Wydarzenia
Pamięć teatru. Polska fotografia teatralna od początku istnienia do dziś - ruszyła wirtualna wystawa
To najszersza stałka w systemie i pierwszy tak szeroki model z profesjonalnej linii G-Master. Finalny egzemplarz trafił w nasze ręce jeszcze przed premierą, prezentujemy więc pierwsze zdjęcia i naszą wstępną opinię.
Choć nazwa marki nie padła podczas prezentacji ani razu, prezentowane grafiki nie pozostawiały wątpliwości. Nowy G-Master ma stanowić konkurencję przede wszystkim dla obiektywu Sigma A 14 mm f/1.8 DG HSM Sony E. A właściwie deklasować go dzięki zdecydowanie mniejszym wymiarom i wadze, a także jakości optycznej typowej dla modeli z linii GM.
Obiektywy o tak szerokim polu widzenia przeznaczone są do konkretnych zastosowań, a więc również oczekiwania są specyficzne. I przy tym niemałe. W fotografii nocnego nieba bardzo ważna będzie korekcja aberracji komatycznej (wierne oddanie punktów świetlnych czyli gwiazd), w architekturze korekcja geometrii (trzymanie w ryzach dystorsji), w każdym przypadku bardzo ważna będzie ostrość tak w centrum jak i na brzegach kadru.
Jak inżynierowie Sony poradzili sobie z tak trudną ogniskową? I czy kompaktowa konstrukcja odbiła się na osiągach optycznych obiektywu? Tego dowiemy się dopiero z pełnego testu, ale wiele o możliwościach modelu 14 mm f/1,8 mówią już pierwsze wykonane nim zdjęcia. Oto nasze wnioski po kilku dniach fotografowania tym ciekawym szkłem.
Bo w końcu są na tyle małe i lekkie, by tworzyć z nimi zgrany duet. Nową stałkę testowaliśmy w połączeniu z Sony A7R IV i trzeba przyznać, że dla mobilnego fotografa będzie to tandem doskonały. Obiektyw waży zaledwie 460 g, co stanowi jedną trzecią wagi konkurencyjnej Sigmy a mierząc 99,8 mm jest od niej aż o 4 cm krótszy.
Mniejsza jest też średnica przedniej soczewki (83 mm) co oznacza przede wszystkim jej mniejszą wagę oraz, co za tym idzie, lepsze wyważenie całego zestawu. Producent chwali się bardzo zwartą konstrukcją optyczną i mocno cofniętym środkiem ciężkości, co ma przekładać się również na wygodniejszą pracę z gimbalami. I trzeba przyznać, że praca z tym zgrabnym zestawem jest bardzo przyjemna.
Przednia soczewka jest oczywiście mocno wypukła, a osłona przeciwsłoneczna zintegrowana. Filtry, typowo dla tej grupy obiektywów, możemy mocować za tylną soczewką w specjalnym uchwycie. Jest to rozwiązanie sprytne ale jak wiadomo ma swoje ograniczenia – utrudnia stosowanie filtrów połówkowych i w zasadzie wyklucza stosowanie polaryzatora.
Niewielka waga to w dużej mierze wynik użycia nie tylko stopów metali ale w znacznym stopniu również tworzyw sztucznych (prawdopodobnie poliwęglanu). Konstrukcja jest jednak bardzo sztywna i solidna, wykonanie i spasowanie elementów nie budzi żadnych wątpliwości.
Szkło ma być też bardzo solidnie uszczelnione, a przedni element dodatkowo pokryty powłoką fluorynową, która odpycha zabrudzenia i ułatwia czyszczenie tłustych zabrudzeń i śladów palców.
Budowa jest bardzo typowa dla najnowszych stałek z linii GM. Mamy więc manualny pierścień przysłony (z przełącznikiem płynnej lub skokowej pracy), precyzyjny pierścień ostrości a także przycisk funkcyjny, który pozwoli np. wygodnie zablokować odległość ogniskowania. W zestawie otrzymujemy też zgrabny, zasuwany pokrowiec transportowy.
Jak obiektyw wypada w laboratorium DxO dowiemy się już niebawem, tymczasem przyjrzyjmy się zdjęciom. Aura (dwa tygodnie deszczu) nie pozwoliły nam przeprowadzić wszystkich testów plenerowych, dlatego też skupiliśmy się na architekturze i wnętrzach.
Zaletą obiektywu na pewno będzie bardzo dobra ostrość - zdjęcia wyglądają świetnie już od f/1,8 i to nie tylko w centrum kadru ale również w rogach i na brzegach. To być może najważniejsza cecha, bo rozjeżdżających się detali nie uratuje żadna postprodukcja.
Obiektyw nie jest zupełnie rektilinearny. Dystorsja beczkowata jest nieduża, ale widoczna. Od stałki pewnie można by wymagać więcej, ale Sony od jakiegoś już czasu zdaje się stawiać na soft. Po wczytaniu profilu obiektywu Lightroom poprawi geometrię automatycznie.
Wygląda na to, że bardzo dobrze skorygowano również aberrację chromatyczną. Na powiększeniach znajdziemy ją co prawda bez problemu, ale nie będzie ona wpływać na ogólny odbiór zdjęcia czy nagrania wideo. Gołym okiem jest praktycznie niewidoczna.
Problemem nie powinna być również winieta. Większe zaciemnienie rogów widać w zasadzie tylko przy maksymalnie otwartej przysłonie, ale nadal jest to bardzo mało widoczny problem. Przymknięcie jej już o jeden stopień EV w zasadzie eliminuje tę wadę, a w razie czego doskonale poradzimy sobie z nią software'owo.
Wszystkie prezentowane poniżej zdjęcia to najwyższej jakości pliki JPEG (X.Fine). W korpusie Sony A7R IV wyłączyliśmy funkcje odszumiania na wysokich czułościach, a także automatyczną korekcję wad optycznych.