Wydarzenia
Pamięć teatru. Polska fotografia teatralna od początku istnienia do dziś - ruszyła wirtualna wystawa
Adobe zapowiedziało pakiet nowych funkcji AI pod nazwą Firefly. Pierwsze skrzypce gra tu generator grafiki, ale prawdziwą siłą nowej usługi będą funkcje poboczne dzięki którym wreszcie będzie to narzędzie możliwe do praktycznego wykorzystania w pracy komercyjnej.
Usługi AI rozwijają się w zawrotnym tempie, a my niemal co tydzień słyszymy o nowych technologiach, które w perspektywie czasu mogą zachwiać, lub nawet zupełnie wywrócić rynek fotografii. Do tej pory generatory AI, choć niekiedy zadziwiające swoją skutecznością, miały jednak kluczową wadę w postaci ograniczonych interfejsów, utrudniających precyzyjną kontrolę nad tworzonym obrazem i jego dopracowywanie. Wygląda na to, że już niebawem może zmienić się to za sprawą nowych usług z pakietu Adobe.
Adobe Firefly, bo o nich mowa, to nowa rodzina generatorów/edytorów AI opracowanych przez firmę, która szczyci się mianem pierwszych „etycznych” rozwiązań tego typu. Chodzi głównie o to, że systemy te nie zostały wytrenowane na obrazach „wykradzionych” z zasobów internetu, a na zasobach Adobe Stock i kolekcjach z domeny publicznej. Oprócz tego, usługi te będą zintegrowane z systemem Content Authenticity Initiative, co m.in. zapewni stosowną ochronę praw autorskich, a także umożliwi twórcom oznaczenie prac, których nie chcą przeznaczać do trenowania modeli AI stworzonych przez Adobe.
Podczas gdy większość internetowych komentatorów opisując Adobe Firefly skupia się właśnie na temacie bezpieczeństwa, prawdziwa, wręcz rewolucyjna siła nowego rozwiązania drzemie w nowych funkcjach edycji obrazów stworzonych przez AI, których przedsmak możemy poczuć oglądając filmiki promocyjne.
To, co przede wszystkich rzuca się w oczy, to interfejs zbliżony do dotychczasowych programów z pakietu Adobe, który daje możliwość dość dużej kontroli nad powstającymi rzeczami, a także (jak się wydaje) możliwość swobodnego przesyłania wygenerowanych grafik do stosownych aplikacji w celu ich dalszej obróbki. Najbardziej przełomowe wydają się jednak możliwości takie jak, generowanie na podstawie otrzymanych grafik obrazów 3D, animacji i wektorów, opcja precyzyjnego maskowania i edycji tylko zaznaczonego fragmentu obrazu oraz możliwość trenowania modeli AI na bazie własnych prac i zdjęć.
I właśnie ta ostatnia funkcja może być tym, co ostatecznie rozmontuje rynek tradycyjnej fotografii komercyjnej. W momencie gdy będziemy w stanie wgrać do systemu proste zdjęcia produktu, a następnie wiernie odtworzyć ten produkt w ramach funkcji AI w dowolnym wariancie stylistycznym, potrzeba zatrudniania zawodowego fotografa przestanie właściwie istnieć. W ten sam sposób na bazie kilku zdjęć wsadowych możemy być w stanie stworzyć całą spójną stylistycznie kampanie reklamową.
To wszystko oczywiście w przypadku, gdy model wykorzystywany przez Adobe będzie w stanie wiernie odtworzyć ręce, oczy i wszystko inne z czym dotychczas miały problem generatory AI. Ale biorąc pod uwagę rekordowe zyski Adobe i chęć dominacji w każdej sferze związanej z pracą graficzną nie mamy wątpliwości, że system opracowany przez producenta będzie w stanie godnie konkurować z najbardziej zaawansowanymi rozwiązaniami na rynku.
Także zapnijcie pasy, bo zanosi się na to, że rok 2023 będzie tym, który na dobre odmieni rynek i nasze przyzwyczajenia w zakresie pracy z obrazem.
Jak na razie nie wiadomo, kiedy funkcje Adobe Firefly zostaną powszechnie dostępne, ale już teraz można zapisywać się do beta testów na stronie producenta.
Więcej informacji znajdziecie na stronie adobe.com.