Wiem, że takimi twierdzeniami wbijam kij w mrowisko, ale w moim mniemaniu zaprezentowany w 2022 roku Canon EOS R6 Mark II to nadal jedna z najlepszych, o ile nie najlepsza uniwersalna pełna klatka dotychczas. Fakt, w zestawieniu z najnowszymi puszkami pokroju Nikon Z6 III czy Lumix S1II w oczy rzucają się już ograniczenia trybu filmowego (m.in. brak kompresji All-i) a konstrukcja ma na sumieniu pomniejsze grzeszki, jak obniżona jakość zapisu RAW przy migawce elektronicznej, złącze microHDMI czy bardziej niż byśmy tego chcieli plastikowa obudowa.
Jeśli jednak spojrzymy całościowo, to nadal aparat kompletny, którym z powodzeniem wykonamy większość, nawet tych bardziej wymagających zleceń i który pod względem kultury, płynności oraz wygody pracy i wydajności nadal bije na głowę większość tego, z czym wychodzi naprzeciw konkurencja.
UX Canona to nadal wzór tego jak powinien działać aparat. Tu nie trzeba nic zmieniać
To oczywiście kwestia preferencji i tylko moje odczucia, ale choć mam doświadczenie ze wszystkimi systemami na rynku i staram się nie kierować uprzedzeniami, to za każdym razem gdy po dłuższej przerwie biorę do ręki któryś z nowych korpusów Canona z ich fenomenalnie zaimplementowaną obsługą dotykową, to czuję się jakbym przesiadał się z budżetowego Androida na najnowszego iPhone’a. Trochę tak, jakby Canon był jedynym producentem, który na poważnie bierze kwestie UI i UX. Czy może tylko tak mi się wydaje?
Patrząc na dzisiejszą premierę utwierdzam się w przekonaniu, że nie byłem jedyny - nowy Canon EOS R6 Mark III to korpus praktycznie niezmieniony w zakresie budowy i kwestii obsługi. Widocznie nie było takiej potrzeby. Pędzący naprzód rynek aparatów sprawił jednak, że 3. generacja szóstki otrzymała zupełnie nowe wnętrze, które stawia aparat na czele segmentu uniwersalnych pełnych klatek i widocznie przesuwa granicę tego, co są nam w stanie zaoferować aparaty tej kategorii.
Specyfikacja R6 Mark III nagina segment uniwersalnych pełnych klatek. Nie doszukujcie się drugiego dna. To po prostu sposób na uatrakcyjnienie zamkniętego systemu
Bez zbędnego owijania w bawełnę i mydlenia oczu - Canon EOS R6 Mark III to po prostu fotograficzna adaptacja pokazanego we wrześniu filmowego EOS-a C50, który sam w sobie wywołał spore poruszenie w branży. Teraz jego możliwości otrzymujemy w korpusie lepiej przygotowanym do pracy hybrydowej, z układem stabilizacji, wizjerem, fizycznym mechanizmem migawki i jeszcze niższą ceną 12999 zł… Coś tu się musi nie zgadzać, prawda?
Z takim właśnie nastawieniem szedłem na spotkanie przedpremierowe, na którym mieliśmy okazję po raz pierwszy zobaczyć i przetestować nowego EOS-a R6 Mark III. Choć oczywiście przeczytałem wszystkie dostępne plotki na temat nowego modelu, nie chciało mi się wierzyć, żeby prezentowanej konstrukcji w jakiś sposób nie dosięgnął legendarny canonowski „cripple hammer”.
Po pierwszym spotkaniu z aparatem oraz jego zaskakującym towarzyszem w postaci obiektywu RF 45 mm f/1.2 z ulgą stwierdzam, że producent niczego specjalnie tu nie ukrywa, tylko zwyczajnie stara się zrobić kolejny krok w kierunku coraz większej dominacji rynku, na którym coraz śmielej poczyna sobie konkurencja. I jeśli się zastanowić, obecna strategia jest w pełni zrozumiała - jeśli chcemy zamknąć użytkownika w naszym systemie, musimy dać mu dobry powód, żeby się na to zdecydował.
Przejdźmy jednak wreszcie do samego aparatu i tego, co dokładnie ma do zaoferowania. Najpierw jednak mała uwaga. Podczas pierwszego spotkania z Canonem EOS R6 Mark III musieliśmy pogodzić się z kilkoma zaskakującymi wymogami producenta. Przedstawiciele zabronili nam m.in. fotografować i pokazywać interfejs (i ogólnie włączony ekran LCD) a także wykonywać zdjęcia w formacie RAW. Oficjalnie dlatego, że nie były to jeszcze modele w pełni produkcyjne.
W czasie wydarzenia otrzymaliśmy też jedynie zdawkowe informacje na temat ogólnej specyfikacji aparatu (pełna specka trafiła na nasz stół dopiero dzień przed premierą). Pierwsze spotkanie z aparatem musieliśmy prowadzić więc nieco po omacku i mogliśmy nie zwrócić uwagi na potencjalne niuanse poukrywane głęboko w menu aparatu. Wydaje mi się jednak, że jestem już w stanie zaoferować Wam całkiem kompletny obraz zalet i potencjalnych wad nowego korpusu.
Bez zmian w obsłudze, ale z ważnymi poprawkami
Zacznijmy od samej konstrukcji. Jak już pisałem, pod względem konstrukcyjnym to korpus prawie identyczny, jak jego poprzednik. Body zachowuje niemal identyczną bryłę i taki sam układ przycisków w myśl idei, że nie warto na siłę poprawiać czegoś, co działa. Niewielkie zmiany zauważamy jedynie w drobnych detalach, jak wyżłobienie przełącznika trybów Foto / Video, profil palca przy spuście migawki czy powiększenie przycisku REC, ale to kosmetyka. Otrzymujemy też dokładnie ten sam wizjer (3,69 Mp, powiększenie 0,76x, odświeżanie 120 Hz) i mechanizm obracanego ekranu (3 cale, TFT LCD, 1,69 Mp) co wcześniej.
Na szczęście nie jest to recycling na całego i wraz z nowym modelem producent zaadresował kilka problemów wskazywanych przez użytkowników wersji Mark II. Otrzymujemy w końcu pełnowymiarowe złącze HDMI, podwójny slot kart SD został zastąpiony zestawem CFExpress B + SD UHS-II, a na body pojawiły się kontrolki tally informujące o wyzwoleniu rejestracji wideo. Mamy też nową pozycję S&F na pokrętle trybów, która działa podobnie do trybu S&Q w aparatach Sony.
Co ciekawe, zmieniła się także standardowa bateria - Canon R6 Mark II używa tych samych akumulatorów dużej wydajności LP-E6P co model R5 Mark II, co może oznaczać brak kompatybilności z bateriami z R6 Mark II. Choć nie dysponowaliśmy oryginałami, R6 Mark III nie odpalał na standardowym zamienniku baterii dla R6 Mark II (ale bez problemu obsługiwał mocniejszy zamiennik Mathorn Ultimate).
Sama wydajność baterii szacowana jest z kolei na 620 zdjęć (przy użyciu ekranu LCD), co oznacza delikatny spadek względem wydajności poprzednika (ok. 760 zdjęć na jednym ładowaniu). Biorąc pod uwagę bardziej wymagające formaty wideo częściej niż wcześniej będziemy musieli także wymieniać akumulatory podczas filmowania (tego na razie nie byliśmy w stanie sprawdzić, a specyfikacja nie podaje orientacyjnych szacunków).
Pod względem samej budowy trudno się więc do czegoś przyczepić. Świetny korpus stał się jeszcze lepszy, a obecność slotu CFExpress stawia go na równi z flagowcami. Ponarzekać można by jedynie na wizjer (zarówno Nikon Z6 III, jak i Lumix S1 II mają lepsze) i ciągle nieco bardziej plastikowy feeling niż w przypadku serii R5. Ideałem byłoby też wyposażenie ekranu w mechanizm pozwalający jednocześnie na obracanie, jak i odchylanie (jak w nowych korpusach Sony czy Lumix). Są to jednak rzeczy do przeżycia, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę specyfikację.
Nowa matryca - większa rozdzielczość kosztem czułości
Sercem modelu Canon R6 Mark III jest nowa 32,5 megapikselową matryca CMOS - dokładnie ta sama, co w modelu EOS C50, choć wspierana innym procesorem. Podczas gdy C50 wykorzystuje zaczerpnięty z profesjonalnych kamer procesor DIGIC DV7, w przypadku EOS-a R6 Mark III otrzymujemy silnik DIGIC X, w który wyposażone zostały wszystkie aparaty producenta po 2020 roku. Choć na razie nie mieliśmy jakiejkolwiek możliwości bezpośredniego porównania, potencjalnie może przełożyć się to na drobne rozbieżności w jakości rejestrowanego obrazu (nawet mimo niemal identycznej specyfikacji).
Analogicznie, choć mamy do czynienia z nowym, większym sensorem, aparat nie otrzymał też dodatkowego akceleratora (jak w R5 Mark II i R1), co każe nam przypuszczać, że choć system AF otrzymał drobne usprawnienia, to nadal nie będzie tak szybki i bezbłędny, jak ten z topowych puszek.
Przejdźmy jednak do rzeczy. Większa rozdzielczość równać ma się jeszcze większej szczegółowości obrazka. I trzeba przyznać, że na pierwszy rzut oka wygląda to bardzo dobrze. Choć nie mogliśmy przyjrzeć się jakości plików RAW, standardowe JPEG-i z wyłączonym odszumianiem wskazują, że nowa matryca zaoferuje nam podobną swobodę pracy jak w przypadku R6 Mark II. Ewentualną różnicę dostrzeżemy prawdopodobnie jedynie na wysokich czułościach. Choć może tak nie wygląda, poniższe zestawienie zostało wykonane w dość słabych warunkach oświetleniowych, gdzie ekspozycja dla ISO 100 i przysłony f/2.8 wynosiła 1/10 s.
Podczas gdy R6 II oferował natywny zakres ISO 100-102400 (rozszerzane do 204800), w przypadku R6 III jest to już ISO 100-64000 (rozszerzane do ISO 102400). Z drugiej strony, jak wiemy z modelu C50, jest to sensor zbudowany w architekturze Dual Native ISO (osobne układy konwersji dla niskich i wysokich czułości) z bazowymi czułościami ISO 800 i ISO 6400, co powinno sprawić, że mimo większej rozdzielczości, w zakresie pracy w słabym świetle będzie to porównywalny sensor (choć na razie nie wiemy czy R6 III na pewno rozwiązanie to wykorzystuje)
R6 Mark III to także większa wydajność, ale nie oczekujcie tu rewolucji
Aparat poprawia też ogólne osiągi. Stabilizacja szacowana jest teraz na 8,5 EV, a bufor pomieści do 140-150 zdjęć RAW i 330 zdjęć JPEG przy zapisie z prędkością 40 kl./s (niezależnie od typu nośnika) oraz do ponad 1000 zdjęć zdjęć RAW i JPEG w przypadku zapisu 12 kl./s z migawką mechaniczną. To około 50% lepszy wynik niż w przypadku poprzednika, a dodatkowo w przypadku migawki elektronicznej teraz mamy tu do czynienia z pełnoprawnymi 14-bitowymi RAW-ami (a przynajmniej na to wskazuje specyfikacja).
Co więcej, producent wyposażył aparat w tryb Pre-Capture (tutaj nazywany Pre Continuos Shooting), który zapisuje w pętli do 20 klatek sprzed wyzwolenia spustu migawki. Dzięki temu nowy R6 Mark III jeszcze lepiej sprawdzić ma się podczas fotografowania wartkiej akcji.
Pomóc ma w ty także nieco usprawniony moduł AF. Choć na papierze to nadal ten sam Dual Pixel CMOS AF II, to teraz dysponuje on większą liczbą punktów detekcji (6097 względem 4897 w modelu R6 II) i pozwala na zarejestrowanie do 10 twarzy, które system będzie traktował priorytetowo w przypadku uruchomionej opcji wykrywania ludzi. To niewielkie ale przydatne udogodnienie w sytuacjach gdy musimy sfotografować konkretne osoby w Większyc skupiskach ludzi (np. podczas wesela). Nie zmieniają się natomiast ogólne tryby działania i czułość systemu AF - podobnie jak wcześniej oferować ma on sprawność do -6,5 EV.
W praktyce system AF wydaje się ostrzyć bardzo skutecznie - nawet w słabym oświetleniu czy przy dużej korekcie ekspozycji na minus nie miał on żadnego problemu ze śledzeniem oka czy sylwetki. Oczywiście póki co są to wrażenia z testów w dość kontrolowanych warunkach, ale biorąc pod uwagę możliwości poprzednika, w przypadku większości zleceń nikt raczej nie powinien czuć się tu zawiedziony. Mimo wszystko, jak już wspomnieliśmy, w przypadku fotografowania najbardziej wymagających i dynamicznych tematów (jak sporty kontaktowe czy taniec) prawdopodobnie nieco lepiej sprawdzą się modele z akceleratorem (R6 II też nie był w takich sytuacjach bezbłędny).
Tryb filmowy dubluje możliwości EOS-a C50, choć nie jest to przeniesienie 1:1
W końcu rzecz dla niektórych być może najważniejsza, czyli tryb filmowy. Jak wspomniałem, Canon R6 Mark III to w zasadzie kopia EOS-a C50. Otrzymujemy więc wewnętrzny zapis 7K RAW do 60 kl./s (format 17:9), opcję rejestracji Open Gate (również RAW, do 30 kl./s) oraz 10-bitowy, pełnoklatkowy zapis 4K do 120 kl./s z próbkowaniem 4:2:2 i kompresją wewnątrzklatkową All-Intra (3 ustawienia do wyboru). Mamy też profil Canon Log 2 (poza standardowym Log 3), możliwość rejestracji plików Proxy, jednoczesnego nagrywania na dwie karty czy rejestracji kopii w pomniejszonej rozdzielczości do wygodnego udostępniania w mediach społecznościowych. Do 4K 60 kl./s otrzymujemy też obraz nadpróbkowany z rozdzielczości 7K, a kwestia bitrate’u prezentuje się niemal identycznie jak w C50. Mamy nawet to samo wsparcie dla 4-kanałowej rejestracji dźwięku przez opcjonalny interfejs doczepiany do stopki. W działaniu trybów filmowych znajdziemy jednak drobne różnice.
Poza wspomnianą już kwestią procesora, w odróżnieniu od C50, Canon EOS R6 Mark II nie oferuje zapisu wideo RAW w jakości HQ (mamy do wyboru jedynie kodek Standard i Light) i nie pozwala także na rejestrację RAW w trybach crop (w modelu C50 dostępne tryby Super35 i Super16). Szóstka pozbywa się również kontenera MXF (XF-AVC), pakując wszystkie tryby zapisu w ramach H.264 do MP4 (XF-AVC S). Biorąc pod uwagę, że C50 dla XF-AVC i XF-AVC S oferuje identyczne opcje zapisu, oraz ogólne przeznaczenie R6 Mark III, mało kto będzie za tym płakał. Warto jednak pamiętać, że w odróżnieniu od MP4, kontener MXF pozwala zapisać także szereg metadanych, które mogą być istotne w profesjonalnych produkcjach.
Różnicą, która może zaboleć najbardziej aspirujących twórców filmu jest brak wsparcia dla obiektywów anamorficznych. Oczywiście możemy je podłączyć, ale nie otrzymamy tu funkcji rozciągnięcia podglądu. Do tego niewiadomą pozostaje kwestia podwójnego ISO. O ile aparat wykorzystuje ten sam sensor, co C50, specyfikacja którą otrzymaliśmy w żadnym miejscu nie wspomina o dwóch bazowych czułościach dla trybu wideo. Czy więc sensor w R6 III działa tak samo (tylko producent nie wspomina otwarcie o tym fakcie) czy może, aby zdystansować obydwie konstrukcje w nowym modelu producent specjalnie wymusza pracę na pojedynczym systemie konwersji? Póki co tego nie wiemy. Nie otrzymujemy też możliwości synchronizacji timecode’u. Najbardziej zagadkowy wydaje się jednak brak aktywnego chłodzenia.
Podczas gdy C50 wyposażony jest w wentylatory, Canon R6 Mark III bazuje w całości na chłodzeniu pasywnym. Czy więc będziemy mieć problemy z przegrzewaniem? Przedstawiciele firmy zapewniali, że układ odprowadzania ciepła w aparacie został pod tym względem dobrze zoptymalizowany i nie powinniśmy napotkać problemów przy rejestracji 4K (analogicznie do R6 Mark II). W to nie wątpimy - producent z pewnością nie chciałby powtórki sytuacji z pierwszej generacji R5/R6. Jeśli jednak zapaliliście się na myśl o rejestracji 7K RAW i Open Gate, radzimy poczekać do czasu pierwszych wiarygodnych testów wydajnościowych. Jest bowiem mało prawdopodobne, by w takich ustawieniach aparat się nie nagrzewał.
Aktualizacja: Z danych udostępnionych przez producenta zachodnim serwisom wynika, że czas ciągłej rejestracji 7K RAW do czasu przegrzania wynosi 23 minuty. Niestety to samo dotyczy trybu nadpróbkowanego zapisu 4K (Fine). Wygląda więc na to, że chcąc wycisnąć maksimum jakości będziemy musieli liczyć się z ograniczeniami. Tu najważniejszym pytaniem pozostaje to, jak szybko aparat odprowadza temperaturę pomiędzy ujęciami. Jeżeli ta nie będzie znacząco podnosić się w przypadku serii kilkudziesięciosekundowych ujęć, nie powinniśmy mieć problemu. Dokładnie sprawdzimy to jednak dopiero przy okazji pełnego testu.
Pierwsze wnioski
Na pierwszy rzut oka Canon EOS R6 Mark II wydaje się być pozycją pozbawioną ewidentnych wad, która ulepsza i tak świetną już konstrukcję - czyniąc z niej obecnie najciekawszy korpus w segmencie uniwersalnych pełnych klatek - i jeszcze mocniej zaciera granicę między segmentem profesjonalnym a semi-pro.
W zakresie stosunku ceny do jakości, nowy korpus podcina nawet znanego z agresywnych wycen Lumixa, a zwiększona rozdzielczość i wydajność poddają w wątpliwość sens inwestowania w droższe korpusy. Ba, powoli zaczyna być trudno znaleźć już nawet solidne argumenty przemawiające za wyborem serii R5. Oczywiście sporo taniej możemy już dziś kupić zbliżonego pod względem możliwości Nikona Z6 III, a my nadal nie wiemy jeszcze czym zaskoczy nas Sony z modelem A7V (premiera prawdopodobnie już niedługo), ale na chwilę obecną R6 Mark III wydaje się oferować najbardziej kompletny pakiet możliwości dla fotografów szukających korpusu do pracy zawodowej.
Canon R6 Mark III jest szybki, wydajny, fantastycznie ergonomiczny i wyposażony w imponujący układ obrazowania, który zadowoli zarówno wymagających fotografów jak i osoby poszukujące zaawansowanego narzędzia do rejestracji wideo. Podobnie jak R6 II, to aparat na lata, który - o ile nie czeka nas jakaś niespodziewana rewolucja w sposobie tworzenia i konsumowania treści - posłuży nam do pracy przez naprawdę długi czas. Potwierdzeniem tego stanu rzeczy może być chociażby fakt, że poprzednik (R6 Mark II) bynajmniej nie kończy swojej kariery i nadal będzie oferowany w sprzedaży jako model konkurujący w niższej półce cenowej.
- Nowa matryca 32 Mp z EOS-a C50
- Tryb seryjny do 40 kl./s
- Zwiększona pojemność bufora
- Tryb Pre-Capture
- Sloty CFExpress i SD UHS-III
- Pełnowymiarowe złącze HDMI
- Kontrolki tally
- Tryb wideo 7K RAW / 7K Open Gate
- 4K 120 kl./s bez cropa
- Cena (12999 zł)
- Niezmieniony wizjer i ekran
- Brak aktywnego chłodzenia (potencjalne problemy z przegrzewaniem)
- Nieco mniejsza wydajność baterii
- Brak wsparcia dla szkieł anamorficznych
- Potencjalny brak Dual Native ISO (jeszcze nie wiemy)
Zdjęcia przykładowe
Zdjęcia przykładowe wykonaliśmy aparatem Canon EOS R6 Mark III, w najwyższej dostępnej jakości pliku JPEG, z wyłączonym systemem odszumiania z wykorzystaniem obiektywów RF 35 mm f/1.4 VCM i RF 45 mm f/1.2 STM.
Zdjęcia przykładowe do pobrania: