Branża
Canon zmienia sposób świadczenia usług gwarancyjnych i serwisowych w Polsce - od teraz aparaty będą naprawiane w Niemczech
Druga generacja konsoli Loupedeck to między innymi kompatybilność z większą liczbą programów, poprawiona budowa i wykonanie, a także bardziej rozbudowane możliwości personalizacji i konfiguracji. Jednak czy producent wyciągnął wnioski po pierwszej odsłonie kontrolera?
Pod koniec ubiegłego roku w sprzedaży pojawił się Loupedeck - pierwszy w pełni manualny kontroler do postprodukcji zdjęć, który od podstaw został stworzony z myślą o programie Lightroom. Urządzenie, wielkością zbliżone do tradycyjnej klawiatury, zapewniało aż 25 przycisków, 13 gałek, 8 suwaków, a także 10 przycisków programowalnych, do których mogliśmy przypisać własne presety lub ulubione ustawienia. W efekcie otrzymaliśmy rozbudowaną ergonomię oraz wysoką użyteczność i funkcjonalność, co przekładało się na wygodę podczas pracy. Jednak była też druga strona medalu: przede wszystkim słaba jakość wykonania i mało przemyślane konstrukcyjne rozwiązania, o których zresztą pisaliśmy w naszym redakcyjnym teście. Teraz producent ukazał światu drugą generację konsoli kierowanej do wymagających fotografów.
Loupedeck+ ma nie tylko być pod wieloma względami lepszy od poprzednika, lecz także powinien zapewniać bardziej optymalną ergonomię. Co więcej, najnowsza odsłona urządzenia została zaprojektowana z większą funkcjonalnością, kontrolą i lepszymi opcjami konfiguracji, a wszelkie aktualizacje konsoli wprowadzono w oparciu o opinie fotografów, którzy mieli do czynienia z pierwszą generacją kontrolera.
- Wiemy, w jaki sposób zaangażowane są zarówno profesjonalne, jak i amatorskie społeczności fotograficzne, a my jesteśmy zobowiązani do ułatwiania im pracy i zwiększania produktywności - powiedział Mikko Kesti, założyciel i dyrektor generalny Loupedeck. - Nie ma lepszego sposobu na stworzenie kolejnej ewolucji naszego flagowego produktu, niż pójście od razu do źródła i wzięcie od fotografów opinii. Dodając jeszcze więcej kontroli, wydajności i opcji dostosowywania do procesu edycji, jesteśmy w stanie pomóc im odnieść większy sukces, zwiększając ich wydajność i kunszt - dodał Kesti.
Nowy Loupedeck+ ma pojawić się w polskiej sprzedaży już w przyszłym tygodniu. Za usprawnioną generację konsoli przyjdzie nam zapłacić 999 zł. Warto jednak zauważyć, że poprzednia wersja kontrolera będzie kompatybilna z nadchodzącym nowym oprogramowaniem i będzie dostępna w obniżonej cenie do wyczerpania zapasów.
Jednak czy faktycznie producent wyciągnął wnioski i tym razem dostarczył kompletne urządzenie, którego możliwości w pełni wykorzystają zaawansowani fotografowie? Czy nowe usprawnienia są na tyle funkcjonalne, by zapłacić za konsolę prawie tysiąc złotych, a może warto nabyć wcześniejszą wersję i poczekać na uaktualniony soft? Zobaczcie nasze pierwsze wrażenia z pracy z drugą odsłoną kontrolera Loupedeck+.
Wymiary samej konsoli, względem poprzedniego modelu, nie uległy zmianie. Loupedeck+ mierzy 15.5 x 40 cm. Wciąż mamy więc do czynienia z urządzeniem, które wielkością nie odbiega od standardowej klawiatury z numerycznym panelem. Pewne zmiany zaszły natomiast w wyglądzie, który naszym zdaniem prezentuje się o wiele lepiej. Wraz z pierwszą odsłoną Loupedecka otrzymaliśmy połączenie czerni i srebra. Tym razem mamy jednolity kolor (matowa czerń) poszczególnych elementów konstrukcji, co może się podobać.
W przypadku poprzedniej odsłony kontrolera najwięcej słów krytyki skierowaliśmy w stronę wykonania. Wówczas producent sięgnął po bardzo słabej jakości plastik, który miejscami prezentował się wręcz irytująco. Do tego obudowie daleko było do ideału - zgrzytała nawet pod lekkim naciskiem. Natomiast same przyciski nie były przyjemne w dotyku, a na domiar złego charakteryzowały się bardzo małym skokiem. Ale i tak najbardziej uciążliwą wadą był projekt spodu konsoli ze specjalnym wyżłobieniem na kabel. Niestety było ono niedopracowane, a nóżki podstawy za małe, przez co nawet przy lekkim nacisku urządzenie wyraźnie kołysało się na boki.
Jednak teraz, po wyjęciu Loupedeck+ z estetycznie wyglądającego pudełka, od razu zauważymy, że producent nauczył się na swoich błędach i wyciągnął wyczekiwane wnioski. Ale w tym z pewnością pomogli fotografowie, którzy często zgłaszali poszczególne problemy. W efekcie druga odsłona kontrolera to o wiele lepiej zaprojektowane i wykonane urządzenie, które w wielu miejscach poprawiło błędy poprzednika.
Niemniej jednak w przypadku Loupedeck+ wciąż możemy pomarzyć o aluminiowej konstrukcji, czy chociażby metalowych pokrętłach i gałkach nastaw. Mimo to trudno przyczepić się do zastosowanego tworzywa sztucznego. Wykorzystany plastik sprawia naprawdę dobre wrażenie - nie otrzymujemy poczucia „taniości”, które miało miejsce w poprzedniej odsłonie kontrolera. Z pewnością podobać się mogą większe i wyższe przyciski, które odznaczają się odpowiednim skokiem - podobnym do tego, jak w przypadku większości komputerowych klawiatur. Natomiast na największym pokrętle „control dial“ (służącym też do nawigacji) znajdziemy słoneczny szlif, który stanowi estetyczny element całego projektu.
Niestety zmiany na dobre nie objęły wszystkich konstrukcyjnych aspektów konsoli. Wciąż mamy do czynienia z takimi samymi pokrętłami zaprojektowanymi ze zmatowionego plastiku. W praktyce nie są one wyjątkowo przyjemne w dotyku. Niemniej jednak stawiają minimalnie większy opór w czasie użytkowania, co akurat oceniamy na plus. Szkoda, że producent nie usprawnił także kołowych wybieraków odpowiadających za wybór poszczególnych kolorów (odpowiednik zakładki HSL w Lightroomie). Ciągle przypominają one kółko w taniej komputerowej myszce. Poza tym użytkowaniu towarzyszy wyraźny dźwięk, który może przeszkadzać.
Warto jednak zauważyć, że największa konstrukcyjna bolączka pierwszej generacji Loupedeck została poprawiona. Mamy na myśli oczywiście niedopracowany projekt spodu konsoli. W przypadku Loupedeck+ jest tak jak być powinno od samego początku. Kontroler nie kołysze się na boki podczas użytkowania. Wszystko dzięki masywniejszym gumowym nóżkom oraz nieznacznie głębszemu wyżłobieniu na kabel.
Ale dlaczego nie otrzymujemy łączności bezprzewodowej? Jak zaznacza producent, jest to kwestia optymalnej responsywności, którą może zapewnić tylko połączenie kontrolera z komputerem za pomocą kabla USB (jak w przypadku klawiatury gamingowej). Niemniej jednak w urządzeniu za prawie tysiąc złotych, mile widzianym byłoby podświetlenie przycisków konsoli, co ułatwiałoby edycję zdjęć w słabszym oświetleniu.
Natomiast w kwestii instalacji wciąż potrzebujemy sterownika, który pobieramy ze strony loupedeck.com/setup, ale o tym informuje producent zaraz po otworzeniu opakowania. Jednak wcześniej warto upewnić się, czy oprogramowanie konsoli w wersji 2.0 (na razie beta) będzie współpracować z systemem komputera (Windows 7 wzwyż i MacOS 10.20 wzwyż).
Fotografów ucieszy z pewnością fakt, że Loupedeck+ jest nie tylko kompatybilny z Lightroomem (6 i Classic CC), lecz także z programami Capture One oraz Skylum Aurora HDR. Natomiast w przyszłości ma także łączyć się ze Skylum Luminar.
Na pierwszy rzut oka wygląd konsoli nie uległ zmianie. Wciąż mamy do czynienia z urządzeniem o fizycznych przyciskach i pokrętłach, które zostały pogrupowane w bardzo logiczny sposób. W jednej części kontrolera znajdziemy przyciski odpowiadające oznaczeniom zdjęć, w innej pokrętła służące do podstawowej korekty ekspozycji, a w kolejnej suwaki ingerującą w szczegółową kolorystykę obrazu. Oczywiście ich wybranie natychmiast wprowadzi zmiany w Lightroomie, czy teraz także w Capture One oraz Skylum Aurora HDR.
Pomimo podobnego designu kontrolera, Loupedeck+ to o wiele bardziej zaawansowane rozwiązanie. Producent mocno do serca wziął sobie opinie fotografów, wysłuchał ich propozycji i zaprojektował urządzenie, które wznosi ergonomię na jeszcze wyższy poziom.
Sam sposób pracy z konsolą nie uległ zmianie. Wciąż opiera się ona na korzystaniu z dedykowanych przycisków i pokręteł. Tym razem jednak producent umożliwił znacznie bardziej rozbudowaną funkcjonalność i większe możliwości personalizacji kontrolera. Otrzymujemy aż 17 konfigurowalnych przycisków. Na dodatek wciśnięcie któregoś z nich oraz klawisza Fn zmienia ich działanie. Poza tym na konsoli znajdziemy także dwa dodatkowe pokrętła, które również możemy personalizować.
Osoby rozpoczynające swoją edycję od kolorystycznych presetów będą mogły skorzystać z 8 przycisków, których działanie przypiszą w oprogramowaniu Loupedeck, którego interfejs po zaktualizowaniu do wersji 2.0 (na razie wersja beta) jest czytelniejszy i bardziej intuicyjny. Do przycisków będziemy mogli wybrać swoje ulubione ustawienia - łącznie będzie ich aż 16 (wciśnięcie Fn i danego przycisku P1-P8 zmienia jego funkcjonalność). Pod nimi zaś umieszczono wybieraki kołowe wpływające na poszczególne kolory składowe zdjęcia - odpowiadają zakładce HSL. Znamy to więc z pierwszej odsłony konsoli.
Podobnie jak pokrętła, które są odwzorowaniem suwaków zakładki Basic (panelu Develop programu Lightroom). Nie zmieniły one swojego położenia. To dobrze, ponieważ są ulokowane w intuicyjnych miejscach. Ponadto zostały podzielone na trzy grupy: wyrazistość i ekspozycja, jasne i ciemne partie kadru, kolorystyka zdjęć - czyli Contrast, Clarity, Exposure / Blacks, Whites, Shadows, Highlights / Vibrance, Saturation, White Balance i Tint. Wszelkie zmiany są natychmiastowo wprowadzane, a ich efekt można zobaczyć nie tylko na zdjęciu, lecz także w danej zakładce, która automatycznie otworzy się po przekręceniu danego pokrętła.
Jednak producent na tym nie poprzestał. Na konsoli znajdziemy również nowy przycisk „custom mode“, który umożliwia zmianę opcji i funkcjonalności wyżej wymienionych pokręteł. Do tego możemy skorzystać także z konfigurowalnych gałek D1 i D2, do których przypiszemy, na przykład winietę, wyostrzenie obrazu, narzędzie deheze czy też redukcję szumów. W efekcie 13 fizycznych pokręteł da nam aż 26 przypisanych opcji (13 wyjściowych i kolejne 13 po wciśnięciu „custom mode“ lub Fn). Nie powinniśmy więc narzekać na brak możliwości konfiguracyjnych Loupedeck+.
Idąc dalej. Miejsce przycisku „brush“ (pierwsza generacji konsoli) zajęły teraz trzy przyciski funkcyjne, do których możemy przypisać nie tylko pędzel, lecz także filtr kołowy lub gradientowy. Zaś kombinacja Fn z którymś z nich uruchomi kolejne trzy przypisane opcje, na przykład narzędzie „spot removal“. To o wiele więcej możliwości edycji lokalnej niż otrzymywaliśmy wraz z pierwszą odsłoną Loupedecka.
Natomiast poniżej producent umieścił przyciski dedykowane oznaczeniom zdjęć. Do tego otrzymujemy dedykowany klawisz zmieniający ich funkcjonalność (zmiana oznaczenia z gwiazdek na kolory i odwrotnie). Ale to nie wszystko. Na tych pięciu przyciskach umieszczono również oznaczenia Shift, Ctrl, Cmd, Alt i Tab - znane z klawiatur komputerowych. Obok znajdziemy także klawisze C1 i C2, które wyjściowo odpowiadają za flagowanie lub obrót zdjęć. Rzecz jasne je również możemy personalizować.
Wielu pewnie zdziwi fakt, że z konsoli zniknął przycisk zoom (u poprzednika było aż dwa). Już rozwiewamy wszelkie wątpliwości. Tuż obok strzałkowego nawigatora umieszczone są dwa konfigurowalne klawisze C5 i C6. Pierwszy z nich zaprogramowano tak, by odpowiadał właśnie za zoomowanie zdjęć.
Czy producent wyciągnął wnioski po pierwszej odsłonie konsoli? Odpowiedź brzmi: tak! Loupedeck+ to o wiele bardziej przemyślana i znacznie lepiej zaprojektowana konstrukcja. Z pewnością niemały w tym wkład mieli fotografowie, którzy przesyłali swoje opinie, ale też i propozycje usprawnień.
Przede wszystkim podobać się może wręcz nieskończona możliwość konfiguracji poszczególnych przycisków i pokręteł, do których przypiszemy najczęściej używane opcje lub ulubione presety. Do tego dochodzi precyzyjniejsze wykonanie, a także kompatybilność urządzenia z większą liczbą programów, która - jak obiecuje producent - będzie stale powiększana. Oczywiście Loupedeck+ wciąż ma pomniejsze wady i niedociągnięcia, jednak bledną one przy zaawansowanej funkcjonalności konsoli.