Olympus OM-D E-M10 - opinia Remigiusza Stefaniaka

Autor: Patryk Wiśniewski

17 Kwiecień 2014
Artykuł na: 9-16 minut
Prezentujemy opinię dotyczącą aparatu Olympus OM-D E-M10, której autorem jest pan Remigiusz Stefaniak. Nasz czytelnik sprawdził jak najnowszy reprezentant serii OM-D radzi sobie w podróży i w trudnych warunkach atmosferycznych. Zapraszamy do lektury.

Decydując się na przetestowanie Olympusa OM-D E-M10 chciałem sprawdzić ile prawdy jest w hasłach "Mobilne gabaryty", "Wydajniejszy niż lustrzanki cyfrowe", którymi reklamowana jest seria OM-D. Jako zagorzały miłośnik lustrzanki cyfrowej, w pewnym momencie musiałem dokupić "kieszeniowy" kompakt, który jest lżejszy i wygodniejszy w transporcie. Zarówno lustrzanka, jak i kompakt klasy premium, których używam, są produktami Olympusa i świetnie się uzupełniają, ale zadawałem sobie pytanie: czy obie konstrukcje można zastąpić jednym bezlusterkowcem - OM-D E-M10?

10/10 s, f/22.0, ISO 100

Pierwsze wrażenia

Do testów otrzymałem korpus wraz z dwoma obiektywami systemu Mikro Cztery Trzecie: Zuiko Digital ED 12-40mm f/2,8 PRO oraz Zuiko Digital ED 9-18mm f/4,0-5,6. Po rozpakowaniu ogarnęły mnie mieszane uczucia. Pozytywnie zaskoczyła mnie bardzo zwarta i solidna budowa korpusu. Metalowa obudowa o wyraźnie odczuwalnej wadze pokryta jest w wielu miejscach elementami gumowanymi, co w użytkowaniu dawało poczucie komfortu. Przy moich sporych dłoniach niepokoiło mnie dość bliskie rozłożenie klawiszy i niewygodny uchwyt.

Porównując wymiary E-M10 i XZ-1 (używanego przeze mnie kompaktu) na pierwszy rzut oka widać, że są bardzo zbliżone. Wizualnie E-M10 wydaje się większy, ale to złudzenie, bo różnice są niewielkie. Testowanego E-M10 z podpiętym Zuiko Digital 9-18mm mogłem wsunąć do bocznej kieszeni turystycznej wiatrówki. Przenoszenie w kieszeni nie byłoby zbyt wygodne i bezpieczne, ale gdybym przypiął ultra cienki obiektyw Zuiko Digital 14-42mm EZ, mógłbym zestaw nosić jak zwykły kompakt.

Porównując do kompaktu, E-M10 trochę trudniej się trzyma. Utrzymując go tylko prawą dłonią nie mogłem wypracować wygodnego uchwytu. Budowa gripu i gumowane elementy dają dobre oparcie dla palców, nic się nie ślizga, ale waga aparatu z obiektywem uniemożliwia komfortowy chwyt jedną ręką. Najwygodniej jest trzymać E-M10 oburącz, tak jak lustrzankę.

Rozkład klawiszy na korpusie jest wygodny, choć nie pozbawiony drobnych wad. Obsługując aparat z przyłożonym wizjerem do lewego oka, bo tak zazwyczaj fotografuję, miałem problem z obsługą klawisza Info oraz podglądu zdjęć. Moje długie palce często błądziły w poszukiwaniu tych przycisków. Trzeba jednak podkreślić, że budowa klawiszy i pokręteł jest bardzo przemyślana. Przyciski zewnętrzne są nieco głębiej osadzone co gwarantuje, że np. wybierając Menu nie przyciśniemy przypadkiem Info. Producent rewelacyjnie zaprojektował obsługę górnego prawego panelu. Palcem wskazującym w bardzo wygodny sposób możemy przycisnąć spust migawki, obsłużyć oba koła nastawne oraz dwa przyciski fn2 i REC. Na domiar tego przyciskom możemy przyporządkować różne funkcje, co dodatkowo podnosi komfort obsługi aparatu.

Wizjer elektroniczny

Lustrzanki cenię sobie głównie za możliwość kadrowania wizjerem optycznym. Olympus E-M10, ze swoim wysokiej jakości wizjerem elektronicznym, zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Oglądany przez niego kadr jest jasny, duży i klarowany. W pierwszym kontakcie odniosłem wrażenie wygodniejszego fotografowania, niż w przypadku lustrzanki.

Ogromnym atutem takiego wizjera jest możliwość, podczas kadrowania, korzystania z poziomicy lub histogramu. Przyciskiem Info możemy wybrać zakres informacji wyświetlanych podczas robienia zdjęć. Bez problemu w wizjerze ustawimy parametry wykonywanej fotografii. Przyciskiem podglądu zdjęć możemy wyświetlić zrobione zdjęcia i obejrzeć je w kilku formach. Niestety przez wizjer nie dostaniemy się do menu aparatu. Szczegółową konfigurację E-M10 przeprowadzimy wyłącznie na ekranie, a szkoda.

Przy włączonym czujniku zbliżeniowym obraz automatycznie przełączany jest z ekranu na wizjer po zbliżeniu oka. Funkcja ta działa szybko i wygodnie. Niestety, jeżeli po zbliżeniu oka do wizjera przypomnimy sobie, że aparat jest wyłączony, na aktywację wizjera musimy poczekać około 4 sekund. Jeżeli jednak włączymy aparat przed zbliżeniem go do oka, obraz pojawi się znacznie szybciej.

W porównaniu do wizjera VF-2, uważanego za znakomitą konstrukcję i współpracującego z moim kompaktem, układ zastosowany w E-M10 jest zauważalnie lepszy. Wizjer w nowym OM-D daje większy i wyraźniejszy obraz, podczas użytkowania niezauważalne są opóźnienia i smużenie. Niestety ograniczony jest fizycznymi cechami matrycy, co ujawniło się podczas testu w plenerze.

W podróży

Olympusa OM-D E-M10 testowałem w zakresie przydatności, w fotografii podróżniczej. Za miejsce testów wybrałem Karkonoski Park Narodowy i Jelenią Górę. Przed otrzymaniem aparatu zakładałem, że wybiorę się na kilka wypraw i pokażę piękno Karkonoszy w wiosennych kolorach. Niestety, gdy otrzymałem aparat przez Dolny Śląsk przechodził rozległy niż atmosferyczny i o słońcu można było zapomnieć. Był to jednak idealny moment na test aparatu w "ekstremalnych" warunkach pogodowych. W końcu podczas podróży pogoda jest elementem zastanym, a nasz sprzęt powinien temu sprostać.

Pierwszym pozytywnym spostrzeżeniem było zmniejszenie rozmiaru i wagi sprzętu fotograficznego. Zazwyczaj na wędrówkę zabierałem sporych rozmiarów lustrzankę wraz z akcesoriami - wszystko spakowane w dużą torbę fotograficzną, a następnie wraz ze statywem do plecaka. W przypadku E-M10 torbę zamieniłem na znacznie mniejszy futerał typu "kabura", a w plecaku zrobiło się wyraźnie luźniej.

Do korpusu podpiąłem obiektyw Zuiko Digital 12-40. W moim odczuciu taki zestaw stanowi idealne połączenie. Obiektyw serii PRO posiada całkowicie metalową konstrukcję, wyraźną wagę, a rozmiarami przypomina obiektyw do lustrzanki. W zamian otrzymujemy bardzo solidne, świetnie wykonane, uszczelnione i ostre szkło. Obiektyw wyposażony jest w tulipan zapinany na zapadkę, co zapobiega przypadkowemu wypięciu. Należy podkreślić, że zestaw nadal jest lżejszy i mniejszy od lustrzanki. Noszenie aparatu na pasku, na szyi jest bardzo wygodne, waga zestawu sprawia, że całość nie podskakuje (jak często zdarza się to w przypadku lekkich kompaktów), ale też nie obciąża szyi, jak w przypadku lustrzanek.

Kierunek Śnieżka

Jednym z kierunków podróży testowych był szczyt Śnieżki. Kilka dni wcześniej spadł tam świeży śnieg i leżał już od Polany nad Karpaczem. Na samym początku szlaku udało mi się wykonać kilka zdjęć w przebłyskach słońca i na tym skończyła się ładna pogoda. Im wyżej tym robiło się zimniej, wilgotniej i coraz bardziej biało. Jak się spodziewałem, nie miało to wpływu na sprzęt. Aparat działał bez zastrzeżeń, nic nie parowało, a pojawiające się na nim krople mżawki usuwałem chłonną ścierką.

Im w koło robiło się bardziej biało, tym mniej komfortowe stawało się korzystanie z wizjera. Niestety w warunkach zimowych ustępował konstrukcjom optycznym. Podawany przez matrycę obraz wyraźnie nie radził sobie z dużą rozpiętością tonalną sceny i stawał się bardzo kontrastowy. Dodatkowo zaciemniała go praca układu pomiaru ekspozycji. Istnieje możliwość zwiększenia jasność wizjera ustawieniami niezależnymi od parametrów fotografowania. Jednak ja podczas testów skonfigurowałem wizjer tak, aby przedstawiany obraz był prawie identyczny z wykonanym zdjęciem. Z drugiej strony fotografowanie wizjerem elektronicznym z włączonym histogramem pozwalało na natychmiastową korektę ekspozycji względem panujących warunków oświetleniowych, tak aby unikać tzw. przepaleń śniegu lub nieba.

Bardzo przydatna w moim przypadku okazała się funkcja poziomicy. Fotografując z ręki mam tendencję do lekkiego przekrzywiania kadru. Operując tylko przyciskiem Info mogłem przed wykonaniem zdjęcia ustawić korektę ekspozycji korzystając z histogramu, a następnie wybrać podgląd poziomicy i wykonać proste zdjęcie. Wszystko odbywało się szybko i intuicyjnie. Tych dwóch funkcji najbardziej brakuje mi w wizjerze lustrzanki.

Ponieważ warunkiem testu było dostarczenie "surowych" zdjęć prosto z aparatu (bez jakiejkolwiek ingerencji programów graficznych) przydatna okazała się funkcja wyboru proporcji kadru. Po jej zmianie obraz w wizjerze lub na ekranie dostosowywał się do wybranego parametru, przez co kadrowanie stawało się łatwiejsze.

Będąc w okolicach schroniska Samotnia zastany pejzaż był smutny, szary i mało atrakcyjny. Postanowiłem sprawdzić co mogę w nim zmienić korzystając z filtrów artystycznych zaimplementowanych w E-M10. Bardzo ciekawy efekt dał filtr "dramatyczna tonacja", który nie zniszczył obrazu, a znacznie podniósł jego atrakcyjność.

Podczas kilkugodzinnej wędrówki sprzęt często przykuwał uwagę turystów, więc nie można powiedzieć, że jest dyskretny. Noszony bez pokrowca był niewrażliwy na surowe warunki atmosferyczne. Bez względu na sytuację, fotografowanie było wygodne i pod wieloma względami przypominało pracę z lustrzanką. Zastanawiałem się, czy niewielka bateria w metalowej obudowie podoła kilkugodzinnej pracy w niskich temperaturach. Bez problemu pozwoliła na wykonanie ponad 120 zdjęć, częstego kadrowania i przeglądania wykonanych fotografii, zmiany konfiguracji itp. Po zakończeniu wyprawy wskaźnik baterii nadal wskazywał pełne naładowanie.

W mieście

Ostatniego dnia, wędrując po Jeleniej Górze szukałem ciekawych miejsc i kadrów innych niż dotychczasowe. Bardzo dynamicznie zmieniająca się pogoda raczyła mnie na przemian silnym deszczem i burzowymi chmurami, a za chwilę wiosennym słońcem i błękitem nieba.

W Parku Paulinum odnalazłem skalną kaplicę w której panował prawie całkowity mrok. Idealne miejsce do sprawdzenia, jak aparat zachowuje się na wysokich czułościach. Zdjęcia wykonywałem z ręki przy ISO 1600 i 3200, a także z włączoną stabilizacją obrazu w trybie AUTO. Przy ogniskowej 12 mm (24 mm dla małego obrazka) i czasach naświetlania 1/3 s (ISO 1600) oraz 1/10 s (ISO 3200) fotografie wychodziły ostro. Korzystanie z wizjera na tak wysokich czułościach i w półmroku było bardzo wygodne. Obraz w wizjerze był jasny, czysty, stabilny i nie porównywalnie lepszy niż z lustrzanki (w podobnych warunkach). Również bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie jakość wykonanych zdjęć.

Odrobinę popołudniowego słońca udało mi się złapać fotografując starówkę Jeleniej Góry z baszty widokowej. Dobre warunki trwały zaledwie kilkanaście minut. Ustawiłem zapis zdjęć w trybie RAW+JPEG, a następnie delikatnie korygując ekspozycję, ustawiałem ogniskową i robiłem zdjęcia. Wszystko odbywało się bardzo szybko, bo każde zdjęcie mogło być ostatnim, w takich warunkach pogodowych. Nie zaobserwowałem, aby aparat zacinał się lub spowalniał swoją pracę. Gdy chciałem podejrzeć zdjęcie, musiałem poczekać aż wykonana seria zostanie zapisana na karcie, ale podczas fotografowania nie zapchałem bufora ani razu.

Podsumowanie

Podczas testów postanowiłem korzystać ze sprzętu, tak jak do tej pory z własnego. Nie pieścić się z nim szczególnie, ale też sztucznie go nie obciążać. W tekście nie rozpisywałem się na temat parametrów technicznych, elementów konfiguracji czy jakości zdjęć, bo to może ocenić każdy indywidualnie. Postanowiłem skupić się na ergonomii korzystania z OM-D E-M10.

Bez wahania mogę stwierdzić, że E-M10 to świetny kompan w podróży, zwłaszcza gdy pozwolimy mu współpracować z obiektywem Zuiko Digital ED 12-40mm f/2,8 PRO. Zwarty, solidny i dający poczucie bezpieczeństwa zestaw, z którego otrzymujemy bardzo dobrej jakości zdjęcia i świetną ergonomię pracy. Czy posiada "Mobilne gabaryty" - nie do końca, czy jest "Wydajniejszy niż lustrzanki cyfrowe" - z pewnością tak, pod warunkiem, że oceniamy go w podobnej klasie. Czy zastąpił bym nim lustrzankę i kompakt - z pewnością tak. Pierwszy raz zdarzyło mi się, że po oddaniu wypożyczonego sprzętu poczułem, że czegoś mi brakuje, po sześciu dniach testów zdążyłem się do niego bardzo przyzwyczaić.

Autorem tekstu i zdjęć jest pan Remigiusz Stefaniak.

Aparat Olympus OM-D E-M10 można kupić w internetowym sklepie Fotojoker.

Skopiuj link
Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
Panasonic Lumix - nowe oprogramowanie dla modeli S9, S5II, S5IIX i G9 II
Panasonic Lumix - nowe oprogramowanie dla modeli S9, S5II, S5IIX i G9 II
Panasonic wprowadza szereg poprawek oprogramowania dla najnowszych modeli pełnoklatkowych oraz flagowego przedstawiciela segmentu Mikro Cztery Trzecie. Usprawnienia obejmują m.in....
1
Panasonic Lumix S5D - podstawowy model w odświeżonej wersji
Panasonic Lumix S5D - podstawowy model w odświeżonej wersji
Po 4 latach od premiery modelu S5, na rynku debiutuje jego wersja po liftingu. To w większości ten sam aparat, co wcześniej, który o dziwo nadal bardzo dobrze celuje w zapotrzebowania...
7
Fujifilm X-M5 - pierwsze zapowiedzi amatorskiego modelu producenta
Fujifilm X-M5 - pierwsze zapowiedzi amatorskiego modelu producenta
W internecie huczy od plotek na temat nowego reprezentanta systemu X, który ma być najmniejszym i najbardziej przystępnym cenowo modelem w ofercie producenta. Oto, co o nim wiemy.
7
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (5)