Wydarzenia
Pamięć teatru. Polska fotografia teatralna od początku istnienia do dziś - ruszyła wirtualna wystawa
"Niektórzy mogą być zniechęceni do korzystania ze statywu, bo nigdy nie mieli kontaktu z naprawdę dobrym sprzętem tego typu" - o zaletach fotografowania ze statywami Leofoto pisze Jędrzej Sokołowski, fotograf architektury, wnętrz i portrecista.
Artykuł powstał we współpracy z marką Leofoto
Drewniany aparat skrzynkowy ustawiony na ciężkim trójnogu i fotograf przykryty czarną płachtą przyglądający się obróconemu do góry nogami obrazowi na szklanej matówce – to archetypowy obraz fotografa z dawnych czasów. Dziś wszystko wygląda inaczej. Rozwój technologiczny sprzętu fotograficznego i oprogramowania do obróbki zdjęć znacznie ułatwia pracę. Współczesne aparaty mają niewiele wspólnego z pierwszymi analogowymi kamerami, które wymagały kilkusekundowych czasów naświetlania. Jedna rzecz z tego dawnego obrazu fotografa nadal wygląda jednak (na pozór) podobnie. Od momentu wynalezienia fotografii towarzyszy nam statyw w formie trójnogu. Czy w dobie wysokoczułych matryc, stabilizacji obrazu i smartfonów, statyw to przeżytek i archaiczny rekwizyt?
Nie każdy, kto robi zdjęcia, musi mieć statyw. Zapewne większość zawodowych fotografek i fotografów go posiada, ale prawie nigdy nie używa. Ale są też fotografujący, dla których aparat nie istnieje bez statywu. Czasem chcą, czasem muszą, a czasem i chcą, i muszą pracować wolniej oraz dokładniej, precyzyjnie komponując kadry czy korzystając z dłuższych czasów ekspozycji lub dłuższych ogniskowych. Statyw nadal bywa potrzebny mimo, że degradacja obrazu na wyższych czułościach właściwie przestaje być problemem. Oprogramowanie do obróbki korzystające z AI dodatkowo pozwala na niesamowitą poprawę nawet mocno zaszumionych zdjęć. Do tego ogólnodostępne aparaty i obiektywy ze stabilizacją pozwalają na uzyskanie nieporuszonych ujęć z ręki nawet przy słabym świetle. Jednak mimo coraz większych możliwości technicznych, jakie oferują aparaty cyfrowe, ja nadal w wielu sytuacjach, w których byłbym w stanie wykonać poprawne technicznie zdjęcie z ręki, korzystam ze statywu.
Statyw bywa podparciem zarówno dla aparatu, jak i dla samego fotografa. Po wielogodzinnej sesji nieraz zdarzyło mi się o niego oprzeć. Statyw bywa też manifestem obecności fotografującego, wyraża chęć ujawnienia swoich zamiarów. Podczas realizacji projektów dokumentalnych czasem świadomie korzystałem z analogowego aparatu wielkoformatowego: ustawiony na statywie przyciągał uwagę ulicznych przechodniów i stawał się pretekstem do rozmowy, ułatwiając np. nawiązanie kontaktu z osobami, którym chciałem zrobić portrety.
Fotografując ze statywu, stajemy się widoczni dla otoczenia, nie możemy szybko schować aparatu, zrobić zdjęcia z ukrycia. Wymaga to od nas wzięcia odpowiedzialności za to, co i kogo fotografujemy. Ujawniamy swoje zamiary, a ze statywem trudniej się też ucieka… Dlatego w pracy fotografa dokumentalisty wybieram fotografowanie ze statywu nie dlatego, że muszę, ale dlatego, że chcę. Zmusza mnie do wolniejszej pracy, co skutkuje, nawet przy fotografowaniu aparatem cyfrowy, bardziej przemyślanym kadrowaniem i mniejszą liczbą zbędnych zdjęć.
Uważam również, że istotne jest to, że jestem widoczny w przestrzeni, w której pracuję. Jest to dla mnie ważme z powodów etycznych. Nie chcę być podglądającym z ukrycia. Wywołuje to różne reakcje ludzi. Pracując nad cyklem “Nowa Warszawa”, fotografowałem osiedla budowane na obrzeżach stolicy. Pracowałem wielkoformatowym Sinarem ze średnioformatową kasetą 6x12. Statyw ustawiałem przeważnie na środku pola, czasem w głębokim śniegu, czasem w błocie. Zdarzało mi się płoszyć kuropatwy czy dziki. Często ludzie brali mnie za geodetę, który przyjechał dzielić działki pod nowe inwestycje…
Fotografowanie jest zawłaszczaniem, odzieraniem, gwałceniem – tak definiuje akt robienia komuś zdjęć Susan Sontag. Staram się przeciwstawić tej opinii. Dla mnie ważny jest nie tylko efekt sesji w postaci zdjęć. Ważny jest również sam proces powstawania fotografii, czyli w przypadku portretu, spotkanie z drugim człowiekiem. Staram się, by był to proces tworzenia relacji, a nie tylko zdejmowania obrazu. Vilem Flusser, filozof fotografii, porównał fotografowanie do polowania: Obserwując ruchy człowieka posługującego się aparatem fotograficznym (...), odnosi się wrażenie, że znajduje się on w stanie zaczajenia: jest to ten sam prastary gest paleolitycznego myśliwego skradającego się w tundrze. Ja próbuję odejść od takiej postawy.
Lubię techniczny aspekt wykonywania zdjęć aparatem wielkoformatowym: oglądanie kadru na dużej matówce, brak możliwości patrzenia przez aparat po zamknięciu migawki i włożeniu kasety. Inspiruje mnie narzucony przez technologię limit zdjęć (jedna kaseta to tylko dwa strzały), wyzwalanie migawki wężykiem. Wszystko to pasuje do bliskiego mi sposobu portretowania ludzi. Nie fetyszyzuję jednak fotografii wielkoformatowej czy analogowej. Nie użyję sformułowania “magia fotografii wielkoformatowej”. To tylko narzędzie i od lat staram się przyglądać temu, co to narzędzie mi daje, jak wpływa na proces fotografowania oraz czy i jak ten proces uwidacznia się na zdjęciu. Myślę, że dziś potrafię pracować aparatem cyfrowym podobnie do wielkoformatowego. Bo to nie sam sprzęt jest dla mnie ważny, ale skupienie na modelu, spowolnienie procesu, spotkanie z fotografowanymi ludźmi.
Statyw pozwala mi na postawienie aparatu z boku. Nie trzymam wtedy kamery przy oku, nie zasłaniam nią twarzy. Carol Armstrong w swoim eseju Biology, Destiny, Photography: Difference According to Diane Arbus opisując fotografów ulicznych, którzy chwytają chwilę za pomocą „fallicznego aparatu będącego przedłużeniem ich oka” zwracała uwagę, że aparat trzymany przy twarzy daje fotografowi iluzję bezpośredniego patrzenia na rzeczywistość. Kamera nie jest zewnętrznym narzędziem, ale staje się częścią ciała. Gdy ustawiam aparat na statywie i patrzę na matówkę lub na tylny ekran w cyfrze podczas sesji portretowej, mam wrażenie, że kamera staje się dodatkowym uczestnikiem spotkania. Mogę odejść od aparatu, nie tracąc ustawionego kadru i podejść do fotografowanej osoby, porozmawiać z nią twarzą w twarz, nie chowając się za sprzętem. Lubię w chwili wyzwalania migawki patrzeć bezpośrednio na twarz fotografowanej osoby. Jest to możliwe dzięki postawieniu aparatu na statywie.
W fotografii architektury i wnętrz, a tym bardziej w digitalizacji dzieł sztuki i dokumentacji wystaw, czyli w dziedzinach, którymi się zajmuję, statyw to podstawa. Dosłownie i w przenośni. Od jego stabilności zależy zarówno techniczna jakość zdjęć, jak i komfort pracy. Mam wrażenie, że szczególnie ta druga kwestia często jest pomijana. Fotografowie skupiają się na wyborze optymalnego aparatu i obiektywu, nieraz ślepo podążając za nowinkami technicznymi. Rzadziej przywiązują wagę do wyboru statywu i głowicy, często też oszczędzają przy ich zakupie. Przestarzały, ciężki, niestabilny statyw może być utrapieniem i dużym utrudnieniem podczas fotografowania i wpływać bezpośrednio na tempo naszej pracy.
Według mnie warto dobrze przemyśleć zakup statywu, ponieważ jest to inwestycja na lata. Cena nawet najdroższego statywu jest przeważnie nawet kilkukrotnie niższa niż koszt profesjonalnego sprzętu, który jest później na nim montowany. Myślę, że wielu fotografujących, którzy dotychczas nie lubili lub nie chcieli korzystać ze statywu, zmieniłoby zdanie po kontakcie z nowoczesnymi, lekkimi, dobrze wykonanymi modelami.
Przez lata korzystałem z różnych karbonowych modeli Gitzo w połączeniu z głowicami i akcesoriami Really Right Stuff, Arca Swiss i Sunwayfoto. Mam też pewne doświadczenia z produktami Manfrotto. Byłem ciekaw, jak na ich tle wypadną produkty stosunkowo nowej chińskiej marki Leofoto. Pierwsze informacje, które znalazłem w Internecie kilka lat temu, zaciekawiły mnie. Duże wrażenie zrobił na mnie niezwykle szeroki wybór produktów oferowanych przez Leofoto. Widać, że producent myśli kompleksowo o swojej ofercie i projektując zarówno statywy, głowice oraz przeróżne akcesoria, zwraca uwagę na detale oraz czerpie inspiracje od najlepszych firm.
Od ponad dwóch lat korzystam ze sprzętu Leofoto. Moim głównym statywem jest bardzo uniwersalny model Mr.Q LQ-365C połączony z bazą poziomująca LBQ-60S i niedużą głowicą G2. Dobrałem takie elementy, bo pasują do moich potrzeb. Głowica jest lekka, mała i bardzo precyzyjna. W fotografii architektury i wnętrz wykorzystuję ją głównie do poziomowania. Dodatkowa półkula będąca bazą pod głowicę, zwiększa zakres możliwego wychylenia aparatu. Korzystam oczywiście z szybkozlączek L-bracket w standardzie Arca Swiss. Dzięki temu łatwo przechodzę z kadru poziomego do pionowego. LQ-356C to bardzo kompaktowy statyw jak na swoje możliwości. Łączy niską wagę (ok. 1,5 kg bez głowicy) i małe rozmiary po złożeniu z dużą wysokością roboczą sięgającą dwóch metrów. Wybrałem ten model, ponieważ jestem w stanie spakować go do lotniczego bagażu podręcznego, nie rezygnując jednocześnie z odpowiedniej wysokości roboczej i stabilności.
Korzystam z dwóch typów głowic w zależności od rodzaju zdjęć. W przypadku sesji portretowych używam przeważnie głowicy kulowej LH-47, która pozwala pracować szybko i intuicyjnie. Podczas zleceń wymagających precyzji, zakładam natomiast wspomnianą wcześniej głowicę przekładniową G2 lub większy i uniwersalniejszy model G4. Oba modele pozwalają na precyzyjne kadrowania nawet z ciężkimi aparatami. Dlatego spodobało mi się rozwiązanie stosowane w statywach Leofoto, które pozwala na szybką zmianę konfiguracji. W pracy studyjnej z użyciem ciężkiego statywu kolumnowego Foba, również korzystam z mikrometrycznej głowicy Leofoto G4.
Większy, bardziej bezkompromisowy model statywu, który również sprawdza się w mojej pracy, to LM-364CL. Posiada on szerszy rozstaw nóg i dużo większą płytkę bazową. Dedykowany jest do pracy z cięższymi aparatami i pozwala na osiągnięcie wysokości 2 metrów bez kolumny centralnej. Można oczywiście dodać opcjonalną kolumnę i uzyskać jeszcze wyższą perspektywę. Statyw jest bardzo lekki jak na swoje rozmiary, sztywność i wytrzymałość. Cena LM-364CL jest w mojej ocenie bardzo przystępna jak na możliwości i jakość, którą oferuje.
Leofoto posiada niezwykle bogaty asortyment. Poza kilkoma liniami statywów fotograficznych i filmowych w ofercie tego producenta znajdziemy dużą liczbę głowic i przeróżnych akcesoriów takich jak płytki do aparatów, klatki operatorskie, uchwyty na tablet czy telefon, kieszonkowe narzędzia i wiele innych.
Na swoim profilu instagramowym wrzucam sporo relacji BTS i zauważyłem, że najwięcej reakcji i pytań otrzymuję w związku z moją torbą na kamienie. To jest naprawde tania, prosta i lekka rzecz, a tak bardzo pomocna w pracy! Tak jak sugeruje nazwa, torba służy do trzymania kamieni i świetnie sprawdza się w terenie kiedy chcemy dodatkowo zabezpieczyć i ustabilizować statyw np. przy silnym wietrze czy stromym terenie. Ale ja znacznie częściej wykorzystuję tę torbę do przenoszenia obiektywów. Wersja podzielona na trzy komory sprawdza się do tego idealnie. Trzy obiektywy mogę mieć zawsze pod ręką. Takie rozwiązanie sprawdza się dobrze zwłaszcza przy fotografii wnętrz czy dokumentacji wystaw. Sam korzystam z dwóch produktów tego typu: mniejszego RB-1 wyposażonego w przegródki i większego, bardziej odpornego RB-2. Ten drugi zdecydowanie lepiej sprawdzi się przy większych statywach i w ciężkich warunkach górskich oraz dodatkowo posiada hak pozwalający na zawieszenie większego obciążenia np. torby czy plecaka.
Wykorzystuję również: Leofoto LCH-2, czyli bazę pod laptopa, która pomaga w optymalnej organizacji stanowiska do tetheringu; HC-32, czyli kolumnę statywową z możliwością zmiany kąta pochylania; DA-2, czyli uchwyt na kable ułatwiający pracę w trybie tetheringu.
Po dwóch latach korzystania z produktów Leofoto mogę ocenić ich wytrzymałość. To kluczowa cecha w produktach tego typu, której nie da się sprawdzić w krótkim youtubowym teście. Od statywu tej klasy oczekuję, że po kilku latach użytkowania będzie działał tak samo jak po zakupie. Staranność, z jaką został wykonany, i użyte materiały do produkcji gwarantują, że tak będzie. Przez cały czasu użytkowania sprzętu Leofoto nie miałem żadnych problemów z jego działaniem.
Myślę, że niektórzy mogą być zniechęceni do korzystania ze statywu, bo nigdy nie mieli kontaktu z naprawdę dobrym sprzętem tego typu. Statyw nie musi być ciężkim i niewygodnym w transporcie balastem. Nowoczesne karbonowe trójnogi są lekkie, stabilne i wytrzymałe. Doświadczenia z małymi, rachitycznymi podróżnymi modelami, też mogą być zniechęcające. Dlatego myślę, że naprawdę warto przyjrzeć się ofercie Leofoto.
Poza tym polecam pomyśleć o statywie, nawet jeśli nie jest nam niezbędny. Czasem narzucenie sobie pewnych ograniczeń, zmuszenie się do wolniejszej pracy, może pobudzić naszą kreatywność lub wpłynąć na sposób, w jaki patrzymy i kadrujemy.
Wejdź na fotoforma.pl/leofoto. Wszystkie produkty Leofoto objęte są rabatem 10% z kodem L10 tylko do 31 maja 2024.
Fotograf dokumentalista mieszkający w Warszawie. Specjalizuje się w zdjęciach architektury, wnętrz i portretach. Absolwent Instytutu Twórczej Fotografii (Opawa, Czechy) i Instytutu Historii Sztuki (Uniwersytet Warszawski), stypendysta MKiDN. Współzałożyciel firmy Skanery Niewiarygodne specjalizującej się w digitalizacji dzieł sztuki i archiwów. Stały współpracownik portalu Architectural Photography Almanac (APA) w którym publikuje recenzje sprzętu fotograficznego i artykuły dotyczące postprodukcji i warsztatu pracy fotografa architektury. Jego zdjęcia znajdują się w kolekcji Muzeum Warszawy i zbiorach prywatnych.