Branża
Canon zmienia sposób świadczenia usług gwarancyjnych i serwisowych w Polsce - od teraz aparaty będą naprawiane w Niemczech
Ludzkość ukryła się w swoich domach i mieszkaniach. Ulice wielu miast zamarły, a łącza internetowe rozgrzały się do czerwoności. Pewnie większość z Was już widziała viralowe zdjęcia upitych słoni czy filmy przedstawiające delfiny w pobliży Wenecji. Niestety wszystko to, to fake newsy.
Skoro wszyscy je widzieliśmy to właściwie po co tworzyć o nich kolejne treści? Nie widziałbym sensu, gdyby nie mały szkopuł. Niestety prawie wszystkie materiały krążące po internecie i ukazujące nam zwierzęta które odzyskują swoje habitaty są fałszywe.
Dziennikarka pracująca dla National Geographic, Natasha Daly wyśledziła, że przynajmniej trzy z bijących rekordy popularności filmów i fotografii są dobrze stworzonymi mistyfikacjami!
Muszę przyznać, że zdjęcie słoni ucinających sobie poalkoholową drzemkę wśród krzewów herbacianych bardzo złapało mnie za serce. Sam dałem się nabrać na przypisaną zdjęciom historię. Według biura leśnictwa i użytków zielonych w prowincji Yunnan, gdzie miały powstać zdjęcia, takie zdarzenie nie miało miejsca. Historia z upiciem się winem i zaśnięciem jest tylko ładnie dopisaną anegdotką do zdjęcia. Stado słoni rzeczywiści niedawno przeszło przez wioskę w prowincji Yunnan, ale nie było to stado uwiecznione na zdjęciach, dodatkowo owe stado jest monitorowane i viralowa sytuacja nie miała w rzeczywistości miejsca
Po co takie informacje rozpowszechniać?
W podobnym czasie co słonie, do internetu trafił materiał o łabędziach, które wróciły do Wenecji. Ich powrót według opisu był spowodowany poprawą jakości i przejrzystości wody w kanałach. Do czystych wód miały wrócić też ryby, które przyciągnęły swoją obecnością ptaki. Nic bardziej mylnego, łabędzie można regularnie obserwować w kanałach Burano, niewielkiej wyspy w aglomeracji Wenecji, gdzie powstały zdjęcia. Osoba odpowiedzialna za udostępnienie zdjęć, pochodzi z New Delhi i nie miała pojęcia, że łabędzie żyły w kanałach Wenecji zanim koronawirus opanował Włochy. Mimo przyznania się do błędu, autorka wpisu nie planuje go usuwać. Według niej wody w Wenecji są wyraźnie czystsze od czasu epidemii wirusa i to ważne, aby w tych czasach podnosić ludzi na duchu, nawet jeśli wiadomości które otrzymują nie są prawdziwe.
Podobnie ma się sprawa z delfinami, tyle, że one zostały uchwycone w porcie na Sardynii, a nie, jak mówi opis, w okolicach Wenecji.
Czemu mają służyć takie działania?
Natura, szybko zareagowała na naszą absencję. Ludzie zniknęli w swoich domach, a ich miejsce zastąpiły gatunki zwierząt, które przez naszą działalność straciły swoje siedliska. Zapewne wiecie o czym piszę. Wszyscy wierzymy, że natura jest wystarczająca silna, by przetrwać naszą destrukcyjną działalność. Bezgranicznie wierzymy, że nie tak naprawdę nie musimy wyhamować naszych działań, a pęd, którym jesteśmy opanowani nikomu nie wyrządzi krzywdy. Problemy wirusowe to raptem zadyszka, która nas złapała i jest nieznacznym wypadkiem przy pracy. Przypadkiem, który zdarza się raz na tysiąc lat.
Zapytana przez dziennikarkę, profesor psychologii i badań środowiska Susan Clayton powiedziała: „Myślę, że ludzie naprawdę chcą wierzyć w siłę przyrody i jej nieograniczone możliwości samoregeneracji”.
Według psycholog społecznej Erin Vogel, stworzenie virala daje nam "natychmiastową nagrodę społeczną”. Innymi słowy, publikowanie nośnych informacji w mediach społecznościowych na chwilę poprawia nam poczucie własnej wartości.
Według Vogel, potrzeba poszukiwania pozytywnych wiadomości jest w tym momencie wyostrzona. Ludzie starają się jakoś poradzić sobie z pandemią i wiadomościami o załamującej się gospodarce. Dodatkowym czynnikiem jest izolacja, która sama w sobie, nie jest łatwą sytuacją. „W czasach samotności, poczucie szczęścia i nadzieja jest tym czego najbardziej pożądamy”.
Pomysł, że wirus pomoże odbudować się naturze, to swoiste myślenie o czubku własnego nosa. My tych zmian dokonywać nie musimy, przyroda załatwi to za nas. Informujmy, a resztę biegu zostawmy prawom naturalnym. Jako ludzie uważamy, że ten trudny okres przechodzimy z jakiegoś powodu. Probujemy zrozumieć takie zdarzenia i przypisujemy im sens, który jest wygodny dla nas samych.
Jak się jednak okazuje to nie prawda jest w tym momencie najważniejsza, a nadzieja. Ale czy będziemy w stanie uwierzyć w kolejne nawet najpiękniejsze kłamstwo, skoro dowiadujemy się, że właśnie zostaliśmy oszukani?
Nie od dziś wiadomo, że media wykorzystywane są do sterowania ludźmi. Propaganda to jedno z najlepszych narzędzi do trzymania w ryzach niepokojów społecznych, służące utrzymaniu władzy i tłumieniu rewolucji. Czy wiecie, że niemieckie filmy propagandowe z okresu II wojny światowej przedstawiają zwykle żołnierzy Wermachtu idących z lewej do prawej a aliantów na odwrót? Co to może oznaczać? Skoro macie to na uwadze, zobaczcie teraz któryś z filmów o Avengersach i zwróćcie uwagę w którym kierunku idą superbohaterowie, a w którym schwarzcharaktery.
Obraz nigdy nie był czymś niewinnym, od najmłodszych lat służył do przedstawiania świata takim, jakim nie jest. Może więc czasem warto dać się oszukać?
Oryginalny artykuł Natashy Daly znajdziecie na stronie nationalgeographic.com