Obiektywy
Rollei wchodzi na rynek współczesnej optyki. Ale 85 mm f/1.8 STM to prawdopodobnie przepakowana chińska konstrukcja
Po 4 latach Fujifilm prezentuje wreszcie kolejny model ze stylizowanej na aparat dalmierzowe serii X-E. Nowy X-E5 w dużej mierze dubluje możliwości modelu X-T50, zamykając. Je w bardziej eleganckiej, kompaktowej formie, z usprawnionym systemem stabilizacji i nową wielofunkcyjną dźwignią. Niestety konstrukcja debiutuje na znacznie wyższej półce cenowej.
Zgodnie z przypuszczeniami, które podsycały zeszłotygodniowe teasery, japoński producent prezentuje model Fujifilm X-E5, czyli pierwszy od ponad 4 lat korpus reprezentujący serię aparatów stylizowanych na analogowe „dalmierze”. Jak można się było spodziewać, długa przerwa pomiędzy modelami zaowocowała licznymi usprawnieniami - X-E5 to praktycznie zupełnie nowy aparat.
Główną zmiana względem poprzednika jest wyposażenie korpusu w 40-megapikselową matrycę (wcześniej 24 Mp) - tę samą, która oferuje model X-T50. Otrzymujemy wiec niższą bazową czułość ISO 125, lepszą prace na wysokich czułościach, szybki tryb seryjny (do 20 kl./s w trybie migawki elektronicznej i do 8 kl./s w trybie mechanicznym) i rozwinięty tryb filmowy z możliwością zapisu wideo do 6,2K 30 kl./s. Jednym słowem są to możliwości pokrywające się z pokazanym jesienią modelem X-T50.
Nowa matryca i procesor X-Processor 5 to także doskonalszy system AF, który według producenta wspierany jest najświeższymi algorytmami rozpoznawania obiektów, gwarantującymi dużo większą skuteczność śledzenia. „X-E5 oferuje funkcję wykrywania obiektów, opartą na sztucznej inteligencji i opracowaną z wykorzystaniem technologii głębokiego uczenia maszynowego. Pozwala ona na wykrywanie zwierząt, ptaków, samochodów, motocykli, rowerów, samolotów, pociągów, owadów i dronów. Najnowszy algorytm predykcyjny autofokusa zapewnia wysoką skuteczność śledzenia ruchomych obiektów oraz dużą precyzję AF w warunkach niskiego kontrastu” - czytamy w informacji prasowej.
Oprócz tego, matryca może pochwalić się nowym systemem stabilizacji, który według zapewnień producenta jest najdoskonalszym układem IBIS, jaki do tej pory trafił do aparatów systemu X. Deklarowana skuteczność to do 7 EV w centrum kadru i do 6 EV na brzegach.
Najwięcej ciekawych nowości ma dla nas korpus. Konstrukcja zachowuje klasyczny dla serii kontur i podobne wymiary, ale teraz po raz pierwszy oferują górną i dolną ściankę wyciętą z pojedynczego bloku aluminium, co zapewniać ma im większą trwałość. Metalowy charakter podkreśla z kolei nowe profilowanie tyłu górnej ścianki, które z jednej strony ciekawie wygląda, a z drugiej oferuje wygodniejszy dostęp do pokręteł sterujących.
X-E5 oferuje także bardziej rozbudowaną ergonomię, co dla fanów serii będzie miłą odmianą po uszczuplonym pod tym względem modelu X-E4. Na korpus powraca fizyczny przełącznik trybów AF, obydwa pokrętła sterujące są teraz wciskane, a aparat oferuje także nowe pokrętło symulacji filmów (elegancko ukryte pod górną ścianką, z okienkiem pozwalającym dojrzeć aktualne ustawienie) oraz zaczerpniętą ze średnioformatowego modelu GFX100RF wielofunkcyjną dźwignię z dodatkowym przyciskiem, umieszczoną w okolicy spustu migawki na froncie.
Dźwignia, podobnie jak w kompaktowym GFX służy m.in. do przełączenia formatów kadrowania w wizjerze, ale będzie też sterować ustawieniami „cyfrowego telekonwertera”. Podobnie jak wspomniany model GFX100RF, nowy X-E5 pomyślany został jako aparat, gdzie większy zasięg zaoferuje nam funkcja cyfrowego zoomu - kolejno 1,4x i 2,0x. Biorąc pod uwagę, że X-E5 to z natury korpus dedykowany mniejszym obiektywom, może okazać się to praktycznym udogodnieniem.
Widok wizjera w trybie wyświetlania Classic Display
Niestety mało zmian zaszło na polu wizjera i ekranu. Ten pierwszy oferuje przeciętną rozdzielczość 2,69 mln punktów i powiększenie 0,62x - tak samo jak w modelu X-E4. Ciekawą nowością jest natomiast nowy tryb wyświetlania Classic Display, z kluczowymi informacjami, podświetlonymi na czerwono u spodu kadru i światłomierzem stylizowanym na stare aparaty analogowe. To gadżet, ale może okazać się bardzo praktyczny, a do tego wydaje się dużo mniej inwazyjny niż doskonała większość układów.
W przypadku ekranu zaliczamy z kolei downgrade. 3-calowy panel LCD oferuje teraz niższą rozdzielczość 1,04 mln punktów (1,62 mln punktów w X-E4). W dodatku nadal jest to jedynie ekran odchylany w jednej płaszczyźnie i choć możemy odchylić go o 180 stopni do dołu, to nie ma mowy o odchylaniu na boki (w odróżnieniu od X-T50), co utrudni kadrowania w pionie czy filmowanie. To tym bardziej zaskakujące, że X-E5 wydaje się być aparatem stworzonym do fotografii ulicznej i dokumentalnej, gdzie pionowe kadry chwytane z wysokości biodra są dosyć częstym środkiem wyrazu.
Oprócz tego, aparat cechuje się także gorszą niż wcześniej wydajnością baterii. Choć korpus przyjmuje ten sam, co wcześniej akumulator NP-W126S, jego wydajność spada z ok. 460 do 400 zdjęć na jednym ładowaniu.
Fujifilm X-E5 zapowiada się na ciekawy aparat dla fanów streeta, dokumentu czy niezobowiązującego codziennego pstrykania. Niestety debiutuje w zaporowym pułapie cenowym, startując z ceną prawie dwa razy wyższą od swojego poprzednika.
Na polskim rynku za aparat zapłacimy 6699 zł. W sprzedaży będzie także zestaw z nowym obiektywem XF 23 mm f/2.8 w cenie 7749 zł. Dla przypomnienia, X-E4 w 2021 roku debiutował z ceną 3799 zł za body.
Więcej informacji znajdziecie na stronie fujifilm-x.com.