Wydarzenia
Manfrotto, Exascend i Gitzo - skorzystaj z atrakcyjnych promocji na statywy i karty pamięci
Nie, aktualnie nie pracuję jako operator. Czuję się bardzo szczęśliwy, zajmując się fotografią i poznając to medium tak dogłębnie, jak tylko jestem w stanie. Nie mogę powiedzieć, że nigdy nie wrócę do operatorstwa, bo kino jest moją ogromną pasją i chciałbym zostawić po sobie ślad także w tym przemyśle, w formie długo- czy krótkometrażowego projektu. Ale na razie fotografia pochłania moje całe twórcze zasoby czasowe.
To moi bliscy przyjaciele i członkowie rodziny. Najczęściej fotografuję właśnie podczas krótkich wypraw po kraju, na które razem wyruszamy. Mam zawsze dużo radości ze wspólnego obmyślania koncepcji i wpadania na nowe pomysły, bo gdy robię zdjęcia, zazwyczaj spędzam większość czasu w samotności. Praca przy tworzeniu tych obrazów razem z bliskimi jest bardzo odświeżająca i inspirująca; jestem wdzięczny, że pozwalają mi przedstawić im swój sposób patrzenia.
Nie planuję wszystkiego z najdrobniejszymi detalami nawet wtedy, gdy współpracuję z innymi ludźmi. Działam bardzo organicznie i po prostu koncentruję się na odkrywaniu otoczenia, pozwalam, żeby sceny pojawiały się same z siebie. Lubię też wychodzić samotnie, zwłaszcza późno w nocy, jechać pustymi drogami przez wyludnione obrzeża miast, szukać sytuacji, które przyciągną moją uwagę.
Takie chwile pozwalają mi się zrelaksować i dają uczucie spełnienia, nawet jeżeli wracam bez żadnego interesującego zdjęcia. Samo to doświadczenie jest ogromnie przyjemne i myślę, że to jedna z przyczyn, dla których nigdy nie zrezygnuję z fotografii. Co do osób, które mi pozują – w przyszłości planuję zaangażować profesjonalnych modeli do realizacji bardziej złożonego projektu konceptualnego; bardzo na to czekam.
Jest bardzo wiele rzeczy, które mnie inspirują, i wciąż znajduję kolejnych artystów, którzy zaskakują mnie swoim spojrzeniem i umiejętnościami technicznymi. Powiedziałbym, że osobami, które naprawdę popchnęły mnie w kierunku zainteresowania sztukami wizualnymi, byli Roger Deakins i David Fincher. Nauczyłem się bardzo dużo dzięki samej obserwacji, w jaki sposób budują swoje sceny, jak dokładnie przemyślany jest u nich najmniejszy detal i jak głęboko każda kompozycja oddziałuje na narrację. Z kolei Todd Hido i Gregory Crewdson wywarli na mnie ogromny wpływ we wczesnych latach fotografowania; motywowali mnie do wyruszania na zdjęcia w nocy, poszukiwania i kreowania surrealistycznych sytuacji w najbardziej nieciekawych miejscach.
Inspiracją byli dla mnie także współcześni malarze - tacy jak Richard Schmidt, Mark Boedges i Tibor Nagy, szczególnie poprzez sposób, w jaki potrafią „uprościć” rzeczywistość, grając kadrem i natężeniem oświetlenia, przenosząc otoczenie na płótno w bardzo impresjonistycznym stylu. Sam staram się to ćwiczyć, gdy fotografuję w deszczowe i mgliste dni, dążąc do syntezy swoich wrażeń i skupienia na nastroju i atmosferze zamiast na bezpośredniej rejestracji rzeczywistości, którą mam przed sobą.
Tak, postrzegam siebie trochę jako samotnika. Na pewno pociągają mnie odosobnienie oraz idea melancholii i w pewnym sensie cieszę się, że - tak jak wspomniałaś - ten fragment mnie samego jest widoczny także w moich zdjęciach. To jedna z przyczyn, dla których fascynuje mnie fotografowanie w małych miejscowościach, na wsi i w innych odseparowanych od świata lokalizacjach, a nie w mieście. Mam nadzieję, że potrafię pokazać, że w samotności można znaleźć piękno i spokój. Nie chodzi mi o to, że nie cieszy mnie przebywanie w towarzystwie osób, które kocham, ale zdecydowanie by być szczęśliwym, potrzebuję przestrzeni tylko dla siebie.
Spokój i strach stanowią na pewno część tego doświadczenia. Nieznane zawsze kryje w sobie napięcie i to właśnie z nim kojarzy mi się nocna eksploracja. Kiedy niemal nie widzę, co jest przede mną, zwłaszcza w gęstej mgle – jestem tylko ja i światło latarki czołowej rozświetlające ciemności, wpatrujące się w nieznany teren, w którym w każdym momencie może wydarzyć się coś niespodziewanego. Uwzględniając powyższe, dodam, że to także bardzo ekscytujące, gdy trafiam na scenę, którą po prostu wiem, jak ująć. To może być dzikie zwierzę błąkające się po pustej drodze albo światła odległego domu, które wołają o moją uwagę. Noc fotografowania może przynieść tak wiele różnych rezultatów, że zawsze wracam po więcej.
Rozmawiałaś z Rogerem Deakinsem - co za zaszczyt! Tak jak mówiłem, to zdecydowanie mój ulubiony operator; on i jego zespół tworzą wybitne rzeczy. Co do Twojego pytania - cóż, operatorstwo stanowi dyscyplinę drużynową. Pracujecie razem, żeby coś stworzyć, a to bardzo długi proces, począwszy od wstępnej produkcji. Ponadto w większości przypadków finałowy rezultat pozostaje poza Twoją kontrolą. Przy wzięciu tego pod uwagę fotografia wydaje się dawać znacznie więcej wolności: jestem tylko ja, aparat i moja chęć odkrywania.
W fotografii zainteresowała mnie możliwość budowania opowieści lub przynajmniej cienia narracji przy pomocy nieruchomego obrazu. Przestałem być zależny od wszystkich tych zmiennych, które mają znaczenie przy tworzeniu filmu. To znacznie prostszy proces, w którym końcowy wynik wciąż może być tak złożony, jak chcesz. Decyzja, by zająć się fotografią, przynajmniej w tym momencie, była dla mnie bardzo łatwa.
Zaprezentowanie twórczości w zwartej formie - książki, to coś, o czym marzyłem od samego początku swojej fotograficznej ścieżki. To bardzo ekscytujące i w pewien sposób oczyszczające - tak jakbym mógł ostatecznie zostawić te zdjęcia za sobą, bo zostały już wydrukowane i posłane w świat, pójść dalej i rozpocząć pracę nad nowym projektem. A to też brzmi zachwycająco. Cały proces był intrygujący i onieśmielający zarazem, bo jest to moja pierwsza książka. Jestem bardzo wdzięczny zespołowi Setanta Books (wydawca książki fotografa - przyp. tłumacza) za ich zaangażowanie w sklejenie jej w całość.
Pierwszy etap procesu miał miejsce na początku tego roku, gdy wymyśliliśmy tytuł i motyw przewodni książki. Wtedy zaczęliśmy wybierać fotografie. Na szczęście mój dorobek nie jest aż tak duży; jestem bardzo „powolnym” strzelcem, więc proces selekcji przebiegł dosyć szybko, chociaż dla mnie stanowił najtrudniejszą część. Zawsze pojawiają się niekończące się wątpliwości - czy powinienem włączyć to zdjęcie, czy wyrzucić tamto - niemniej finalnie myślę, że udało nam się stworzyć spójną kolekcję. Gdy wybraliśmy już pięćdziesiąt zdjęć, zaczęliśmy planować, w jaki sposób je ułożyć, by „działały” indywidualnie, ale także jako zbiór. Dostałem wskazówki od ludzi z Setanta i zdecydowanie bardzo dużo się nauczyłem.
Moim głównym planem na najbliższą przyszłość jest w końcu zorganizować solową wystawę w Portugalii - moim ojczystym kraju. Mam nadzieję, że dojdzie do tego już w przyszłym roku. Jeżeli chodzi o cele długoterminowe, chciałbym wydać kolejną książkę, bardzo odległą tematycznie od pierwszej. Zebranie zdjęć potrwa rok lub dwa lata, ale nie mogę już doczekać się tej podróży.
Henri jest portugalskim fotografem realizującym swoje projekty głównie w południowej Europie. Jego prace skupiają się na uchwyceniu filmowych, ulotnych momentów i eksploracji tematu samotności i melancholii. Jest laureatem Gold Cube Awards w 2021 roku za Serię Koncepcyjną oraz laureatem Bronze Cube w 2020 i 2022 roku. Jego prace były wystawiane w Wielkiej Brytanii, USA, Portugalii i Hiszpanii. Właśnie ukazała się jego debiutancka książka fotograficzna We Were Born Before the Wind.