Canon EOS 7D - opinia Sławomira Jankowskiego

Autor: Michal Grzegorczyk

22 Grudzień 2009
Artykuł na: 9-16 minut
Prezentujemy kolejną część cyklu opinii o Canonie EOS 7D. Jej autor, Sławomir Jankowski, zgodnie z obietnicą sprawdził EOS-a w fotografii studyjnej.

Zdecydowałem się wziąć udział w teście Canona 7D chcąc go porównać z posiadanymi obecnie Canonami 40D i 5D Mark II. Zajmuję się głównie fotografią ludzi z ukierunkowaniem na fotografię studyjną.

Pierwsze wrażenie

Gdy wyjąłem aparat z pudełka i spojrzałem na tył urządzenia pomyślałem: "No tak ! Pomylili się i Nikona mi przysłali". Przyzwyczajony do typowo canonowskich przycisków napotkałem typ przełączników stosowanych w aparatach Nikona. Ta zmiana wyszła na dobre - przyciski są większe, łatwiej się je wciska, ale nie wpłynęło to jednocześnie na zwiększenie przypadkowego naciskania.

Zaskoczyło mnie również umieszczenie włącznika aparatu. W 7D znajduje się ono przy pokrętle nastaw, podobnie jak w modelach z niższej półki:450D i 500D. Moim zdaniem to dość kontrowersyjna decyzja. Zdecydowanie bardziej odpowiadało mi umieszczenie włącznika aparatu jak w modelach 40D, 50D i 5D. W 7D trzymając aparat przy oku trzeba użyć lewej ręki aby włączyć urządzenie. W poprzednich modelach wystarczył kciuk prawej ręki. Niby nic, ale przeszkadza. Za to umieszczenie dodatkowego przycisku blokującego tylne kółko nastaw uważam za dobrą decyzję.

Aparat nieźle układa się w ręce. Ma dobrze wyprofilowany grip, bardziej "ostry" od poprzedników. Zmieniona muszla oczna bardzo dobrze dopasowuje się do oka.

7D dostał w końcu osobny przycisk służący do zmiany trybu fotograficznego i filmowego oraz dedykowany przycisk do rozpoczęcia/zakończenia filmowania bądź podniesienia/opuszczenia lustra. To dobre rozwiązanie chociaż sam przełącznik mógłby przesuwać się nieco łatwiej. Z drugiej strony ciężko działający przycisk uniemożliwia przypadkowe przełączenie. W 5D Mark II przycisk podnoszenia lustra jest umieszczony w miejscu drukowania, a przycisk rozpoczęcia filmowania zastępował klawisz SET. Widać, że była to pierwsza niemalże filmująca lustrzanka i Canon nie był do końca przekonany czy sprawdzi się na rynku w związku z tym nie przeprojektował znacząco 5D dla tych potrzeb.

Ergonomia

Wielkim plusem 7D jest szeroka możliwość dopasowania go do swoich upodobań. Menu wygląda mniej więcej tak samo jak poprzednich modelach, ale wielu przyciskom korpusu można przypisywać różne funkcje a pokrętło tylne również może posiadać funkcje odmienne od tych jakie przeznaczył dla niego producent. Dodatkowy przycisk M-Fn, znajdujący się przy spuście migawki to również ciekawy dodatek. Można mu przypisać np. funkcję włączania "elektronicznej poziomicy" pokazującej się w wizjerze. Widać, że inżynierowie Canona doszli w końcu do wniosku, że z aparatów korzystają różni fotografowie, którzy chcą dopasować je do własnych upodobań po swojemu.

Jeżeli chodzi o możliwość "tuningu" wg mnie najciekawsze zmiany dotyczą autofocusa. O tym jednak w dalszej części gdzie skupię się na samym AF.

Praca w studio

Aparat fotograficzny w studio nie musi być specjalnie szybki. Dlatego 8 kl/s nowego Canona nie zrobiły na mnie specjalnego wrażenia. Znacznie ważniejszymi czynnikami są jasny i duży wizjer, wydajny AF, wysoka jakość obrazu (w tym uzyskiwana mała głębia ostrości) oraz wygoda operowania samym urządzeniem.

7D w porównaniu z 40D ma nieco jaśniejszy i bardziej kontrastowy wizjer. Testowany aparat posiada również 100% pokrycie pola obrazu co naturalnie bardzo pomaga we właściwym kadrowaniu. Porównanie 7D i 5DII jest trochę nie na miejscu gdyż porównujemy aparat niepełnoklatkowy z pełną klatką. Różnica w jasności i wielkości wizjera jest znacząca na korzyść oczywiście 5DII.

W studio pracuję często stosując płytką głębię ostrości. W takich bardzo dokładne ustawienie ostrości decyduje o tym czy zdjęcie będzie poprawnie wykonane. Nawet najmniejszy błąd w ustawieniu spowoduje, że ostrość (np. w wypadku portretu) przesunie się z oczu na nos co rzecz jasna zepsuje nam zdjęcie. W związku z takimi ograniczeniami staram się polegać na autofocusie aparatu. W tym miejscu powinny pojawić się bardzo gorzkie słowa w stronę decydentów z firmy Canon, którzy stwierdzili, że AF obecny w modelu 5D Mark II (zresztą zapożyczonym z 5D) jest wystarczająco dobry. Owszem jest dobry z punktu widzenia marketingowego, natomiast z punktu widzenia celności i działania w gorszych warunkach oświetleniowych to porażka. Znacznie lepiej działał on w modelu z niższej półki - 40D. Z tym większą nadzieją wziąłem do ręki 7D, który jak zapewniano w materiałach promocyjnych miał znacznie ulepszony AF. I faktycznie tak jest! Tak powinien działać! 19 wybieralnych dowolnie krzyżowych pól autofocusa wspaniale spełniało swoje zadanie. Czy ostrość miała być ustawiona na ocienione oko modelki czy na rozjaśniony policzek - AF działał bezbłędnie i szybko. Cóż za ulga użyć tak sprawnie działającego urządzenia. Ja poproszę taki AF w 5D!

Do tego AF można dopasowywać do swoich potrzeb na wiele różnych sposobów. W studio do gustu przypadł mi zwłaszcza wybór aktywnego punktu ostrości inny dla kadrowania poziomego i a inny dla pionowego. Nie trzeba już się bawić w przestawianie punktu ostrości robiąc portret w klasycznej bądź pejzażowej pozycji.

Sprawność działania AF zależy również od zamontowanego obiektywu. Dołączony do 7D obiektyw 18-135 IS/3.5-5.6 nie błyszczał szybkością, ale już 50/1.4 i 70-200/2.8 potrafiły pokazać na co stać taki zestaw.

Jakość obrazu

Bez względu na to czy fotografuję w studio czy w innym miejscu używam tylko trybu RAW. Ten nawyk wielokrotnie uratował mi wiele zdjęć. Ma to związek z tym, że w moich fotografiach bardzo dużą rolę odgrywa kolor, a właściwe ustawienie balansu bieli zwłaszcza w studio ma tutaj znaczenie kluczowe. Dla potrzeb testu używałem jednak trybu RAW+JPG.

Widząc specyfikację Canona 7D przeraziła mnie liczba 18 megapikseli. Z wielkimi obawami podszedłem do testowania sprzętu w którym upakowanie pikseli na niepełnoklatkowej matrycy jest tak duże. Spodziewałem się najgorszego. I pozytywnie się rozczarowałem. Aparat nawet z niezbyt wyszukanym obiektywem kitowym 18-135 dawał doskonałej jakości fotografie. Rzecz jasna aby wyciągnąć z matrycy to co najlepsze należy zaopatrzyć się w lepszy obiektyw klasy L. Jakość zdjęć można porównać spokojnie do tych które wykonałem 40D. Do tego dochodzi prawie dwukrotnie większa rozdzielczość 7D. W porównaniu z 5D MII, 7D ustępuje może nawet nie tyle rozdzielczością co odwzorowaniem szczegółów. Widać to zwłaszcza po takich elementach jak włosy czy rzęsy. Inną sprawą w której 7D poddał się w porównaniu z 5D MII jest głębia ostrości (DOF). Nawet stosując takie same obiektywy, różnica w DOF jest wyraźnie widoczna chociaż nie porażająca. Jednak wybieram pod tym względem 5D. Wielkość (matrycy) ma czasem znaczenie.

Ponieważ na codzień nie stosuję formatu zapisu JPEG miałem pewne trudności we właściwym oddaniu kolorów. Często pojawiały się przejaskrawienia i nienaturalne przebarwienia. Dopiero modyfikacje parametrów związanych ze stylami pozwoliły w miarę zapanować nad zdjęciem. Zostanę jednak przy RAWie i późniejszych modyfikacjach komputerowych.

Tryb filmowania

Ponieważ od czasu do czasu tworzę małe filmy dokumentujące moją pracę bądź innego rodzaju wydarzenia z ciekawością przyjrzałem się możliwościom filmowym 7D zwłaszcza w porównaniu z 5D MII. Ponieważ 7D jest już kolejną generacją filmowych lustrzanek w związku z tym przewyższa pod tym względem 5D. Przede wszystkim wyczekiwany przeze mnie tryb 24p. W końcu filmy wyglądają jak... filmy, a nie jak video. 24p w połączeniu z płytką głębią ostrości w końcu tworzy z 7D prawdziwą kamerę filmową. Piszę oczywiście o jakości obrazu, a nie o łatwości obsługi bo to zupełnie inna sprawa. Do tego dedykowany przycisk nagrywania i przełącznik trybu kamera/aparat. Czekam zatem z niecierpliwością na zapowiadaną przez Canona przyszłoroczną aktualizację firmware’u 5D MII, która ma zawierać tryby 24/25p.

Czy kupiłbym Canona 7D ? Posiadając 40D zapewne tak. Większa rozdzielczość bez pogorszonej jakości obrazu, świetna ergonomia i możliwości dostosowania do swoich potrzeb oraz możliwość kręcenia filmów to olbrzymie zalety w stosunku do młodszego brata.

Gdybym miał wybór - 5D MII czy 7D... Trudna decyzja. Pokochałem pełną klatkę z wszystkimi jej zaletami i wadami. Jednak świetna jakość obrazu, różnica w cenie i wiele cech 7D często przewyższających 5D MII sprawiłoby, że ten wybór byłby bardzo trudny.

Osoby zaangażowane w produkcję testowej sesji zdjęciowej: modelka Asia (agencja modelek Gaga) oraz wizaż/fryzury/stylizacja: Karolina Zgoła.

Tekst i zdjęcia: Sławomir Jankowski

Skopiuj link
Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Poradniki
Jak zrobić oryginalne zdjęcie na walentynki? Zapytaliśmy ChatGPT
Jak zrobić oryginalne zdjęcie na walentynki? Zapytaliśmy ChatGPT
Nadal myślisz, że najlepszym pomysłem na walentynkowe zdjęcie jest serce narysowane na zaparowanej szybie? Zobaczcie, co na ten temat ma do powiedzenia sztuczna inteligencja.
4
Oświetlenie filmowe w fotografii portretowej - GlareOne LED 300 BiColor D w praktyce
Oświetlenie filmowe w fotografii portretowej - GlareOne LED 300 BiColor D w praktyce
Filmowo-fotograficzny świat nie mógłby istnieć bez światła. W tym artykule fotograf Piotr Werner na przykładzie lamp GlareOne 300 BiColor D pokazuje trzy filmowe ustawienia...
12
Jak wybrać kartę pamięci – pojemną, szybką, niekoniecznie drogą
Jak wybrać kartę pamięci – pojemną, szybką, niekoniecznie drogą
Wybór nośnika pamięci zależy nie tylko od tego, jaki typ kart akceptuje nasz aparat, kamera lub dron, ale także, a może przede wszystkim, od rodzaju materiałów, jakie za pomocą tych urządzeń...
19