Nie tylko kamera. Rozmowa z Piotrem Chrobakiem (APC Films) o kulisach pracy filmowca

Statyw Manfrotto ONE, multitool i Instagram - to tylko część narzędzi, które pomagają Piotrowi Chrobakowi (APC Films) tworzyć filmy i budować społeczność. O pasji, sprzęcie i kulisach pracy filmowca rozmawia Kasia Kowalczuk-Nowak, przedstawicielka marki Manfrotto.

Skomentuj Kopiuj link
Posłuchaj
00:00

Materiał partnera. Z Piotrem Chrobakiem rozmawia Katarzyna Kowalczuk-Nowak z firmy Foto 7 (wyłączny dystrybutor marki Manfrotto w Polsce).

Piotrze, współpracujesz z dużymi markami, na Instagramie zbliżasz się do 90 tysięcy obserwujących, poza tym prowadzisz warsztaty i tworzysz swój kurs. Jak to było z tobą i wideo? Zawsze wiedziałeś, że chcesz być filmowcem?

Nie, to przyszło stopniowo. Zaczęło się od wyczynowej jazdy na rowerach - filmowaliśmy z kolegami nasze triki i to mnie wciągnęło. A że od dziecka marzyłem o lataniu, kiedy pojawiły się pierwsze drony, musiałem spróbować. To były zupełnie inne czasy, nie kupowało się drona w sklepie, raczej składało się samemu albo zamawiało u modelarza. Latanie też było trudne, bo mój dron nie miał oczywiście wszystkich dzisiejszych czujników i systemów. Tyle że naprawdę mi się to spodobało, zdarzyło mi się nawet samemu składać drony na zamówienie. Ostatecznie jednak najbardziej liczyły się zdjęcia i filmy. A kiedy poczułem, że samo latanie mi nie wystarcza, kupiłem pierwszą kamerę i zacząłem szukać klientów.

I tak zaczęła się twoja kariera?

Chyba tak, bo wtedy zdałem sobie sprawę, że filmowanie to jest mój wymarzony sposób na życie. Najpierw robiłem to po godzinach swojej regularnej pracy - zero wolnego czasu, zlecenia, a później jeszcze obróbka... W końcu musiałem się zdecydować i postawić wszystko na jedną kartę.

Z drona nie tylko filmowałeś, ale też fotografowałeś. Więc dlaczego wygrał film?

Fotografia zawsze przewijała się w moim życiu i oczywiście nadal się przewija. Zdjęcia mają swój urok - zamrażają wspomnienia. Ale w filmie zawsze podobało mi się to, że jest taki złożony - to nie sam obraz, ale też ruch, dźwięk i cały klimat. Do tego zawsze byłem niepoprawnym gadżeciarzem - filmowiec ma pretekst, żeby mieć jeszcze więcej sprzętu niż fotograf.

Cóż, kiedy dowiedzieliśmy się o premierze Manfrotto ONE, wiedziałam, że musisz go przetestować. Nie tylko dlatego, że jesteś gadżeciarzem (śmiech).

To jest bardzo miłe, ale przyznam, że początkowo byłem trochę zdystansowany. Usłyszałem od ciebie, że nadchodzi coś ekstra, a potem, że to statyw - i pomyślałem: “okej, ale dlaczego mam być pod wrażeniem?”. Zmieniło się w to w chwili, kiedy wyciągnąłem go z pudełka. Wiedziałem, że sam bym go kupił, a w zasadzie statyw kupił mnie (śmiech). Po testach było jasne, że ja będę korzystać z niego na co dzień.

Co cię w nim przekonało?

Waga i rozmiar - jest trochę lżejszy i trochę mniejszy od mojego standardowego filmowego statywu. Oczywiście nie jest to statyw do noszenia przy plecaku - swoje waży, ale powiedzmy sobie szczerze, że statyw wideo nie powinien być lekki. Uważam, że to złoty środek, zwłaszcza że ONE jest naprawdę sztywny. Uwielbiam błyskawiczne rozkładanie, a szybkie mocowanie statywu z głowicą jest genialne - jeśli ktoś używa np. monopodu, to nie musi nic odkręcać, nie potrzebuje żadnych narzędzi.

Do statywu dostałeś też nową głowicę wideo 500X - jak oceniasz cały zestaw?

Szybka zmiana pozycji aparatu z poziomu na pion to jest inna bajka. Wcześniej do takich ujęć w trybie portretowym musiałem używać głowicy kulowej. Teraz jedno kliknięcie i aparat jest przestawiony. To po prostu przyspiesza pracę. Zdarza mi się pracować na eventach, gdzie nie można powiedzieć: “stop, cięcie, trzeba zmienić setup”. ONE daje możliwość, żeby szybko przejść z bardzo niskiego ujęcia przy ziemi do wysokiej pozycji - właśnie w takich sytuacjach to jest niezwykle przydatne. Wcześniej musiałem takie ujęcia kręcić z ręki i nie oszukujmy się, nie każde z nich było stabilne i mogło później wejść do filmu.

Ale nie opierasz się tylko na statywie?

Nie. Wychodzę z założenia, że najlepiej jest używać świadomie różnych sprzętów i technik. Niektórzy początkujący twórcy opierają się np. wyłącznie na gimbalu. Rozumiem tę zajawkę, ale uważam, że wideo na tym traci. Dobrym przykładem jest ostatnia realizacja filmu promocyjnego dla gminy Porąbka - jest tam taka scena, gdzie strażak dostaje alert, musi rzucić wszystko i biec do OSP. Żeby oddać dramaturgię sytuacji, wziąłem kamerę w dłoń i biegłem razem z nim, żeby pokazać ten moment i emocje jego oczami. Na gimbalu czy statywie tego efektu by nie było.

A jakie jest mniej oczywiste narzędzie, który dla odmiany każdy filmowiec powinien mieć przy sobie?

Multitool, trytytki i latarka, najlepiej czołowa. Wielokrotnie mnie ratowały - czasem coś trzeba zamocować, przyciąć, dokręcić. Czołówka to must-have, żeby przy pakowaniu się po zmroku nie zapomnieć czegoś cennego. Poza tym zawsze backup sprzętu. Klient nie chce słuchać, że obiektyw się roztrzaskał i nie masz czym nagrać filmu.

Obserwując twoją pracę już od jakiegoś czasu, widzę, że jesteś wielkim fanem zorganizowanego działania, nie ma miejsca na chaos.

W tej branży jeden błąd może zniszczyć reputację. Poza tym filmowanie to nie tylko dzień nagrań. To też preprodukcja, czyli burze mózgów z klientem, praca własna nad scenariuszem ujęć, zrobienie listy sprzętu, dopasowanego do lokacji pod każdym względem... A potem produkcja właściwa i postprodukcja, obrabianie i montowanie materiałów. Warto poświęcić trochę czasu już na tym pierwszym etapie, żeby ostatni szedł przyjemniej i szybciej.

Nawet rolki na Instagramie powstają ze scenariuszem?

Oczywiście! Coraz więcej twórców działa w ten sposób i ja to bardzo polecam. W przypadku contentu etap preprodukcji też jest ważny i to już od momentu researchu. Każdemu, kto zaczyna, radzę - przejrzyj trochę filmów innych ludzi, zainspiruj się i przemyśl, co możesz ciekawego wnieść od siebie.

Twórców internetowych przybywa. Fotografowie filmują, filmowcy fotografują, coraz częściej mówi się o tzw. twórcy hybrydowym. Myślisz, że cała branża foto-wideo pójdzie w tę stronę? Będzie łączyć świat filmu, zdjęć i social mediów?

Myślę, że to już się dzieje. Dla wielu ludzi to brzmi jak zabawa, a trzeba powiedzieć głośno - prowadzenie konta na Instagramie to czasami drugi etat. Dlatego potrzebny jest ten cały sprzęt i solidna organizacja, które przyspieszają pracę. Zwłaszcza kiedy chcesz stworzyć coś, co ludzie będą oglądać, budować społeczność.

Tym bardziej, że teraz konkurencją są nie tylko inni ludzie, ale też sztuczna inteligencja. Obawiasz się AI?

Może się nie obawiam, ale widzę jej wpływ na rynek. Narzędzia AI potrafią sporo ułatwić, ale tam, gdzie potrzebne są emocje, nie zastąpią człowieka. Dlatego chociaż czasem z nich korzystam, to do zadań takich jak np. narracja lektora, wolę pracę z człowiekiem. On po prostu zrobi to lepiej.

Jakaś rada dla twórców hybrydowych, którzy dopiero startują w social mediach?

Dojście do tego, co zbudowałem na Instagramie zajęło mi 2 lata i najważniejsza była tu wytrwałość. Kiedy przez dłuższy czas nic się nie dzieje, można się zniechęcić, dlatego podstawą jest przygotowanie sobie materiałów na zapas i publikowanie ich, kiedy nie ma się czasu i energii. Kiedy się wątpi, czy to ma sens.

A ty, jako twórca hybrydowy, uważasz, że warto?

Jasne, mówię szczerze, że to mi przyniosło sporo korzyści. Współprace nie tylko z klientami, ale i z firmami, możliwość testowania sprzętu jeszcze przed premierą jak ze statywem Manfrotto, podróżowania z ramienia tak dużych marek jak Sony. To zajmuje mi sporo czasu, również prywatnego, ale lubię ten styl życia. Chciałbym w przyszłości utrzymać swoje konto na Instagramie, może rozwinąć kanał YouTube, ale tak jak postanowiłem na początku swojej drogi - najważniejszy dla mnie jest film.

Komentarze
Przeczytaj także
Zobacz więcej z tagiem: manfrotto
logo logo
Magazyny
Zamów