“Żyjemy w czasach nadprodukcji fotografii, która nic nie znaczy” - rozmowa z Grzegorzem Wełnickim

O zmieniającym się rynku mediów, nowej fali reportażu, niesieniu pomocy za sprawą fotografii i pracy nad projektem "Eternal" rozmawiamy z Grzegorzem Wełnickim

Autor: Maciej Luśtyk

10 Styczeń 2020
Artykuł na: 23-28 minut

O twoich wyjazdach do Azji słyszę już od czasów Suffitu (Galeria Suffit - działająca w latach 2011-2015 otwarta pracownia i galeria sztuki na warszawskim Żoliborzu - przyp. red.). Od początku wiązałeś te wyjazdy z fotografią, czy raczej była to odskocznia od codziennej pracy?

W okresie ostatnich 10 lat odwiedzałem Azję wielokrotnie. Moje wyjazdy zawsze były związane z pracą fotograficzną (autorskie projekty, research, praca komercyjna) nigdy z turystyką. W 2014 roku postanowiłem jednak zobaczyć, jak żyłoby mi się na innym kontynencie i przeprowadziłem się do Wietnamu. W wyniku zdarzeń losowych musiałem jednak dość niespodziewanie zarzucić swój plan i wrócić do Polski.

Kilka lat później napisał do mnie mój przyjaciel Piotr Zbierski, mówiąc że jedzie do Indii kontynuować jeden ze swoich materiałów fotograficznych. Zapytał czy nie chciałbym jechać razem z nim. Tak znalazłem się w Indiach (nie po raz pierwszy, zresztą). Początkowo miałem w głowie zupełnie inną koncepcję tego, co chciałbym tam realizować, do momentu aż zatrzymałem się w Waranasi. Ten moment zatrzymania w drodze pozwolił mi poświęcić więcej czasu na obserwację procesu kremacji na Manikarnika Ghat. To, co zwróciło moją uwagę to osoby, które pilnują płomieni. Okazało się, że wszyscy pracujący w ten sposób ludzie należą do najniższej hinduskiej kasty - tak zwanych „Nietykalnych“.

fot. Grzegorz Wełnicki, z projektu "Eternal"

Co sprawiło, że ostatecznie zainteresowałeś się tym tematem?

Tematem ludzi wykluczonych zajmuję się od początku swojej twórczości. Ten kierunek wynika z mojego przekonania, że każdy z nas jest równie ważny, że każda historia ludzka ma znaczenie a ja mogę być tej historii “wizualnym opowiadaczem”. Potem natomiast pojawiła się chęć pogłębiania wiedzy o śmierci za pomocą fotografii, a to z kolei ma związek z odejściem mojego Ojca. Bo przecież śmierć to temat fundamentalny, a im więcej o niej rozmawiamy tym lepiej żyjemy.

Trudno było ci nawiązać kontakt z Nietykalnymi?

Okazało się, że nawiązanie kontaktu nie było tak trudne, jak mogłoby się wydawać. Złożyło się na to kilka czynników. Przede wszystkim samo Waranasi (święte miasto Indii) odwiedzane jest nie tylko przez niezliczoną ilość hinduskich pielgrzymów w celach religijnych, ale również przez tysiące zagranicznych turystów. Mieszkańcy najzwyczajniej przywykli już do obecności ludzi „z zewnątrz“, choć do wielu podchodzą z uzasadnioną rezerwą.

Ponadto podczas kolejnego wyjazdu (tym razem z przyjacielem Janem Wężem) mieliśmy niesamowite szczęście poznać Yogiego - młodego, biegle władającego językiem angielskim mężczyznę z kasty Nietykalnych, który kiedyś pracował na palenisku. Tak się złożyło, że Yogi akurat był w trakcie przerwy świąteczno-wakacyjnej w szkole i mógł poświęcić swój czas na pracę z nami. Wprowadził nas w swój świat Nietykalnych - krewnych, przyjaciół, znajomych. Tylko dzięki jego pomocy ten materiał mógł powstać w tej formie, w której jest oglądany.

fot. Grzegorz Wełnicki, z projektu "Eternal"

Wspomnę jednak, że na początku w tłumaczeniu miała nam pomagać zupełnie inna osoba - człowiek, który zajmował się sprzedażą drewna na palenisku. Należał on do wyższej kasty i widziałem jak ciężko przychodziło mu czasem wyzbycie się „kastowego“ myślenia. Na przykład, gdy siadaliśmy w okręgu aby porozmawiać, on siadał nieco bokiem, żeby nie siedzieć z Nietykalnymi w jednej linii. Jego obecność niejednokrotnie wprowadzała naszych rozmówców w zakłopotanie więc o pełnym zaufaniu w takiej relacji nie mogło być mowy.

Zastanawiałem się właśnie, jak ci ludzie podchodzili do obecności fotografa. W końcu dzisiaj zdjęcia indyjskiej biedy stały się swego rodzaju turystyczną sztampą. Nie obawiali się, że po prostu wykorzystujesz ich sytuację?

Oczywiście widziałem, że niektórzy z nich są rozczarowani. Osoby takie jak ja (z aparatami) przychodzą i zapewne będą do nich przychodzić jeszcze długo. Nie oszukujmy się, w większości przypadków nic to dla nich nie zmieniło, stąd też ich rozczarowanie. Stanąć w stosunku do takich ludzi przed aparatem, nigdy nie jest łatwo. Jednak kiedy zaczynasz poznawać swoich bohaterów i dajesz im poznać także siebie, gdy jeszcze przed sięgnięciem po aparat wyjaśniasz im swoje intencje to ten żal przestaje być skierowany ku Tobie. To porozumienie stanowi solidny filar zaufania. Oni widzą że chcesz dobrze, ale rozumieją też jak ten system działa - jak rzadko udaje się pomóc. Ja sam mogę mieć tylko nadzieję, że taki materiał jak mój coś zmieni.

fot. Grzegorz Wełnicki, z projektu "Eternal"

W tym konkretnym przypadku udało się nam jednak sprzedać dwa portrety Kallu. Mówię nam bo uważam, że jest on tak samo mój, jak i moich Bohaterów. Zarobione w ten sposób pieniądze zostały wykorzystane na spłacenie długu zaciągniętego na poczet operacji usunięcia guza. Można więc powiedzieć, że Kallu zarobił na operację swoim portretem. To niewątpliwie budujący moment, w którym fotografia zaczyna mieć realny wpływ na losy bohaterów.

Wyjątek od reguły?

Oby jak najwięcej takich wyjątków. Może kiedyś staną się regułą. 

Pokazujesz Indie nieco inaczej, niż do tego przywykliśmy. Trudno z takim materiałem dotrzeć do odbiorcy?

Jeśli poruszasz tematy istotne i podchodzisz do nich profesjonalnie, to prędzej czy późnej zostaną one zauważone. Żyjemy w czasach, w których publikuje się najwięcej zdjęć w historii. Większość z nich niestety nie ma żadnego znaczenia - są po nic. Jest i druga strona tego zjawiska. Dostępność fotografii powoduje obniżenie kosztów jej produkcji. Tym sposobem ludzie o wspaniałej wrażliwości, talencie oraz umiejętnościach mają możliwość realizowania swoich śmiałych, wyjątkowych, ciekawych pomysłów, co przekłada się na uwrażliwianie odbiorców. Czy trudniej więc dotrzeć do odbiorcy? Wydaje mi się, że nigdy nie było łatwiej, niż w obecnie.

Oczywiście, ludzie oglądają codziennie tysiące zdjęć na Instagramie, ale czy przekłada się to na zainteresowanie?

Wiesz, wcześniej większość ludzi wcale nie oglądała fotografii (śmiech). Na instagramie jest dużo wartościowego materiału - wystarczy klikać w odpowiednie profile. Czy wiąże się to z większym zainteresowaniem? Jeśli znajdziesz odpowiednią formę wizualną pojawia się duża szansa, że czyjś kciuk podczas scrollowania zatrzyma się na dłuższą chwilę nad twoją pracą.

fot. Grzegorz Wełnicki, z projektu "Eternal"

No właśnie. Patrząc na stronę wizualną „Eternal”, odnoszę wrażenie, że to projekt równie dokumentalny, co artystyczny. Od początku tak go traktowałeś?

„Eternal” jest pierwszym interdyscyplinarnym projektem, jaki zrobiłem. Oprócz klasycznej fotografii, przygotowałem też dwa obiekty: popiół z wiecznego paleniska oraz kawałek drewna, na którym płonęło ciało. Oba elementy związane są zarówno z Nietykalnymi, jak i z samą Manikarniką. Popiół pochodzi z paleniska, z którego podejmuje się „pierwszy” ogień służący do podpalenia stosu z ciałem. Drewno, natomiast, po rytuale spalenia jest zabierane przez Nietykalnych do domów i wykorzystywanie powtórnie do ugotowania jedzenia.

Pobrałem również próbkę wody z Gangesu, płynącego u stóp Maniakarniki. Używając specjalistycznego mikroskopu, dzięki uprzejmości Istytutu Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej im. M. Mossakowskich PAN w Warszawie, stworzyłem wideo przedstawiające obiekt znaleziony w wodzie.  Od początku myślałem nad wprowadzeniem nowych elementów do mojej twórczości. Uchylę rąbka tajemnicy - ostatnio zainteresowałem się także możliwościami jakie daje VR.

Wielu uważa, że VR to technologia równie martwa jak telewizory 3D. Widzisz dla niej miejsce w sztuce?

Jak dla mnie, VR to przyszłość. Daje nam wielkie możliwości poznawcze. Pamiętam, jak kilka lat temu w ramach festiwalu „Przemiany“ w Centrum Nauki Kopernik w Warszawie pokazywany był projekt VR-owy, umożliwiający wejście w rolę osoby chorej na demencję. Pozwoliło mi to lepiej zrozumieć na czym polega choroba, w jaki sposób postrzega się otoczenie, rozbudować empatię w stosunku do ludzi, których dotyka ten problem (zarówno chorych jak i ich bliskich). Takie doświadczenie zostawia w pamięci ślad. Jeżeli więc przez sztukę rozumiemy rzeczy, które kształtują naszą wrażliwość, to tak - VR ma w niej swoje miejsce.

fot. Grzegorz Wełnicki, z projektu "Eternal"

Jak długo w ogóle pracowałeś nad projektem „Eternal”?

Proces robienia zdjęć trwał około 3 miesiące. W samych Indiach spędziłem około pół roku. Nie mnie oceniać czy to długo czy krótko. Wiesz, niektórzy pracują nad projektami 10 lat, a inni zamykają się na dwa dni w studio i to również jest wystarczające (śmiech).

Przyjąłem, że „Eternal” będzie prologiem do bardziej rozbudowanego projektu. Po powrocie z Indii na ponad dwa lata skupiłem się na pracy w Polsce. Poruszając tematykę martwego ciała oraz transhumanizmu zacząłem obserwować w jakim punkcie my - jako Polska, jako Polacy - jesteśmy jeśli chodzi o te tematy.

I gdzie jesteśmy?

Polskie prawo dotyczące pochówku jest przestarzałe. Od wprowadzenia go pod koniec lat 50. XX wieku niewiele się niestety zmieniło. Debata publiczna w tym kontekście to konieczność w obliczu zmian społeczno-kulturowych, które zaszły od tego czasu. Transhumanizm natomiast to pojęcie mało znane polskiemu społeczeństwu, a jeżeli już to niesłusznie kojarzone z bajkami o przyszłości.

Myślisz, że w tym temacie jest w ogóle szansa coś zmienić w Polsce?

Moim zdaniem najwyższy czas dać ludziom większy wybór odnośnie tego, co stanie się z ich ciałem po śmierci. Mówię tutaj o możliwości rozsypania, lub zabrania przez bliskich prochów czy też zasadzeniu drzewa na specjalnie spreparowanych szczątkach. Dzisiejszy świat oferuje wiele możliwości, dlaczego nie mielibyśmy z nich korzystać? Osobiście wolałbym usiąść pod drzewem, wyrastającym z bliskiej mi osoby, posłuchać śpiewu ptaków, zjeść obiad na kocu i cieszyć się miłymi wspomnieniami, bez tych płyt z marmuru i tanich, sztucznych kwiatów.

Problem w tym, że dziś mało kto chce zajmować się śmiercią. Żyjemy szybko, marginalizujemy starość.

Pobudzanie ludzi do dyskusji na tematy tabulizowane, to jedno z ważniejszych zadań artystów.

Wyjeżdżając realizować projekt, znikasz na 2-3 miesiące. Jak łączysz to z pracą zawodową? Wszyscy wiemy jak działa polski rynek. Jak raz czy drugi ktoś nie będzie cię w stanie złapać, szybko twoje miejsce zajmie ktoś inny.

Na wyjazdach staram się żyć ekonomicznie, czyli tanio. Noclegi w bardzo skromnych hostelach, jedzenie na ulicy. Nie jestem tzw. „wziętym“ fotografem komercyjnym. Przyznam, że ostatni czas był dla mnie łatwiejszy - pracowałem nad materiałem w Polsce, mogłem więc pracować zarobkowo w tak zwanym międzyczasie. W przypadku długich wyjazdów, muszę myśleć do przodu, odkładać pieniądze. Na polskim rynku panuje zwyczaj płacenia za pracę po kilku miesiącach (choć bywa różnie), więc pieniądze spływają akurat jak wrócisz (śmiech). Najchętniej jednak w ogóle odciąłbym się od komercji.

fot. Grzegorz Wełnicki, z projektu "Eternal"

To w ogóle możliwe?

Komercja komercji oczywiście nierówna. W tym wszystkim jednak mogę i staram się dokonywać wyborów zgodnych z moimi przekonaniami. Jeśli zlecenie burzy moje poczucie uczciwości, to po prostu je odrzucam. To komfort, który oczywiście ma swoją cenę i jest nią stabilność finansowa. Za to wiem, że są rzeczy bez których można żyć, a materialne dobra nie stanowią dla mnie wyznacznika szczęścia. Generalnie uważam, że powinniśmy żyć i pracować bardziej świadomie.

Czy właśnie z takiej potrzeby wzięła się agencja RATS, której jesteś członkiem?

RATS to agencja, której w Polsce bardzo brakowało. Korzystając z naszych zasięgów,umiejętności i znajomości chcemy dawać ludziom głos, starać się wynajdywać rozwiązania pomocowe, rozmawiać z organizacjami pozarządowymi, używać nowego rodzaju storytellingu. Pragniemy trafiać do ludzi, którzy chcą coś zmienić, a jednocześnie w niesieniu pomocy mają większe doświadczenie od nas. Pamiętaj, że mamy teraz możliwości globalnych zmian w formie mikropomocy i ten system się sprawdza. Każdy może za sprawą niewielkich kwot pieniędzy dorzucić się, by stworzyć coś dobrego w wielkiej skali.

fot. Grzegorz Wełnicki, z projektu "Eternal"

Stawiamy się w roli swoistego przekaźnika informacyjnego. Powoli wchodzimy także w przestrzeń publiczną. Na przykład w grudniu w przejściu podziemnym przy Metrze Świętokrzyska można było zobaczyć długie telebimy, a na nich pierwszy projekt zrealizowany we współpracy z PAH-em. W ramach tego przedsięwzięcia Agata Grzybowska, Karol Grygoruk i Filip Skrońc pojechali do Kurdystanu i zrealizowali materiał „War. My home“. Za stronę graficzną odpowiedzialny był Michał Dąbrowski - również członek naszej grupy. Mam nadzieję, że na tego typu współpracę będą miały odwagę również inne NGO-sy.

No właśnie. Ktoś to musi jeszcze kupić.

W dużej mierze nastawiamy się na granty. Ale tak czy siak w Polsce jest aktualnie spore zainteresowanie tematami społecznymi, a my mamy doświadczenie wywodzące się z fotografii reporterskiej, prasowej i dokumentalnej. Więc jest to dobry moment dla naszego działania i standardów, które proponujemy.

Tej prawdziwej fotografii prasowej ostatnio u nas mało…

Być może stało się to przez, lub dzięki social mediom, bo informacja jest dziś przekazywana 1:1. Fotografia newsowa często wykonywana jest za pomocą telefonu i publikowana natychmiastowo na portalach społecznościowych. Jaki fotoreporter za tym nadąży? Jaki byłby w tej konkurencji sens? Wiele międzynarodowych i prestiżowych konkursów tworzy kategorie „mobile photography”. Fotografowie prasowi dużo częściej niż kiedyś siłą rzeczy dotykają tematów długoterminowych.

fot. Grzegorz Wełnicki, z projektu "Eternal"

Myślisz, że telefony zabiją fotografię newsową?

Absolutnie nie. Fotografia prasowa przechodzi ewolucję, a nie umiera. Smartfony wyłącznie umożliwiają większej grupie ludzi możliwość rejestracji zdarzeń, bycia świadkami, widzami, bohaterami. Co więcej, to daje możliwość obejrzenia wydarzeń z perspektywy ludzi „nieskażonych“ redakcyjnym myśleniem.

Kompozycja, ekspozycja, perspektywa to już nie jest wiedza „tajemna“, zarezerwowana dla garstki wybrańców - wystarczy kilka darmowych tutoriali na Youtube. Moim zdaniem to jest siła internetu i czasów, w których przyszło nam żyć.

Tylko czy taka forma motywuje do robienia czegoś więcej?

Świadomych ludzi na pewno tak. To od ciebie zależy, co chcesz światu pokazać - liżącego się po ... łapach kota czy protest na ulicach Warszawy.

fot. Grzegorz Wełnicki, z projektu "Eternal"

Wróćmy jeszcze do wystawy. Premiera odbyła się w 2018 roku, podczas festiwalu W Ramach Sopotu. Czy na obecnej ekspozycji w Łodzi zobaczymy coś więcej?

Duet Die Perspektive, przygotował występ muzyczny na żywo używając przy tym moich dźwięków nagranych podczas pobytu na Manikarnice. Więc w dniu wernisażu można było na pewno usłyszeć więcej.

Mówiłeś, że to tylko prolog do czegoś większego. Widzisz jakieś zakończenie tego projektu? Chciałbyś to zamknąć w jakiejś konkretnej formie?

Nie chciałbym zdradzać wszystkich planów czy tajemnic. W tym roku razem z kuratorką Mają Kaszkur zaprezentuję kolejną cześć projektu.

Sylwetka autora

Grzegorz Wełnicki - Rocznik 1986. Mieszka i pracuje w Warszawie. Ukończył studia fotograficzne na Wydziale Operatorskim w PWSFTviT w Łodzi. Jego prace zostały nagrodzone w wielu konkursach fotograficznych m.in. „Newsweeka”, BZ WBK Press Photo, a w 2018 roku zdobył prestiżową nagrodę International Photographer of the Year i wyróżnienie Photographic Museum of Humanity za projekt „ETERNAL”, prezentowany na festiwalu W Ramach Sopotu.

Jego zdjęcia ukazały się między innymi na łamach prestiżowego „GUP Magazine” oraz w takich tytułach jak: „Wysokie Obcasy”, „Zwierciadło”, Kwartalnik „FOTOGRAFIA”, „Duży Format”, „Przekrój”, „Kontynenty”, „Snap Me”. Wystawiał między innymi w Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu, Galerii Pauza w Krakowie, Faktycznym Domu Kultury w Warszawie, Lookout Gallery w Warszawie, Galerii Koło ZPAF w Warszawie oraz wielu innych. W październiku 2013 odbyła się premiera głośnej książki „Eli, Eli” autorstwa Wojciecha Tochmana (wydawnictwo Czarne), do której Grzegorz Wełnicki realizował projekt fotograficzny. W swoich pracach Wełnicki łączy wiele nurtów fotograficznych - od fotoreportażu i dokumentu, aż po fotografię kreacyjną, co umożliwia mu przenikliwe ujęcie interesującego go tematu, jakim jest wielowymiarowość istoty człowieka i jego historii.

Wystawę “Eternal” można oglądać jeszcze do 11 stycznia w galerii Pop-Up Ogrodowa 8 w Łodzi. 

Więcej zdjęć fotografa znajdziecie pod adresem grzegorzwelnicki.com oraz na profilu @welnicki w serwisie Instagram. Szczegóły na temat działalności agencji RATS dostępne na ratsagency.com i na instagram.com.

Skopiuj link

Autor: Maciej Luśtyk

Redaktor prowadzący serwisu Fotopolis.pl. Zafascynowany nowymi technologiami, choć woli fotografować analogiem.

Komentarze
Więcej w kategorii: Wywiady
Maciej Taichman: "Jestem uzależniony od tworzenia obrazu i nie umiem od tego odejść. Parę razy nawet próbowałem."
Maciej Taichman: "Jestem uzależniony od tworzenia obrazu i nie umiem od tego odejść. Parę razy...
O poszukiwaniu sprzętu idealnego, pogoni za jakością, współczesnych realiach rynkowych i o tym czy średni format może zastąpić profesjonalną kamerę filmową, rozmawiamy z Maciejem Taichmanem -...
51
Viviane Sassen: "Kiedy fotografuję, jestem naprawdę tu i teraz"
Viviane Sassen: "Kiedy fotografuję, jestem naprawdę tu i teraz"
O jej najnowszej retrospektywie, stagnacji i rozwoju na fotograficznej drodze, a także o tym, co irytuje ją w branży modowej, rozmawiamy z jedną z najważniejszych współczesnych artystek...
22
Odnaleźć piękno w fotografii wnętrz. Jak PION Studio zbudowało swoją pozycję na światowym rynku
Odnaleźć piękno w fotografii wnętrz. Jak PION Studio zbudowało swoją pozycję na światowym rynku
Fotografował dla Hermèsa, Amour, NOBU, PURO i innych luksusowych marek oraz hoteli. O ciemnych i jasnych stronach tej branży, ulubionych aparatach oraz kulturze pracy w Polsce i na świecie...
23
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (2)