Akcesoria
Newell Perseo-33 - nowa strumienica z mocowaniem Bowens
Wykonujemy dziś więcej zdjęć niż kiedykolwiek, ale rzadko kiedy kończą one w formie wydruków. Znani fotografowie tłumaczą dlaczego popełniamy błąd.
Wszyscy mamy w domu albumy, do których trafiały najlepsze ujęcia z naświetlonych filmów i wiemy jaką radość sprawia ich przeglądanie. Ale i pozostałe kadry nie znikały - zwykle razem z innymi niewykorzystanymi zdjęciami lądowały w pudełkach, do których powracamy z tą samą ekscytacją do dzisiaj. Mieliśmy stały, fizyczny kontakt z fotografią.
Dziś pojemności kart sprawiają, że z jednego dnia nierzadko wracamy z kilkoma setkami podobnych zdjęć, które następnie zalegają na naszych dyskach, a których z jakiegoś powodu szkoda nam usunąć. Oczywiście robimy selekcję - najlepsze zdjęcia poddajemy obróbce, a następnie lądują one w specjalnych folderach, no i oczywiście na naszych kontach w serwisach fotograficznych i społecznościowych. Coraz rzadziej jednak zadajemy sobie trud (?) ich wydrukowania. Czy coś w ten sposób tracimy?
- Powiedziałbym, że wydrukowana fotografia to coś na wzór książki. Została pieczołowicie przygotowana, chcemy z nią obcować i ją czuć. Wydruki stanowią ważną część mojego archiwum. Są moim dziedzictwem. Wszyscy chcemy, by nasze prace przetrwały jak najdłużej, by coś po sobie zostawić. Nie ma na to lepszego sposobu niż ich wydrukowanie. - mówi weteran reportażu, Steve McCurry, którego fotografia afgańskiej dziewczynki jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych obrazów na świecie.
To tylko jedna z inspirujących wypowiedzi, które znajdziecie w poniższych filmach, będących częścią kampanii #printyourlegacy, z którą niedawno wystartowała firma Epson. W pozostałych, niespełna 3-minutowych filmikach swój punkt widzenia na temat drukowania fotografii przybliżają m.in. Amy Toensing, Stephen Wilkes, Tim Tadder i Jeremy Cowart.
Więcej filmów poświęconych wydrukom znajdziecie na kanale EpsonTV w serwisie Youtube.