Software
Nowości AI w Adobe Photoshop, Lightroom i Premiere - rewolucja w pracy kreatywnej nabiera rozpędu
Najnowsze flesze Olympusa to FL-36R (następca FL-36) i FL-50R (następca FL-50). Litera "R" pochodzi od Remote Control, czyli Zdalne Sterowanie. Różnią się one od swych poprzedników wyłącznie wspomnianą możliwością bezprzewodowej współpracy z aparatem.
Dostępne są dwie opcje współdziałania tych lamp z aparatem. Pierwsza, najbardziej wszechstronna umożliwia ustawianie z aparatu trybów działania lampy oraz sposobu współpracy. Ta opcja dostępna jest niestety wyłącznie z Olympusem E-3, kompaktowym SP-570UZ oraz niektórymi starszymi modelami poprzez aktualizację firmware'u - informacje w internetowej witrynie Olympusa. Druga, prymitywniejsza polega wyłącznie na synchronizacji błysku z momentem wyzwolenia migawki (tryb Slave - błysk zależny). Przydać się ona może w sytuacji gdy fotografujemy aparatem bez możliwości pełnej zdalnej współpracy, ewentualnie gdy lampą dedykowaną chcemy uzupełnić zestaw fleszy studyjnych. W trybie Slave flesze FL-36R i FL-50R mogą błyskać z ręcznie ustawioną mocą albo pracować w trybie Auto, czyli samodzielnie dobierać moc korzystając z własnego czujnika pomiarowego. Ważne jest, by w tym trybie współpracy błysk wyzwalający z aparatu nie był poprzedzony przedbłyskami pomiarowymi, gdyż to z nimi, a nie z momentem ekspozycji zostałby zsynchronizowany błysk fleszy.
Wróćmy jednak do pierwszej, pełnej i znacznie ciekawszej metody współdziałania aparatu i bezprzewodowo połączonych z nim lamp. Zaletą systemu sterowania błyskiem wprowadzonym przez Olympusa jest brak konieczności stosowania dodatkowego sterownika błysku, gdyż jego rolę spełnia wbudowany flesz aparatu. Ale ta zaleta jest też wadą. Po pierwsze dlatego, że wbudowany flesz nie może jednocześnie pełnić roli sterownika i źródła światła. Jeśli więc chcemy by jedna z lamp świeciła od strony aparatu, to wypadałoby założyć flesz na jego saneczki. Jednak nic z tego, gdyż niemożliwe stałoby się otwarcie lampy wbudowanej. Rozwiązaniem problemu byłoby użycie lampy z saneczek jako sterownika, tak jak możemy uczynić w systemach innych producentów. Niestety i to odpada, ponieważ u Olympusa sterownikiem może być tylko flesz wbudowany w aparat. Problem może wydawać się wydumany, ale jeśli chcemy go ominąć, to musimy zadbać o dodatkowy statyw / podstawę dla flesza, który umieścimy blisko aparatu. Poza tym nie mamy gwarancji że lampa ta odbierze sygnały sterujące z flesza wbudowanego. Teoretycznie optyczne sygnały sterujące rozsyłane są bowiem wiązką o kącie rozwarcia 120° (do odległości 5 m) i 60° (do odległości 10 m). Dobrze jednak że teoria może mijać się tu z praktyką, w każdym razie gdy fotografujemy w niezbyt dużych pomieszczeniach. Wtedy okazuje się, że dzięki odbiciom sygnały docierają nawet do fleszy umieszczonych za aparatem. Zdjęcia zamieszczone w artykule zostały wykonane w jasno pomalowanym pomieszczeniu o powierzchni niecałych 30 m2 i tylko przy jednym ze zdjęć, jedna z lamp była skierowana przodem (odbiornikiem) w stronę aparatu, a i tak przy żadnym nie wystąpiły jakiekolwiek problemy z komunikacją. Na dodatek moc sygnałów sterujących ustawiona była na najniższy z trzech dostępnych stopni - nawet i to nie przeszkodziło. Dobór mocy sygnałów komunikacji jest bardzo przydatną funkcją, mającą na celu przede wszystkim oszczędzanie energii pochodzącej z akumulatora aparatu.
Kolejną funkcją, powszechną w systemach zdalnego sterowania błyskiem jest wybór kanału łączności. Możemy wybrać jeden z czterech kanałów, dzięki czemu możemy uniknąć problemów z nakładaniem się sygnałów z urządzeń wykorzystujących podobne systemy komunikacji lub choćby z pracującego w tym samym pomieszczeniu innego Olympusa E-3 również zdalnie sterującego fleszami.