W dobie sztucznej inteligencji i fake newsów obserwujemy rosnący problem z możliwościami rozeznania się w tym, co jest prawdziwe, a co nie. Naturalnie dotyka on także świata fotografii i autentyczności zdjęć, które trafiają do mediów. Aby stawić mu czoła szereg firm już od kilku lat pracuje nad rozwiązaniami, które pozwalałyby poświadczyć autentyczność danego obrazu i przechować informacje o etapach jego obróbki.
Z pewnością nie uleczy to wszystkich problemów, bo zwyczajnie wiele outletów mediowych nie będzie chciało zawracać sobie takimi kwestiami głowy, ale z pewnością może pomóc w dostarczaniu jakościowych materiałów agencjom, którym zależy na rzetelnym dziennikarstwie i pozwoli uchronić się przed wpadkami.
C2PA, czyli jak Sony chce uzdrowić obieg informacji
Jednym z takich przedsięwzięć jest prowadzona przez Adobe inicjatywa CAI (Content Authenticity Initiative), która bazuje na zapisywaniu dodatkowych metadanych w plikach zdjęciowych i której rozwiązanie zobaczyliśmy niedawno po raz pierwszy w przypadku aparatu Leica M11-P. Aby jednak takie rozwiązanie przyjęło się na dużą skalę muszą zacząć wspierać je liderzy rynku foto. W tym temacie na pierwszy szereg stara się wysunąć Sony, które w ramach inicjatywy C2PA (Coalition for Content Provenance and Authenticity) od pewnego czasu pracuje nad nim wspólnie z agencją Associated Press. Firma właśnie poinformowała o zakończeniu ważnego etapu w pracy nad systemem certyfikowania.
Idea Content Authenticity Initiative jest prosta, jej wdrożenie może okazać się jednak dużo trudniejsze niż chciałoby Adobe. [Czytaj więcej]
Pod koniec października Adobe szerzej przedstawiło inicjatywę CAI, która proponując możliwość przypisaniu zdjęciu metadanych opisujących całą historię jego edycji, w perspektywie czasu ma uzdrowić obieg obrazów w internecie. Dziś wiemy już jak to wszystko będzie wyglądać w praktyce. [Czytaj więcej]
„Opracowana przez Sony technologia potwierdzania autentyczności generuje sprzętowo podpis cyfrowy, który uniemożliwia niezauważalne manipulowanie zdjęciem od samego momentu jego powstania. Do tworzenia podpisu cyfrowego, dodawanego w momencie robienia zdjęcia, służy układ scalony, wbudowany w aparat. Zabezpieczenie to jest przeznaczone dla użytkowników profesjonalnych, którzy chcą zagwarantować autentyczność swoich treści. Stanowi także dodatkowe narzędzie pomagające agencjom informacyjnym w zwalczaniu fałszywych zdjęć.” - czytamy w informacji prasowej.
- Szybki rozwój generatywnej sztucznej inteligencji tworzy nowe możliwości twórczej ekspresji, ale wywołuje też coraz większe obawy o wpływ zmienionych lub zmanipulowanych zdjęć na dziennikarstwo - mówi Yann Salmon Legagneur, dyrektor ds. marketingu w dziale Imaging and Product Solutions Sony Europe. - Rozpowszechnianie fałszywych informacji i zdjęć ma realne konsekwencje społeczne i szkodzi nie tylko współpracującym z nami fotoreporterom i agencjom informacyjnym, lecz także ogółowi społeczeństwa. Podchodzimy do tego problemu z dużą powagą i staramy się wykorzystać nasze zasoby, aby ułatwić jego rozwiązanie. Praca Sony w komitecie sterującym C2PA (Coalition for Content Provenance and Authenticity) pomogła wyznaczyć standard stosowany teraz w branży do identyfikacji edycji i manipulowania obrazami. Nasza technologia poświadczania autentyczności w aparacie przynosi dobre efekty, dlatego zamierzamy ją rozwijać w celu szerszego wprowadzenia.
Sony wprowadza nową technologię chroniącą przed fałszowaniem fotografii. Oparta na kryptograficznych opisach cyfrowych funkcja zagwarantować ma, że dane zdjęcia nie były modyfikowane. [Czytaj więcej]
- Fałszywe i spreparowane obrazy stanowią poważny problem dla serwisów informacyjnych - mówi David Ake, dyrektor działu fotograficznego w AP. - Powodują dezinformację, a w konsekwencji podważają zaufanie opinii publicznej do autentycznych zdjęć dokumentujących rzeczywistość. Jesteśmy dumni ze współpracy z firmą Sony Electronics nad rozwiązaniem do potwierdzania autentyczności, które pomoże zwalczać ten problem.
Narzędzie do certyfikacji trafią do aparatów już wiosną. Ale większość fotografujących, przynajmniej początkowo, nie skorzysta z tej funkcji
Najnowsze praktyczne testy przeprowadzone przez Sony i AP trwały przez cały październik 2023 r. i obejmowały poświadczanie autentyczności rejestrowanego obrazu oraz procesy organizacji pracy. Sony wykonywało je we współpracy z firmą Camera Bits, która stworzyła narzędzie o nazwie Photo Mechanic, służące do podglądu, selekcjonowania, oznaczania i eksportu wybranych zdjęć, stanowiące obecnie standard w branży. Wspólnie z Sony i AP firma Camera Bits dodała do Photo Mechanic technologię, która zachowuje cyfrowy podpis z aparatu w całym procesie edycji metadanych.
- Zdajemy sobie sprawę z wagi problemu, jakim jest dla naszych partnerów manipulowanie obrazem - mówi Dennis Walker, prezes i założyciel Camera Bits. - Mamy więc silną motywację, by wnieść wkład w jego rozwiązanie. Narzędzie Photo Mechanic jest stosowane w fotografii dziennikarskiej już od 25 lat i stale rozwija się wraz z pojawianiem się nowych technologii. Dokładamy starań, aby Photo Mechanic nadal cieszyło się zaufaniem jako rozwiązanie do organizacji pracy.
Wprowadzenie nowej technologii Sony do podpisywania zdjęć w aparacie i uwierzytelniania C2PA jest zaplanowane na wiosnę 2024 r. Jej udostępnienie nastąpi poprzez aktualizację wewnętrznego oprogramowania aparatów α9 III, α1 i α7S III. Jak jednak informuje producent małym druczkiem, obsługa formatów C2PA przez wewnętrzne oprogramowanie może początkowo zostać udostępniona tylko partnerom z agencji informacyjnych.
Cele są szczytne, ale czy cokolwiek zmienią? To nie pierwszy raz gdy firmy wychodzą z podobną inicjatywą
Biorąc pod uwagę ostatnie słowa i modele wspierające technologię, prawdopodobne jest więc, że producent nastawia się głównie na pozyskiwanie środków z licencjonowania swojej technologii i będzie ograniczał jej dystrybucję do dużych agencji fotograficznych, co raczej nie przyczyni się w dużym stopniu do poprawy sytuacji, bo podmioty tego typu i tak przykładają dużą wagę do weryfikacji treści i to nie one odpowiadają zwykle za szerzenie dezinformacji.
Dodatkowo warto pamiętać, że podobne inicjatywy nie są niczym nowym, bo już w 2006 roku rozwiązanie tego typu proponował Nikon. To, jak się ono przyjęło, widzimy dzisiaj. Tak czy inaczej to kolejny krok w ważnej sprawie, który może przyczynić się do powszechnej adopcji systemów certyfikowania obrazów w przyszłości.
Źródło: sony.pl.