Obiektywy
Promocja na obiektyw Samyang Remaster Slim - zestaw czyszczący gratis
Zakończony w minioną niedzielę III Międzynarodowy Festiwal Fotografii w Łodzi obfitował w wystawy. W mieszczącej się w Łódzkim Domu Kultury Galerii FF obejrzeliśmy między innymi obszerne ekspozycje prac Bogdana Konopki (Jesień w Pekinie) i Bogdana Dziworskiego (1/250 sek.). Dwa jakże różne spojrzenia na fotografię, które mimo swej odmienności coś łączy.
Konopka jak zwykle pokazuje styki z negatywów 4x5 cali. Cykl Jesień w Pekinie (o którym pisaliśmy już w Fotopolis - czytaj) powstał podczas dłuższej wizyty fotografa w stolicy Chin. Pod względem formalnym jest to ten sam Konopka, którego znamy z Szarego Paryża czy miejskich zdjęć z wydanego niedawno albumu De rerum natura. Oglądamy kolejne, perfekcyjne technicznie fotografie, które cechuje nienaganność kompozycji i specyficzne spojrzenie Konopki na przestrzeń miejską.
Zastanawiałem się, jak autor poradzi sobie z miastem, którego nie zna tak dobrze, jak Paryża, z fotografowania którego słynie. Jednak moje obawy były niepotrzebne - artysta wyszedł z tej próby obronną ręką. Brak długoletniej "znajomości" z miastem Konopka nadrobił świeżym spojrzeniem i próbą ukazania Pekinu w uniwersalny dla niego (Konopki) sposób. I chyba się udało. Pomniki, reklamy, stoisko z walizkami na ulicy tuż przed ruiną jakiegoś domu - autor pozostał wierny metodzie nadawania znaczeń pozornie banalnym sytuacjom. Jednak najbardziej podobało mi się to, że nie szuka egzotyki i pokazuje bardzo odmienne dla Europejczyków kulturowo miasto, jakim jest Pekin, w niezwykle ciekawy sposób. Przekonuje też, jak to, co dla Europejczyka jest egzotyką, dla mieszkańców jest po prostu dniem codziennym, miejskim krajobrazem, który mijany codziennie również może się znudzić. Mimo chyba zbyt dużej liczby zgromadzonej na wystawie zdjęć, przez co ekspozycja może być nieco nużąca, z pewnością warto spojrzeć na Pekin oczami Bogdana Konopki.
Już na pierwszy rzut oka prace Bogdana Dziworskiego z cyklu 1/250 sek. bardzo się różnią od Jesieni w Pekinie jego imiennika. Zamiast małych odbitek stykowych całkowicie pozbawionych ziarna, pokazywane są duże powiększenia, które w wielu przypadkach mają ziarno wielkości grochu. Zamiast technicznej perfekcji - pełna niemal "fotograficzność" w postaci wspomnianego już ziarna, poruszenia, nieostrości itp. Zamiast zdjęć przedstawiających miejsca opustoszałe albo przynajmniej puste w chwili wyzwolenia migawki, oglądamy fotografie, na których aż tłoczno od ludzi. Bo to właśnie ludzie interesują Dziworskiego najbardziej.
Znany przede wszystkim jako operator i reżyser filmowy twórca szuka historii, anegdoty - dlatego fotografuje na festynach czy podczas oficjalnych świąt państwowych, dlatego na jego zdjęciach często widać bawiące się dzieci, które nie boją się obiektywu i zawsze chętnie pozują. Jego prace doskonale wpisują się w nurt fotografii humanistycznej reprezentowanej między innymi przez HCB. Dziworski tak jak Konopka szuka znaczeń w codzienności i tym, co zwyczajne, lecz nie jest to codzienność kontemplacyjna (jak u autora Jesieni w Pekinie), ale pełna humoru, tętniąca życiem codzienność dziewczynek grających w gumę czy dzieciaków bawiących się na podwórku. Pod względem formalnym trudno o większą odmienność (no, może gdyby któryś z autorów fotografował w kolorze...), lecz jeśli chodzi o zdolność do otwierania widzowi oczu na świat, obaj panowie grają w tej samej (najwyższej) lidze.
Zdecydowanie polecam odwiedzenie w krótkim czasie dwóch ciekawych wystaw fotograficznych (w tym wypadku odstęp między jedną a drugą trwał tyle, co niespieszne pokonanie schodami jednej kondygnacji galerii). Pozwala to przypomnieć sobie, jak elastycznym medium jest fotografia, jak różne spojrzenia na świat można za jej pomocą przekazać przy użyciu podobnych środków technicznych (np. w zakresie "klasycznej" fotografii czarno-białej) a także to, że warto czasami spojrzeć na otaczającą nas rzeczywistość oczami fotografa otwartego na świat, choćby jednego z Bogdanów - Konopki czy Dziworskiego. Niezależnie od licznych różnic między autorami, obcowanie z ich twórczością zapewnia widzowi mnóstwo pozytywnych przeżyć. Czego sobie i wszystkim czytelnikom życzę