzystając z prawa jakie im przysługuje wybrało jedno zdjęcie i przeniosło je do innej kategorii, w której je nagrodzili.
Czy to zdjęcie albo cały materiał były wcześniej publikowane?
Próbowałem go sprzedać na samym początku jak byłem na Wall Street Newsweekowi, ale niestety spóźniłem się z terminem. Zostałem tam jednego dnia do wieczora, a że potrzebowali tego materiału jak najszybciej wzięli zdjęcia kogoś innego. Natomiast jak wróciłem do Polski to postanowiłem materiał wysłać do różnych gazet. Niestety dostawałem odpowiedzi, że nie są takim reportażem zainteresowani. Przesuwali go do archiwum i mówili, że jeżeli będzie okazja to wtedy go wezmą.
Czy w takim razie teraz się to zmieniło? Czy po nagrodzie ktoś zgłosił się do Ciebie z propozycją publikacji?
Na razie z polskiej prasy nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, ale jestem chętny do współpracy. Nie mam zamiaru się zamykać. Dostałem kilka zapytań od zagranicznej prasy, dotyczących publikacji, ale nie wiem jeszcze, o który materiał dokładnie im chodzi.
Przewodnicząca jury, Nina Berman, była zdziwiona, że to zdjęcie zrobił Polak.
Pamiętam, że jak byłem w Nowym Jorku to Nina Berman sama robiła materiał o Wall St. Zrobiła porównanie tego co się działo na Wall St. z Bostońskim Parzeniem Herbaty, tym całym zamieszaniem, które wtedy było. I zrobiła zestawienie z tych dwóch imprez, dosyć ciekawie to wyglądało. Po tych fotografiach widać, że jest ona dobrym reporterem. Bardzo mnie cieszy nie tylko jej zdziwienie, ale także to, że zachwalała zdjęcia. To bardzo miłe usłyszeć komplement od takiej osoby.
Mógłbyś nam opowiedzieć jak ten materiał powstawał? Wiem, że byłeś wtedy w Nowym Jorku na warsztatach Eddiego Adamsa.
Tak, dokładnie pod Nowym Jorkiem. Byłem na czterodniowych warsztatach i z racji tego, że do powrotu zostało mi kilka tygodni, postanowiłem zarejestrować to co się dzieję na Wall Street.
Jak długo pracowałeś nad reportażem?
Zdjęcia robiłem około 3 tygodni. Starałem się tam być codziennie albo co drugi dzień, ponieważ dojeżdżałem z New Jersey. I jak coś się działo, albo słyszałem, że będą protesty czy marsze to planowałem sobie pod to dzień.
Sam edytujesz swoje zdjęcia?
Tak. Czasem radziłem się znajomych, czy jakieś zdjęcie dodać lub usunąć. Starałem się opowiedzieć historię o ludziach z parku Zuccottiego, którzy protestują i o tej całej sytuacji.
Większość zdjęć, które robisz jest czarno-białych, ale zdarzają się też kolorowe. Czemu w tym przypadku zdecydowałeś się na monochromatyczne obrazy?
Łatwiej robi mi się zdjęcia w czerni i bieli. Jeżeli chodzi o zdjęcia z Wall St., to robiłem je cyfrą, więc mogłem sobie porównać, które bardziej mi leżą. Zdecydowałem się na czerń i biel, według mnie lepiej oddaje emocje, które temu wydarzeniu towarzyszyły. Kolor jest jednak bardzo wymagający i według mnie musi się bardzo wiele rzeczy złożyć, żeby zdjęcie wyglądało dobrze. Czerń i biel jest w tym przypadku bardziej wymowna. Teraz staram się więcej robić zdjęć w kolorze.
Jesteś członkiem kolektywu Un-Posed, skupiającego polskich fotografów streetu. Większość zdjęć, które się tam pojawiają ma dosyć charakterystyczny wygląd negatywu. Ty też nadal korzystasz z tradycyjnych materiałów światłoczułych?
Tak, robię zdjęcia zarówno na cyfrze jak i na negatywach. Wybór zależy zazwyczaj od tego jaki aparat mam przy sobie oraz efektu, który chcę uzyskać. Dla mnie aparat jest narzędziem. Bardzo lubię pracować na negatywie i mam do niego duży sentyment. Pamiętajmy, że to jest tylko narzędzie i to my musimy wiedzieć jak chcemy je wykorzystać.
Mógłbyś przybliżyć czym jest Un-Posed?
Kolektyw Un-Posed został założony rok temu w odpowiedzi na brytyjski kolektyw In-Public. Założyciel kolektywu Damian Chrobak, kilkukrotnie starał się dostać do In-Public, niestety, a może na szczęście, nie udało mu się. I stwierdził po co iść tam, jak można zrobić coś takiego samemu i promować polską fotografię uliczną. Razem ze Zbyszkiem Osiowym założyli kolektyw. Na początku była nas 6 albo 7, już nie pamiętam.
Czy kolektyw ma formę otwartą?
Tak, staramy się promować polską fotografię uliczną i dokumentalną. W końcu “street photography” to forma dokumentu. Wyznaczyliśmy sobie swoich pionierów, którzy w jakiś sposób są dla nas inspiracją. Obecnie jest nas 13, dziś [14/02/2012] dołączył do nas Bartek Pogoda, ostatnio był to Tomek Wiech. Jesteśmy otwarci na nowych członków wystarczy przysłać do nas swoje portfolio. Mamy też swoje konto na Flickr.com, gdzie każdy może dodać swoje zdjęcie i wziąć udział w dyskusji.
Czy macie jakiś klucz, według którego wybieracie zrzeszonych z wami fotografów?
Mamy mieszaną grupę. Z jednej strony chcemy, żeby kolektyw był skupiony wokół fotografii ulicznej, ale szukamy ludzi, którzy mają w niej swój styl: Paweł Piotrowski, cały czas na slajdach i czasem na czarno-białych filmach, Bartek Pogoda - często korzysta ze średniego formatu. Każdy z nich ma swoje podejście do fotografii. Takie urozmaicenie umożliwia ukazanie rożnych obliczy polskiej fotografii ulicznej.
Co daje Tobie członkostwo w tym kolektywie?
Przede wszystkim kontakt z innymi fotografami. Oczywiście, są też inne rzeczy z tym związane. Teraz mamy naszą pierwszą wystawę zbiorową w Leica Gallery w Blue City, w przyszłości planujemy wydać album. Ale dla mnie jest to przede wszystkim grupa znajomych, którzy starają się jakoś siebie inspirować, promować fotografię i to nam daje dużo radości.
Poza kolektywem jesteś jeszcze związany z jakąś organizacją?
Jak już wcześniej wspomniałem - jestem freelancerem. Mimo to jeszcze przed wynikami zacząłem szukać agencji, z którą bym chciał nawiązać współpracę, więc może niedługo będę zrzeszony z jedną z agencji europejskich.
Fotografia jest dla Ciebie pasją czy utrzymujesz się z niej?
Staram się z tego utrzymywać, ale fotografia jest dla mnie przede wszystkim pasją, która daje mi radość. To że przynosi mi pieniądze jest tylko dodatkową radością.
Zarabiałeś publikując swoje reportaże, czy fotografia reportażowa była twoim zajęciem po godzinach?
Fotografia reportażowa, to to co robię po godzinach. Żyję z fotografii komercyjnej: robię śluby, sesję beauty, portrety, czasami modę, eventy.
Jesteś na pierwszym roku Instytutu Twórczej Fotografii w Opawie, to Twoja pierwsza szkoła fotograficzna?
Nie, wcześniej byłem na dwuletnim studium fotograficznym w Europejskiej Akademii Fotografii. A, tak w ogóle posiadam magistra inżyniera z informatyki. [śmiech]
Skąd w takim razie wzięła się Twoja pasja fotograficzna?
Fotografia pojawiła się w moim życiu przypadkiem. Podczas wyjazdu z moją dziewczyną do Hiszpanii pierwszy raz dostałem aparat do rąk i wciągnęło mnie to na tyle, że zacząłem czytać książki, rozmawiać z ludźmi wysyłać swoje zdjęcia na różne portale i tak mi już to zostało.
Jesteś laureatem nie tylko World Press Photo, ale także wielu innych konkursów m.in. "Znajdź swój punkt widzenia", który odbywał się na naszym serwisie, co daje Ci uczestnictwo w tego typu wydarzeniach?
Wydaje mi się, że człowiek zawsze ma potrzebę pokazania swoich prac i spotkania się z reakcją na nie. Natomiast konkursy są jedną z lepszych form promocji w obecnych czasach. Nie wszystkie są darmowe, ale nagrody są bardzo sensowne. Ponadto jest to także prestiż i możliwość zaprezentowania swojego imienia i nazwiska oraz swoich prac szerszej publiczności.
Często uczestniczysz w warsztatach, co one Ci dają?
Przede wszystkim jest to dla mnie możliwość spotkania się z bardziej doświadczonymi fotografami. Jeżeli chodzi o Eddiego Adams'a to była to jedna wielka pralnia głowy. Edytorów i fotografów, którzy nas tam uczyli było chyba z 50 między innymi Eugen Richards, Susan Meiselas, byli fotografowie z NYT, Jamie Wilford z Time'a. Było to wyjątkowe doświadczenie, bo można było z każdym porozmawiać.
Jacy fotografowie Cię inspirują?
Moim wzorem i ulubionym fotografem jest Trent Parke. Bardzo cenię także Joachima Ladefogeda i Bruce'a Davidsona czy Alexa Webba. Ale moim największym idolem jest bez wątpienia Trent Parke.
Czemu akurat on?
Kiedyś powiedział bardzo fajną sentencję, która bardzo dużo dała mojej fotografii: "Szukam światła w fotografii, bo to światło zmienia codzienność w coś magicznego". Patrząc na jego zdjęcia, widzisz że on fotografuje zwykłe, codzienne sytuacje. Mimo to jego zdjęcia mają niesamowitą energię. Pokazują ten świat zupełnie inaczej. Wygląda to trochę tak, jakbyśmy mieli od czynienia z obrazami surrealistycznymi.
Dziękuję za wywiad.