- Umieszczona pionowo, 1-calowa matryca 18 Mp
- Obiektyw 32 mm f/2.8
- Tryb Film Mode symulujący doświadczenie analoga
- Tryb tworzenia dyptyków
- Fizyczna "wajcha naciągu filmu"
- Celownik optyczny
- 13 symulacji Filmów
- 18 filtrów efektowych
- Śledzący AF
- Kompaktowa obudowa (105,8 x 64,3 x 30 mm, 240 g)
- Łączność bezprzewodowa
- Brak zapisu RAW
- Zimna stopka
- Lampa błyskowa LED
- Cena: 830 euro
Narzekacie, że aparaty przestały być oryginalne? Japończycy mają dla was coś wyjątkowego. Fujifilm X half to aparat, który łączy charakterystyczną dziwaczność kompaktów z lat 2000 z duchem analoga, a przy tym jest także czymś zupełnie nowym. Brzmi ciekawie? Bo takie jest.
X half to najbardziej "analogowy" ze wszystkich cyfrowych kompaktów...
Fujifilm X half to aparat, który z założenia łączyć ma „analogowy” system obsługi z doświadczeniem fotografowania cyfrowym aparatem typu point & shoot. Otrzymujemy więc elegancką, stylizowaną obudowę z wizjerem optycznym, mocno frezowanym pokrętłem ekspozycji, możliwością fizycznej kontroli przysłony a nawet… wajchą naciągu filmu.
Aby doświadczenie fotografowania jeszcze bardziej przypominało analoga, aparat pozwala także na fotografowanie w trybie Film Mode, gdzie wybieramy jedną z 13 dostępnych symulacji filmu (do wyboru „długości 36, 54 i 72 klatki) a finalne zdjęcia zobaczymy dopiero po „wywołaniu” w aplikacji mobilnej (wraz z cyfrową stykówką). Oczywiście, po wykonaniu każdego zdjęcia będziemy musieli naciągnąć też wspomnianą wajchę.
Gdyby tego było mało, Fujifilm X half ma nam do zaoferowania jeszcze jeden twist - to aparat z pionowo umieszczoną matrycą (18 Mp, 1”), który imitować ma doświadczenie fotografowania analogowymi aparatami półklatkowymi (jak np. Pentax 17). Pionowy format ma tu jeszcze jedno zastosowanie. W trybie standardowym, po naciągnięciu wajchy przechodzimy do trybu tworzenia dyptyków, gdzie dwa wykonane po sobie kadry zostaną połączone w jeden kolaż w formacie 3:2.
Do tego otrzymujemy system AF z funkcjami śledzenia, baterię pozwalającą na wykonanie ok. 880 zdjęć, oryginalny podwójny system ekranu dotykowego oraz 18 dodatkowych filtrów efektowych (np. Light Leak czy efekt ziarna), które urozmaicić mają zabawę z aparatem. Aparat jest też naprawdę malutki, mierząc 105,8 x 64,3 x 30 mm przy wadze 240 g. Do pary z obiektywem 32 mm f/2.8 tworzy to naprawdę interesującą konstrukcję, która może stać się bardzo przyjemnym aparatem „wakacyjno-rozrywkowym”. X half jest bowiem najbardziej niezobowiązującą konstrukcją jaką widzieliśmy od lat.
... ale ma to swoją cenę
Niestety w poszukiwaniu oryginalności Fujifilm w paru aspektach poszło o krok za daleko. Przede wszystkim, Fujifilm X half to aparat, który fotografuje wyłącznie w formacie JPEG. Oczywiście to również wpisywać ma się w analogowy experience, gdzie oddając rolkę filmu do wywołania otrzymujemy po prostu gotowe zdjęcia, ale w czasach gdy zapis RAW oferują nawet smartfony, to lekka przesada.
Oprócz tego, aparat nie dysponuje prawdziwą lampą błyskową, a jedynie doświetlającą sceny diodą LED i oferuje tylko zimną stopkę, nie pozwalając na podłączenie lampy zewnętrznej. I choć matryca pozwala na podkręcenie czułości do ISO 12800, przy niewielkim sensorze i braku prawdziwej lampy raczej nie mamy co liczyć na ładnie wyglądające zdjęcie w słabym świetle.
W końcu, najbardziej zaskakujący element nowej konstrukcji, czyli cena. Jeszcze przed premierą komentujący na forach żartowali z producenta, przekręcając slogan „Half the size, twice the story” na „Half the size, twice the price”. I jak widać mieli rację. W proponowanym przez producenta pułapie cenowym może być bowiem bardzo trudno zainteresować odbiorców z pokolenia Z, do których głównie kierowana jest ta konstrukcja.
Cena i dostępność
Na rynku europejskim Fujifilm X half zadebiutować ma w połowie czerwca w cenie 829 euro, czyli ok. 3500 zł. Dokładnej polskiej ceny jeszcze nie znamy.
Więcej informacji o aparacie znajdziecie na stronie fujifilm-x.com.