Branża
Rankin zamyka swoją agencję - fotograf obwinia AI i zmieniający się rynek
Po co Sony pokazuje kolejnego flagowca, skoro poprzedni nadal wyprzedza konkurencję o dwie długości? Sony A9 II to jednak coś więcej niż tylko pokaz sił i chęć przypieczętowania pozycji lidera rynku bezlusterkowców.
Menedżerowie Canona i Nikona prawdopodobnie właśnie lądują na oddziałach kardiologicznych po niedawnym zawale. Nie dość, że pokazany przed dwoma laty Sony A9 pod względem wydajności wyprzedza topowe reporterskie lustrzankowe korpusy przynajmniej o jedną generację i cały czas jest niedoścignionym wzorem dla projektantów systemów bezlusterkowych, spadkobierca Minolty pokazał właśnie jego następcę.
Wiemy o czym myślicie. Nam też przez długi czas wydawało się, że topowy bezlusterkowiec Sony pod względem przystępności i komfortu pracy nie może równać się z najlepszymi modelami Canon i Nikon. W końcu projektanci Sony dość rzadko zerkają w słowniku na hasło „user experience”. Możliwość przetestowania aparatu w praktyce zmieniła jednak diametralnie nasze zdanie. Mało który model na rynku pozwala fotografować dynamiczną akcję tak sprawnie i bezproblemowo. To po prostu prawdziwy potwór, który obala większość argumentów przemawiających na niekorzyść bezlusterkowców.
Wygląda jednak na to, że albo póki co projektanci Sony dobili go granicy swoich możliwości, albo chcą zwyczajnie oszczędzić swojej konkurencji przytyków ze strony użytkowników. Wraz z modelem A9 II Sony nie prowadza bowiem rewolucji na miarę poprzednika, ale raczej szlifuje wydobyty w 2017 roku diament. Zachowawcze podejście Sony jest jednak w pełni zrozumiałe. Zwyczajnie nie ma sensu odkrywać swoich wszystkich kart, skoro konkurencja wciąż głowi się jak doścignąć poprzednika.
No dobrze, ale przejdźmy do meritum, czyli nowości, które debiutują wraz z drugą generacją aparatu. Generalnie Sony A9 II ma być jeszcze wygodniejszy i lepiej przystosowany do „stadionowych” warunków pracy.
Przede wszystkim otrzymujemy odświeżoną ergonomię i budowę. Body łączy w sobie najlepsze cechy poprzednika wraz nowościami wprowadzonymi w modelu A7R IV. Mamy więc wygodne pokrętło Drive wraz z pierścieniem do szybkiej regulacji trybów AF, ale także nowy, większy joystick, uwydatniony i lepiej działający przycisk AF-On, większy grip czy wreszcie dodatkowe pokrętło funkcyjne na górze aparatu. Do tego producent obiecuje lepsze uszczelnienia, dwa sloty obsługujące standard UHS-II, złącze USB-C (wersja 3.2), możliwość obsługi cyfrowego interfejsu audio przez gorącą stopkę (opcja podłączenia profesjonalnych mikrofonów przez opcjonalny adapter XLR), a także lepiej tłumiony i bardziej wytrzymały mechanizm migawki, którego żywotność szacowana jest na ponad 500 tys. cykli.
Najważniejsze chyba usprawnienia dotyczą tematu mało ważnego w większości dziedzin fotografii, ale kluczowego dla profesjonalistów pracujących przy relacjach różnego rodzaju wydarzeń, w tym przede wszystkim sportu.
Najwięcej usprawnień dotyczy złącza Ethernet. Wreszcie otrzymujemy szybką łączność 5 GHz, lepszą wydajność w przypadku tetheringu, a także możliwość szyfrowania danych SSL lub TLS w przypadku transferu przez FTP. W praktyce oznaczać ma to szybszą i bezpieczniejszą pracę w warunkach, gdy priorytetem jest szybka wysyłka materiału.
Pomoże w tym także nowa funkcja notatek głosowych, która pozwala przypisać komentarz do wykonywanych zdjęć, co umożliwi szybkie zorientowanie się w materiale podczas jego edycji. Co jeszcze ciekawsze, w przypadku korzystania z aplikacji Imaging Edge, notatki mogą zostać zamienione na tekst pisany i dołączone do zdjęć w formie metadanych. Oczywiście funkcjonalność ta raczej na pewno nie będzie obsługiwać języka polskiego.
I to by było na tyle. Pod względem ogólnej specyfikacji, to niemal dokładnie taki sam aparat jak Sony A9. Otrzymujemy więc 24-megapikselową matrycę Exmor CMOS RS z układem pamięci LSI, tryb seryjny o maksymalnej prędkości 20 kl./s (w przypadku migawki elektronicznej) bez wyciemnienia wizjera, możliwość zapisania około 240 skompresowanych RAW-ów w serii, 5-osiową stabilizację matrycy o szacowanej skuteczności 5,5 EV i autofokus oparty o 693 punkty detekcji fazy (obok 435 punktów detekcji kontrastu) wykorzystujący wszystkie udogodnienia nowych systemów śledzenia Real-Time Eye AF i Real-Time Tracking. Do tego dotykowy, odchylany ekran LCD i wizjer elektroniczny o rozdzielczości 3,6 mln punktów i powiększeniu 0,77x. Nowością jest natomiast dwukrotne zwiększenie prędkości serii dla migawki mechanicznej - 10 kl./s.
Powróćmy więc do tytułu. Oglądając nowy model Sony otrzymujemy jasny przekaz na temat jego jak przez najbliższe lata kształtować będą się możliwości topowych reporterskich korpusów. Fakt, że Sony, które dominuje na rynku bezlusterkowców nie zdecydowało się na bardziej istotne usprawnienia każe nam wierzyć, że i nowe korpusy firm Canon i Nikon nie wzniosą w tym temacie żadnych istotnych rewolucji. Prawdopodobnie przez najbliższe kilka lat powieje więc nudą, ale czy powinniśmy się tym przejmować? A9 II ma chyba obecnie wszystko czego może potrzebować wymagający profesjonalista. Może dzięki temu, część usprawnień spłynie w krótce do niższych modeli w ofercie.
Aparat trafi na rynek w listopadzie, w cenie około 24 tys. złotych.
Więcej informacji znajdziecie pod adresem sony.eu.