Obiektywy
Canon zapowiada 3 nowe obiektywy do filmu i fotografii
Profesjonalna kamera w cenie korpusu APS-C? Z Cam robi kolejny krok, by zawojować rynek półprofesjonalnych produkcji.
Pokazana przed dwoma laty chińska kamera Z Cam E2 udowodniła, że „kinowe” możliwością mogą być w zasięgu zwykłego kowalskiego. Oczywiście nadal można kupić taniej np. starsze modele kamer Blackmagic, ale jak na tę chwilę Z Cam wygrywa wyjątkowo przyjaznym stosunkiem ceny do możliwości. Gdzie indziej znajdziemy bowiem profesjonalną, pełnowymiarową kamerę filmową 4K w cenie poniżej 10 tys. zł?
Teraz producent robi krok dalej i celuje w rynek, który zdominowany jest obecnie przez filmujące aparaty. Czy sprawi, że zajmujący się produkcjami na potrzeby internetu porzucą swoje korpusy? Cóż, nowy Z Cam E2-M4 ma wszystko, by przekonać do siebie wymagających twórców z mniejszym budżetem.
Kamera Z Cam E2-M4 to właściwie nieco uszczuplona wersja modelu E2, gdzie jedynym istotnym (dla większych produkcji) pominięciem jest brak możliwości synchronizacji timecode’u. Otrzymujemy więc sensor 4/3 o rozdzielczości 10,3 Mp, który pozwoli nam na nagrywanie filmów 4K i C4K z prędkością do 120 kl.s, a w przypadku panoramicznego formatów (2,4:1 - 4096 x 1728 lub 3840 x 1620) - do 160 kl./s. Jeśli z kolei obniżymy rozdzielczość do Full HD, nasze możliwości wzrosną do 240 kl./s.
To wszystko przy przepływności ok 300 Mb/s, dostępności kodeków H.264 , H.265, Apple Pro Res (4:2:2) oraz możliwości wypuszczenia 12-bitowego materiału RAW na zewnętrzne rekordery oraz zapisu WDR, który oferować ma zakres dynamiczny rzędu 16 EV. Do tego tego otrzymujemy wsparcie profili Rec.709, Z-Log2 oraz możliwość zapisu w HLG, a kamera oprócz kart CFast obsługuje także zapis na dyski SSD podłączone przez USB-C. Nie można też zapomnieć o systemie AF oraz pocie słuchawek i mikrofonu.
Co jeszcze bardziej uatrakcyjnia konstrukcję to fakt, że choć kamera wyposażona jest w matrycę 4/3 i standardowo wykorzystuje mocowanie Mikro Cztery Trzecie, możliwa będzie jego wymiana na mocowanie EF, PL, lub M, w przypadku których uświadczymy także insert na elektronicznie regulowany filtr ND.
Co więcej, producent już niedługo wypuścić ma także „speedbooster” TurboMount, który będzie symulował współpracę z większymi matrycami w przypadku pełnowymiarowych obiektywów, co pozwoli m.in. cieszyć się szerokimi kątami widzenia w przypadku pracy z pełnoklatkowymi obiektywami. Na jego temat jak na razie jednak niewiele wiadomo.
Najciekawiej przy tym wszystkim prezentuje się cena kamery, która za granicą wyceniona została na raptem 1500 dolarów, czyli około 6200 zł. Na polskim rynku cena będzie zapewne bliża 7,5-8 tys. złotych, co i tak wydaje się bardzo przystępnym pułapem. Zwłaszcza, że w tym przedziale trudno będzie znaleźć godnego konkurenta spośród filmujących aparatów.
Kamera ma trafić do sprzedaży na początku czerwca. Jak na razie nie wiemy kiedy pojawi się na polskim rynku.
Więcej informacji znajdziecie pod adresem z-cam.com oraz na fanpage'u marki.