Hover Air X1 Pro Max - latająca kamerka sportowa [TEST]

Po udanym debiucie w segmencie dronów autonomicznych, Zero Zero Robotics wprowadza bardziej zaawansowaną wersję drona Hover, która wyposażona w większą matrycę i ulepszony system śledzenia ma być już gotowa na dynamiczną akcję. Sprawdziliśmy, jak nowy dron radzi sobie w praktyce.

Autor: Maciej Luśtyk

30 Kwiecień 2025
Artykuł na: 29-37 minut

Ten artykuł jest wsparciem dla testu wideo. Wszelkie przykłady użycia w praktyce znajdziecie w materiale znajdującym się kilka akapitów poniżej

Żyjemy w czasach, gdy jak ktoś powie dron, to od razu myślimy - "DJI". Czy musi tak być? W ciągu ostatnich lat widzieliśmy przynajmniej kilka prób podważenia hegemonii DJI. Mieliśmy amerykańskiego Autela i Skydio czy francuskiego Parrota. Co z tego wyszło, to widzimy. Tymczasem najciekawsza dotychczas konkurencja dla dronów Chińczyków również nadchodzi z Chin - pod postacią dronów ZeroZero Robotics, które mają do zaoferowania coś, na co DJI nie wpadło jako pierwsze. A mowa tu o autonomicznych dronach Hover, które pozwalają na tworzenie ciekawych ujęć, bez konieczności pilotowania. Co prawda DJI już przygotowało na nie swoje odpowiedzi, ale po raz pierwszy to monopolista branży musi gonić konkurencję, a nie odwrotnie. I może tak pozostać.

Dzisiaj zajmiemy się najnowszym i najbardziej zaawansowanym dronem ZeroZero Robotics, czyli modelem HoverAir X1 Pro Max, którego producent określa mianem latającej kamerki sportowej. Podczas gdy testowany przez nas w zeszłym roku standardowy model X1 był raczej gadżetem skierowanym do influencerów i mniej wymagających użytkowników chcących urozmaicić swój instagramowy feed, nowy X1 Pro Max ma być już konstrukcją zawodową, która sprawdzi się w dużo bardziej wymagających warunkach.

Dron, który lata sam (ale nie musi)

W swojej podstawowej formie nowy Hover jest dronem autonomicznym, który pozwoli nagrać zaprogramowane sekwencje ujęć bez konieczności jakiegokolwiek sterowania. Wystarczy jedynie wybrać odpowiedni tryb przyciskami na obudowie i odpalić drona z ręki, a reszta zrobi się sama. Wśród dostępnych typów ujęć mamy m.in. orbitę, różnego rodzaju najazdy, widok z lotu ptaka czy kilka trybów śledzenia, które pozwolą nam filmować się w ruchu z różnych stron. W sumie 10 różnych możliwych do zaprogramowania sekwencji.

W praktyce sprawdza się to naprawdę dobrze, ale głównie w przypadku, gdy zaprogramujemy wcześniej parametry poszczególnych ujęć w aplikacji. Chodzi o to, że w każdym z trybów rejestracji możemy decydować m.in. o tym jak blisko czy jak wysoko znajdować ma się dron, czy też jak długo trwać ma dana sekwencja. Niektóre z tych ustawień możemy regulować także z poziomu przycisków na dronie, ale nie jest to najwygodniejsze, a do tego przesadnie głośne.

Otóż Hover X1 Pro Max ma tę przypadłość, że dużo do nas „gada”. Każde odpalenie drona czy wciśniecie przycisku wiąże się z głośnym dźwiękiem, odliczaniem i wypowiadaniem przez niego na głos nazwy i parametrów trybu, z jakiego korzystamy. Prawdopodobnie miało to dodać wygody i przejrzystości, ale w praktyce czujemy się z tym trochę głupio. Zwłaszcza gdy włączamy drona wśród przypadkowych osób, a donośne odgłosy momentalnie ściągają na nas całą uwagę, zanim jeszcze zawiśnie on w powietrzu. Niestety sygnałów dźwiękowych nie możemy w żaden sposób wyciszyć.

Na szczęście wszystkimi funkcjami drona możemy swobodnie sterować z poziomu aplikacji, która po pierwszym sparowaniu łączy się z nim za każdym razem błyskawicznie, która świetnie utrzymuje łączność i która jest zdecydowanie najwygodniejszym sposobem jego programowania. Za jej pomocą błyskawicznie zmieniamy parametry ujęć i możemy także wygodnie podejrzeć nagrane materiały czy też przejąć manualne sterowanie nad dronem.

Steruj dronem tak, jak chcesz - Hover Pro Max oferuje najbardziej unikalny system kontroli na rynku

Jeżeli jednak chodzi o sterowanie manualne, Hover ma do zaoferowania jeden z najbardziej unikalnych i praktycznych systemów, jakie widzieliśmy. Wśród opcjonalnych akcesoriów znajdziemy bowiem modułowy system nadajnika i joysticków, które znacznie rozszerzają możliwości drona.

Podstawowym elementem tego rozwiązania jest tak zwany Beacon, czyli specjalny nadajnik z ekranem dotykowym, który zaoferuje nam podgląd na żywo i pozwoli sterować funkcjami bez konieczności wyciągania smartfona. Dodatkowo wspomoże też system naprowadzania w sytuacjach słabego oświetlenia czy gdy nasza sylwetka nie znajduje się bezpośrednio w polu widzenia kamery. Co więcej, pełni też rolę mikrofonu, którym nagramy dźwięk w poszczególnych trybach pracy. Jeżeli ktoś wiec ma taką fantazję, drona można użyć także w roli kamerki do vlogowania, gdzie system przetwarzania wyizoluje dźwięki rotorów.

Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak w momencie, gdy do Beacona dołączymy moduły joysticków. W przypadku pojedynczego joysticka, całość zamienia się w moduł motion control, przypominający ten, który znamy z dronów Avata. Fizyczny joystick kontroluje tu obracanie drona i ruchy góra-dół, a przechylanie kontrolera steruje ruchami drona w płaszczyźnie poziomej. W praktyce wymaga to nieco wprawy i ma pewne mankamenty, jak choćby to, że zmuszenie drona do lotu naprzód wymaga dosyć mocnego pochylenia kontrolera, przy którym przestajemy widzieć podgląd.

W efekcie pochylamy się także i my, a na finalnym ujęciu jesteśmy przygarbieni. Z pewnością lepiej sprawdziłaby się tu możliwość rozłączenia modułu podglądu czy też opcja wyświetlenia obrazu na smartfonie tak, abyśmy jedną ręką mogli sterować dronem, a w drugiej wygodnie trzymać podgląd. Przy odrobinie wprawy jednak i w ten sposób będziemy w stanie manualnie stworzyć bardziej rozbudowane sekwencje jak np. orbitowanie przy jednoczesnym wznoszeniu czy opadaniu.

Pełne możliwości dron odkrywa jednak przed nami w momencie podpięcia drugiego joysticka, gdzie całość zamienia się w pełnoprawny manualny kontroler do kontroli lotu, w którym za podgląd posłuży nam smartfon mocowany w wysuwanych uchwytach.

Całość wygląda trochę jak cyberpunkowy gadżet, ale w praktyce okazuje się zaskakująco praktycznym narzędziem. Joysticki są imponująco precyzyjne, a wszelkie parametry odnośnie ich czułości czy martwej strefy jesteśmy w stanie dokładnie dostrajać w aplikacji. Przyznam, że nie jestem jakimś zaawansowanym droniarzem i po prostu odpaliłem ten tryb parę razy, by zobaczyć co potrafi, ale zaskoczyło mnie to z jaką łatwością można tu tworzyć bardziej skomplikowane ujęcia obejmujące jednoczesny ruch kamery w kilku kierunkach, gdzie dron np. jednocześnie wznosi się, obraca i leci w bok.

Generalnie sterowanie stoi tu na podobnym poziomie, co w zaawansowycbh dronach DJI. Szkoda jedynie, że w trybie manualnym nie otrzymujemy możliwości zablokowania gimbala na obiekcie, jak w przypadku trybu Active Track w dronach DJI. Bardzo fajne jest natomiast to, że ten modułowy kontroler jest naprawdę malutki i bez problemu możemy go zmieścić do kieszeni. W zasadzie całego drona i system kontroli jesteśmy w stanie zmieścić do kieszeni kurtki - DJI póki co tego nie potrafi.

Zasięg wystarczy do większości lotów, ale niektóre kwestie można by poprawić

Jeżeli chodzi o zasięg, specyfikacja podaje maksymalny zasięg 1 km, ale to raczej w idealnych warunkach, które nie zdarzają się często. W praktyce gdy wniosłem się na ok. 100 metrów i odleciałem nieco od punktu startu kontrolki na podglądzie co jakiś czas podświetlały się na czerwono informując o słabym sygnale. Prawdopodobnie mógłbym lecieć dalej, bo dron nadal bez problemu reagował na ruchy i przesyłał podgląd, ale dla bezpieczeństwa nie próbowałem go nadwyrężać. W każdym razie producent informuje, że granicę skutecznej pracy najlepiej ocenimy po przerwach w podglądzie. Generalnie, realny zasięg to około kilkuset metrów - w sam raz, by nie wychodzić poza kategorię lotów VLOS.

W tym wszystkim dziwi jedynie nie fakt, że po podłączeniu telefonu w formie podglądu kontroler wydaje się rezygnować z łączności za pośrednictwem Beacona (a przynajmniej tak sugerują kontrolki na podglądzie), co prawdopodobnie negatywnie wpływa na wspomniany zasięg i co rodzi problemy z awaryjnym lądowaniem. W przypadku pojedynczego kontrolera przy słabej baterii dron perfekcyjnie nakierowuje się na Beacon. W przypadku pracy z telefonem możemy albo lądować w miejscu w którym aktualnie znajduje się dron, albo kierować się do „punktu startu”, który jednak nie jest tak precyzyjnie zlokalizowany. Jednym razem dron postanowił wylądować w drzewach znajdujących się kilkanaście metrów ode mnie, po czym spadł na ziemie z wysokości około 10 metrów. Twarde lądowanie na szczęście przeżył i nadal lata, choć z pękniętą kratką ochronną (o tym dalej).

8K 30 kl./s i 4K do 120 kl./s - możliwości rejestracji imponują, choć wprowadzają też zamieszanie

Przejdźmy do rzeczy najważniejszej czyli samych możliwości rejestracji. Dron wyposażony jest w całkiem dużą matrycą 1/1.3” (taką samą w jak w modelu DJI Flip) i pozwala na filmowanie w jakości do 8K 30 kl./s lub 4K 60 kl./s HDR. Mamy też opcję rejestracji slow motion 4K 120 kl./s. Jakość obrazu dostarczana przez drona generalnie bardzo pozytywnie zaskakuje. Ujęcia są szczegółowe, kontrastowe, dobrze nasycone i zbalansowane względem ekspozycji. Nie mamy do czynienia z jakimś przesadnym przetwarzaniem. Po prostu wygląda to dobrze. Choć to też w pewnym stopniu zależy od ustawień rejestracji i z pewnością minie trochę czasu aż znajdziemy te najbardziej nam odpowiadające.

Chodzi o to, że dron pozwala nam regulować dość sporo parametrów wpływających na finalny wygląd. Możemy m.in. przełączać się pomiędzy trybem rejestracji standardowej i HDR, a także filmować w 10-bitowym trybie Hover Cine, czyli profilu LOG, do którego producent oferuje aktualnie profil LUT. To zresztą rzecz, do której dosyć trudno dojść - bez przeczytania specyficznego artykułu na blogu producenta, który został stosownie zaktualizowany dopiero kilka dni temu wydaje się, że to tylko profil kolorystyczny, oferujący bardziej odsaturowany obrazek. Jeszcze kilka miesięcy temu tak zresztą opisywał go sam producent.

Oprócz tego, możemy też wpływać na sam sposób przetwarzania, przełączając się do bardziej kontrastowego, ale mniej dynamicznego trybu Portrait czy też sterować intensywnością wyostrzania żeby otrzymać bardziej miękki obraz czy mocniej zaakcentowane detale w trybie rejestracji standardowej. W końcu możemy też decydować czy filmy w dany trybie mają być nagrywane w standardzie H.264 czy H.265. Tworzy to dosyć dużo kombinacji i przyznam, że sam przez dłuższy czas czułem się tym zdezorientowany. A konieczność każdorazowego startowania utrudnia bezpośrednie porównanie wszystkich trybów.

AKTUALIZACJA: Pod koniec pracy nad testem producent udostępnił nową funkcję rejestracji w profilu HLG, który powinna dostarczyć nam najlepszej jakości nagrań, pozwalając przygotować obrazek o szerokiej dynamice na urządzenia z ekranami HDR i łatwą konwersję na SDR za pomocą dostarczanego przez producenta profilu. Powyższe nagranie urozmaiciliśmy o kilka ujęć nagranych w tym profilu, jednak większość ujęć do testu realizowałem w ustawieniach standardowych. Tak więc, aby ułatwić niektórym poszukiwania i raz na zawsze to wszystko wyjaśnić (oraz pomóc robotom Google, które nadal odsyłają do nieaktualnych informacji), tłumaczymy poszczególne tryby rejestracji:

  • Tryb HLG - 10-bitowa rejestracja HDR w profilu BT.2020, która pozwolić ma wyciągnąć maksimum możliwości z matrycy. Możliwość konwersji do SDR przy pomocy profilu. Rejestracja do 4K 60 kl./s (H.265)
  • Tryb Hover Cine - 10-bitowa rejestracja w profilu LOG, z możliwością łatwej konwersji do Rec.709 przy pomocy dedykowanego LUT. Rejestracja do 4K 60 kl./s. (H.264 / H.265)
  • Tryb HDR - standardowy tryb HDR rozjaśniający cienie i wyciągajacy prześwietlenia. Rejestracja do 4K 60 kl./s (H.264 / H.265)
  • Tryb Standard - 8-bitowa rejestracja ze standardowym profilem koloru i możliwością regulacji poziomów wyostrzania. Rejestracja do 8K 30 kl./s i 4K 120 kl./s (H.264 / H.265)

Stosowne profile konwersji LUT możecie pobrać z tej strony.

Co ważne, dron naprawdę nieźle radzi sobie też w słabym świetle. Oczywiście w sytuacjach gdy jest już naprawdę ciemno nie możemy oczekiwać cudów, ale w przypadku typowego oświetlenia miejskiego otrzymamy jeszcze całkiem ładnie wyglądający obrazek. A jeszcze więcej będziemy w stanie wyciągnąć przełączając się w takich sytuacjach na sterowanie manualne i blokując czas otwarcia migawki oraz obniżając czułość.

Śledzenie jak po sznurku

Teraz pora na clue całej konstrukcji, czyli to jak Hover Pro Max radzi sobie z tym, co powinien robić najlepiej czyli ze śledzeniem dynamicznego ruchu. A radzi sobie naprawdę fenomenalnie. Na potrzeby filmowania naszych wyczynów sportowych otrzymujemy dwa specjalnie przygotowane tryby śledzenia: Cycling Mode i Ski Modę, czyli teoretycznie przygotowane do filmowania jazdy na rowerze i sportów zimowych, ale w praktyce sprawdzą się ma pewno w dużo większej ilości dyscyplin.

Żeby przetestować tryb Ski Mode w jak najbardziej rzeczywistych warunkach, wybrałem się deskorolką na pumptrack gdzie jest jest sporo dynamicznego ruchu i ostre zakręty o 180 stopni - jak w przypadku jazdy na nartach czy snowboardzie. Muszę powiedzieć, że skuteczność i płynność tego śledzenia wgniatają w fotel. Co prawda z początku dron stale gubił mnie na jednym zakręcie, ale wszelkie problemy zniknęły po przełączeniu na tryb zwiększenia skupienia na obiekcie, gdzie dron nadaje priorytet śledzeniu ruchu, przypłacając to nieco płynnością (ale prawdę mówiąc te ujęcia nadal wygląda jak dla mnie bardzo płynnie).

Te same możliwości otrzymujemy w przypadku trybu Cycling Mode, gdzie w trybie standardowym, przystosowanym do filmowania w otwartym terenie dron będzie podążał za nami w bardziej płynny, wyluzowany sposób, a w trybie narrow precyzyjnie prowadził ścieżkę ruchu względem obiektu. I tak też jest w istocie - dron leci jak po sznurku, nawet na wąskich i krętych ścieżkach nie ma żadnego problemu z odtworzeniem trasy naszego przejazdu. Co ważne, dron jest w stanie latać całkiem szybko (w porywach do 65 km/h), co powinno wystarczyć na potrzeby filmowania większości sportów. Generalnie po tym, co zobaczyłem mogę śmiało stwierdzić, że słowa o latającej kamerce sportowej nie są tu rzucane na wiatr.

Szkoda natomiast, że podobnej skuteczności nie otrzymujemy w przypadku śledzenia bocznego czy Dolly Track, gdzie dron filmuje nas od przodu. O ile poruszamy się w miarę prosto, wszystko jest ok, ale jak tylko zaczną się bardziej dynamiczne ruchy czy mocniejsze skręty dron zaczyna nas gubić. Co prawda w większości sytuacji nadal będzie za nami podążać, ale zacznie pozostawać w tyle, nie wracając już na pozycję startową. Dobrze też, gdyby w przyszłości pojawił się tryb dynamicznego śledzenia, w którym położenie drona względem śledzonej osoby zmienia się w czasie, tak abyśmy w ramach jednej sekwencji byli w stanie nagrać materiał z różnych kątów widzenia do późniejszego montażu. Najlepiej jeszcze gdyby taki tryb można było personalizować.

Kraksy będą się zdarzać. Z większości z nich Hover wyjdzie bez szwanku, w przypadku innych niedrogim kosztem będziemy go mogli naprawić

Oczywiście nie jest to dron bezbłędny. Nie będzie w stanie wyłapać mniejszych przeszkód, czasem da się go zgubić i miewa niekiedy trudność z zauważaniem obiektów atakujących go od góry - przynajmniej kilka razy straciłem go przejeżdżając pod drzewami. W tym miejscu warto wspomnieć co nieco o konstrukcji, bo w odróżnieniu od większości dronów, Hover X1 Pro Max wychodzi z takich kolizji bez większego szwanku. A to dzięki lekkiej obudowie (waży niecałe 200 g) i rotorach bezpiecznie obudowanych plastikową, giętką kratką, którą w razie większego uszkodzenia można wymienić. 

Nie jest to jednak dron niezniszczalny. Podczas jednego spotkania z gałęziami i upadku na beton z gimbala odpadła plastikowa zaślepka oraz lekko uszkodziło się mocowanie filtra ND, z którym aktualnie filmowałem (bo Hover oferuje także opcjonalne filtry szare) i teraz nie trzyma się on tak mocno jak powinien. Słabym punktem wydaje się tutaj niestety gimbal, który choć nie wystaje poza obrys drona, to jednak przy pechowej kolizji może się uszkodzić. Poniżej rany bojowe Hovera. Warto podkreślić, że mimo wizualnych uszkodzeń dron i gimbal nadal działają i zachowują pełną funkcjonalność.

Trochę szkoda, że nie ma tu jakichś fizycznych zderzaków, jak w dronach Avata. Na szczęście większość kolizji „wyłapuje” i amortyzuje wspomniana kratka ochronna. Przyznam, przy jednym upadku udało mi się ją uszkodzić, więc jeśli nastawiamy się na ekstremalne użycie, musimy pogodzić się z tym, że co jakiś czas będziemy musieli ja wymienić. Na szczęście nie jest to proces kosztowny - zestaw naprawczy do samodzielnego montażu to wydatek ok. 100 zł.

Obudowa robi także bardzo dobre wrażenie ze względu na swoją kompaktowość. Prostokątny profil sprawia, że po złożeniu całość tworzy zwartą bryłę i nie mamy większych obaw wkładając go np. do kieszeni spodni, do której zresztą się bez problemu mieści. Głównie w ten sposób przewoziłem go zresztą podczas jazdy na rowerze. Zarówno konkurencyjny Flip jak Neo tego nie potrafią, a Hover Pro Max pozostaje najmniejszym i najbardziej komfortowym dronem autonomicznym na rynku.

Air X1 Pro Max to dron, w którym nadal niektóre rzeczy można poprawić, ale producent cały czas to robi

Czy X1 Pro Max ma jakieś większe wady? Z pewnością w kilku aspektach można byłoby go jeszcze ulepszyć. Przede wszystkim, jak już wspomniałem, dobrze byłoby otrzymać lepszą precyzje śledzenia bocznego i przedniego. Przydałby się także tryb automatyczny, który samoczynnie, dynamicznie zmieniałby położenie drona w ramach jednej sekwencji. Przydałaby się także opcja manualnego blokowania parametrów ekspozycji dla zaprogramowanych ujęć, tak by można było łatwo uzyskać jeszcze bardziej profesjonalnie wyglądające ujęcia w bardziej wymagających warunkach.

W końcu dobrze byłoby zobaczyć także bardziej rozbudowane możliwości modyfikacji samych ujęć. To, co jest wystarcza, ale w niektórych trybach, jak orbita czy Zoom Out chciałoby się, aby dron był w stanie odlecieć jeszcze dalej. Oprócz tego w trybach Cycling Mode i Ski Mode brakuje możliwości filmowania z niskiego kąta widzenia, który pozwoliłby nieco uwydatnić wrażenie prędkości i poprawiłby dynamikę tworzonych w ten sposób ujęć.

Dobrze też gdyby dron był wstanie trzymać się bliżej obiektu podczas szybszego poruszania się (gdy tylko uciekamy mu z większą prędkością, dron zaczyna zostawać nieco z tyłu). Oprócz tego, brakuje też wspomnianej już możliwości śledzenia obiektu w trybie manualnym. Nie mamy też fizycznej możliwości obrócenia gimbala do pionu - obecnie tryb pionowy jedynie wycina pionowy format z poziomego obrazka, co sprawia, że w przypadku dynamicznej akcji obiekt czasami wypada z kadru (w którym nadal znajdujemy się na poziomym nagraniu).

Większość z tych rzeczy może jednak jeszcze zostać poprawionych, bo ZeroZero dość uważnie wsłuchuje się w uwagi użytkowników i stale aktualizuje swojego drona. Widziałem, między innymi jak producent odpowiada użytkownikom w wątkach na Reddicie, a to raczej nie zdarza się często. Jedno z oczekiwanych uaktualnień pojawiło się zresztą raptem kilka dni temu i obejmuje kluczową dla tego drona rejestrację HLG, możliwość ręcznej regulacji balansu bieli w trybie manualnym i blokowania ustawień ekspozycji dla trybów autonomicznych (póki co, tylko w przypadku użyciu Beacona). Kolejne usprawnienia nadejdą zapewne z czasem.

Nowy Hover niestety nie należy do tanich, a koszty będą rosły wraz z naszym apetytem

Największym minusem drona pozostaje jednak dość skromna żywotność baterii, która wynosi tylko ok. 15 minut. W praktyce wystarcza to na nagranie ok. 10 zaprogramowanych sekwencji czy też wykonanie jednego niezbyt długiego lotu manualnego. W porównaniu z 30 minutami w konkurencyjnym Flipie wypada to dosyć przeciętnie i żeby zrobić jakikolwiek większy użytek z Hovera konieczne będzie wyposażenie się przynajmniej w jedną zapasową baterię, a najlepiej w dwie. Niestety nie są one tanie i kosztują około 300 zł - tyle samo kosztuje też ładowarka na dwie baterie.

Producent zdaje sobie jednak z tego sprawę i oferuje pewną ciekawą alternatywę. Wśród akcesoriów opcjonalnych, za 750 zł mamy do kupienia etui ładujące Power Case, które jest w stanie ok. 3-krotnie doładować baterię do pełna. Wystarczy tylko wpiąć adapterek do złącza USB-C i włożyć drona do etui. W dodatku bateria ładuje się wyjątkowo szybko, bo w około 20-30 minut.

Generalnie zostało to pomyślane w ten sposób, że wyposażając się w Power Case możemy wybrać się z dronem na stok narciarski i skutecznie filmować się przez większość dnia, gdzie dron będzie częściowo rozładowywał się podczas zjazdów, a potem doładowywał do pełna podczas jazdy wyciągiem. Przy „ekstremalnym” użyciu etui będzie więc pewnie miało większy sens niż zapasowe baterie, a przy okazji dodatkowo zabezpieczy drona w transporcie.

Tak czy inaczej, to jednak kolejny dodatkowy koszt. A wszystkie te dodatkowe koszta znacznie podnoszą wyjściową cenę drona, która i tak jest już dosyć wysoka. Sam dron kosztuje 3200 zł. Zestaw z baterią i ładowarką to już 3999 zł, a chęć manualnego polatania to dodatkowy koszt ok. 1000 zł za Beacona i joysticki. I choć Hover X1 Pro Max potrafi naprawdę fantastycznie śledzić, to pod względem ceny trudno mu konkurować z Flipem, który nawet w zestawie z zaawansowanym kontrolerem RC2 kosztuje ok 2500 zł. My wiemy, co potrafi, ale przeciętnej osobie szukającej drona do „influencingu” może być trudno znaleźć wytłumaczenie dla tej różnicy w cenie - w teorii to bowiem bardzo podobne urządzenia.

Podsumowanie, czyli kto powinien zainteresować się nowym Hoverem

Dla kogo jest więc Hover X1 Pro Max? To przede wszystkim dronik dla osób, które chciałyby uwieczniać w ten sposób swoję wyczyny sportowe. Oferuje naprawdę imponujący system śledzenia, dzięki któremu chyba jako jedyne urządzenie na rynku może być naprawdę określane mianem latającej kamery sportowej. To naprawdę działa i w większości sytuacji działa zaskakująco dobrze. Dron lata jak po sznurku i jest w stanie bez większych przeszkód poradzić sobie z naprawdę dynamicznymi sytuacjami.

Co ważne jest też naprawdę mały, co ma dwie zalety: możemy zmieścić go w kieszeni i mamy mniejszą szansę na przypadkową kolizję, niż w przypadku dość pokaźnego Flipa. A co chyba najważniejsze, jest to dron bezpieczny i wytrzymały, którego w razie większej kolizji niskim kosztem będziemy w stanie przywrócić do pełnej funkcjonalności przy pomocy zestawu naprawczego.

W końcu, jest to także dron, którego użycie możemy dobrze modyfikować względem aktualnych potrzeb. Chcemy czegoś prostego - nie musimy nawet wyciągać smartfona, chcemy nieco więcej kontroli - bierzemy Beacon i pojedynczy joystick. Chcemy polatać bardziej na poważnie - dwa joysticki. A wszystko to na tyle małe, że cały zestaw zmieścimy w kieszeni kurtki.

To główne zalety, do których dopłacamy i - jeśli jesteście nastawieni na coś więcej, niż tylko miękki influencing - zdecydowanie warto za nie dopłacić. Jeśli miałbym zakładać kanał deskorolkowy czy rowerowy, lub też uprawiał jakieś bardziej dynamiczne sporty i lubił dzielić się tym w internecie najprawdopodobniej wybrałbym właśnie Hovera. Jeśli więc nie przeraża Was cena, jest to dron jak najbardziej godny polecenia. I na pewno nie jest to już zabawka. Da się tym nagrać naprawdę dobrze wyglądające materiały, zwłaszcza po udostępnienia przez producenta rejestracji HLG i profilu LUT dla trybu Hover Cine.

Na koniec dodam jeszcze, że dla osób z mniejszym budżetem przygotowany jest także Model Pro (nie Pro Max), który oferuje dokładnie te same możliwości lotu w około 1000 zł niżej cenie. Przypłacamy to nieco mniejszą matrycą i brakiem trybów HDR/HLG, ale jeśli filmujecie w dobrym świetle i zależy Wam jedynie na filmikach do mediów społecznościowych, powinno Wam to wystarczyć.

Plus image
plusy:
  • Jakość nagrań w trybie HLG
  • Bardzo skuteczny system śledzenia w trybach Cycling i Ski Mode
  • Lekka, kompaktowa, składana obudowa
  • Modułowy system kontrolera
  • Innowacyjny moduł Beacon do zdalnej kontroli drona
  • Możliwość nagrywania dźwięku z kancelacją szumu rotorów
  • Bezpieczna i wytrzymałą konstrukcja
  • Możliwość własnoręcznej wymiany klatki ochronnej
  • Praktyczne etui ładujące PowerCase
Minus image
minusy:
  • Bateria tylko na ok. 15 minut lotu
  • Wysoki koszt baterii i opcjonalnych akcesoriów
  • Słabsza skuteczność śledzenia bocznego i przedniego
  • Konstrukcja gimbala narażona na uszkodzenia
  • Średnio wygodne sterowanie pojedynczym joystickiem (motion control)
  • Brak śledzenia obiektu w trybie manualnym
  • Możliwości modyfikacji ujęć mogłyby być nieco większe
  • Przeciętna jakość dźwięku nagrywanego Beaconem
Skopiuj link

Autor: Maciej Luśtyk

Redaktor prowadzący serwisu Fotopolis.pl. Zafascynowany nowymi technologiami, choć woli fotografować analogiem.

Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
Nikon Z5II - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Nikon Z5II - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Choć mamy tu do czynienia z aparatem amatorskim, Nikon Z5II to jedna z najważniejszych premier producenta od lat. Niezła specyfikacja, w pełni rozwinięta ergonomia i świetna cena...
29
Canon PowerShot V1 i Canon EOS R50V - pierwsze wrażenia i nagrania przykładowe
Canon PowerShot V1 i Canon EOS R50V - pierwsze wrażenia i nagrania przykładowe
Do segmentu aparatów przeznaczonych dla vlogerów Canon wchodzi dużo później niż inni. Czy dzięki temu robi to lepiej niż rynkowi rywale? Możliwości najnowszych urządzeń dla twórców...
9
Fujifilm GFX100RF - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Fujifilm GFX100RF - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Pierwszy średnioformatowy kompakt ery cyfrowej otwiera zupełnie nowy segment na rynku fotografii. To jednak konstrukcja równie oryginalna, co kontrowersyjna. Czy w pogodni za wizją...
19
Powiązane artykuły