Gillian Laub: „Family Matters”. Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach [Recenzja]

Autor: Maciej Zieliński

4 Luty 2022
Artykuł na: 6-9 minut

Gillian Laub dorastała na bogatych przedmieściach Nowego Jorku, w zamożnej żydowskiej rodzinie, w której – jak mówi – wszystkiego zawsze było dużo: pieniędzy, zabawy, miłości, a później również problemów i niesnasek.

Był rok 1999, przerwa w zajęciach w nowojorskim International Center of Photography. Gillian Laub – dziś uznana dokumentalistka - paliła z koleżankami papierosa przed budynkiem ICP. Jedna z nich zwróciła nagle uwagę na trzy zmierzające w ich stronę wulgarne w swym zadowoleniu bogaczki w drogich futrach, z przesadnym makijażem, który widać było z odległości kilku przecznic. Gdy podeszły bliżej, Gilian zamarła. Okazało się, że to jej babcia, matka i ciotka. Kobiety ucieszyły się niezmiernie, wyściskały ją i wycałowały.

Laub wiedziała co pomyślały koleżanki, bo w zasadzie czuła to samo. Miała ochotę wykrzyczeć: „Nic nie rozumiecie, moi bliscy musieli uciekać z Ukrainy przed antysemickimi pogromami, trafili do obcego kraju, pracowali bardzo ciężko na to co dziś mają.” Z drugiej jednak strony zdawała sobie sprawę z ostentacji ich zachowania. Ale też własnej uprzywilejowanej pozycji.

 

W zawodowej pracy zajmowała się problemem nierówności, dyskryminacją, konfliktami wewnątrz społeczności. Dokumentowała trudne relacje żydowsko-palestyńskie czy problem rasizmu i segregacji w Georgii na południu Ameryki. Zawsze jednak mogła wrócić do bezpiecznego i dostatniego domu. Liczyć na pomoc, również finansową. Dyskomfort, który poczuła, Laub postanowiła zbadać za pomocą aparatu.

Lubimy nasz komfort

Fotografowała podczas wszelkich rodzinnych wydarzeń: narodzin, ślubów i pogrzebów, przyjęć w ogrodzie oraz wspólnych wakacji. Przyglądała się temu jak jej bliscy celebrują życie - na swój niezwykły, czasem gorszący wszystkich wokół, ale pełen miłości i serdeczności sposób. Amerykański do bólu, za to daleki od ortodoksyjnej żydowskiej tradycji. „We like our comforts” - powiedziała jej kiedyś babcia Bea. Stwierdzenie to stało się credo pierwszej części ksiąski.

Zdjęcia opatrzone są komentarzami – krótkimi sylwetkami, wspomnieniami i przemyśleniami. Poznajemy kolejno członków rodziny. Nestora rodu, pełnego wigoru dziadka Irvinga, który kocha swój ogród warzywny i pływanie w przydomowym basenie, ale nade wszystko, kocha swoje wnuki.

Matkę, która nie lubi być fotografowana bez makijażu i zimną jak lód kuzynkę Lenę, której nie podoba się, że jej córka spotyka się z „gojem”. Ojca, który kocha swoją pracę równie mocno jak rodzinę.

Laub zastanawiała się, czy to, że mają tak odmienne spojrzenie na sprawy zasadnicze, nie jest czymś z czym da się żyć. I gdy była już niemal przekonana, że tak, okazało się, że jednak się nie da.

 

Nie przestawała obserwować i fotografować, odkrywała rzeczy których się nie spodziewała. Książka stanowi studium mieszanych emocji wywoływanych u Laub przez jej własną rodzinę, ale też problemu jaki ma z własnym pochodzeniem. Traumami, z którymi chce się zmierzyć, lub przynajmniej je zaakceptować. Znaleźć w tej rodzinie miejsce dla siebie.

Kwestia priorytetów

Gdy zmarł ukochany dziadek, zabrakło osoby, która spajała familię. Zżytą, wielopokoleniową rodzinę niebawem podzieliła polityka. W 2016 roku część rodziny i przyjaciół poparła w wyborach prezydenckich Donalda Trumpa, aktywnie wspierając jego kampanię.

Trump reprezentował wszystko czemu Laub się sprzeciwiała i co starała się napiętnować w swoich projektach: seksizm, rasizm, homofobię, skrajny populizm. Ojciec widział jednak nieustraszonego patriotę, który mówi co myśli i nie boi się wpływowych elit (do których sam siebie nie zaliczał). „Jestem realistą, dla mnie priorytety to ekonomia i polityka zagraniczna”. Jedynym sposobem, by znieść kolejne święto dziękczynienia było ukrycie się za aparatem.

 

Ostatnie dwie części książki, to historia co raz trudniejszych relacji w kolejnych latach. Sprzeczek, kłótni i jednoczesnej walki o utrzymanie rodziny w całości. Oglądamy zdjęcia z gwałtownie przerwanych rodzinnych uroczystości, dumnego ojca w czapce „Make America Great Again”, pusty pokój bratanka oklejony plakatami wspierającymi Trumpa, Matkę z plakatem „Kobiety dla Trumpa”. 

Polityka rządu w sprawie pandemii, strzelanina w El Paso i temat dostępu do broni, śmierć Georga Floyda pogłębiły jeszcze podziały. Wracając do zdjeć z początku książki sami zastanawiamy się jak do tego doszło. Gdy Trump przegrywa kolejne wybory ciśnienie opada. A gdy pandemia na chwilę odpuszcza, przychodzi czas na refleksję i złakniona kontaktu rodzina po przejściach stara się wrócić na dawne tory. „Mój świat się rozpadł, ale rozbijanie go na jeszcze więcej kawałków, z pewnością nie pomoże go naprawić. Dziadek mawiał – daj spokój, przecież jesteśmy rodziną. Cóż postaramy się nią dalej być” - kończy książkę Laub.

Pięknie wydana przez nowojorskie wydawnictwo Aperture publikacja składa się w poruszającą rodzinną sagę, którą obejmuje niemal 20 lat z życia pewnej rodziny, i którą czyta się niczym powieści Elizabeth Strout. To publikacja niezwykle ciekawa na bardzo wielu poziomach – nie tylko wizualnym - za sprawą genialnych zdjęć Laub - ale też socjologicznym czy wręcz antropologicznym.

Gillian Laub | „Family Matters”

  • Stron: 200
  • Zdjęć: 85
  • Oprawa: twarda
  • Format: 24 x 27 cm
  • Wydawnictwo: Aperture  
Skopiuj link

Autor: Maciej Zieliński

Redaktor naczelny serwisu fotopolis.pl i kwartalnika Digital Camera Polska – wielki fan fotografii natychmiastowej, dokumentalnej i podróżniczego street-photo. Lubi małe dyskretne aparaty, kolekcjonuje albumy i książki fotograficzne.

Komentarze
Więcej w kategorii: Recenzje
Sigma 300-600 mm f/4 DG OS Sports - opinia Wojciecha Sobiesiaka
Sigma 300-600 mm f/4 DG OS Sports - opinia Wojciecha Sobiesiaka
Nowy imponujący telezoom Sigmy to święty Graal fotografów sportowych, ale i przyrodniczych. Jego możliwości w terenie sprawdził fotograf natury Wojciech Sobiesiak.
8
Elinchrom ONE na sesji u Jakuba Gąsiorowskiego - mała lampa, duże możliwości!
Elinchrom ONE na sesji u Jakuba Gąsiorowskiego - mała lampa, duże możliwości!
Elinchrome ONE to przenośna lampa generatorowa łącząca jakość z uniwersalnością. O jej możliwościach opowiada fotograf portretowy, ślubny i modowy Jakub Gąsiorowski.
14
Zaglądając pod podszewkę świata. „Solid Maze” Piotra Zbierskiego
Zaglądając pod podszewkę świata. „Solid Maze” Piotra Zbierskiego
Siła fotografii Zbierskiego nie polega na tym, że odbywa on dalekie podróże, często do miejsc trudno dostępnych. Jej istota tkwi w tym, co w tych miejscach odnajduje. W jego ostatnim...
7
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (1)