Fujifilm X100V - pierwsze wrażenia

Kolejna, piąta już inkarnacja popularnej „setki” ma być aparatem kompletnym. „Poprawiliśmy prawie wszystko” - przekonują nas inżynierowie - sprawdźmy więc, jak im poszło…

Autor: Maciej Zieliński

7 Luty 2020
Artykuł na: 9-16 minut

X100 to niezwykle lubiana i ceniona seria zaawansowanych kompaktów, które urzekają nie tylko świetnym wzornictwem ale i możliwościami. Wzorowane na klasycznych analogowych dalmierzach chętnie wybierane są nie tylko przez fanów dobrego designu, którzy szukają poręcznego aparatu do codziennej fotografii, ale również, a może nawet przede wszystkim, pasjonatów fotografii ulicznej i reportażowej, którzy widzą w X100 szybkie i dyskretne narzędzie pracy.

Zmiany, jakie wprowadzono w modelu Fujifilm X100V objęły zarówno ergonomię, jak i kluczowe podzespoły. Przełożyć ma się to nie tylko na wygodniejszą pracę, ale również szybkość, wydajność i w końcu jakość rejestrowanego obrazu. W jeszcze solidniejszym body umieszczono nową matrycę, poprawiono m.in. AF, wizjer, tryb seryjny i filmowy... w końcu udoskonalono również układ optyczny, który zdaniem wielu był piętą achillesową aparatu.

Fujifilm X100V to absolutna nowość i nawet polski oddział producenta nie dysponuje jeszcze sprzedażowym egzemplarzem aparatu. W nasze ręce trafił model już w pełni sprawny, ale przez Fujifilm określany jako niefinalny. Nie możemy więc publikować wykonanych zdjęć, możemy jednak podzielić się wrażeniami z użytkowania. Oto nasze pierwsze wnioski.

Budowa i wykonanie

Sama bryła aparatu od samego początku nie uległa zmianie a kolejne generacje różnią w zasadzie niuanse stylistyczne. Waga i wymiary są bardzo zbliżone, podobnie jak wykorzystane materiały - po raz pierwszy jednak, wykonany z lekkich stopów i dobrej jakości tworzyw sztucznych szkielet został również uszczelniony. Tak przynajmniej wynika z zapewnień producenta, i o ile komora baterii i karty (jeden slot SD) faktycznie chroni uszczelka, podobnego zabezpieczenia nie znaleźliśmy już w przypadku klapki złącz (Fujifilm zastrzega też, że pełną odporność korpus osiąga dopiero z filtrem ochronnym PRF-49). Generalnie aparat wykonano jednak bardzo starannie, a producent lubi podkreślać, że seria X100 produkowana jest w Japonii, a nie w Chinach.

Poważne zmiany zaszły też na tylnej ściance. Przede wszystkim nie znajdziemy tam już kierunkowych przycisków funkcyjnych. Ich rolę, podobnie jak w nowych modelach z serii XT i X-Pro, przejmuje umieszczony wygodnie pod kciukiem joystick. I wygląda na to, że robi to z powodzeniem, bo dublowanie nawigacji wcale nie ułatwia szybkiej obsługi.

Do dyspozycji nadal mamy 6 programowalnych przycisków (57 funkcji do wyboru), szybkie menu (max 12 funkcji, sami je komponujemy), dwa pokrętła sterowania (które można dodatkowo wciskać), 4 gesty na dotykowym ekranie (52 funkcje do wyboru), oraz manualne pokrętła czasu, przysłony i czułości… Naprawdę trudno narzekać!

Tylny panel bez wybieraka zyskuje też wizualnie a jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, byłaby to raczej wciąż zbyt śliska, błyszcząca okleina czy zbyt miękkie przednie i tylne pokrętło. W wersji V przycisk Q jest też niemal wklęsły i wylądował na samym skraju korpusu, zrezygnowano też z przycisku View Mode, zmuszając nas do grzebania w menu głównym.

Druga ważna zmiana to pojawienie się mechanizmu odchylanego ekranu. To ukłon w stronę amatorów, którzy cenią sobie wszelkie udogodnienia. Ci, którzy szukają tańszej alternatywy dla aparatów z czerwoną kropką stawiają raczej na minimalizm. Ekran ładnie licuje się z tylną ścianką i jest bardzo sztywny, przez co cała konstrukcja nadal jest bardzo zwarta. To z pewnością zmiana plus, która kreatywnych fotoamatorów ucieszy nie wadząc jednocześnie tradycjonalistom.

Sam ekran ma teraz większą rozdzielczość (1,62 Mp względem 1,04 w X100F) i jest oczywiście dotykowy. Posłuży więc do obsługi gestów (przywoływanie przypisanej funkcji po przesunięciu palcem w wybranym kierunku), wyboru punktu AF i wyzwalania migawki. Nadal jednak jego funkcje są ograniczone, a przecież aż prosi się, by kafelkowe podręczne menu obsługiwać właśnie dotykowo.

Na długiej liście usprawnień znalazł się oczywiście również wizjer – unikalna konstrukcja hybrydowa stosowana wyłącznie w serii X100 oraz X-Pro. Celownik może działać w trybie optycznym z podświetlaną ramka, parametrami i korekcją paralaksy, lub klasycznym cyfrowym, na który składa się teraz już 3,69 milionów punktów (2,3 Mp w X100F). I trzeba przyznać, że w dobrych warunkach oświetleniowych naprawdę można się pomylić, i potrzeba chwili by zorientować się, w którym trybie obecnie pracuje. W słabszym świetle nadal jest ostry i klarowny, ale rozpoznajemy już obraz widziany przez matrycę – jest po prostu jaśniejszy. O ile w przypadku pierwszych generacji X100 korzystałem w zasadzie wyłącznie z wizjera optycznego, teraz z pewnością korzystał bym wyłącznie z trybu EVF.

Szybkość i wydajność

Czyli to co ciekawi chyba najbardziej. I najbardziej w tym aparacie zaskakuje. X100V uruchamia się po prostu natychmiastowo, błyskawicznie przekazuje podgląd do wizjera i jest gotowy do wyzwolenia migawki w zasadzie już w chwili startu. Precyzyjnie zmierzymy to przy okazji pełnego testu, ale szybkie „wrażeniowe” porównanie pokazuje, że pod tym względem może przebijać nawet topowego X-Pro3.

Aparat generalnie jest bardzo „żwawy”. W trybie zdjęć pojedynczych migawkę możemy bez opóźnień wyzwalać wciskając spust raz za razem – ucieszy to fanów fotografii reportażowej, którzy nie koniecznie lubią zdawać się na superszybkie tryby seryjne i godzinami szukać później tej jednej klatki spośród setek podobnych ujęć. I tu jeszcze dwie uwagi. Po pierwsze, aparat jest pod tym względem zdecydowanie bardziej sprawny niż X-Pro3, po drugie, wyraźnie szybszy w trybie wizjera optycznego. Nie wiemy z czego może wynikać ta zależność.

Co ważne aparat sprawnie się też wybudza. W przypadku wcześniejszych wersji normą (i obiektem żartów) był fakt, że szybciej podniesiemy aparat z uśpienia dźwignią ON/OFF niż poprzez wciśniecie spustu migawki.

Kolejny punkt to oczywiście autofocus. Tu będziemy i chwalić i ganić. Nowy system oparty o 425 punktów jest faktycznie bardzo czuły i działa również w słabym świetle, ale nadal zachowuje się jak typowa detekcja kontrastu – przeszukując zakres „skacze” w przód i w tył zanim zablokuje ostrość na wybranym punkcie. Jest szybki i raczej się nie myli, ale mało płynny sposób „dochodzenia” do tej ostrości jest nieco irytujący.

X100V nie bryluje też w trybie Live View – od momentu wskazania punktu palcem na ekranie do wyzwolenia migawki mija dłuższa chwila – w przypadku aparatów Olympus, Lumix czy Canon dzieje się to natychmiast. Bardzo łagodnie wyrazimy się też mówiąc, że pewien niedosyt pozostawia tryb ostrzenia ręcznego. Precyzyjne ustawienie ostrości ułatwia tryb zoom i focus peaking, ale pokonanie zakresu od pierwszego planu do nieskończoności wymaga czterech pełnych ruchów nadgarstka. Generalnie, trzeba się „nakręcić”.

By zakończyć tę część optymistycznie, warto wspomnieć o trybie wykrywania twarzy i oka. X100V pozwala ustawić priorytet oka (na lewe lub prawe), radzi sobie z okularnikami i nie przestaje śledzić fotografowanej osoby nawet gdy stoi względem nas pod dużym kątem. To funkcja zdecydowanie przydatna i skuteczna.

Kolejna ważka kwestia to oczywiście wydajność bufora. Mówiąc krótko, jest nieźle. 26-milionowe zdjęcia możemy rejestrować z maksymalną prędkością 11 kl./s (20 w trybie migawki elektronicznej) i z pełną prędkością zapiszemy 39 plików JPEG, 18 RAW i 16 par JPEG+RAW. Co ważne, buforowanie nie blokuje funkcji aparatu, i choć szybkość rejestracji spada o połowę, X100V nie przestaje robić zdjęć.

Dla porządku: do testu użyliśmy szybkiej karty Sony 64 GB SDXC II U3 Class 10 (R:300; W:299 MB/s). W przypadku wolniejszych nośników, osiągi mogą oczywiście ulec zmianie.   

Podsumowanie

Fujifilm X100V to bez wątpienia spory postęp i najlepszy aparat w serii. Takie przynajmniej pozostawia wrażenie po jednym dniu fotografowania. To wygodna obsługa, jeszcze lepszy wizjer, i przede wszystkim superszybka praca pod niemal każdym względem.

Dla ostatecznej oceny kluczowe znaczenie będzie miała oczywiście jakość obrazu, a tu oczekiwania są duże. I nie chodzi tylko o możliwości sensora - tu zapewne można spodziewać się jakości analogicznej do X-T3 i X-Pro3 - ale przede wszystkim obiektywu Fujinon 23 mm f/2. Producent nareszcie zdecydował się przeprojektować układ optyczny (dodatkowy element asferyczny) bo to właśnie ostrość zdjęć na brzegach i przy pełnym otworze przysłony była najczęstszym obiektem narzekań użytkowników.

Czy X100V okaże się więc faktycznie aparatem „kompletnym”? Przekonamy się o tym już niedługo. Z pewnością daje mnóstwo radości z fotografowania!

Dodaj ocenę i odbierz darmowy e-book
Digital Camera Polska
Skopiuj link

Autor: Maciej Zieliński

Redaktor naczelny serwisu fotopolis.pl i kwartalnika Digital Camera Polska – wielki fan fotografii natychmiastowej, dokumentalnej i podróżniczego street-photo. Lubi małe dyskretne aparaty, kolekcjonuje albumy i książki fotograficzne.

Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
Sony ZV-E10 II - pierwsze wrażenia
Sony ZV-E10 II - pierwsze wrażenia
Druga generacja vlogerskiego korpusu APS-C ma być wreszcie idealnym rozwiązaniem dla początkujących, ale ambitnych twórców internetowej rozrywki. Sony ZV-E10 II to jednak także prawie...
13
Canon EOS R5 Mark II – pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe [RAW]
Canon EOS R5 Mark II – pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe [RAW]
Nowa warstwowa matryca 45 Mp, wideo 8K 60p, dodatkowy procesor, który „patrzy na scenę” i oczywiście jeszcze więcej AI, które wspiera AF i wprowadza funkcje znane dotychczas tylko z zewnętrznych...
53
Pentax 17 - sprawdziliśmy najnowszy analogowy kompakt [RECENZJA]
Pentax 17 - sprawdziliśmy najnowszy analogowy kompakt [RECENZJA]
Pierwszy od ponad 20 lat zaawansowany analogowy kompakt otwiera nowy rozdział rynku fotografii analogowej. Czy jednak ma do zaoferowania coś więcej niż konstrukcje dostępne powszechnie...
54
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (3)