Wydarzenia
Pamięć teatru. Polska fotografia teatralna od początku istnienia do dziś - ruszyła wirtualna wystawa
Najnowszy dysk Western Digital ma oferować rekordowy w serii My Passport przesył sięgający nawet 1000 Mb/s. Czy to faktycznie „paszport” do wydajnej edycji prosto z przenośnej pamięci? Postanowiliśmy to sprawdzić!
Na naszych oczach talerzowe dyski przenośne odchodzą do lamusa. Monolityczna konstrukcja pamięci flash, bez wrażliwych na uszkodzenia elementów mechanicznych, ułamek wagi dysku konwencjonalnego, dosłownie kieszonkowe wymiary, a do tego skokowo rosnąca szybkość przesyłu danych – zalety przenośnych dysków SSD trudno wymienić na jednym oddechu. Kolejne generacje podnoszą też poprzeczkę pod względem wytrzymałości na upadki i działania niekorzystnych warunków naturalnych, a co jeszcze ważniejsze, również ceny nie są już tak zaporowe, jak jeszcze kilka lat temu.
Oczywiście topowe modele, o rekordowych osiągach, to nadal wydatek rzędu 100 zł za 100 GB, ale terabajtowy model, który jeszcze niedawno był flagowcem dziś można dostać za ok. 600 zł. Jeśli na szali kładziemy bezpieczeństwo danych, w których produkcję zainwestowaliśmy często dużo więcej, musimy się zgodzić, że nie jest to cena wcale wygórowana.
Zewnętrzne dyski to jednak nie tylko bezpieczne przechowywanie danych, ale coraz częściej również możliwość edycji plików bez konieczności zgrywania ich na komputer – na laptopa z małym dyskiem w podróży, czy w studio montażowym, do którego przynosimy surowy materiał. Szybki dostęp do danych, oferowany przez pamięć SSD pozwala dziś nawet na wydajną obróbkę stosów ciężkich plików RAW i postprodukcję olbrzymich materiałów wideo w jakości 4K.
I tu pojawia się bohater naszego tekstu – dysk WD z popularnej i lubianej serii My Passport SSD. W wersji na rok 2020, według obietnic producenta, ma oferować do 1050 MB/s przy odczycie i do 1000 MB/s przy zapisie danych. Oprócz tego, to niewielkie urządzenie ma być odporne na upadki, umożliwiać łatwy backup oraz szyfrowanie danych. W nasze ręce dysk wpadł jeszcze przed oficjalną premierą. Oto co wiemy o nim dziś, po miesiącu wspólnej pracy i serii testów wydajnościowych.
Pamiętacie te popularne w latach 2000 pendrive'y w kształcie karty kredytowej, wykonane ze szczotkowanego aluminium? No więc takie było moje pierwsze skojarzenie, gdy wziąłem do ręki dysk WD My Passport SSD. Wielkość i waga w zasadzie się zgadzają, główna różnica to oczywiście pojemność (jakieś 250 razy większa) i wytrzymałość. Bo choć ten dysk w pierwszej chwili wydaje się zbyt lekki, by mógł być naprawdę solidny, szybko okazuje się, że to bardzo sztywna i zwarta konstrukcja, odporna na nacisk, z idealnie spasowanymi elementami przedniego i tylnego „pancerza”.
Dysk waży zaledwie 46,5 g, jest więc na tyle lekki, że swobodnie może sobie „dyndać” podczas dobrze znanej cyfrowym nomadom pracy na kolanie (choć oczywiście lepiej nie nadwyrężać wytrzymałości gniazda USB-C). Producent deklaruje odporność na wstrząsy i upadki z wysokości do 2 metrów. Nic nie wiemy za to o jego szczelności. A skoro producent niczym się nie chwali, lepiej nie narażać go na kontakt z wodą. Dla ekstremalnych podróżników lepszym wyborem będzie zapewne jeden z modeli SanDisk Extreme (marki również należącej do Western Digital).
Dysk prezentuje się zgrabnie i estetycznie. Aluminiowa matowa obudowa WD, z designerskim frezowaniem wygląda bardzo elegancko i nowocześnie (świetnie pasuje do równie minimalistycznych komputerów Apple MacBook!). Zaokrąglone krawędzie sprawiają, że z łatwością wciśniemy go w ciasną kieszeń spodni czy plecaka.
Trudno powiedzieć, jak wygląda kwestia odporności na zarysowania. Po nieco ponad miesiącu korzystania, widać kilka drobnych śladów na krawędziach perforacji, co nie powinno specjalnie dziwić – służy ona w końcu lepszej przyczepności i ma sprawiać, że dysk nie będzie się ślizgał.
Do komputera dysk podłączamy za pomocą symetrycznego złącza USB-C, ale w zestawie, oprócz kabla USB-C znajdziemy również adapter USB-C do USB-A. Kabel jest naprawdę bardzo krótki, co nie zawsze będzie wygodne podczas podpinania się do stacji roboczej. Najważniejsze jest jednak to, że nowy My Passport SSD, dzięki zastosowaniu technologii NVMe jest już dwukrotnie szybszy od poprzednika. Wymaga to jednak korzystania z nowej generacji portu USB 3.2 gen. 2, w które nadal wyposażone są jedynie nowsze i bardziej zaawansowane jednostki. To warunek dla wykorzystania w pełni możliwości tego dysku.
Okej, a jak dysk spisuje się w praktyce? Pierwsza uwaga jest na minus - dość mocno się grzeje. Po dłuższej i intensywnej pracy jest naprawdę gorący. Nie zauważyłem, by wpływało to na jego szybkość i wydajność, aluminium wydaje się też sprawnie oddawać temperaturę, ale na pewno nie jest to zdrowy symptom. Nie wykluczone, że przy naprawdę dużych obciążeniach i edycji materiału prosto z dysku, zaczną pojawiać się już problemy. Trzeba też pamiętać, że to produkt z kategorii konsumenckiej.
Na plus wypadają na pewno pomiary. Co prawda maksimum deklarowane w specyfikacji w testach osiągamy rzadko, ale wynik na poziomie 944 Mb w zapisie i odczyt do 906,9 (to najlepszy wynik jaki udało nam się uzyskać) i tak robi wrażenie. W praktyce możemy więc liczyć na niczym niezakłóconą postprodukcję materiału bezpośrednio na zewnętrznym dysku. Szczegółowo wydajność najlepiej ilustrują poniższe wyniki testów przeprowadzonych za pomocą aplikacji Black Magic opracowanej przez renomowanego producenta sprzętu wideo.
Pomiar szybkości odczytu i zapisu danych po podłączeniu dysku przez złącze USB-C 3.2 gen. 2
Pomiar szybkości odczytu i zapisu dany po podłączeniu do konwencjonalnego USB 2.0
Dysk jest zgodny z programem Apple Time Machine. O ustanowienie go dyskiem docelowym pyta automatycznie przy pierwszym podłączeniu. Jeśli odrzucimy sugestię, by aktywować tę funkcję konieczne będzie ponowne formatowanie. Po jednorazowej konfiguracji funkcja działa już automatycznie. Dodatkowo możemy liczyć również na 256-bitowe szyfrowanie danych AES.
Jak wiadomo pamięć flash jest niezawodna i bezawaryjna ale tylko do momentu, gdy się popsuje. Producenci coraz rzadziej dają dożywotnie gwarancje na swoje karty pamięci, co też o czymś świadczy. Na dysk WD My Passport SSD otrzymujemy przy zakupie gwarancję 5-letnią. Biorąc pod uwagę tempo rozwoju tej technologii, oraz wykładniczy wzrost rozdzielczości matryc, jest to gwarancja w zasadzie dożywotnia.
Wreszcie cena. Jeśli w codziennej pracy potrzebujemy naprawdę szybkiego dysku, 1200 zł za 1TB nie powinno nas specjalnie dziwić. A Ci, którzy i tak nie wykorzystaliby jego możliwości, ucieszą się zapewne, że ceny modeli poprzedniej generacji zaczną zaraz szybko spadać.